love the way you lie.
Hej, hej. To znowu ja. Znowu bez rozdziału, za co chcę Was gorąco przeprosić. Tak strasznie źle się czuję, że nic nie dodaję i nie macie co czytać... Ale zrozumcie biednego człowieka bez snu. Aktualnie jest 00:45 na moim kolorowym zegarku, zostało mi jakieś 6 godzin i jeszcze 18 stron skryptu do ogarnięcia. Więc oczywiście musiałam się wziąć za coś bardziej produktywnego niż gapienie się w sufit :).
Połowa egzaminów już za mną, większość zdana, na wyniki jednego wciąż czekam z utęsknieniem. Zostały mi jeszcze trzy najgorsze. A w mojej głowie kompletne pustki, nawet wiatr nie hula. A ja czym się zajmuję.? Wymyślam sobie kolejne opowiadanie o Harrym. Geniusz, normalnie geniusz :). Ale nic, w traceniu czasu zawsze byłam mistrzem :). Szkoda, że nie ma profesji w której mogłabym na tym zarobić...
W każdym bądź razie... Jako, że ostatnio humorem to ja nie tryskam, udało mi się napisać jakieś emocjonalne pierdoły. Coś na kształt one shota... No załóżmy, że to będzie jego zapowiedź :). Nigdy wcześniej nie pisałam niczego tak emocjonalnego, co siedzi we mnie od dłuższego czasu i tak trochę stresuję się dodaniem tego wszystkiego... Ale chyba jestem Wam coś winna. Więc... zapowiedź. Prolog. Jeśli się podoba, piszcie. Jeśli nie, też. To będzie znak, że chyba lepiej żebym wzięła się za naukę, bo żadnej alternatywy nie mam :). I nic nie obiecuję, ale jeśli większość z Was będzie na TAK, może uda mi się po czwartku dopisać ciąg dalszy i w końcu coś dostaniecie. A na razie... krótkie coś. Co nazwałam Love the way you lie. Polecam też piosenkę :).
PS: Człowieku, który otwierasz mojego bloga aż w Kenii (199 wyświetleń xx), ujawnij się proszę... :)
PS: Człowieku, który otwierasz mojego bloga aż w Kenii (199 wyświetleń xx), ujawnij się proszę... :)
***
#love the way you lie
Była sobie dziewczyna... Okej, byłam ja. Z wypranym przez media mózgiem. Wierząca w romantyczną miłość. W księcia. W ten niespotykany ideał. W idealne życie. W idealną miłość. Hollywood pozwolił mi uwierzyć, że takie osoby jak ja na każdym kroku mają szansę spotkać miłość. Że ruda okularnica unikająca ludzi może zainteresować każdego. Że nie robiąc nic, gdzieś przypadkiem spotkam Jego. Jego, który odmieni całe moje życie i będzie mnie kochał aż po grób.
Gówno prawda.
Na własnej skórze dowiedziałam się, że "I ŻYLI DŁUGO I SZCZĘŚLIWIE" nie jest przeznaczone mi. Że to nie ja jestem główną postacią. Jestem epizodem. Pewnym etapem, który pozwolił Jemu połapać się we własnych uczuciach. Bohaterką, która po wszystkim znika z ekranu i już nikt o niej nie pamięta, skupiając się na szczęściu głównych bohaterów. Takim jak ja dostaje się tylko fragment. Początek. Obietnicę. I złamane serce. Ale najgorsze jest to, że takie przeżycia wcale nie zmieniają punktu widzenia. Bo zamiast zapomnieć o Nim i zacząć żyć po swojemu, ja tylko czekam. Aż jakimś cudem wróci. I znów sprawi, że poczuję się wyjątkowo. Kochana. Potrzebna. Czekam, aż akcja znów mnie wplecie w scenariusz. Jestem naiwna.? Być może. Dziecinna.? Na pewno. Sentymentalna.? W stu procentach. Głupia.? Zdecydowanie. Ale moja wrażliwość nie pozwala mi zapomnieć. Nie potrafię wyrzucić Go z głowy. Z serca. I chociaż rozum podpowiada mi, że naprawdę powinnam już zapomnieć, nie potrafię. Nie jestem gotowa.
Poznałam Go na obozie. Muzycznym...
***
Nawet brak mi słów. Ten filmik mówi wszystko.
A ten... ehh.
#nie wiem dlaczego, ale nie mogę tego wstawić tu tak jak tego powyżej. mam nadzieję, że to Was nie zrazi i z równą chęcią obejrzycie i ten filmik. naprawdę warto.
***
Nawet brak mi słów. Ten filmik mówi wszystko.
A ten... ehh.
#nie wiem dlaczego, ale nie mogę tego wstawić tu tak jak tego powyżej. mam nadzieję, że to Was nie zrazi i z równą chęcią obejrzycie i ten filmik. naprawdę warto.