piątek, 29 listopada 2013

remember me.

Hm, zeszło mi trochę dłużej, niż zamierzałam, ale nic. Nie zamierzam narzekać, tylko po prostu wziąć się do roboty. Bo przed świętami muszę się uwinąć z naprawdę wielką ilością rzeczy do napisania. Więc będę pisać... :). A na razie zapraszam do czytania :).

JEDENAŚCIE.


#only one.

"Cholera, cholera, cholera, cholera."
Miałem ochotę wybiec z sali co sił w nogach i nigdy więcej już tu nie wracać. "Głupi Tomlinson..." Nigdy więcej nie dam się nabrać na jego biadolenie. Patrzenie na Harry'ego oglądającego jego zdjęcia z Louisą aż mnie zabolało. To było bardziej bolesne niż najgorsze tortury. On po prostu zamarzł. Jakby był w szoku, że oni naprawdę mogli się znać. "On się tego nie spodziewał..." Okej, mogłem zrozumieć, że to wszystko było dla niego trudne, ale jednak to to już było nie do pojęcia. Jak mogłem tak po prostu przyjąć do świadomości, że mój przyjaciel nie pamięta swojej dziewczyny.? Prosta sprawa, nie mogłem. I na pewno nie chciałem.
"Tylko co ja miałem teraz zrobić.?" W głowie kotłowało mi się milion myśli i żadna nie wydawała się być logiczna. Miałem coś powiedzieć.? Milczeć.? Trzasnąć go w twarz i krzyknąć: 'TO ONA DEBILU, A OBOK TY, POJMIJ TO WRESZCIE.!'.?! Zaczynałem mieć już tej sytuacji po prostu dosyć. A najgorsze było to, że nawet nie mogłem być na niego zły. "To przecież nie jego wina..."
Westchnąłem bezradnie, lustrując jego twarz jak najuważniej tylko mogłem. Żaden mięsień mu nie drgnął, absolutnie żaden. "Cholera, coś mu jest..." Kontrolnie zerknąłem na te wszystkie ekrany obok niego, ale żaden nie przedstawiał jakiegoś stanu wyjątkowego. Wszystkie działały normalnie. "No więc co jest nie tak.?" Nie zdążyłem nawet dobrze uporządkować sobie w głowie tego wszystkiego, kiedy brwi Harry'ego zmarszczyły się niespodziewanie, a on sam powoli przewrócił stronę w albumie. "Bogu dzięki, on kontaktuje..." Szkoda tylko, że jego mina bądź co bądź nadal się nie zmieniła... "Payne, powiedz coś." 
Szukając odpowiedniego pomysłu na rozładowanie sytuacji spojrzałem na zdjęcia, które Harry z taką uwagą lustrował spojrzeniem. I nie mogłem powstrzymać uśmiechu. "Oni naprawdę fajnie razem wyglądali." I nie chodziło tu tylko o walory atrakcyjności. Po prostu patrząc na nich człowiek miał wrażenie, że naprawdę łączy ich coś wyjątkowego. Nawet w momentach, kiedy się kłócili, w sposobie jaki na siebie patrzyli, czy ewentualnie ciskali na siebie piorunami, miało się jednak poczucie, że mimo wszystko jedno skoczy za drugie w ogień. Na zdjęciach zresztą też to było idealnie widać. 
Na przykład na pierwszym... Hazz całował ją w policzek, Lou przybrała oburzoną minę, ale oczy obojga aż się śmiały. Na drugim Harry próbował być poważny, a Ruda najprawdopodobniej od ataku śmiechu aż schowała twarz w dłoniach. Na trzecim Hazz jedną ręką usiłował jakoś odsłonić twarz dziewczyny, ale ona uparcie trwała przy swoim. A na czwartym oboje robili cudowne, durnowate miny. Aż nie mogłem powstrzymać śmiechu. "Głupki." 
Ale następna strona też nie była dla mnie łaskawa. Na jednym Lou pozowała z jakąś dziewczyną, Hazz wtrącił się z durną miną, żeby im przeszkodzić. Na następnym stali przytuleni, a Harry czule obejmował jej ramiona. Na kolejnym Ruda była odwrócona tyłem i próbowała Harry'emu zasłonić twarz dłońmi, przed czym chyba się wzbraniał. A na ostatnim Hazz siedział wpatrzony w telefon, a dziewczyna stojąc za nim z rękami przewieszonymi przez jego ramiona próbowała odczytać co ten pisze. "Urocze." Ale nie aż tak bardzo jak zdjęcia z kolejnej strony, gdzie albo Harry trzymał Lou na kolanach, albo stali oparci czoło o czoło, albo kłócili się o kolorowy drink, albo tańczyli rzucając sobie zalotne spojrzenia, albo znowu się przytulali, albo patrzyli na siebie z nieodgadnionymi minami, albo po prostu się całowali... "Naprawdę słodkie." I wcale nie zdziwiło mnie, że wszystkie są zrobione w klubach, bądź na innych imprezach. "Wypadałoby jednak wytłumaczyć to Harry'emu."
Kontrolnie podniosłem wzrok na jego twarz i aż mnie zapowietrzyło, kiedy zobaczyłem jego minę. Tym razem była więcej, niż zszokowana. To już była mieszanka zaskoczenia, niewiary, próby zrozumienia i dystansu do tego, co się widzi. Praktycznie słyszałem, jak trybiki w jego mózgu pracują, próbując jakoś uporządkować wszystko, co widzi. "Boże, teraz to musiało mu się nieźle pomieszać..."
"Payne, pomóż mu..."
- O tych zupełnie nic nie wiem. - wychrypiałem, niespodziewanie dla siebie. Co jednak i tak nie zrobiło większego wrażenia na Harrym, który nadal się nie poruszył. "No nic, Payne, drugie podejście..." - Dużo imprezowaliście razem... - wyjaśniłem, przypominając sobie o tym pierwszym etapie ich związku. Zdecydowanie nie były to romantyczne kolacyjki w domowym zaciszu. "Ale przynajmniej dobrze się bawili." - A to sam robiłem. - wyszczerzyłem się mimowolnie na widok znajomego ujęcia. Świadomość, że mogłem brać udział w ich historii był naprawdę pocieszający. "Przynajmniej wiem, że to nie ja zwariowałem. Chociaż...?" Kontrolnie zerknąłem na zdjęcie. - Lou pierwszy raz się trochę bardziej wstawiła. - powiedziałem automatycznie, przyglądając się uważniej ujęciu, na którym dziewczyna wcale niedelikatnie się zatacza, a Harry niezbyt zgrabnie próbuje ją złapać. "Sam nie był zupełnie trzeźwy." "No czyli dokładnie jak zapamiętałem." - I chyba ostatni, no jak sam widzisz. - dodałem, przekrzywiając głowę, by móc w jakikolwiek sposób ogarnąć to, co widziałem na kolejnym zdjęciu, a czego nie chciałem przyjąć do wiadomości. Ale wniosek był zbyt prosty, gdy dziewczyna klęczy przed toaletą, a chłopak troskliwie przytrzymuje jej włosy i tylko głaszcze po plecach, to to raczej na romantyczny wieczór nie wygląda. "Chyba, że..."
- To mógł zrobić tylko Tomlinson. - Harry odezwał się niespodziewanie, co w sytuacji jego dziwnego milczenia zabrzmiało teraz jak bomba. Ale jednocześnie wyjątkowo mnie ucieszyło. "Boże, on mówi.!"
- I podejrzewam, że nikt inny tego tu nie włożył. - prychnąłem tylko, próbując ogarnąć szybko następne zdjęcia. Ale nie dawałem rady, Harry po prostu przerzucał strony, żadnej nie poświęcając większej uwagi. Co niekoniecznie mi się podobało. "Styles, natychmiast się uspokój..." Na szczęście, gdzieś w połowie w końcu się zatrzymał, otwierając album na znanych mi fotkach. - O, a to z Rzymu. - zareagowałem, zanim Harry zdążył przerzucić stronę. I to go chyba zaciekawiło, bowiem uważniej przyjrzał się zdjęciom, na którym oboje pozowali przed mniej znanymi, za to charakterystycznymi punktami miasta. - Była zachwycona, bo uwielbia Włochy. - dodałem, przypominając sobie ten cały entuzjazm Lou, szalała po tych wszystkich małych uliczkach, a Harry narzekał za nią, że chce do Koloseum. "I tak jej wycieczka była lepsza..." - Te też są chyba z trasy... - rzuciłem, kiedy Hazz niespodziewanie zmienił stronę. Wprawdzie okoliczności zdjęć mi nic nie mówiły, ale te różne widoki za nimi... "Trochę świata razem zwiedzili." - O, a to na pewno z urodzin Nialla. - niezależnie od siebie parsknąłem śmiechem, ni z tego, ni z owego widząc nagle zdjęcie, na którym Lou nie mogąc wytrzymać ze śmiechu próbuje zaciągnąć Harry'ego, który sekundę wcześniej usiadł tyłkiem na tort Nialla, do łazienki. "Nadal nie mam pojęcia jak tego dokonał..." - Jeszcze przed tym zanim się zaczęła wielka... - zawahałem się nagle. - no trochę się pokłóciliście. - zakończyłem zgrabnie, mając na uwadze prośbę doktora o nie nadużywaniu przykrych informacji. "W ostatniej chwili..." - Lou wyszła z imprezy, ty zacząłeś pić, sam odwoziłem cię do domu. - zacząłem szybko odpowiednią opowieść, bojąc się, że Harry zapyta. Nie zapytał. I nawet na mnie nie spojrzał. "Cholera." - Odstawiłem cię pod drzwi, bo dalej mi nie pozwoliłeś. Dosłownie dwa metry od wejścia. Dwa metry. - mimowolnie prychnąłem śmiechem, przypominając sobie całą sytuację. I to wreszcie skupiło uwagę Stylesa, gdyż niespodziewanie spojrzał na mnie, marszcząc brwi. "Nieważne, masz jego uwagę." - I wystarczyło, żebyś zbiedniał o telefon, portfel, skarpetkę i spodnie. - wyjaśniłem, i aż prawie podskoczyłem ze szczęścia, widząc, jak Harry delikatnie się uśmiecha. "Nareszcie.!" - Nie mam pojęcia, czy to zakopałeś po pijaku, czy zacząłeś się już tam rozbierać, w każdym razie zarzekałeś się, że wszystko kosmici ci ukradli.
- Spotkanie z kosmitami. - powtórzył cicho, delikatnie kręcąc głową. "PAMIĘTA.?!" - Mogli mi tego oszczędzić. - wzruszył nagle ramionami, powracając do oglądania zdjęć. "Czyli cholera nie pamięta..." Ale przynajmniej zaczął się uśmiechać. "No prawie..." Ze smutkiem patrzyłem jak jego twarz wraz z odwróceniem do albumu znowu zastyga w tym nieprzyjemnym i zszokowanym wyrazie. "No kurde..." - To też Tomlinson... - westchnął tylko, ponownie marszcząc brwi na widok fotki, na której ewidentnie widać jak oboje się kłócą. "Ale i tak wyglądają słodko." - Jemu powinno się zabrać aparat...
- To chyba ta kłótnia o kota. - rzuciłem cicho, nachylając się do niego, żeby bardziej przyjrzeć się zdjęciu. I sądząc po okolicznościach i małej, szarej plamce za nimi, mylić się nie mogłem. "On był wtedy zrospaczony..."
- O kota.? - Harry zaciekawił się natychmiast, przez moment patrząc na mnie z zaciekawieniem. "Ten to wiedział kiedy się włączyć..."
- Pod wasze mieszkanie zaczął przychodzić kot. - wyjaśniłem, ze śmiechem patrząc jak Harry'emu automatycznie zapalają się oczy. "Fascynat..." - Zacząłeś go dokarmiać. Lou się wściekała, bo nie przepada za kotami.
- Słucham.? - chłopak spojrzał nagle na mnie zszokowany, zupełnie jak chłopczyk, który przed chwilą dowiedział się, że Mikołaj nie istnieje. Mimowolnie parsknąłem śmiechem, przypominając sobie tą całą ich kłótnie, kiedy Lou dobitnie mu o tym zakomunikowała. "Wyglądało to tak samo."
- Twoje reakcje często mnie zadziwiają... - pokręciłem głową, z dziwną lekkością opadając plecami na oparcie krzesła. - Są identyczne jak te poprzednie...
- Jakim cudem my się dogadaliśmy.? - Harry zmarszczył tylko brwi, kręcąc głową z niedowierzaniem. "To też na swój sposób było zabawne."
- Koty to nie wszystko, Hazz. - westchnąłem tylko, zaplatając ramiona przed sobą. Nie mogłem się jednocześnie wyzbyć tego przeklętego poczucia deja vu. Bo przecież już to przerabialiśmy... Dokładnie w ten sam sposób. "Ale przynajmniej wiem już co mam mówić." - Mieliście wiele wspólnego, było parę niedociągnięć, ale tworzyliście naprawdę dobraną parę. - rzuciłem z przejęciem, nachylając się do Harry'ego, żeby na pewno mnie zrozumiał. - Z każdej sytuacji potrafiliście wyjść cało. - "Mam nadzieję, że z tej też wyjdziecie."
- I od początku było tak idealnie.? - Harry tylko zmarszczył brwi i ściągnął twarz w jakiejś obrażonej minie. "Kurczę..."
- Nie ma ideałów. - odpowiedziałem natychmiast, zgodnie z własnym przekonaniem. - Widać było, że coś was do siebie ciągnie. Po prostu. - wzruszyłem lekko ramionami, jakby chcąc to wszystko zaakcentować.
- Po prostu. - Hazz powtórzył za mną jak echo. "Jak ciemne, niebezpieczne echo." Cała ta jego niedowierzająca otoczka w sekundę zmroziła mi krew w żyłach. - Liam, powiedz mi coś, tylko szczerze. - zagrzmiał nagle, zamykając album, odkładając go obok siebie i poprawiając się na łóżku. "Przygotowywał się..." Automatycznie przełknąłem głośno ślinę, czekając na najgorsze. - Czy tobie nie wygląda to zbyt różowo.?
- Nie rozumiem. - pisnąłem dziwnym tonem, przerażony sposobem jego myślenia. "On przecież nie mógł tak po prostu nie uwierzyć, do cholery..." Ale nawet mimo nadziei wiedziałem, że nie jest dobrze. Naprawdę nie jest dobrze... "Cholera." Widząc, że Harry otwiera usta, już prawie słyszałem jak mówi, że... że... mówi cokolwiek, co by mi się nie spodobało. I przygotowałem się do tego jak do odbioru ataku. Ale zamiast tego zobaczyłem jedynie jak Harry wzdycha powoli, kręci głową i opuszcza niepewnie głowę.
- Jak ją poznałeś.? - spytał niespodziewanie, kończąc z tamtym tematem. Nie powiem, trochę mnie to zdezorientowało... - Chcę to wiedzieć. Co sobie pomyślałeś. - dodał, widząc moją niepewność. "Bo co tu się kurczę działo.?"
- Że jest... rozkrzyczana. - rzuciłem automatycznie pierwszym, co mi przyszło do głowy. "Bo rzeczywiście tak było."

*

Zapach porannej kawy w ogóle mi nie pomagał. Co więcej, może nawet i bardziej nurzył, bo czekając na jej zaparzenie ziewnąłem jakiś miliard razy. "Miliard jeden." Ale mimo wszystko postanowiłem nie rezygnować z jedynego sposobu regeneracji, nalewając sobie po brzegi kubka czarnej, mocnej kawy. Bez cukru. Potrzebowałem się tylko obudzić... Co nie było znowu takie łatwe po zarwanej nocy. "Zabiję H... KURDE.!" Po tej całonocnej gamie jego imienia teraz nawet trudno mi je było przecisnąć przez myśli. "Zabiję Stylesa przy najbliższej okazji."

- Nalej i mi. - usłyszałem niespodziewanie głos Malika spod drzwi. Już miałem nawet mu powiedzieć co sądzę o jego rozkazach, kiedy mój wzrok padł na jego twarz. Bladą, szarą, kompletnie zniszczoną. Wyglądał, jakby miał kaca. I z litości postanowiłem się już na nim nie wyżywać, bez słowa sięgając po drugi kubek i również zalewając go do pełna. - Dzięki, stary. - usłyszałem, gdy postawiłem kubek na stole, za którym leniwie zajął miejsce. - Muszę się jakoś postawić na nogi, bo spać to ja dzisiaj w ogóle nie mogłem. - westchnął ciężko, smutno biorąc kubek w obie ręce i beznamiętnym wzrokiem patrzył w jego wnętrze.
- Doskonale wiem co czujesz. - rzuciłem, siadając ciężko na krześle obok niego i oparłem łokcie o blat stołu, pozwalając głowie na chwię odprężenia, gdy schowałem twarz w dłoniach i zamknąłem powieki. - Nawet słuchawki mi nie pomogły. - mruknąłem, przypominając sobie to nieprzyjemne uczucie w nocy. Nie dość, że wtedy byłem zażenowany, to teraz bolała mnie głowa. "Naprawdę go utłukę..."
- No i co to za miny skarbeńki.? - niespodziewany ryk spod drzwi prawie rozerwał mi czaszkę. Z miejsca mocniej przycisnąłem dłonie do skroni i otwierając oczy, posłałem Louisowi (bo komu innemu) wkurzone spojrzenie. "Czy on nigdy nie mógł ciszej.?" - Czyżbyście się nie wyspali.? - spytał debilnie, podchodząc do nas i obojgu z udawaną troską położył dłonie na plecach. Ale gdy tylko zauważył moją kawę, to nią zainteresował się w pełni. I nawet nie miałem siły się z nim o to kłócić. "A niech się zachłyśnie."
- Nie mów, że tobie przyszło to łatwo. - Zayn prychnął tylko, patrząc z zazdrością na pełną energię Tomlinsona. "Ale ja też tak chcę..."
- Twoje nocne szarże z Perrie już mnie uodporniły. - Tomlinson tylko wyszczerzył się bezczelnie, a ja miałem okazję zobaczyć jak twarz zainteresowanego pokrywa się szkarłatem. "Tu akurat trafił..."
- Już nigdy więcej nie nocuję z nią w tym samym hotelu co i ty. - mulat zmarszczył tylko brwi i rzucił Louisowi wkurzone spojrzenie. - Nigdy więcej.
- Ale co.? - Niall, który nagle wszedł do kuchni sprężytym krokiem (oczywiście z miejsca kierując się do lodówki) natychmiast się zainteresował.
- Seksu z Perrie. - Lou odparł szybko, upijając porządny łyk MOJEJ kawy.
- Tomlinson.! - Zayn krzyknął donośnie, trzaskając przy okazji Louisa w ramię. W ten sposób, że połowa czarnego płynu z miejsca wylądowała na podłodze. "Dobrze, że chociaż nie na mnie." Ale sądząc po reakcji Louisa, on zdecydowanie nie był zadowolony. "I to się właśnie nazywa karma..." uśmiechnąłem się, widząc jak Tomlinson ściera z podłogi brudne plamy.
- Mi tam to nie przeszkadza. - Horan wzruszył tylko ramionami, otwierając drzwi lodówki jak wejście do jakiegoś skarbca. - W porównaniu do tej laski Hazzy i tak wypada cicho. - stwierdził, nachylając się do jej wnętrza i uważnie obserwując co może z niej wyciągnąć. Natychmiast zmarszczyłem brwi, zastanawiając się jak on mógł tak swobodnie wypowiadać się na ten temat.
- Nawet ją chyba zdegradujemy do trzeciego miejsca... - stwierdził Louis, tym razem już siadając przy stole.
- Trzeciego miejsca.? - dopytałem. "Niech nie mówią, że..."
- Nie udawaj, że nie rozumiesz. - przyjaciel popatrzył na mnie jak na głupka. "Czyli jednak.?!"
- Robicie ranking.? - podniosłem głos, zszokowany ich pomysłowością. "Co im siedzi w tych zakutych łbach.?"
- No pewnie. - Tomlinson wyszczerzył się tylko. - Inicjatywa Harry'ego, ale z przyczyn niezależnych już nie jest raczej zaangażowany w projekt. 
- Coraz bardziej zaczynam się was bać. - Zayn westchnął smutno, mocniej obejmując dłońmi swój kubek z kawą. Najwyraźniej średnio się przejął, że ci dwaj debile wymyślili sobie ustawianie rankingu na podstawie... "ZARAZ.!"
- Zaraz. - pisnąłem na głos, marszcząc brwi. - To kto jest na drugim.?! - popatrzyłem uważnie to na Louisa, to na Nialla, licząc na jakikolwiek odzew ich człowieczeństwa. Ale jedyne czego się doczekałem to głośny wybuch śmiechu z ich strony. "NO CO ZA...!"
"Serio, ja też już nie śpię w tym samym hotelu co i oni."
"Kretyni."
- A co wy tu do cholery robicie.? - cały atak głupawki dwójki idiotów przerwało pojawienie się H... "A niech tam..." Harry'ego w kuchni. Dosyć niespodziewane... Szczerze mówiąc po tym co słyszałem w nocy trudno mi było teraz spojrzeć mu w oczy. Ale sądząc po jego zszokowanej minie, on nawet nie wiedział, że miał widownię. Czy raczej słuchaczy...
- Nie ma to jak miłe powitanie, Styles. - Tomlinson zironizował natychmiast, posyłając najmłodszemu urażone spojrzenie. - Naprawdę.
- Miało was tu do cholery nie być. - chłopak odpowiedział wkurzonym szeptem, a panice spoglądając jeszcze w głąb korytarza. "No to za chwilę możemy się spodziewać rodzinnego śniadanka..." 
- Ale jesteśmy. - Tomlinson rzucił z wyzwaniem. - Masz z tym problem.?
- Nie, jeśli żaden nie będzie strugać idioty. - Harry tylko zmrużył morderczo oczy. Zupełnie jakby wiedział o czym każdy z nas w danym momencie pomyślał. - W przeciwnym razie pozabijam. - zagroził. - Nie odzywać się do niej, jasne.? - spojrzał po nas z groźbą w oczach. A jedyne o czym pomyślałem to to, że na dobrą sprawę nie wiedziałem kim jest "ona". Jakieś legendy tam niby krążyły, ale starałem się je olewać. Plotki to plotki, a jak Harry nie chciał, to Harry nie mówił. - Po prostu stąd wyjdzie, bez zbędnych komentarzy. - stwierdził ostro, wycofując się tyłem do korytarza. I już po chwili mogliśmy usłyszeć jak z trzaskiem zamyka drzwi do swojego pokoju.
- Poszedł ją ostrzec. - Niall zaśmiał się cicho, zajmując przedostatnie wolne miejsce przy stole. Oczywiście już z wielką kanapką w ręku. "Póki ją ma, nic złego się nie stanie."
- Czy tylko mnie to uraziło.? - "Louis mógł stanowić zagrożenie..."
- Akurat po wcześniejszej dyskusji wcale mu się nie dziwię... - Zayn westchnął tylko, powoli popijając swoją kawę. "On akurat najmniej mnie martwił."
- Ale serio, żadnych aluzji. - stwierdziłem poważnie, z uwagą patrząc przede wszystkim na Louisa. - Po pierwsze, nie warto peszyć dziewczyny, a po drugie, nie chcę poczuć zemsty Harry'ego jak któryś coś palnie.
- Spokojna głowa, stary. - Tomlinson entuzjastycznie pokiwał głową. "Czyli nic nie zrozumiał..."
- Akurat o ciebie martwię się najbardziej. - rzuciłem, ale zanim zdążyłem jeszcze dobrze dokończyć, trzaśnięcie drzwiami z korytarza poderwało Louisa na równe nogi. I nie bacząc na nic, pobiegł na korytarz, aż się za nim kurzyło.
- No cześć śpiochu. - nim się zorientowałem, już słyszałem jego wesoły głos. I z pewnością nie mówił do Harry'ego... "A więc będzie wojna..." pomyślałem, widząc jak chłopak prawie ciągnie za sobą jakąś rudą dziewczynę do kuchni, po czym siłą sadza ją przy stole. A zszokowany Harry cały czas stoi z tyłu i nie wie jak ma zareagować. "To na swój sposób było nawet zabawne..." - Kawy.? Herbaty.? - zaproponował sympatycznie, stojąc nad dziewczyną w taki sposób, że nie miała szans uciec. A sądząc po jej rumieńcach, chyba tylko na to miała ochotę. "Po tej nocy w życiu bym nie przypuszczał, że jest nieśmiała..."
- Lou już wychodzi. - Styles na szczęście w porę się otrząsnął, podchodząc do dziewczyny i kładąc jej dłonie na ramionach. "Jak prawdziwy rycerz normalnie." Ale mimo wszystko coś było w tym całym sposobie, w jakim ją dotykał. Coś niezwykłego. Nawet ja poczułem to wsparcie, które chciał jej tym przekazać. Nawet jeśli oczy Harry'ego ciskały pioruny w stronę Louisa. "On nie wyjdzie z tego cało..."
- Jakiś ty niekulturalny, Harry. - Tomlinson zmarszczył tylko brwi i skarcił Młodego wzrokiem. "Ten to potrafił grać..." - Nie podejmuj za dziewczynę decyzji.
- Ale ja...
- Kawę czy herbatę.? - Louis westchnął cierpliwie, przerywając dziewczynie i uśmiechając się do niej zachęcająco.
- Wodę, jeśli to nie problem. - Ruda dała za wygraną, garbiąc się tylko pod presją tego wszystkiego. A gdy Lou zadowolony biegł do lodówki po zamówienie, posłała Harry'emu spanikowany wzrok. Które z miejsca przykrył dziwny uśmiech. "No proszę, jedno spojrzenie, a jakie wsparcie."
- To jest Liam i Niall. - Harry nadal stojąc tuż za dziewczyną, niespodziewanie uśmiechnął się sympatycznie, kiwając głową w odpowiednie strony. - Tylko ich jeszcze nie poznałaś.
- Em. Cześć. - dziewczyna grzecznie przywitała się z każdym z nas oddzielnym uśmiechem. "Uroczo."
- Świetna koszula. - Niall zaczął bezsensowanie, zwracając uwagę na część garderoby, która zdecydowanie należała do Harry'ego. O pomyłce nie było mowy... - Wyglądasz naprawdę elegancko. - stwierdził z dziwnym uśmiechem, nawet pomimo morderczego spojrzenia, które kierował na niego Styles. - Ale mimo wszystko to wydaje mi się dziwnie znajome. - ...a mi się wydawało, że w związku z tymi wszystkimi odgłosami, jej ubrania mogły zwyczajnie ulec zniszczeniu. Ale nie chciałem się wyrywać.
- A to naprawdę dziwne. - dziewczyna zaśmiała się cicho i założyła kosmyk włosów za ucho.
- Wyspałaś się, skarbie.? - Lou wtrącił nagle, stawiając przed dziewczyną kubek z wodą. A jakby tego było mało, swobodnie oparł się o blat stolika, patrząc uważnie na Rudą i chyba naprawdę oczekując odpowiedzi. "Już po nim..." - Bo ja jakoś nie mogłem. Coś strasznie trzeszczało w nocy.
- Lou... - Harry natychmiast się spiął, patrząc na przyjaciela morderczo.
- Serio, myślałem, że nie zasnę.
- Tomlinson, ani słowa.
- Zabezpieczyliście się chociaż.?
- Zamknij się, do cholery. - syknął w końcu naprawdę ostro. A ja parsknąłem śmiechem. "I po co komu kino.?"
- Nie rozumiem cię, Styles. - Tomlinson pokręcił głową z oburzeniem. - Mamy udawać kogoś kim nie jesteśmy, żeby dziewczyna wyrobiła sobie mylne zdanie na nasz temat.? Niech wie, w co się pakuje.
- I ucieka póki jeszcze może. - Niall kiwnął głową.
- No chyba, że się nie zabezpieczyliście, bo wtedy byłoby już trochę za poźno... - Louis zamyślił się chwilę, ale zaraz dostał po głowie od Harry'ego. Naprawdę, naprawdę mocno. Aż się skrzywił z bólu. I już szykował się na odparcie ataku.
- Najlepiej w ogóle nie zwracaj na nich uwagi. - rzuciłem, zanim akcja stałaby się zbyt poważna. Uśmiechnąłem się sympatycznie do dziewczyny, delikatnie nachylając się w jej stronę. - Jak ich zignorujesz, przestaną się wydurniać. A po twoim wyjściu Hazz i tak ich zamorduje, więc nie będziesz musiała ich więcej oglądać.
- Niech tylko spróbuje jeszcze raz podnieść na nas rękę... - Tomlinson z miejsca się oburzył, patrząc na Młodego złowrogo. - Obronisz mnie, prawda.? - niespodziewanie przysunął się do dziewczyny, nachylił do niej i posłał błagalne spojrzenie.
- Nieprawda. - Harry zareagował natychmiast, znowu trzaskając Louisa po głowie. A ja znowu mimowolnie parsknąłem śmiechem. "W sumie ranek nie zapowiadał się tak źle..."

***
PS: Nawet nie wiecie jak mnie cieszy fakt, że nie jestem jedyną dziewiętnastolatką, która sypia z pluszakiem. Jakie to urocze :).


poniedziałek, 25 listopada 2013

remember me.

Wiem, wiem, wiem. Miało być na czwartek. Miało być... Ale mam już święta w moim ograniczonym umyśle i nie obyło się bez obejrzenia kilka świątecznych filmów (Listy do M, polecam serdecznie :). Kocham wszystko, co związane z młodym Stuhrem :)). Zatem przepraszam. Ale postaram się teraz poprawić. Zaczynam akcję świąteczną :). Czego ona dotyczy.? A no tego, żeby z tymi kilkunastoma rozdziałami, które dzielą mnie od świąt w Remember me wyrobić się do Wigilii. Wiem, że będzie mi trudno, bo studia itd, ale postaram się wyrobić. Oprócz tego mam w głowie dwa świąteczne One Shoty, którymi też się zamierzam z Wami podzielić :). A finałem Wielkiej Akcji Święta będzie... niespodzianka Piekarniowa :). Na razie nie będę nic mówić, wszystko przekażę Wam w odpowiednim czasie. Na razie zapraszam wszystkich na nowy rozdział :). Kocham Was.! ;*


DZIESIĘĆ.


Wpatrywałem się w album, zupełnie nie wiedząc jak zareagować. Byłem cholernie ciekawy tego co jest w środku, ale mimo wszystko nie wiedziałem czego mam się spodziewać. Wyobrażenia wyobrażeniami, prawda mogła mnie zaskoczyć. A głupio by było, gdybym strzelił jakiś przypał w towarzystwie Liama. Czułem jego uważny wzrok na sobie i naprawdę nie było to motywujące. Nie mogłem czegokolwiek palnąć. "Chłopie, skoro się z nią umawiałeś, nie może być tak źle. Do dzieła." Westchnąłem i nie czekając na żaden znak z nieba, po prostu otworzyłem album. Zdziwiłem się z jaką łatwością mi to przyszło. Być może pojawiła się tam gdzieś minicząstka szczęścia z tego powodu. Której nie odczułem tylko dlatego, że od razu rzuciło mi się w oczy zdjęcie. Jej zdjęcie. "Chyba." W każdym razie dziewczyny na nim kompletnie nie kojarzyłem. "Czyli pewnie ona. Albo i nie... Warto się upewnić."
- To ona.? - zapytałem cicho, nie odrywając wzroku od kartki. W głowie tłoczyło mi się milion sprzecznych myśli, których nie mogłem ogarnąć. Łepetyna natychmiast zaczęła mnie od tego boleć, nasilając nieprzyjemne uczucie bycia nie na miejscu. A na dodatek nie uzyskałem żadnej odpowiedzi. "Czyli ona." Westchnąłem, przyglądając się zdjęciu jak najuważniej tylko mogłem. Nie wiem, może chciałem rozpoznać jakikolwiek element, znaleźć cokolwiek, co obudzi we mnie wspomnienie. "Głupi." Nic takiego się nie stało. Dziewczyna tak samo jak i wcześniej wydała mi się zupełnie obca. Nawet zamknięcie oczu i ponowne ich otworzenie nie pomogło. Nie znałem jej. Kompletnie. Więc jak mogłem tak po prostu na czyjeś słowo uwierzyć, że cokolwiek mnie z nią łączyło.? "To wszystko jest jakieś chore..." Naprawdę trudno było mi pojąć, że mógłbym być z kimś w tak zażyłym związku, jak to tłumaczyli mi chłopaki i tak zwyczajnie z dnia na dzień nagle o tym zapomnieć. Bo przecież coś takiego nie jest do cholery możliwe. Jakim cudem jednego dnia mogłem ją... z nią być, a drugiego dnia nawet nie pamiętam jej imienia.? "Louisa, pacanie." Cholera, nawet teraz nie mogłem tego utożsamić tego imienia z konkretną osobą. Nawet jeśli miałem jej zdjęcie centralnie przed oczami. Patrzyłem na nie cały czas. I mogłem je nawet dotknąć...
Wraz z obudzeniem się tej myśli w mojej głowie, mimowolnie przejechałem palcem po zarysie jej twarzy. "Całkiem słodkiej twarzy..." Dziewczyna naprawdę była ładna. Naprawdę. A jej delikatna uroda idealnie grała z tym całym opisem, który walnął mi Lou. Ten jej zadarty nosek, kilka piegów na policzkach, ładne usta bojące się uśmiechnąć, spuszczone oczy, co podkreśliło te dziwnie długie rzęsy... Wszystko idealnie pasowało do tego miłego przysposobienia, uczciwości i tak dalej. Tylko te rude włosy... Jakoś średnio mi się to kleiło. Nie, żeby coś, ale szczerze wierzyłem w ten rudy temperament. "Ciekawe czy była taka temperamentna." Już nawet oderwałem wzrok od zdjęcia, chcąc spytać Liama jaki charakter naprawdę skrywała ta nieznajoma, kiedy zauważyłem, że w sali panuje podejrzana cisza. Nie chodziło o te wszystkie maszyny podłączone do mnie, nie. One nadal na całe szczęście piszczały i migały. "Ja żyłem." Ale nie miałem pojęcia co z Paynem... Bo wystarczyło mi jedno spojrzenie rzucone na niego, by zorientować się, że chłopak dziwnie pobladł, wzrok zrobił mu się jakiś taki tępy, a co najważniejsze, przestał oddychać. Zupełnie jakby zamarł w jakimś oczekiwaniu. "No i co teraz, cholera.?" Trochę spanikowałem, co natychmiast wyłapały te wszystkie aparatury obok mnie. Miałem nadzieję, że może to wezwie jakąś pielęgniarkę, czy innego doktora, który wiedziałby co robić. Bo ja nie miałem pojęcia. I tylko wzdychałem głęboko, próbując uporządkować ten milion myśli w mojej obolałej głowie. Zastanawiałem się nawet czy nie zacząć panicznie wzywać pomocy, kiedy mój wzrok padł na album. I na dziewczynę na zdjęciu. Dopiero wtedy zauważyłem, że oczekiwanie Liama skierowane jest na nią. "Czyli chodziło o mnie..."

- Ma niesamowite oczy. - rzuciłem pierwsze, co mi przyszło do głowy. Liam w odpowiedzi natychmiast wypuścił całe wstrzymywane powietrze i na dodatek się uśmiechnął. I nawet przestał być taki zielony na twarzy... "Całe szczęście, będzie żył." "Tylko skąd u niego nagle taka rozanielona mina.?"
- To samo powiedziałeś po waszym pierwszym spotkaniu. - Payne wyjaśnił natychmiast, zupełnie jakby czytał mi w myślach. "Troszeczkę przerażające..." Ale i tak nie tak bardzo jak cały sens jego słów, które uderzyły mnie prosto w brzuch całą swoją mocą. "Ja o niej wcześniej mówiłem..." Jakim cudem, skoro tego nie pamiętałem.?
- Czyli coś w tym musi być. - zbyłem go sucho, marszcząc brwi i z uwagą przekręcając strony w albumie. "Ja i ona..." Nie, to jakaś abstrakcja. Nie mogłem o niej mówić, nie mogłem z nią być, nie mogłem jej... z nią być. Bo skoro nawet zdjęcia nic mi nie mówią... "To było po prostu niemożliwe." - Trochę inaczej ją sobie wyobrażałem... - westchnąłem, nie chcąc dać Liamowi kolejnych powodów do zmartwionej miny. Ale sądząc po jego reakcji i tym kolejnym zapowietrzeniu... "Cholera." - Ale jest całkiem atrakcyjna. - zapewniłem przekonująco, patrząc na niego uważnie. Odetchnął z ulgą. "Alarm odwołany..." Czując się jakoś lżej, natychmiast przeszedłem do kolejnego jej zdjęcia. Na którym widać już było jej całą sylwetkę. Całkiem zgrabną sylwetkę, chociaż zupełnie nie wychudzoną. Miała sporo tu i tam... Zwłaszcza tu... No i tam... "Wow." - Naprawdę niezła. - dodałem po chwili, uśmiechając się pod nosem, z zupełnie niewiadomych sobie przyczyn. I z miejsca zbeształem się w myślach. Tu przecież nie było się z czego kurczę śmiać. Dziewczyna, nawet jeśli i wyglądała fajnie, i tak była mi zupełnie obca. Zupełnie. 
- To źle.? - Payne natychmiast wyłapał moją niepewność, a jego głos w związku z tym zaczął wyjątkowo piszczeć.
- Nie no, dobrze... Bardzo dobrze. - kiwnąłem szybko głową. "Za szybko." Jednak czujne spojrzenie Liama nie zdołało tego wyłapać, sądząc po jego nadal entuzjastycznym uśmiechu. "No właśnie..." - Szkoda, że na żadnym się nie uśmiecha. - stwierdziłem dziwnie cicho, zupełnie jakby głos nie chciał współpracować z chęcią zaimponowania Liamowi. "Organizmu nie oszukasz, Styles."
- Trudno ją było zmusić do zrobienia jakichkolwiek zdjęć. - Payne wyjaśnił krótko. - Zawsze twierdziła, że rozsadzi aparat jak tylko ktoś próbował cyknąć jej fotkę.
- To dlatego na większości śpi.? - zmarszczyłem brwi, przeglądając kilkanaście następnych stron w albumie już z mniejszą uwagą. Zacząłem bowiem szukać takiego, na którym coś by się działo. Bo na razie jedyne co wyłapałem z tego całego przeglądania to to, że miała bliznę po ospie tuż przy prawej brwi. "Przynajmniej jakiś fakt."
- Śpiąc trudno krzyczeć, żebyś odłożył ten cholerny aparat, przestał się wygłupiać i zajął się czymś pożytecznym. - chłopak uśmiechnął się delikatnie sam do siebie. "Musiało mu się miło kojarzyć." Zaraz jednak spuścił smutno wzrok i westchnął głęboko, dłonią nerwowo przeczesując włosy. "Cholera, musiało być z nią naprawdę źle." - Ewentualnie jak to nie skutkowało przechodziła do prostego i skutecznego wyrywania ci wszystkiego z rąk. - dodał po chwili, znowu z delikatnym uśmiechem. I z miejsca poczułem się skołowany.
- Awanturnica, huh.? - zmarszczyłem brwi, próbując sobie wyobrazić tą dziewczynę wkurzoną. Nie dało rady, była zdecydowanie za urocza. "Na pewno musiała fajnie się uśmiechać." - To mi jakoś zupełnie nie pasuje do tego co opowiadał mi Lou. - rzuciłem szybko, jakby chcąc odciągnąć myśli od poprzedniego tematu. Głupio mi było zastanawiać się jaka była ta dziewczyna, skoro nawet mój mózg się zbuntował i postanowił wyrzucić ją z pamięci. "Styles, jesteś bez serca..."
- Serio.? - Liam spojrzał na mnie zdziwiony, podnosząc jedną brew.
- Chociaż w sumie... - spojrzałem przed siebie zamyślony. - Mógłbym to podłączyć pod "nie chcę się z tobą umawiać Styles i nie próbuj mnie przekonywać, bo i tak zdania nie zmienię". - zmarszczyłem brwi, przypominając sobie główną i najczęściej powtarzaną przez Louisa wypowiedź, kiedy opowiadał mi o tej naszej niby relacji. Co, tak jak i wtedy, tak i teraz wyjątkowo mnie wkurzyło. To przecież było nie do pomyślenia, żebym jedną dziewczynę wyciągał na randkę przez pół roku. "On zdecydowanie musiał coś pokręcić. Albo się ze mnie nabijał." - Ale według dalszych wyjaśnień Tomlinsona udało mi się ją chyba jakoś zbajerować. - dodałem, tak dla dodania sobie pewności. Co i tak mi nie pomogło, kiedy zerkając na Payne'a, zobaczyłem jego pełną zwątpienia minę.
- Jakoś... - zaśmiał się z lekka, starając się mimo wszystko jakoś zachować powagę. I tak, średnio mu to szło. "Żałosne."
- Tak, wiem, zajęło mi to pół roku. - westchnąłem ciężko, przewracając oczami. Naprawdę nie miałem ochoty jeszcze raz wysłuchiwać tego jak moje domniemane starania szły na marne. "Musieli naprawdę wtedy mieć ze mnie ubaw." "Na ich szczęście tego nie pamiętam..." - Jezu, a to co.? - pisnąłem, widząc kolejne zadziwiające ujęcie. Rudą stojącą na balkonie, za zamkniętymi drzwiami. Niby nic takiego, ale jej mordercza mina i dłonie wymazane podejrzaną, czerwoną substancją dawały do myślenia. "No pięknie, to jakaś maniaczka." Liam natychmiast nachylił się nad albumem i gdy tylko zobaczył zdjęcie, wyszczerzył się debilnie.
- Podejrzewam, że mogłeś ją za karę, dla śmiechu, albo jakiejś pokręconej gry wstępnej zamknąć na balkonie. - wyjaśnił, uśmiechając się przy tym jeszcze szerzej. Ale nie to było dla mnie najważniejsze w tym wszystkim. "Gra wstępna..." Czyli ja i ona jednak... "Cholera i czemu ja tego nie pamiętam.?!" - Lou strasznie boi się wysokości. Na balkon dobrowolnie nie wejdzie. - dodał jeszcze, tym samym skupiając moje myśli na tym konkretnym temacie. "Czy to w ogóle możliwe.?" Spojrzałem kontrolnie na Liama, ale nie wyglądał jakby żartował. "Cholera, ta dziewczyna była naprawdę pokręcona." - Więc się nie dziw, że wygląda na wkurzoną. To aż nie do pomyślenia, że mogłeś wyjść z tego cało.
- Albo to nie byłem ja. - wzruszyłem obojętnie ramionami, chociaż w duchu przyznawałem Payne'owi rację. Wzrok tej dziewczyny, mówiący idealnie 'zrobisz mi jeszcze jedno zdjęcie, a twoje jaja zawisną na Big Benie', nie wyglądał miło i dobrodusznie. "Czyli jednak coś z maniaczki w niej tkwiło..."
- Fakt, te czerwone dłonie wyglądają podejrzanie... - Liam przyznał mi rację, nie tracąc przy tym uśmiechu. "Czyli takie głupoty były na porządku dziennym.?" - I sam nie wiem jak to wytłumaczyć.
- Czasami lepiej nie wiedzieć... - westchnąłem, przechodząc szybko na następną stronę. Całe szczęście tam już były typowe dla niej fotki. Nigdzie więcej tego przerażającego wzroku. Słowo daję, jak ja z takim jej podejściem chciałem w ogóle jeszcze... "Chwila." To ja jej robiłem te wszystkie zdjęcia. Przynajmniej idąc na logikę i wyjaśnienia Payne'a. Ale nawet jeśli, jakoś słabo potwierdzało to te wszystkie teorie, że niby byliśmy razem. "Muszę mieć lepszy dowód." - Czy są tu jakieś zdjęcia...? - zapytałem niepewnie, bojąc się wypowiedzieć magiczną formułę. "To było mega, mega dziwne."
- Nie wiem, nie przeglądałem tego. - Liam westchnął tylko, na szczęście rozumiejąc o co mi chodzi. - Trzeba poszukać... - zmarszczył brwi, sięgając do plecaka po kolejny album. Spokojnie patrzyłem jak szybko go przegląda, po czym odrzuca w kąt mojego łóżka. Szybko bierze następny, z którym robi dokładnie to samo. Dopiero przy trzecim zatrzymał się na dłużej i jakoś uśmiechnął szerzej. - No, masz. - podał mi książeczkę, którą wziąłem z ogromną niepewnością. I nawet na nią nie patrząc, powoli położyłem przed sobą. - Pewnie nawet chronologicznie ułożone. Lou jest w tych sprawach trochę pedantką... - Liam uśmiechnął się zachęcająco, widząc jak nadal wlepiaj w niego wzrok. Okej, album może i do mnie mówił, ale naprawdę nie miałem odwagi spojrzeć w dół. Nie byłem pewny czy naprawdę chcę wiedzieć. "A co, jeśli to wszystko prawda.?" - To mógł cyknąć Louis, na imprezie w hotelu. - Payne spróbował jeszcze raz, pochylając się delikatnie nad albumem i patrząc z uwagą na zdjęcie. - Chyba wasze pierwsze zdjęcie. - mruknął niepewnie, spoglądając z powrotem na mnie. I nie był to miły wzrok. Natychmiast poczułem się tak, jakby mnie zmuszał. "No ale niech mu będzie." Westchnąłem boleśnie i czując ten niemiły ścisk w mostku w końcu opuściłem wzrok. I nie minęła nawet sekunda, gdy zalała mnie fala myśli i dziwnych skurczy żołądka. 

"O cholera..." 

To naprawdę była ta sama dziewczyna. Ta ruda, z tą uroczą twarzą, z tą blizną obok brwi. Nie było wątpliwości.  "Na pewno ona." Nawet uśmiech na jej twarzy nie mógł mnie zmylić. "Zdecydowanie ona... A obok ja." 
To było nie do pojęcia. Widzieć własną osobę, której raczej nie powinienem mylić z żadną inną, obok jakiejś nieznajomej. O której nie wiedziałem nic. Której nie pamiętałem. "Cholera." 
Normalnie byłem w szoku. Cały czas miałem wrażenie, że to, co powtarzają mi chłopaki to jest jakiś żart. Drętwy, ale jednak żart. A teraz miałem dowód. 
Nie dość, że ona naprawdę istniała, to w dodatku kiedyś istniała obok mnie. "Tak jak na zdjęciu." Nie było wątpliwości, fotografia idealnie pokazywała, że rozmawialiśmy. Albo przynajmniej w jakikolwiek inny sposób prowadziliśmy kontakt. 
Ona na mnie patrzyła. Stała obok mnie i patrzyła na mnie z dołu tymi swoimi dziwnymi oczami. Uśmiechała się. Prosto do mnie. A ja nie dość, że wszystko odwzajemniałem, to na dodatek trzymałem dłoń na jej ramieniu. "Dotykałem ją. Ja ją kurwa kiedyś dotykałem..." 
"Cholera jasna."
"To było o wiele za dużo..."