remember me.
Hm, cóż ja mogę rzec... Studia to poważna sprawa, więc coraz mniej czasu. Zwłaszcza kiedy ma się cholerycznych wykładowców, którzy zadają jakieś popieprzone prace... Ja nie wyrabiam. Mam dosyć. Dziennikarstwo jest zdecydowanie nie dla mnie... Muszę się gdzieś przepisać... Ma ktoś pomysł co mogłabym studiować.? Czekam na pomysły xx.
A w międzyczasie, zapraszam na nieco dłuższą siódemkę...
SIEDEM.
Czaiłem się pod tymi pieprzonymi trzynastymi drzwiami już od dobrych
pięciu minut, zastanawiając się co ja tu do cholery robię. Wiadomo, cieszyłem
się, że mój przyjaciel wychodzi z powypadkowych urazów, ale jednocześnie
strasznie bałem się tych wszystkich niejasności w związku z jego luką w
pamięci. Po rozmowie z Liamem praktycznie robiłem w gacie jak będzie wyglądać
mój udział w tym całym procesie przypominania. Zwłaszcza jeśli Hazz zacznie
odpierdalać takie cyrki jak ta sprawa z Taylor...
"Kurwa, Malik, nie zachowuj się jak tchórz..."
"No dobra, raz kozie śmierć..."
Zacisnąłem dłonie w pięści i z głębokim westchnieniem odwróciłem się w
stronę drzwi. I nie czekając na żadne wątpliwości, cicho zapukałem w drewnianą
powierzchnię.
- Kimkolwiek jesteś, nie wchodź. - natychmiast usłyszałem przytłumiony
głos Hazzy i normalnie zbaraniałem. "No i co teraz.?" - Serio. Jak
wejdziesz, ucieknę przez okno i nikt mnie nie dogoni. - dodał i dopiero teraz
dotarł do mnie caly ironiczny sens jego wypowiedzi. "Całe
szczęście..." westchnąłem, niepewnie uchylając drzwi. - No właaaaaź. -
Hazz w sekundę pośpieszył mi ruchy, więc już na pełnych obrotach wparowałem do
środka i stanąłem przy jego łóżku. "Nie ma to jak dobra motywacja..."
- Co wam się stało z tym czajeniem.? - Styles spojrzał na mnie uważnie,
dokładnie w momencie, gdy postanowiłem sobie usiąść na krześle obok jego łóżka.
"To mogę siadać, czy nie.?" - Jak tak to Lou wbijał do pokoju, czy
byłem sam, czy z dziewczyną. - "Dobra, nie będę stać jak ten
debil..." - A teraz wielka kulturka... - przewrócił oczami, zakładając
ręce przed sobą.
- Ja... Em. - mimowolnie uniosłem rękę i rozmasowałem spięte mięśnie na
karku. "I co ja mam teraz powiedzieć.?" Wyjaśnianie, że to przez jego
stan było co najmniej idiotyczne.
- Gdybym wiedział, wrąbałbym się pod samochód już dawno. - prychnął
nerwowo, a mi dosłownie serce stanęło. "Co on pieprzy do cholery..."
- Nawet tak nie żartuj.
- Nie żartuję, mówię całkiem serio. Skoro tylko to potrafi was nauczyć kultury
pukania...
- Okej. - kiwnąłem głową, mając już dosyć tej głupiej wymiany zdań.
Tematyka była zdecydowanie ponad moje siły... - Następnym razem wejdę na chama.
- I nareszcie gadasz normalnie. - Styles wyszczerzył zęby w uśmiechu,
robiąc kompletnie debilną minę. Ale tak znajomą... "Kurwa, wszystko było
prawie normalne..." - A masz może coś do jedzenia.? - spytał nagle, a ja
tylko zmarszczyłem brwi w geście zastanowienia. Bo przez moment miałem
wrażenie, że gadam z Niallem. "Już ci się we łbie pieprzy, Malik..."
- Bo geniusz się nie domyślił, że na marchewce ktoś taki jak ja zbyt długo nie
pociągnie... Jestem już trochę na to za duży... - strzelił jedną z tych swoich
popisowych min. "Debil."
- W każdej sytuacji musisz się popisywać rozmiarami, co.? - mimowolnie
się zaśmiałem, czując się tak cholernie normalnie słuchając tych jego debilnych
żartów z podtekstem. "No i dlaczego to się musiało rozpieprzyć.?"
- Popisywać się nie muszę. - Hazz znowu wyszczerzył się głupio. "No
kretyn, no..." - Wszystko widać jak na dłoni. - westchnął teatralnie,
widowiskowym gestem przeczesując grzywkę. - Dobre proporcje, urocze dołeczki,
słodkie loczki i każda wymięka. - stwierdził, a mi do głowy wpadły te wszystkie
razy, kiedy Louisa wyzywała go od brzydali. Zwłaszcza po tym, jak te jego słynne loki oficjalnie przestały być lokami. "Zdecydowanie to nie na jego
wygląd poleciała..." Mimowolnie parsknąłem śmiechem. - No i z czego ten
zaciesz.? - Styles natychmiast to wyłapał, przyjmując nieprzyjazną minę.
- Nie widziałeś się w lustrze ostatnio, nie.?
- Nie. A co.? - zaciekawił się natychmiast. - No co.?!
- Patrz i płacz. - sięgnąłem za siebie, gdzie wchodząc, na półce
zauważyłem lusterko i podałem mu je. I wystarczyło mu jedno spojrzenie na swoje
odbicie, żeby jego mina wyraziła głęboki szok. "Ha, to dopiero było
zabawne."
- Jezu, jestem prawie łysy... - rzucił, niemalże płaczliwie, przeglądając
się w lustrze, to z prawej, to z lewej strony. - Ktoś mi opierdzielił
fryzurę... No jak Boga kocham, nic nie zostało... - trzymając kosmyk włosów w
dwóch palcach, wyciągnął go na całą długość. - Tylko jakieś druty... Gdzie są
moje loki.? - pisnął jakimś nadnaturalnie wysokim głosem i spojrzał na mnie
jakby z nadzieją, że mu je oddam. "Nic z tego, stary..."
- Widzisz, Hazz... - westchnąłęm, zaplatając ręce przed sobą. -
Zestarzałeś się. Twoje włosy też. Nawet kręcić im się nie chce.
- Bardzo zabawne, naprawdę. - Hazz prychnął tylko, wracając do uważnego
przeglądania się w lusterku. - To coś to nawet z definicji włosami nie jest.
Już na dole to lepiej wygląda...
- Sorry, wolę nie porównywać. - wyciągnąłem ręce przed siebie, w geście
protestu. Przez tego debila przed oczami miałem teraz co najmniej kretyńsko
nieprzyzwoite obrazy z nim w roli głównej. "Fuuuuuuj."
"Myśl o Pezz, myśl o Pezz, myśl o Pezz..."
- Nikt cię nawet o to nie prosi. - Styles popatrzył na mnie wilkiem.
"Ufff. Normalna reakcja..." Czyli wypieranie Louisy ze względu na
nagłe gejostwo odpada... - Ale cały mój urok poszedł się pieprzyć...
- Dokładnie tak samo narzekałeś swojego czasu. - uśmiechnąłem się,
zauważając tą zależność. "Wracało mu.?"
- Serio.? - chłopak zdziwił się ostro, więc cała moja radość wyparowała w
jednej sekundzie. "No kurwa mać..." Ale dla jego dobra postanowiłem
nie dać niczego po sobie poznać.
- "Jak ja teraz będę rozsiewać swój urok..." - sparodiowałem
jego wcześniejsze narzekania, zwłaszcza kiedy Louisa zaczynała skarżyć się na
jego fryzurę. W żartach rzecz jasna. "Do kurwy nędzy, gdzie są te
chwile.?"
- Znalazłem sposób.? - spytał, z nieukrywaną nadzieją w głosie. A ja
tylko wyszczerzyłem zęby, przypominając sobie o najlepszym sposobie.
"Akceptacja przez Tą Osobę."
- Znalazłeś dziewczynę. - rzuciłem szybko, ryzykując wciśnięcie tematu
Lou do rozmowy. Sądząc po minie Stylesa, niezbyt przypadło mu to do gustu...
- Tak. To wiele wyjaśnia. - mruknął nieobecnie, całą swoją uwagę
skupiając na dalszym wpatrywaniu się we własne kudły. "Serio,
Styles.?" - Muszę pójść do jakiegoś fryzjera, może da się coś z tego
uratować... Albo sobie pierdzielnę trwałą, czy coś. No musi być jakiś sposób...
- Hazz.? - urwałem jego dalsze wypowiedzi, starając się skupić jego uwagę
na najważniejszym problemie. "Bo do kurwy nędzy, jakieś kudły nie były
chyba aż tak ważne..."
- Myślisz, że już taki zostanę.? - spojrzał na mnie z takim bólem, że
dosłownie mnie zatkało. Jednocześnie cała aparatura nadzorująca jego funkcje
życiowe rozdarła się w panice, a mnie dosłownie zapowietrzyło. "Tylko nie
teraz..." Widząc jednak, że wszystko wraca do normy, postanowiłem zaryzykować...
- Czemu o nią nie pytasz.? - spytałem spokojnie, próbując nie dać po
sobie poznać całego wahania, które siedziało w środku mnie. "Bo to było
kurczę nie do pojęcia..."
- Wiem, że jest w śpiączce. - Harry stwierdził tylko. Zupełnie
automatycznie. Jakby mówił o obcej osobie. "Styles, kurwa, skup się."
- Ale jest nadzieja, że się wybudzi... - dodał, już z większą dawką emocji. Nie
na tyle jednak, bym uwierzył, że mówi dokładnie o tej dziewczynie, od której
jeszcze kilka dni temu nie mógł oderwać wzroku. "KURWA MAĆ, kiedy to się
tak popieprzyło.?!"
- Wiesz, że nie o to mi chodziło. - syknąłem z pretensją, wsuwając ręce
pod tyłek. Dla dobra twarzy Harry'ego. "Bo co on tu do kurwy nędzy
odpierdalał.?!"
- A co ja mam ci twoim zdaniem powiedzieć.? - wzruszył bezradnie
ramionami, unikając mojego wzroku. "Pięknie Malik, bardzo pięknie..."
- Sam nie wiem.
- Ale nawet cię to nie ciekawi.? - spytałem otwarcie, mając już dosyć
jego dziwacznego zachowania. Wszystko ma swoje granice. Nawet jeśli ktoś jest
po wypadku i niewiele pamięta. "Kurwa." - Wiesz, gdybym był... na
twoim miejscu i ktoś mi nagle powiedział, że mam narzeczoną, chciałbym się o
niej dowiedzieć jak najwięcej.
- Nie, stary. - urwał ostro, patrząc na mnie ze złością. I miał rację.
Gówno wiedziałem, a próbowałem się popisać. "Malik, ty kretynie." -
Ty pamiętasz Pezz, więc ci się tylko tak wydaje. A ja o... - zawahał się na
chwilę, powodując, że cała moja złość wróciła. - niej nic nie wiem. -
zakończył, a mnie znów zakuło gdzieś w mostku. To było gorzej niż nie fair...
To już była katastrofa... Czy nie mógł sobie o niej normalnie przypomnieć.? A
jeśli już natura chciałaby zachować równowagę, zapomnieć na przykład o mnie.?
"To do kurwy nędzy nie jest chyba takie niewykonalne, skoro ta cała natura
wymazała mu z dnia na dzień pamięć..."
- I nie jesteś ciekawy.? - rzuciłem na wydechu, starając się zachować
resztki opanowania. Za cholerę nie pomogło...
- Jak się poznaliśmy.? - Harry spytał nagle, kolejny raz zaskakując mnie
doszczętnie. "Ten to ma wahania..." Spojrzałem na jego wykrzywioną
grymasem złości twarz i na ekrany aparatury, które zdecydowanie nie pikały w
normalnym rytmie. "Zbyt wiele informacji może mu przegrzać dysk
twardy..."
"Ale jak nie teraz, to nigdy może sobie nie przypomnieć..."
"Dobra, Malik, dawaj..."
- W hotelu. - zacząłem, próbując jakoś wciągnąć Harry'ego w opowieść. Ni
cholery. Mój talent w tej dziedzinie był tak ograniczony, że jedyną reakcją
Stylesa było patrzenie na mnie ze znudzoną miną. "Nie odpuszczaj, leć
dalej." - Normalnie ją poturbowałeś. Zupełny przypadek. Albo twój kiepski
refleks i brak myślenia. Faktem jest, że zrobiłeś to z taką precyzją, że
rozwaliłeś jej telefon w drobny mak. Setki części. Nie mam pojęcia jakim cudem
ci się to udało, serio. - zaznaczyłem, uśmiechając się mimowolnie do tych
wszystkich wspomnień. Odtwarzanie tego wszystkiego w pamięci było naprawdę
przyjemne. Dawało nadzieję. Że to nie żaden z nas wymyślił sobie tą całą
historyjkę o Harrym i Louisie, a tylko Hazz miał problem z głową. Bo ostatnimi
czasy już sam nie byłem do końca pewien co mnie otacza... - Potem odkupiłeś jej
ten telefon. I godzinę przekonywałeś, żeby go wzięła.
- No widzisz.? - Styles odezwał sie dopiero po chwili dłuższego
zastanowienia. A zarówno jego mina, jak i ton, nie wróżyły zbyt pozytywnego
obrotu sytuacji... - Nic mi to nie mówi. - stwierdził, a mnie dosłownie ręce
opadły. - Więc jaki jest w tym sens.? - "No teraz to mnie zwyczajnie
zatkało..."
*
- Bon Jovi czy Aerosmith.? - znowu usłyszałem wałkowane od chwili wyjścia
ze sklepu pytanie i miałem wrażenie, że zaraz nim rzygnę. "Ileż można do
cholery.?" zastanawiałem się, próbując jednocześnie uśmiechnąć się miło do
recepcjonistki, która wydawała mi klucz. Sądząc po jej minie, nie wyszło zbyt
przekonująco. "I znowu wychodzę na gbura..."
- Hazz, to twoja siostra. - westchnąłem cierpliwie, ignorując dwie dłonie
przyjaciela wetknięte mi centralnie przed oczy, które trzymały omawiane
wcześniej płyty. Nienawidziłem, gdy zbliżał się termin urodzin znajomych, czy
innego badziewia. Wszyscy wtedy chcieli pomocy. A co ja im mogłem poradzić,
skoro sam byłem niemrotą w tych sprawach.? "Zacznę się po prostu izolować
od tych debili..." - Więc skąd ja mam to wiedzieć.? - spojrzałem na niego
ostro i wyrwałem przed siebie, mając nadzieję, że Styles zajęty oczarowywaniem
dziewczyny z recepcji zwyczajnie się zgubi. Ale gdzie tam...
- Bo sam nie potrafię się zdecydować, to chyba jasne. - chłopak
natychmiast ruszył za mną, trzymając się gdzieś z tyłu. "No co za..."
- Mógłbyś być bardziej pomocny.
- A potem wszystko byłoby na mnie. - prychnąłem tylko, kierując się na
schody z coraz szybszym tempem. Po pierwsze, umówiłem się z Pezz na Skypie, a
po drugie miałem już serdecznie dosyć biadolenia tego kretyna. "Każda
wymówka jest przecież dobra."
- Dokładnie dlatego pytam. - Styles wyszczerzył się głupio, tęsknie
rzucając okiem na windę, na końcu korytarza. "A tak, jedź"
pomyślałem, pewny jego lenistwa. Podejrzewałem, że nie będzie mu się chciało
dylać schodami na szóste piętro, ale on jak zwykle tylko mnie zaskoczył.
"No co za uparty człowiek..."
- Nie wkręcisz mnie w to, zapomnij. - syknąłem, manewrując między
ozdobnymi kolumnami tak, by jak najbardziej go zmęczyć. Nic z tego. Nadal darł
za mną jak głupi. "No jak babcię kocham..."
- I miej tu człowieku przyjaciół... - westchnął nagle cierpiętniczo i dla
dodania sobie teatralności, wbił oczy w górę. "Pajac." - Poprosisz
człowieku grzecznie o pomoc, a jedyne co usłyszysz to "rób co
chcesz". Pomoc normalnie niewysłowiona. - zironizował. - Aż sam się dziwię
czemu jeszcze w ogóle proszę cię... - urwał z jakimś głuchym jękiem, więc
automatycznie spojrzałem w jego stronę. Idealnie, żeby uchwycić moment, gdy
jakaś rudowłosa dziewczyna, zawzięcie szukająca czegoś w torebce wpada na Hazzę
z takim impetem, że ten tylko odbił się od kolumny, która stała za nim i jak w
beznadziejnym romansidle, w zwolnionym tempie przygwożdża dziewczynę do ziemi
swoim cielskiem. - Boże.. - jęknął jeszcze głucho, gdy z całej siły przyrąbał
którąś z kości o twardą podłogę. Nie miałem pojęcia co to dokładnie było, ale
wyraźnie słyszałem, że musiało boleć. I mimowolnie ryknąłem śmiechem. "Bo
to dopiero nazywa się gracja..."
"W dodatku pozycja była niespotykana..." zaśmiałem się w duchu,
próbując ogarnąć wzrokiem plątaninę ich ciał. Ale za cholerę nie dało rady.
Jedyne co wyłapałem to to, że dziewczyna ukryła twarz w dłoniach i sapnęła
ciężko, a Hazz próbował jednocześnie jakoś złapać równowagę, nie uszkodzić jej
za bardzo i podnieść się do pionu. Całe starania wyglądały jeszcze bardziej komicznie.
Wiadomo, mogłem im pomóc, ale o wiele za przyjemnie patrzyło mi się na to całe
przedstawienie. "Malik, jesteś okrutny..." Ale jakby nie patrzeć
Styles sam był sobie winien. "Niech cierpi."
- O matko, przepraszam. - praktycznie rąbnąłem ze śmiechu o podłogę,
kiedy Ruda pisnęła skruszonym głosem spod Harry'ego. "Normalnie komedia na
żywo..." - Strasznie przepraszam.
- Dziewczyno, zastanów się. - wykorzystałem okazję, skupiając na sobie
całą ich uwagę. I znowu praktycznie posikałem się ze śmiechu, kiedy dwie głowy
z parteru prawie jednocześnie wbiły we mnie swój wzrok. "Nie wytrzymam,
normalnie nie wytrzymam..." - To on na tobie leży... - machnąłem ręką na
ich... położenie, co zmusiło dziewczynę do spojrzenia na Stylesa. I spłonęła
wówczas takim burakiem, że zacząłem się zastanawiać czy ludzki organizm w ogóle
jest zdolny do czegoś takiego. "Ciekawe jak Styles sobie z tym
poradzi..."
- Straszne zabawne, Malik. - Harry posłał mi jedno z tych spojrzeń, które
gdyby tylko się zmaterializowało, mogłoby mnie zmieść z powierzchni ziemi. Na
szczęście nie miał takich zdolności... Poza tym postanowił mnie zignorować i
jakimś cudem podniósł się w końcu z biednej dziewczyny, otrzepując w
międzyczasie pobieżnie swoje ubranie. A gdy się wyprostował, wyciągnął rękę do
Rudej, zgrabnie pomagając jej wstać. "Bardzo zgrabnie.." Raczej nie
przez przypadek laska zatrzymała się na jego sylwetce, nie.?
"Spryciarz." - Jesteś cała.? - spytał, dziwnie nie puszczając jej
ręki przez dłuższą chwilę. "Jak to mówią, każda okazja jest dobra..."
- Tak, tak. - Ruda sapnęła nerwowo, niemalże wyrywając dłoń z jego
uścisku. "No to nie będziesz miał łatwo, stary." pomyślałem, czując
wewnętrzną dumę z postawy dziewczyny. "Oby tak dalej." - Wszystko
gra. - westchnęła, jakby dla wyrównania oddechu, który nie wiedzieć czemu był
nieco przyspieszony i zgrabnym, aczkolwiek nerwowym ruchem założyła roztrzepane
włosy za ucho. Gdzieś w tym wszystkim mignęła mi czarna plama na jej dekolcie.
"Tatuaż... Ciekawe tylko co przedstawia.?" zamyśliłem się, przywołując
do głowy różne wzory, które mogły się tam znaleźć. "Interesujące..."
Zaraz jednak przypomniałem sobie o Perrie, co wywołało niemałe poczucie winy
gdzieś wewnątrz mnie. "Nieładnie Malik, bardzo nieładnie..." -
Naprawdę przepraszam... - znowu parsknąłem śmiechem, słysząc ten jej skruszony
ton. Nie chciałem się nabijać, ale kurczę... że oddycha też go przeprosi.? To
on ją staranował. I to całkiem niedelikatnie... "Więc o co chodzi.?"
- Nie zauważyłam cię. - westchnęła, nerwowo poprawiając ponaciągane w nieodpowiednie
strony poszczególne części swojej garderoby, dzięki czemu dostrzegłem kolejną
czarną plamkę, tym razem na kości biodrowej. "Jeszcze bardziej
interesujące..." Wyłapałem, że Hazz patrzy dokładnie w to samo miejsce, po
czym posłał mi porozumiewawcze spojrzenie i uśmiechnął się znacząco. "Mały
zboczeniec..." I nieważne, że miałem przez moment ten sam obiekt
obserwacji... To nadal on był tym niewyżytym. - Pojawiłeś się tak nagle i...
Przepraszam. - powtórzyła jeszcze tym swoim głosikiem, rozśmieszając mnie na
nowo. "Ta to ma dopiero repertuar..."
- Możesz już przestać, naprawdę. - Harry najwyraźniej miał podobne
odczucia do moich, zachował jednak większą wspaniałomyślność nie wyśmiewając
się z dziewczyny. Za to uśmiechnął się do niej sympatycznie, próbując ją tym
samym uspokoić. Ale sądząc po jej nerwowej gestykulacji, średnio mu szło... -
Nie ma krwi, nie ma żalu. - spróbował jeszcze, ale nic poza panicznym,
wymuszonym uśmiechem i rumieńcami nie uzyskał. "No i teraz zaczynało być
ciekawie..." Ale przestało, kiedy Ruda schyliła się, zaczynając zbierać do
torebki swoje rzeczy, które rozsypały się po całej podłodze podczas zderzenia,
a Harry jakby nie dawał reakcji życia. "Malik, teraz twoja kolej..."
- Czekaj, pomogę ci. - natychmiast do niej dołączyłem, starając się nie
zwracać uwagi na szpargały, które zamierzałem dotknąć. Wiadomo co kryje damska
torebka.? Ale przecież nie mogłem tak nad nią stać i kibicować. Hazz już na
niej nie leżakował, więc nic śmiesznego w tym widziałem. "No to do
roboty..."
Na szczęście moja reakcja niejako ocknęła i Hazzę, który po chwili
również wylądował na kolanach, szusując po podłodze i zbierając te setki
babskich dyrdymałów. A jeśli musiałbym mu przyznać wyróżnienie, dostałby je za
wyjątkowe opierdalanie. Bo zamiast się skupić na robocie, gapił się w dekolt
Rudej. Na szczęście tego nie zauważyła, bo to mogłoby rozpocząć nową serię
przeprosin. "Ale to serduszko w wiadomym miejscu wyglądało naprawdę
interesująco..."
- Masz wszystko.? - zapytałem nagle, szybko podnosząc się na równe nogi,
gdy uświadomiłem sobie, że zachowuję się zupełnie jak ten polokowany
zboczeniec. A przecież miałem dziewczynę... "No..."
- Chyba komórka uciekła gdzieś dalej... - usłyszałem odpowiedź, której na
dobrą sprawę kompletnie się nie spodziewałem. Bo jak ona do jasnej choinki
zdołała doliczyć się, że wśród tego bałaganu czegoś jej jeszcze brakuje.?!
"Kobiety są jednak dziwnymi istotami..." - Nigdzie jej nie widzę. -
rozejrzała się wokół po podłodze, w zabawny sposób przytrzymując sobie włosy.
"I witamy w kolekcji tatuaż na przegubie..."
Z trudem oderwałem wzrok od tej żeńskiej wersji Hazzy, próbując wyprzeć z
mózgu zastanawianie się jakie tatuaże mógłbym jeszcze na niej znaleźć i zająłem
umysł rozglądaniem się w poszukiwaniu telefonu. Harry natychmiast ruszył w moje
ślady, tak jak i ja próbując wstać, kiedy coś głośno i donośnie zgrzytnęło mu
pod butem. "Ohoooo..."
- Chyba ją znalazłem. - Styles mruknął ledwo dosłyszalnie, w jednej
sekundzie blednąc nie tylko na twarzy. "No to żeś się wkopał
chłopie..."
- Nie mów, że... - dziewczyna aż się zapowietrzyła, wbijając w niego
swoje przenikliwe spojrzenie. Zdecydowanie nie chciałem być teraz na jego
miejscu. Laska potrafiła wywołać poczucie winy... Sam poczułem się
odpowiedzialny za to wszystko, więc aż się bałem pomyśleć co czuł teraz główny
sprawca... Ale sądząc po jego panicznej minie, nerwowych nerwach i tym
znaczącym sposobie, w jakim poruszało się jego jabłko Adama, gdy przełykał
ślinę, nie było mu teraz lekko. "Masz za gapienie się w jej cycki, proszę
bardzo..."
- Przepraszam. - mruknął, dokładnie tym samym tonem co i ona. A ja znowu
parsknąłem śmiechem. "Niezła z nich kompania, nie ma co..." Ale kiedy
zobaczyłem jak Harry niepewnie się podnosi, zbierając w garść coś co jeszcze
przed minutą było telefonem i zrzuca to na dłonie zszokowanej dziewczyny.
- No chyba sobie żartujesz... - Ruda nie wiedziała gdzie podziać wzrok.
Patrzyła to na chłopaka, to na swoje dłonie, widocznie niepewna jak zareagować.
I sam nie wiedziałem czy spodziewać się awantury, czy jej płaczu. "Co żeś
narobił, debilu..."
- Nieźle Styles. - prychnąłem, w panice próbując jakoś rozładować
sytuację. Ale i tak nikt nie zwracał na mnie uwagi... - Jeszcze nie widziałem,
żeby ktoś z jednego telefonu zrobił taką katastrofę.
- Sam mi wlazł pod buta, słowo daję. - Hazz rzucił z taką skruchą, że sam
był mu z miejsca wybaczył. W dodatku przyłożył dłonie do siebie w wiadomy sposób. "Pajaaaac..." - Nie
wiedziałem, że tam jest. Sorry.
- Dobra, nieważne. - Ruda westchnęła ciężko, wsypując wszystkie resztki
do torebki. "Czy ja kiedyś pojmę kobiecą logikę.?" - To w zasadzie
tylko telefon. - wzruszyła ramionami tak zwyczajnie, że miałem wrażenie, iż
nagle znalazłem się w równoległej rzeczywistości. "Tak łatwo
poszło.?"
- Ale... - Harry odebrał to w dokładnie ten sam sposób co i ja, był
jednak zbyt wstrząśnięty, by cokolwiek z siebie wydusić.
- Sorry, ale trochę się spieszę. - dziewczyna uśmiechnęła się do każdego
z nas przyjaźnie, co odebrałem jako jej chwilową niepoczytalność.
"Kobieto, on rozpieprzył ci jedyny środek łączności.!" - Przepraszam
jeszcze raz. - rzuciła, wymijając nasze zbaraniałe sylwetki, a słysząc jej
słowa, moja szczęka praktycznie gruchnęła o podłogę. "No serio.?!" -
Naprawdę cię nie widziałam, no i... sorry. - znowu wzruszyła ramionami i zanim
zdążyłem cokolwiek pomyśleć, już zniknęła za zakręcie.
- Pięknie to załatwiłeś, nie ma co. - nie czekając, aż Ruda odejdzie za
daleko, rąbnąłem Stylesa w ramię. I to z czystej przyjemności. Bo co on za cyrk
odpierdolił.?!
- Idź za nią. - spojrzał na mnie nieobecnym wzrokiem. "I jego
porąbało.?!"
- Co.? - zmarszczyłem brwi.
- Idź za nią. Zatrzymaj ją. - wyjaśnił, gestykulując teatralnie. "I
może kurwa frytki do tego.?"
- To ty jej rozwaliłeś telefon. - prychnąłem, nie zamierzając przystawać
na żadne jego gierki. Jego wina, jego sprawa. Ja musiałem zadzwonić do własnej
dziewczyny...
- I dlatego właśnie muszę go odkupić, geniuszu. - przewrócił oczami,
ostatecznie przyjmując błagalny wzrok. "W zasadzie logiczne..." -
Zagadaj ją, czy coś. Chociaż 15 minut... - poprosił takim tonem, że miałem
wrażenie, iż za chwilę wyciągnie do mnie złożone błagalnie dłonie.
"Styles, ty debilu... Zawsze musisz mnie wrąbać w takie idiotyczne
sytuacje.?"
- Ciekawe jakim sposobem, co.? - rzuciłem nieprzyjemnie, nadal próbując
zachować się asertywnie.
- Coś wymyślisz. Wierzę w ciebie. Jesteś inteligentny. Dasz radę. -
wyrzucał z siebie strzępki zdań z prędkością karabinu maszynowego. Więc jak
mogłem uwierzyć w ich prawdziwość.?
- No biegnij już do tego sklepu, przecież nie będę jej przetrzymywał
godzinami. - machnąłem na niego ręką, odwracając się w stronę, gdzie znikła
dziewczyna. "Będzie mi winien. Będzie mi coś kurwa winien..."
- Jesteś wielkim facetem, ja ci to mówię. - ucieszył się jak dziecko i
praktycznie podskoczył z tego wszystkiego. "Debil."
- Zejdź mi z oczu. - prychnąłem, mając już tego wszystkiego dosyć.
"Bo co ja jej do cholery powiem.?"
*
- Serio, możesz mi w końcu wytłumaczyć dlaczego tu siedzimy.? - te
niesamowicie dziwnie kolorystycznie oczy Rudej znowu wbiły się się w moją
twarz, a mi zrobiło się głupio Ale bardziej robiło mi się głupio, kiedy czułem
na sobie czujny wzrok wszystkich zgromadzonych w restauracji hotelowej.
Podejrzewałem, że w niedługim czasie cały internet obiegnie informacja jak to
znowu zdradzam Perrie. "Kurwa, muszę do niej jak najszybciej zadzwonić..."
- Ja naprawdę za godzinę muszę być w domu... - dodała, prawie podnosząc się już
z krzesła.
- Mówiłem ci, że cię odwieziemy w dwie minuty. Siedź spokojnie. -
zatrzymałem ją wzrokiem, mając dziką nadzieję, że to zadziało. Na szczęście nie
testowała moich zdolności ganianego, zrywając się nagle i ruszając w długą. Za
to założyła nogę na nogę, podrygując niespokojnie. "Styles, kurwa,
pospiesz się..."
- Jasne. - prychnęła, dodatkowo krzyżując ręce na piersi. - Czuję się jak
porwana. Trzymasz mnie tutaj i nawet nie wiem dlaczego. Powiedz mi, że to
normalne.
- Jeśli chodzi o Stylesa, to nawet tak... - przyznałem i wcale nie
wiedziałem, czy mówiłem o tym w żartach. "Debilu, lepiej, żebyś się
pospieszył..."
- Pocieszające... - dziewczyna westchnęła tylko, rozglądając się znudzona
dookoła. Ale naprawdę nie miałem siły jej oczarowywać rozmową. Zresztą po co.?
To nie był przecież mój problem, a...
Właśnie.
"Ten to ma gest." uśmiechnąłem się mimowolnie, widząc przez
okno, jak Harry z pudełkiem w jednej ręce kupuje jedną, za to całkiem niezłą
różę. "Wie jak ubłagać dziewczyny..." Na szczęście Ruda nie zauważyła
niczego, więc liczyłem, że element zaskoczenia jeszcze bardziej pomoże ją
ubłagać. "Jeżeli wcześniej nie zwieje..."
Hazz jednak nabrał ruchów i nim się zorientowałem, wleciał do
restauracji, taranując po drodze parę stolików, do naszego dopadając z niezłą
zadyszką. "Kretyn." pomyślałem, posyłając mu odpowiednie spojrzenie.
Mógł zachowywać chociaż pozory normalności... Ale zamiast tego wyszczerzył się
tylko debilnie, zajmując miejsce oczywiście tuż obok dziewczyny.
- Sorry, że tak długo. - sapnął, próbując jakoś unormować oddech. Ale coś
średnio mu szło... Nic dziwnego, że dziewczyna popatrzyła na niego jak na
ostatniego wariata. "Jak mu przejdzie ten numer, kupię mu ciężarówkę... a
chociażby i gumek, akurat mu się przydadzą." - Ten facet w sklepie nie
chciał zbytnio współpracować. - pokręcił głową, jakby chciał wyrzucić z głowy
niemiłe wspomnienia. Szczerze wolałem nie wiedzieć co za cyrk odstawił w tym
sklepie... - No mniejsza... - westchnął, w końcu przysuwając pudełko do Rudej,
która wydawała się co najmniej zaskoczona. "Ohoooo..." - To jako
zadośćuczynienie za telefon. - uśmiechnął się do niej, na pudełku już po chwili
kładąc oczywiście kwiatka. - A to na przeprosiny.
- Chyba sobie żarty stroisz... - Ruda prychnęła tylko, w jakimś dziwnie
ostrzegawczym tonie. Odniosłem nieodparte wrażenie, że jeszcze chwila a
dosłownie wysunie Hazzie z tego kwiatka. A bolałoby... "Zasada pierwsza,
nigdy nie kupuj róż wkurzonej kobiecie."
- Wyglądam jakbym żartował.? - Harry podniósł jedną brew, jakby zupełnie
nie spodziewał się takiej reakcji. "Ale nie tylko ty, stary..."
- Ja nie mogę tego przyjąć. - dziewczyna z miejsca porzuciła buntowniczą
aurę, nieśmiało przesuwając pudełko w stronę Harry'ego.? "Yyy.?"
- Słucham.? - chłopak zamrugał kilka razy powiekami. Ale wcale mu się nie
dziwiłem. Miałem dokładnie takie same odczucia. "Co ona
odpierdzielała.?"
- To jest zdecydowanie za drogie, żebym tak po prostu mogła to wziąć. -
wyjaśniła, jakimś takim dziwnie cichym głosikiem. Jakby nieśmiałym. A te jej
rumieńce dopełniły całości. "No dobra, zaczynałem chwytać..."
- Teraz to chyba ty sobie żartujesz. - Hazz rzucił tylko, gotowy
dyskutować zawzięcie. A ja tylko oparłem brodę na dłoni, z zaciekawieniem
przyglądając się na tą dwójkę, oczekując rozwinięcia zawziętej dyskusji.
Liczyłem co najmniej na jakąś krew i zgrzytanie zębów, ale wiadomo... Dobrym
przedstawieniem ze zwyczajną kłótnią też bym nie pogardził. No to do roboty....
- Nie. - Ruda pokręciła głową. - Mówię całkiem serio. To była moja wina,
więc jesteśmy kwita.
- Mówię ci, bierz. - Harry przysunął pudełko z powrotem do dziewczyny, a
jego ton przypominał obrażonego pięciolatka. Aż parsknąłem śmiechem, zwłaszcza,
że...
- Nie
wezmę. - odpowiedź Rudej brzmiała dokładnie tak samo. "Idealnie się
dobrali, idealnie."
- No i
dlaczego.? - chłopak westchnął, praktycznie już na granicy cierpliwości. A ja
miałem ochotę zamówić sobie popcorn, jak co najmniej do dobrego filmu...
- Bo sama ci
weszłam pod nogi. - dziewczyna wyrzuciła ręce przed siebie, jakby to mogło jej
jakkolwiek pomóc.
- Fakt, to było
głupie. - Hazz zaśmiał się pod nosem. - Ale to ja ci rozwaliłem telefon. A za
błędy się płaci.
- Ale ja
naprawdę tego nie potrzebuję.
- Nie
potrzebujesz telefonu.? - Harry pisnął tylko. - Co za bzdura.
- Oddam go do
naprawy czy coś.
- Te milion
części.? Wyśmieją cię. - zauważył słusznie. - Poza tym ten jest już kupiony. I
należy do ciebie.
- Nigdzie nie ma
mojego nazwiska.
- Weź się nie
wydurniaj.
- To ty się nie
wydurniaj.
- Chcesz żeby
mnie zżerały wyrzuty sumienia do końca życia.?
- Ale to była
moja wina. - Ruda niespodziewanie podniosła głos. "No i zaczynało robić
się ciekawiej..." - Zrozum to, człowieku.
- Bierz ten
telefon do jasnej anielki. - uśmiechnąłem się, gdy dyskusja wkroczyła na obrazy
i inne tego typu rzeczy. "Jeszcze lepiej."
- Nie.
- Zniszczyłem
stary telefon, więc kupiłem ci nowy. Czego tu nie rozumiesz.? - głos Harry'ego
zabrzmiał już naprawdę gniewnie. Ale sądząc po minie Rudej i ta nie zamierzała
ustąpić. Co więcej, spojrzała na niego groźnie, podnosząc się nagle z miejsca.
- JA NIE BYĆ
STĄD. JA NIE MÓWIĆ PO ANGIELSKU. I WCALE CIĘ NIE ROZUMIEĆ. - wybełkotała ledwo
zrozumiale, a ja dopiero zorientowałem się, że jej wcześniejszy akcent nie należał
do tych brytyjskich. "Ciekawe zagranie..." Ale Harry'emu też nie
mogłem niczego zarzucić.
- Nie wygłupiaj się. Siadaj. - bezceremonialnie złapał ją za rękę i pociągnął w dół. Dziewczyna
opadła na krzesło z głośnym westchnieniem, jednocześnie przewracając oczami.
Zadowolona to ona nie była... "No teraz mu różą przez twarz..."
- I tak nie wiem
jak się go używa. - wzruszyła wyniośle ramionami, opadając na oparcie krzesła,
dając do zrozumienia, że jest na skraju wytrzymałości. - To zbyt zaawansowana
technologia jak na mnie.
- Mam taki sam.
- Harry natychmiast sięgnął po swój aparat, wyciągając go na stolik. - Nauczę
cię.
- Nie.
- Bierz. Ten.
Telefon. Do. Cholery. - Styles zaczął już cedzić słowami. A Ruda widząc, że nie
ma już szans, zacisnęła szczękę i sięgnęła po pudełko. - Nie można było tak od
razu.? - chłopak natychmiast się rozpogodził, posyłając jej jeden z tych swoich
zaczarowanych uśmiechów. "No serio, Styles.? Jeszcze podryw będziesz
ćwiczyć.?"
- Po prostu mam
nadzieję, że teraz się odczepisz. - usłyszałem z ust Rudej, dokładnie w
momencie, kiedy już miałem się ewakuować. "Ale chyba jednak jeszcze
zostanę..." Bo gdy Harry zaczął rozpakowywać telefon, a Ruda patrzyła na
niego morderczo, wiedziałem, że to nie koniec przedstawienia...
- Tu wkładasz
kartę. - poinstruował ją, trochę wbrew jej woli. - Tu włączasz, tu masz menu, wiadomości aplikacje, inne pierdoły... A jak ktoś będzie do ciebie
dzwonił... - wyciągnął do niej swój telefon. - wpisuj tu swój numer, to ci
pokażę... - posłał jej kolejny z kolekcji Tych Swoich Uśmiechów. A dziewczyna
po prostu sięgnęła po aparat i jak gdyby nic wpisała tam swój numer. "No
serio.? Tak łatwo.?!" - ... no to przesuwasz to tu i wszystko działa. -
zademonstrował jej oczywiście, kończąc prezentację szerokim uśmiechem. Który
dziewczyna odwzajemniła w niewielkim stopniu. I wszystko zaczęło zalatywać
jakimś pieprzonym romansidłem...
- Jeszcze w
życiu nie widziałem, żebyś tak sprytnie wydębił od kogoś numer. - zaznaczyłem, żeby zepsuć im ten cały urok. "No bo gdzie ta cała walka.?"
- Udam, że tego
nie słyszałam. - Ruda uśmiechnęła się tylko do mnie zadziornie, rzucając okiem
na zegarek na moim nadgarstku. - A teraz serio muszę lecieć. - poderwała się z
krzesła, a Harry oczywiście zaraz za nią. Ale co najdziwniejsze, dziewczyna
silnym gestem usadziła go z powrotem na krześle. - Nie. Poradzę sobie sama. -
rzuciła władczo, że żaden z nas nie miał ochoty się ruszać, po czym zaczęła
zbierać swoje rzeczy.
- Ale... - zacząłem, przypominając sobie te wszystkie
obietnice, które jej złożyłem. "No i jak teraz wychodzisz, Malik.?"
- Już i tak wycyganiłam o wiele za dużo. - dziewczyna natychmiast weszła mi w
słowo i wzruszyła bezradnie ramionami, próbując jakoś ulokować na sobie i
torebkę, i przesadnie za duże jak na taki telefon pudełko. "Ciekawe jak
się z tym zabierze..." - Poza tym są korki. Z buta pójdzie szybciej. -
wyjaśniła jeszcze, ostatecznie ruszając w kierunku wyjścia. "I
tyle.?"
Zerknąłem kątem oka na Hazzę, który zawiedziony obracał w palcach różę.
Zerknąłem kątem oka na Hazzę, który zawiedziony obracał w palcach różę.
- A... -
spróbował, jednak nie dane mu było dokończyć.
- Dzięki, ale
nie lubię kwiatków. - wyjaśniając, odwróciła się jeszcze i posłała nam taki
uśmiech, że... "Wow." Przez moment mogłem jedynie patrzeć jak oddala
się do drzwi cholernie płynnym krokiem, który kołysał jej biodrami w
zadziwiający sposób. "No nieźle..."
...a zaraz potem
dostałem z liścia w twarz.
- No i za co, debilu.? - natychmiast się uniosłem, głaszcząc twarz i patrząc na tego debila
morderczym wzrokiem. "Co za kretyn..."
- Przypomnieć ci, że masz dziewczynę.? - spytał Hazz z nieukrywanym
wyzwaniem w głosie. Ale chciał się bawić...? "No to się pobawimy..."
- I powiedz mi, że tylko o to ci chodzi... - przyjąłem jakiś nieopisany
grymas, mający za zadanie pokazać temu kudłatemu idiocie, że to ja rozdaję
karty. Bo sądząc po widoku, jaki ujrzałem za oknem... Tak, zdecydowanie
wygrywałem. - Ale i tak możesz zapomnieć.
- No przecież mam jej numer. - zmarszczył czoło, nie wiedząc o czym
mówię. Więc skinąłem głową na widok za oknem.
- Po pierwsze, nawet nie wiesz ja ma na imię. A po drugie numer i tak
raczej ci wiele nie da... - westchnąłem, przyglądając się jak dziewczyna
sprawnie rozmontowuje telefon z własnych danych i oddaje telefon wraz z
pudełkiem jakiemuś gówniarzowi, stojącego przed wystawą sklepu, gdzie Harry
przed chwilą najprawdopodobniej zrobił sajgon. "Okeeeej..."
- Jestem kretynem. - Styles nerwowo przeczesał grzywkę, przybierając
ewidentnie niezadowoloną minę. "Uuu, będzie narzekania... To nie było
przecież na jego dumę..."
- Nie da się ukryć. - próbowałem załagodzić sytuację debilnymi uwagami,
no ale... Niezbyt zadowolona mina Stylesa mówiła wszystko. "Aż tak mu to
siadło na wątrobie.?"
- Nie pomagasz mi, wiesz.? - spojrzał na mnie z urazą.
- Wcale się nie staram. - wyszczerzyłem się do niego, ale i to niestety
nie pomogło. - Dobra, ja idę zadzwonić do Pezz. - podniosłem się z krzesła,
licząc w końcu na jakąś oczyszczającą rozmowę. - A ty tu siedź, użalaj się, czy
co tam chcesz... - rzuciłem jeszcze, zostawiając przyjaciela z jego rozterkami.
"A niech sobie robi co chce..."
Komentarze (24):
Świetny rozdział i tai długii. Lubię takie.
Czekam na nastepny rozdział.
Wowkwow
Ciekawy mógłby być blog z cała ich historia od początku xx
wiem właśnie, wiem xx. długo mi się go pisało, ale postanowiłam nie dzielić na takie krótkie jak wcześniejsze, bo to by nie miało sensu. ale myślę, że to z korzyścią dla obu stron, prawda.? :)
buziaki xx.
em... dzięki xx.
cała historia.? nawet tej wstawki początkowo miało nie być. ale pomyślałam sobie: okej, może jakieś wspomnienie by się przydało... więc bez narzekania proszę xx.
ale dzięki za uwagę, postaram się wtrącić więcej takich scen, skoro się podobają xx.
buziaki xx.
Jesteś po prostu niesamowita!
Dziewczyno! Kiedy zaczęłam czytać piekarnię, a było to już sporo czasu temu(przy okazji przepraszam za niekomentowanie) to już wiedziałam że mam do czynienia z kimś kto ma cholernie dobry talent. I choć nie przeczę że młodsze dziewczyny nie umieją pisać(bo zdarza się wiele przypadków łamiących tą regułę), to ty może tak po prostu przez to że nie chodzisz już do podstawówki piszesz tak, że szczęka opada. Właśnie wtedy, kiedy to przeczytałam, pierwszy, drugi, potem kolejne rozdziały byłam pod ogromnym wrażeniem, i nie da się ukryć że nadal jestem. Już wtedy zaimponowałaś mi niesamowicie. Podobało mi się wszystko, a zwłaszcza opisy uczuć, zdarzeń. Jakieś takie interesująco indywidualne. Bo nie spotkałam się jeszcze z nikim innym kto robiłby to w taki sposób. Nie pytaj jaki, nie umiem tego wyjaśnić. Ale to teraz, kiedy pojawiło się na tym blogu "Remember me" pokazałaś na co cię stać. To nie tak że piekarnia mniej mi się podoba. Jest równie świetna. Ale faktycznie odświeżyłaś swoje pisanie dzięki tej historii. I bardzo podobają mi się perspektywy innych. Ta Zayna jest po prostu nie do opisania. Czytałam to i chciałam więcej i więcej.
A co do rozdziału. To tak jakoś to robisz, że aż czuję to wszystko co czują bohaterowie opowiadania. Jest mi szkoda Harrego, bo nie pamięta swojej narzeczonej! Ale nie chcę nawet myśleć o tym co ona będzie czuć, kiedy się obudzi i okaże się że Harry nic nie pamięta, że nie pamięta jej. Nie moge się doczekać kiedy to opiszesz, bo twoje opisy nie równają się niczyim innym. I naprawdę cholernie chcę przeczytać już kolejny rozdział.
W każdym razie nie moge ci obiecać że będę komentować każdy post, choć postaram się to zrobić, bo na to w pełni zasługujesz. i bardzo ci dziękuję za to że piszesz dla nas, tutaj. Mam nadzieję że znajdziesz niedługo czas w tym natłoku pracy jaki masz na studiach. Mnie to czeka za 2 lata, więc na razie może nie wiem co czujesz, ale do liceum chodzę, i też brakuje czasem czasu. Ale mimo to, proszę (o ile wolno mi prosić) o jak najszybsze dodanie kolejnej części. I sama nie wiem, czy chcę ósma część Remember me, czy kolejny rozdział. Że tak powiem, pisz co wolisz w tej chwili. Kocham cię niesamowicie mocno i jeszcze raz dziękuję ;*
świetny rozdział!
czytało mi się go wspaniale i kurde szkoda, że się skończył.
czekam na kolejny z niecierpliwością i mam cichą nadzieję, że będzie również taki długi jak ten :)
http://takemetodifferentworld.blogspot.com/ (nowy rozdział)
zapraszam :)
To jest wspaniałe :D
no nie mogę... płakałam ze śmiechu
Cudowny rozdział, CU. DO. WNY.
Retrospekcja najlepsza :) znów kocham Harrego (na chwilę mu wybaczam, że nie pamięta Lou)
no czekam jak to się rozwinie
wiem, że mi nic nie powiesz...
xoxo pikseloza
Genialny ! :D
Śmiałam się przez pół rozdziału, ah ten Harry i jego pomysły :D
Bardzo fajnie, że w tę historię wplątujesz wspomnienia i to co się działo
w przeszłości :) Dzięki temu można się lepiej wczuć w historię i przeżywać wszystko z bohaterami.. :D
To jest rewelacyjne!.
Pozdrawiam. :))
@blue_eyes_9
Ojeeej, jak słodko się poznali <3
Głupi Harry. Przypomnij se! Zayn, kocham <3 świetna narracja :D
Jestem pewna że jesteś stworzona dla dziennikarstwa :)
xx.
Dziewczyno, co ty robisz na dziennikarstwie?! Ty powinnaś wykładać na pisarstwie (jakkolwiek to się nazywa xd)!
Czułam uczucia Zayn'a chyba bardziej niż swoje własne. I też jestem mega ciekawa innych tatuaży ;D
W porównaniu do twojego rozdziału, mój komentarz wygląda jak praca 3latka, ale cóż nie wszyscy mają taki talent ♥
xoxo toyta99
em.
no i mnie zatkało.
ja nie jestem wygadaną osobą, ale to, co się stało po przeczytaniu Twojego komentarza to już przechodzi moje pojęcie...
widzisz co zrobiłaś.? ;d
tyle komplementów na raz, dla tak nieśmiałej i samokrytycznej osoby jak ja, to o wiele za dużo. o wiele. ja nie potrafię przyjmować komplementów i wiedz, że właśnie głupio chichram i rumienię się jak debil.
tak, to Twoja wina. miej tego świadomość :).
co nie zmienia faktu, że szalenie przyjemnie czytało mi się te wszystkie Twoje uwagi ;d
miło wiedzieć, że ktoś uważa mój styl pisania za godny uwagi. bo serio, jakoś wielce się do tego nie przykładam. nie myślę. nie rozważam. nie zastanawiam się nad konsekwencjami ani czynami innych. po prostu piszę. o tych wszystkich głębszych sprawach dowiaduję się dopiero czytając komentarze, za co też między innymi je kocham :). każdy ma przecież zupełnie inne spojrzenie na rzeczywistość, a, że ja nie dostrzegam niczego... wiadomo xx.
a co do komentarzy... cieszę się, że się ujawniłaś. jak już wiem, że jesteś, jakoś mi tak milej się zrobiło xx. nie zmuszam nikogo do pisania komentarzy, więc i z Tobą nie zrobię wyjątku. ale jeśli znajdziesz chwilę, wiedz, że Twoje spostrzeżenia czyta mi się bardzo ciekawie xx.
buziaki xx.
dziękuję xx.
wiedz, że to co się zaczyna, musi się kiedyś skończyć, więc... no xx. pamiętaj o tym xx.
buziaki xx.
dziękuję xx.
ej, ej ej. ja tu kocham Harry'ego i no... zazdrosna jestem xx.
ale oczywiście rozumiem powód sympatii, ta retrospekcja naprawdę sprawiła mi przyjemność przy pisaniu. miło było włożyć do tej historii parę zabawnych scen xx.
buziaki xx.
dzięki za wszystkie miłe słowa xx. oczywiście nie bardzo rozumiem o co chodzi z wczuwaniem, ale skoro jest pozytywnie, to nie mam co narzekać xx.
buziaki xx.
słodko.? chłopak rozwalił jej telefon. wątpię, żeby ona wspominała to wydarzenie z rozczuleniem xx. ale okej xx.
ja i dziennikarstwo to jednak nie jest dobre połączenie. nie mam tego "trzeciego oka". ale jakoś przeżyję ten semestr xx.
dzięki za wsparcie xx.
buziaki xx.
właśnie nie wiem co ja robię na dziennikarstwie. to nie jest dla mnie. chyba się skupię na jakichś artystycznych kierunkach następnym razem xx.
inne tatuaże Lou.? tylko Harry zna ten sekret, ale jako, że nic nie pamięta... wiesz. możesz liczyć na bystre oko innych xx.
i nie przejmuj się, ja też nie umiem pisać komentarzy xx.
buziaki xx.
Kiedy będzie następna część piekarni???
Akurat to nie jest uzależnione ode mnie :). Ale podobno "się pisze" :).
Na Twojego bloga trafiłam przypadkiem i jakoś tak w sumie z braku innego zajęcia zaczęłam czytać. Ogólnie nie lubię ff o Harrym, bo jest ich taki wysyp, że jak widzę Hazzę na szablonie to już mi słabo i czuję się jakbym oglądała w kółko ten sam, zazwyczaj mierny, odcinek serialu. Ale jakoś mimo tych uprzedzeń i tej całej niechęci mnie porwałaś, a to już o czymś świadczy! :) Dobrze piszesz, od razu widac, że nie jesteś słit dwunastolatką :D
No, więc streszczając się - czekam na następny rozdział :)
P.S. Jestem na czwartym roku dziennikarstwa i na początku miałam taką samą reakcję jak Ty i chciałam spierdalac czym prędzej, ale jakoś przemogłam się, zostałam i nie żałuję, bo to wbrew pozorom łatwe studia :)
Pozdrawiam ciepło xxx :)
http://insomnia-fanfiction.blogspot.com/
wow. jest mi naprawdę miło, że mimo niechęci zdołałaś się wciągnąć się w moje opowiadanie :). zawsze to przyjemność, gdy przybywa czytelników, zwłaszcza starszych (a to nie jest w tym kręgu łatwe). i dziękuję za te komplementy, bo naprawdę głupio by było, gdyby osoba dziewiętnastoletnia pisała jak dwunastolatka, prawda.? :)
co do następnego, jestem w trakcie pisania. może nawet dzisiaj uda mi się coś dodać xx.
buziaki xx.
PS: i dzięki za wsparcie. może się jeszcze przekonam do tego wszystko xx.
Prześlij komentarz
Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]
<< Strona główna