czwartek, 5 września 2013

trzydzieści jeden.

Patrzyłem oniemiały jak usta Lou poruszają się z zawrotną szybkością, kiedy to starała się odpowiedzieć na moje idiotyczne, ale jednak zżerające mnie od środka pytanie, ale mimo to absolutnie nic do mnie nie docierało. Wolałem skupić się na jeszcze żywych w mojej pamięci fantazjach, kiedy to jej usta były zajęte zupełnie czymś innym, niż mówieniem. Czymś o wiele przyjemniejszym. Co rozbudzało moją wyobraźnię w dosyć dziwnym kierunku. Zdecydowanie złym, jeśli chodzi o ten etap znajomości.
"Robisz się niewyżyty, Styles." - nieokreślony głos natychmiast wytknął mi to, co próbowałem ukryć sam przed sobą. I zaczynało mnie już to denerwować.
"A co powiesz na to, że najpierw zasypujesz dziewczynę pretensjami, a gdy przychodzi co do czego olewasz jej tłumaczenia.?” - zwłaszcza, kiedy rzucał takimi oskarżeniami.
- Nic nie powiesz.? - Lou dosłownie zastrzeliła mnie tym podobnie skonstruowanym pytaniem, wbijając we mnie jedno z tych swoich nieśmiałych spojrzeń. Miałem dwa wyjścia. Przyznać się, że jej usta mnie działają na mnie ogłupiająco, albo udawać kretyna. Biorąc jednak pod uwagę fakt, że to drugie lepiej mi wychodzi...
- Muszę ci chyba w końcu coś powiedzieć. - stwierdziłem poważnie, patrząc na dziewczynę tak uważnie, żeby wyszło to jak najbardziej naturalnie. Bo poza tym jeszcze nie wiedziałem czym miałbym się wykpić. - Czy ty wiesz, że jak bardzo się denerwujesz, to zaczynasz mówić po polsku.? - palnąłem pierwsze, co tylko przyszło mi do głowy.
"Kłamca." - wyrzuty sumienia natychmiast się odezwały. Ale było już za późno. Słowo się rzekło, a ja przynajmniej nie wychodziłem na napalonego durnia.
- Słucham.? - Lou zamrugała powiekami, kompletnie zaskoczona moją wypowiedzią.
"Nie tylko ona." - głos z mojej głowy znowu przybrał ten wredny ton. Który postanowiłem zignorować, skupiając się na tym, żeby rozegrać wszystko najnaturalniej jak tylko się dało.
- Pamiętasz nasze... drugie pożegnanie.? - improwizowałem, nawet nie zastanawiając się nad sensem własnych słów. Byle tylko doprowadzić sprawę do końca. - Nic nie zrozumiałem z tego, co pod koniec mruczałaś pod nosem. - ciągnąłem, chociaż doskonale pamiętałem, jak powiedziała mi, że przy mnie traci głowę. Trudno coś takiego zapomnieć... - Ale nie chciałem ci przerywać. Rzadko kiedy mogę cię zobaczyć rozgadaną. - wyszczerzyłem się, ucieszony, że na finiszu zabłysnąłem chociaż cieniem prawdy.
- Eeeem. Przepraszam. - zarumieniła się w jednej chwili. - Nie miałam pojęcia...
- Stój. - przerwałem jej dalsze wypowiedzi, nim zdążyła wypowiedzieć oczywiste słowo. - Skoro już stwierdziliśmy, że jesteśmy razem... - na te słowa dziewczyna gwałtownie się zarumieniła, przez co nie mogłem powstrzymać uśmiechu, ale niezrażony kontynuowałem dalej. - ...musimy sobie chyba jeszcze coś ustalić. Przestań mnie w końcu przepraszać na każdym kroku, dobra.? - spojrzałem na nią uważnie, ale jedyną reakcją jakiej się doczekałem to głębszy rumieniec i spojrzenie wbite w ziemię. - To jest już trochę męczące. Każdy ma prawo do swojego zdania, swoich zachowań, więc... wiesz. I poza tym powinnaś więcej mówić. Nie może być tak, że ja ciągle nadaje, a ty sobie tylko słuchasz. Nie dość, że moje gardło cierpi, to i tak nadal niewiele o tobie wiem. - wyraziłem głośno swoje niezadowolenie, które dotąd starałem się trzymać wewnątrz, by niczym dziewczyny nie urazić. Ale przecież na wszystko przychodzi kiedyś pora, prawda.?
"Jej to powiedz." - sumienie natychmiast wzbudziło we mnie poczucie winy, gdy dopatrzyłem się tej niepewnej i zupełnie przerażonej miny u Louise.
- Po prostu pytaj... - odetchnąłem z ulgą, kiedy jej, teraz niebieskawe (chyba, trudno było o odpowiedni dobór kolorów jedynie w świetle lampy ulicznej) oczy podniosły się do góry, wpatrując się w moją twarz z niepewną uwagą.
- Okej. - wyszczerzyłem się szeroko, czując nieuzasadnioną radość z jej wypowiedzi. - Sama chciałaś.
...

Wybitnie cudownie było tak po prostu gadać sobie z Harrym, śmiać się, odpowiadać na jego pytania i nie czuć przy tym obezwładniającej krępacji. Okej, nie czułam się jeszcze jakoś genialnie swobodnie, gdyż rumieńce nieodłącznie paliły moje policzki, a serce mimo wszystko drżało o każde słowo przechodzące przez moje gardło, ale bądź co bądź i tak było lepiej niż kiedykolwiek.

Nawet fakt, że Harry cały czas trzymał moje dłonie w swoim uścisku nie rozproszył mnie na tyle, żebym zacięła się i nie mogła wypowiedzieć słowa. Owszem, w gardle miałam jakąś tam gulę obawy, że mogę palnąć coś bez sensu, ale wystarczyło przełknąć ślinę, by to zniknęło. A wtedy mogłam mówić dosyć swobodnie, nie martwić się o reakcję otoczenia, ani o to, że zostanę wyśmiana. Stać mnie było nawet na coś przypominające żarty.! Bo przecież co innego było rozmawiać z obcym człowiekiem, a co innego z własnym... chłopakiem.?

Boże, to było niedorzeczne.
Ale prawdziwe.
I straszliwie przyjemne.

Mogłabym się nawet przyzwyczaić...

- Akcja na randkę.? - kolejne idiotyczno-niedorzeczne pytanie ze strony Harry'ego skutecznie odwróciło moją uwagę od rozmyślań nad statusem naszej relacji.
- Brak ci już pomysłów.? - zaśmiałam się cicho, o co sama bym się wcale nie podejrzewała. Ale konsternacja pytaniem nie nastąpiła, zwłaszcza, kiedy Harry odpowiedział najlepszą reakcją, jakiej mogłam się spodziewać...
- Zapytała ta, która wybrała kino. - mruknął i przybrał udawaną urażoną minę, która miała przykryć jego rozbawienie. Po czym spojrzał na mnie z nieukrywanym wyzwaniem w tych szmaragdowych błyskach jego oczu.
- Ekhm. - odchrząknęłam, starając się wyrzucić z pamięci feralną randkę. - Byłam pod presją. - czując niepewność, ogarniającą moją osobę, szybko wydobyłam dłoń z uścisku Harry'ego i jakby miało mi to pomóc, założyłam kilka kosmyków włosów za ucho.
- Nieważne. - wzruszył beztrosko ramionami, ponownie złapał moją dłoń i powoli przesuwał kciukiem po jej wierzchu. A już prawie zapomniałam, że ją trzyma... - Ja się jednak wolę ubezpieczyć na przyszłość. - nie mogłam powstrzymać się, by nie zacząć śledzić spojrzeniem chaotycznych ruchów jego kciuka, powoli przesuwającego się po wierzchu mojej dłoni w tak przyjemny sposób. Widok ten wywołał jakiś dziwny, ale przyjemny uścisk w moim brzuchu i to tak intensywny, że mimowolnie zagryzłam wargę.
- Eeeem... - oderwałam wzrok od naszych splecionych dłoni, zmuszając się do zerknięcia w górę, na jego twarz. - Kojarzysz "Dziewięć miesięcy".? - spytałam niepewnie, obserwując jego zastygłą w uśmiechu twarz zza grzywki.
- Mówisz o tej scenie z...? - urwał, patrząc na mnie ze zmarszczonymi brwiami.
- Dokładnie. - pokiwałam niepewnie głową, nagle obezwładniona obawą, że strzeliłam coś nie tak. Niestety, cofnąć już tego w żaden sposób nie mogłam. Jedyne, co teraz byłam w stanie zrobić, to obiecać sobie, że zanim coś powiem porządnie to przemyślę.
- Ostro. - Harry jednak uśmiechnął się pogodnie, rozwiewając tym samym wszelkie moje niepewności. I pozwalając na kontynuację tematu bez większej krępacji.
- Albo to z "Uwierz w ducha". - przyznałam, odtwarzając w pamięci romantyczną scenę lepienia garnków. Kiedy jednak dotarł do mnie podkład muzyczny, natychmiast poczułam palące rumieńce zażenowania. Piosenka ta od ostatniego snu zdecydowanie nie kojarzyła mi się miło.

Chociaż nie ma co ukrywać, podczas snu na nieprzyjemności narzekać nie mogłam...
LOUISE.!

- Zdecydowanie oglądasz za dużo filmów. - stwierdził brunet rozbawionym tonem, uśmiechając się do mnie szeroko. Zapatrzona w intensywność zieleni jego tęczówek, nawet nie zauważyłam tych uroczych dołków w policzkach, będących konsekwencją uśmiechu. - Ale przynajmniej wiem, że lubisz romanse. Więc spokojnie mogę ci się przyznać, że uwielbiam Pamiętnik.
- Na podstawie Sparksa.? - zapytałam idiotycznie. Przecież i tak nie znałam żadnego innego filmu pod tym tytułem...
- Dokładnie ten. - przytaknął. - I Titanic. - dorzucił kolejnym tytułem, którym zdecydowanie bym nie pogardziła. - Zawsze do nich wracam. Ty masz jakiś taki film.?
- Mam. - kiwnęłam głową.
- Więc...? - ponaglił mnie odpowiednim ruchem ręki.
- Leon zawodowiec. - rzuciłam pierwszym tytułem, który przyszedł mi do głowy. I który zresztą ostatnio oglądałam z nieukrywaną przyjemnością, więc bądź co bądź nie miałam sobie nic do zarzucenia, że znów mijam się z prawdą. - Jest genialny. - przyznałam. - Albo Desperado, ale pierwsza część. Zawsze oglądam, gdy tylko mam okazję.
- Dobra, zapomnij o tym co mówiłem. - Harry dziwnym trafem natychmiast spoważniał, patrząc na mnie uważnie. - Moim ulubionym filmem jest Podziemny krąg. - stwierdził takim tonem, że po prostu nie mogłam się nie roześmiać. Bo to w zasadzie było bardzo zabawne, co ostatecznie nawet Harry stwierdził, już po chwili śmiejąc się razem ze mną, co echem rozniosło się po ogarniętej wieczorem okolicy.

Pomimo głębokiego rozbawienia, chrząknęłam znacząco, uspokajając się w jednym momencie. Zerknęłam na twarz Harry'ego, oświetloną jedynie nikłym, pomarańczowym blaskiem oddalonej znacznie lampy ulicznej, czując, że jej uśmiechnięty wyraz napawa mnie jakimś dziwnie przyjemnym uczuciem. Okej, wszystko fajnie... Tylko skąd to wszystko.?

- Mogę teraz ja cię o coś zapytać.? - rzuciłam nieśmiało, nim zdążyłam przemyśleć skutek własnych działań.
- Po prostu pytaj. - Harry powtórzył moją wypowiedź, patrząc na mnie uważnie, z czymś kompletnie nieokreślonym w szmaragdzie spojrzenia.
- Czemu w ogóle chciałeś się ze mną umówić.?
...

- I ty się czepiasz, że ja zadaje trudne pytania... - westchnąłem, czując się zupełnie tak, jakby mi ktoś walnął młotkiem w głowę. Kompletna pustka. Bo co ja niby miałem teraz odpowiedzieć.? Samemu trudno było mi to przed sobą wytłumaczyć, a co dopiero jej.
- Bo ja...
- Nawet nie myśl, żeby mnie przepraszać. - wszedłem jej w słowo, widząc jak dziewczyna przybiera skruszoną minę, gotowa przeprosić i cofnąć pytanie. - Skoro zapytałaś, ja ci to wytłumaczę. Jeszcze nie wiem jak, ale... - urwałem, wzdychając głęboko. - Wiesz, że mnie nieźle przestraszyłaś przy pierwszym spotkaniu.?
- Ja.? W jaki sposób.? - spytała cicho, marszcząc brwi w jakiś dziwny sposób. A ja tylko potarłem twarz, starając się jak najwierniej przypomnieć nasze pierwsze spotkanie. Bo za cholerę nie pamiętałem powodu. W zasadzie powinna się cieszyć, że skutek błąkał się w moich myślach.
"Styles, skup się." - głos sumienia natychmiast przywołał mnie do porządku. No to się skupiłem.

"Nudno, leniwie, monotonnie, nużąco, upierdliwie i bardzo męcząco. Tak dokładnie trwała dzisiaj cała moja zmiana. Wkurzało mnie to, że musiałem zrywać się o piątej, żeby tu zdążyć, a i tak do pierwszego klienta czekałem ze dwie godziny. Kilka razy próbowałem wytłumaczyć panu Evansowi, że przed siódmą absolutnie nikt nie będzie przychodził. Ale to jak walić grochem o ścianę. Nic nie dociera.
Ale jakby mało mi było zmęczenia, pogoda postanowiła sobie olać angielski styl i pomimo wczesnej godziny już było upalnie. Nic więc dziwnego, że wolałem siedzieć w kantorku, gdzie panował przyjemny chłodek, niż prażyć się w głównej sali. I tak, żeby się nie ugotować musiałem ściągnąć koszulkę. Gdyby pan Evans mnie tam znalazł, mógłbym pożegnać się z pracą. A była mi potrzebna. Dlatego nasłuchiwałem każdego szmeru, który stamtąd dochodził. W końcu usłyszałem cichy dźwięk otwieranych drzwi. Modląc się, żeby to nie był pan Evans, narzuciłem koszulkę na grzbiet.
- Halo.? Dzień dobry.! - ku wielkiej uldze usłyszałem dziewczyński głos. Niski, zdecydowanie nie piskliwy, ale jednak dziewczyński. Zwolniłem trochę tempa, żeby nie wyjść jak jakiś oszołom.
- Tak, słucham. - rzuciłem, zanim jeszcze wyszedłem do sali. A gdy już się tam znalazłem zobaczyłem wysoką, rudowłosą dziewczynę, mniej-więcej w moim wieku, która wpatrywała się we mnie perfidnie swoimi dużymi, zielonymi oczami. Trochę mnie to zmartwiło, bo trwało to dosyć dłuższą chwilę. A ona tak po prostu stała i patrzyła. I nic więcej. Może dostała udaru.? Cholera, ja nigdy nie byłem dobry w sytuacjach stresowych. Zwłaszcza, jeśli ktoś miał przy mnie wykitować.
- Coś ci się stało.? - spojrzałem na nią uważnie.
- Ekhm, co.? -  zatrzepotała rzęsami, rozglądając się wokoło, jakby dopiero się obudziła. Ale przynajmniej reagowała.!
- Jezu, przestraszyłaś mnie. Myślałem, że dostałaś jakiegoś porażenia, czy coś. - odetchnąłem z ulgą.
Ruda mruknęła coś pod nosem, czego nie usłyszałem ze względu na dzielącą nas odległość. Wbiła wzrok w ziemię i rumieniąc się podeszła do lady. Oparła się o nią, jakby zaraz miała się wywalić i uparcie wpatrywała się w podłogę. Dobra, wyskoczyło mi rano kilka pryszczy, ale to nie powód, żeby tak od razu perfidnie omijać mnie wzrokiem.
- Chciałam odebrać zamówienie. - wybąkała tak cicho że ledwo ją słyszałem.
Chwila. Rumieni się, jest speszona, unika mojego wzroku. Może i nie byłem mistrzem podrywu, ale takie proste znaki umiałem odczytywać. I nie powiem, zrobiło mi się dziwnie przyjemnie z myślą, że mogę kogoś onieśmielić. Chociaż nie aż do takiego stopnia...
- Jakie.? - mimo wszystko starałem się nie roześmiać. Nie chciałem jej jeszcze bardziej peszyć. I tak ledwo już mówiła. A z tego co ledwo zrozumiałem, miałem jej przynieść czekoladowy tort.
Trochę dziwnie było mi zostawiać dziewczynę samą w sali. Nie byłem pewien, czy pod moją nieobecność nie postanowi sobie zemdleć, ale nie miałem wyboru. Mając jednak na uwadze jej podejrzany styl i wieczne rumieńce, starałem się wyrobić z wszystkim jak najszybciej. I w samą porę, ponieważ gdy już wróciłem do sali, dziewczyna opierała się o ladę i jakoś tak dziwnie oddychała.
- Na pewno dobrze się czujesz.? - spytałem, czym chyba ją zaskoczyłem. Od mojego głosu aż podskoczyła, ale przynajmniej postanowiła się podnieść.
- Na pewno. - zapewniła z uśmiechem, ale jakoś nie byłem przekonany co do prawdziwości jej słów. Przyglądałem jej się uważnie, starając wyłapać jakieś dziwne reakcje. Na szczęście żadnej się nie dopatrzyłem. - Ile za to.?
- Już uregulowane. - rzuciłem automatycznie, nie spuszczając z niej oka. Ważne, żeby teraz nie zemdlała.
- Dziękuję. - szepnęła i praktycznie rzuciła się na drzwi. Przez moment patrzyłem rozbawiony jak się z nimi szarpie, całą swoją wolą starając się nie roześmiać. Nie wiedziałem czy reagować, czy już zostawić ją w spokoju... Naprawdę wolałem jej już nie peszyć, ale przecież nie mogłem pozwolić, żeby tak po prostu toczyła walkę na śmierć i życie z drzwiami. Odchrząknąłem, żeby jakoś zwrócić na siebie jej uwagę, ale kiedy to nie zadziałało po prostu zacząłem mówić.
- Trzeba popchnąć. - ledwo się odezwałem, a ruda już wybiegła z piekarni jak najszybciej się dało, w sekundę znikając mi z oczu.
Okej, może i to nie było w porządku, ale nie miałem siły powstrzymywać dłużej śmiechu.
No bo czy to nie było dziwne.?
No pewnie, że było."

- Myślałem, że zaraz padniesz trupem. - stwierdziłem, zgodnie z prawdą zresztą. I czekałem na rumieńce Lou w związku z moimi słowami, a tu...
- Było blisko. - uśmiech. Delikatny, nieśmiały, ale zawsze. Poczułem się jakby ktoś żywcem wziął mnie do nieba.
- Dobrze, że udało ci się wyjść z tego cało. - odwzajemniłem gest, może trochę z przesadą, ale nie mogłem się opanować. - Nawet sobie nie wyobrażasz jak utkwiłaś mi w głowie. Przedziwne zachowanie, jeszcze dziwniejsze reakcje... A poza tym urocze rumieńce, fajne oczy i ten głos...
- A co z moim głosem jest nie tak.? - zdziwiła się, a jej głos jakby na złość przybrał jakiś piskliwy ton.
- Wszystko tak. Właśnie wszystko jest jak najlepiej. - uspokoiłem ją szybko, podskórnie czując, że zapewnianie jej jak to jej głos na mnie działa nie było teraz najlepszym pomysłem. - Chciałem cię poznać, po prostu. - wzruszyłem ramionami. - Zobaczyć co ci się kryje tam w głowie. Poznać twoje reakcje na różne sprawy. Ale ja jestem upartym człowiekiem i nawet twoje wieczne ucieczki mnie nie odstraszyły. Stąd pierwsza randka. - wyjaśniłem, obserwując jak moje słowa wprawiają dziewczynę w zażenowanie. - Po tym spotkaniu byłem trochę przerażony twoim dziwnym zachowaniem, ale strasznie chciałem cię pocałować, stąd druga randka. - kontynuowałem, patrząc na pełną poruszenia minę dziewczyny. - Nie patrz się tak, sama chciałaś wiedzieć.
- Ale nie o takich szczegółach. - westchnęła, wbijając zszokowane spojrzenie gdzieś w moje kolana.
- Nie chcesz wiedzieć jak...
- Nie. - weszła mi w słowo, rumieniąc się po czubek głowy. -  Pytałam ogólnie.
- Ogólnie. Niech będzie... - westchnąłem. - Ogólnie to było tak, że jak do miejsca gdzie ciężko pracuję, nagle wparowała dziewczyna ledwo ogarniająca rzeczywistość, chciałem się przekonać co jej siedzi w głowie. Tak normalnie, przez zwykłą, ludzką ciekawość. Lubię wyzwania, a dotarcie do ciebie to... - urwałem, sam nie wiedząc jakiego słowa powinienem użyć. - Sama spójrz, pięć randek, a ja jeszcze tak niewiele o tobie wiem. - zgrabnie ominąłem temat, nie zwracając większej uwagi na swój brak wiedzy. - Wszystko muszę z ciebie wyciągać, konkretnymi pytaniami.
- Dobra, powiem ci coś sama z siebie. - rzuciła solidnie niespodziewanie. Zaskoczyło mnie to tak, że zawiesiłem się na chwilę. Na szczęście nie na tyle długą, żeby Lou zorientowała się, że coś jest nie tak.
- Zastrzel mnie. - wyszczerzyłem się, patrząc jak to tylko potęguje jej rumieńce.
"Torturuj ją dalej." - głos sumienia odezwał się gdzieś z tyłu mojej głowy, ale tym razem bez większych wyrzutów. Zdecydowanie takie 'torturowanie' tej dziewczyny mi się podobało.
- Eeeem... - przygryzła niepewnie wargę, co wywołało u mnie parsknięcie śmiechem. To było takie w jej stylu... - Bo ja wcale nie lubię kotów.
- Serio.? - zaśmiałem się, widząc z jaką powagą wypowiedziała to zdanie. Ale nim otrzymałem odpowiedź, mój telefon odezwał się piskliwie z mojej kieszeni. Trochę mnie wkurzyło, że ktoś w ogóle śmiał przerywać moment, kiedy prawie zacząłem dogadywać się z Lou, a widząc dodatkowo numer siostry na wyświetlaczu, cała sympatia ze mnie uszła.
- Czego.? - warknąłem nieprzyjemnie do słuchawki, opuszczając głowę, żeby Louise nie mogła dostrzec mojej wkurzonej miny.
"Tak, pokaż jej prawdziwą twarz." - głos w mojej głowie tym razem tylko mnie wkurzył. Ale postanowiłem być spokojny. Tak długo jak to tylko możliwe.
- Mama mi kazała zadzwonić, żeby nie było, że ona cię kontroluje. - siostra wyjaśniła spokojnie, a w tle usłyszałem pełne protestu wypowiedzi mamy.
- I po co.? - westchnąłem, kontrolnie patrząc na Lou. Siedziała tam gdzie siedziała, a sądząc po minie, nie zamierzała się stamtąd ruszać. I świetnie. Jednak przez słowa siostry zrobiło się mniej fantastycznie...
- Zdajesz sobie sprawę mój braciszku, że już prawie północ.? - swoją uwagą dosłownie zmroziła mi krew w żyłach.
- Która.? - wybałuszyłem oczy na zegarek, na stówę przybierając jakąś pozbawioną inteligencji minę.
- Dwudziesta trzecia trzydzieści siedem. - Gems oznajmiła głośno, co mój zegarek sam mi pokazywał. I co pakowało mnie w niezłe kłopoty... - Żegnaj się ze swoją panną i wracaj, zanim mama oszaleje.
- Daruj sobie takie teksty. - syknąłem, rozłączając się i obracając telefon w dłoniach zastanawiałem się co teraz. - Chyba się trochę zagadaliśmy... - spojrzałem na Lou przepraszająco, nie wiedząc co więcej mógłbym powiedzieć. Na szczęście dziewczyna była bardziej inteligentna, bo przytomnie zerknęła na wskazówki na moim zegarku.
- O matko... - wstała gwałtownie z miejsca, zostawiając za sobą bujającą się huśtawkę.
- Jak myślisz, twój tata mnie zabije.? - spojrzałem na nią niepewnie, w duchu modląc się, żeby żart rzeczywiście okazał się tylko żartem. Bo to, że moja matka mnie udusi, było pewne.
- Mam nadzieję, że nie. - dziewczyna jakimś panicznym gestem założyła włosy za ucho i zaczęła się rozglądać, jakby nie wiedziała co dalej. Natychmiast poderwałem się z huśtawki i stanąłem obok niej, czując się dosyć podobnie. - Dziwi mnie tylko czemu nikt jeszcze nie podniósł alarmu. - odezwała się nagle, ku mojemu zdziwieniu i zaczęła przeszukiwać dosłownie wszystkie kieszenie, które kryło jej ubranie. Szczerze mówiąc z nieukrywaną przyjemnością mógłbym jej w tym pomóc, ale grzecznie trzymałem ręce przy sobie. Wprawdzie musiałem je schować w kieszenie i pilnować, żeby nie powędrowały gdzie nie powinny, ale to przecież było mało ważne. Prawda.?
"Zboczeniec." - głos w mojej głowie natychmiast odpowiedział na pytanie, powodując kolejną falę idiotycznie nie na miejscu obrazów.
- Hm, chyba gdzieś zgubiłam telefon. - słowa dziewczyny oderwały mnie na szczęście od głupich pomysłów.
- Czekaj, zadzwonię. - zaoferowałem się, próbując odłączyć myśli od dziewczyny. I skupiłem się na wybieraniu jej numeru. Sygnał niby był. - Słyszysz coś.? - spytałem, patrząc jak Lou próbuje zlokalizować swoją zgubę po dźwięku dzwonka.
- Nic. - potwierdziła to, co sam odbierałem. Czyli kompletną ciszę.
- To chyba nie tu...
- Dobra, nieważne. - machnęła ręką, przerywając mi w pół zdania. Zaskoczyło mnie to konkretnie, ale teraz nie miałem czasu się tym zadręczać. Bardziej martwił mnie ojciec Lou. Bo po pierwsze, trzymałem ją z dala od domu prawie do północy, a po drugie, nie było z nią kontaktu. Nie wyglądało to dla mnie zbyt różowo...
- Lepiej wracajmy. - nie namyślając się długo, chwyciłem dziewczynę za nadgarstek i pociągnąłem ją w stronę, gdzie znajdował się jej dom. Lou początkowo trochę nie nadążała, ale po chwili zrównała ze mną krok, spiesząc się do powrotu tak samo jak i ja.
"Tak czy tak, już po tobie, Styles." - usłyszałem gdzieś z tyłu głowy, nie mogąc nie zgodzić się z tym przeczuciem. Mogłem już spokojnie żegnać się z życiem...


***
Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Brak rozdziału wynikał tylko i wyłącznie z mojego lenistwa i masy nowych filmów na moim komputerze. Wiem, jestem uzależniona od oglądania, ale co ja poradzę... Poza tym tak już jakoś mam, że po urodzinach nie mam weny. Dopada mnie chyba kryzys wieku średniego, czy coś... Nieważne.
Zachwycona rozdziałem to ja nie jestem. Jest jakiś nijaki... I w dodatku zdominowany przez Harry'ego i jego mdłą perspektywę. Ale mimo wszystko mam nadzieję, że to absolutnie nikogo nie wystraszy. W zasadzie według prośby jednej z czytelniczek, jest rekonstrukcja pierwszego spotkania xx. I miejcie też na uwadze, że ślęczałam do 4 nad ranem (gdy musiałam wstać o 8), by w miarę ogarnąć tą nieszczęśliwą trzydziestkę jedynkę... No i chyba właśnie dlatego czegoś mi w niej brakuje. Ale kij. Mam nadzieję, że mnie z tego powodu nikt nie zastrzeli xx.
A będąc przy temacie... macie jakieś specjalne życzenia co do obecnej sytuacji Harry'ego.? xx. Egzekucja, czy ułaskawienie.? xx. Jestem otwarta na wszelkie propozycje, zwłaszcza po tych wszystkich miłych komentarzach, które od Was otrzymuje xx.
Korzystając jeszcze z okazji, że jestem przy klawiaturze, chciałam Wam również podziękować serdecznie za tą przepiękną liczbę wyświetleń xx. Nie mogę uwierzyć, że to już ponad 50 000... Aż nie mogę się napatrzeć na tą cyfrę... Jest tak... Wow xx. Brak mi słów xx. Więc po prostu Wam podziękuję xx.
I tak z innej beczki, założyłam aska. Jeśli ktokolwiek chciałby zadać mi jakieś pytanie, tu macie adres: #ask

A jeśli komuś nudzi się Piekarnia, zapraszam na inne moje blogi xx. Bądź co bądź są niejako... odmienne xx.


KOCHAM WAS.! ;*

Komentarze (24):

5/9/13 15:07 , Blogger Unknown pisze...

PIERWSZAAAAAA!!! JEEST!!!! *DENSI Z RADOŚCI*

 
5/9/13 15:43 , Blogger Unknown pisze...

NO SZLAG MNIE ZARAZ TRAFI NA MIEJSCU, PRZYSIĘGAM.
napisany miałam przed chwilą mega długi komentarz, ale mi się tak kurde zrobiło, ŻE SIĘ SKASOWAŁ!!! na miłość Boską no, to jest jakaś kara czy co? już mi się tak robiło 398675968475 razy i za każdym razem mnie cholera bierze.
ale dobra, komentarz sam się od nowa nie napisze, niestety.
kurde ze mnie to jakiś debil jest no. wchodzę na telefonie na piekarnie, paczam, BAM! rozdział jest. no to ide czytać, kończę, i ide włączyć kompa bo widze że zero komentów jest to ten... to se wezme komentne. po godzinie się orientuje, że przecież miałam skomentować........ ale na szczęście zdążyłam, nikt mnie nie ubiegł i pierwszy raz w historii piekarni jestem.... *famfary* lejdis end dżentelmens..... PIERWSZA!!
i mnie trochę takie zdziwko chapnęło jak zczaiłam, że jest rozdział, bo przecież nic mi nie wysyłałaś... ale dopiero jak przeczytałam to sprawdziłam gg i ie okazało że to będzie w 32... albo jak znowu się rozmyślisz to w 33, ale mnie to absolutnie nie przeszkadza, bo mnie się nigdzie nie spieszy, wręcz przeciwnie, także luzik spoko maroko git keczup.
iiiiiiiiii jaaaaaaa WIEM GDZIE JEST TELEFON LOU HEHEHEHEHE. rzecz jasna nikomu nie powiem, a tak wgl to nie jestem pewna czy serio wiem, ale mi się wydaje że coś wspominałaś i nie byłam zadowolona... no ale ja nic nie mówiłam, bo z tą moją sklerozą to różnie bywa, więc wiesz.
i mnie też się zgubił telefon ostatnio. jak byłam na TIU (oskjgbifdnhidfsjnhjiethmskomgokdh) byłam zbyt zaryczana (po raz trzeci) żeby cokolwiek kontaktować, więc zostawiłam telefon w sali. ale oczywiście go odzyskałam, bo ja bez telefonu to jakby ja bez mózgu (chociaż, w sumie nie ma różnicy, zapomniałam, że mój mózg już dawno poszedł w siną dal)
ale kurde... miałam pisać o rozdziale, a ja tu jakieś gupoty pierniczę.
więc do rzeczy.
:OOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO
szok.
szok.
szok.
szok x69696969696969696969
nie może być, że lou NORMALNIE ROZMAWIAŁA Z HARRYM! :O
ożesz w morde jeża...........
ale to KSGMRSKOHMOKJMJHKSGMFHK SUPER JEST!!!
nareszcie! matko, wreszcie wreszcie. no bo to trochę dziwne, żeby być taki nijaki w stosunku do własnego bojfrenda cnie. i mam nadzieję że jej przestanie wreszcie palemka odbijać na widok Harry'ego i żeby wreszcie się zaczęli zachowywać jak normalna, cywilizowana para.
oki, newermajnd.
zawiesiłam się, bo nie wiem co dalej napisać.
dobra już wiem.
JESZCZE RAZ MI POWIESZ ŻE PERSPEKTYWA HAZZY JEST MDŁA TO ŁEB CI UKRĘCE, OBIECUJĘ.
perspektywa hazzy jest boska! i nie wiem czemu myślisz inaczej...
i bardzo lubię jego retrospekcje, poproszę więcej takich. a zwłaszcza tych z lou w roli głównej, no bo przecież dotąd widzieliśmy wszystko z jej perspektywy, a myślę że nie tylko ja chciałabym poznać jego interpretacje niektórych sytuacji.
uuuuuuu, hazza zboczuszek ^^
ale to nie fair że przez Stylesa nie poznaliśmy wyjaśnień Louise na temat snu!!!! foch alwaysowy forever after, styles. nie wiesz, kiedy się skupić, zero wyczucia.
i niech będzie EGZEKUCJA! jakaś siekiera, piła spalinowa, albo chociaż jakiś mały młoteczek... i najlepiej, żeby w ferworze walki wypadł przez okno akurat wtedy, kiedy pod nim będzie przechodzić nasz drogi riley......
tsaa, wiem, jestem podłym człowiekiem. straszliwie. mam mordercze zapędy, ale co poradzić?

no dobra, oczywiście moje podsumowanie całego rozdziału: ozkgnmodkgnafdokjmhaokgjmhaoktgmljms (to już tak tradycyjnie). czekam na gg, adios!
całuski <13
muminek - louiser.
http://country-life-1d.blogspot.com/

ps. mam nowe konto na tt jak coś, @meredithscookie, ale chyba już zdążyłaś zauważyć bc włosonators :D
ps2. nowy szablon jest ksnmgokerhmokh, aczkolwiek dalej mam sentyment do budek.... DLACZEGO JA NIE ZROBIŁAM WTEDY SCREENA?! a, bo nie umiałam
\

 
5/9/13 15:48 , Blogger Dinozaur pisze...

Super rozdział ;) Na pewno nie jest nudny. Perspektywa Harry'ego jest super. Fajnie jest, przekonać się co mu tam w główce siedzi. No i nasza Lou już troszkę bardziej śmiała. Bardzo mi się to podoba.

 
5/9/13 16:03 , Anonymous Anonimowy pisze...

Genialny rozdział :) fajnie, że Lou zaczyna się odzywać i te myśli Harry'ego... muszę przyznać, że ciekawe i śmieszne <3

 
5/9/13 16:46 , Blogger Coffies A. pisze...

Yep!!! Nowyyyy .
Cudowny ten rozdział.Wreście Lou się przełamała i posmiala się ,pogadała z Harrym.
Bardzo interesuje mnie reakcja ojca lou I CZY HARRY PRZEŻYJE !
:)


KIEDY NASTĘPNY !?

 
5/9/13 19:52 , Blogger pikseloza pisze...

z zachwytu odjęło mi mowę, więc tylko zapytam kiedy next?

xoxo pikseloza

 
5/9/13 21:26 , Anonymous Anonimowy pisze...

Kuuurcze, doczekałam się! ;d Nawet nie wiesz, jak ważny jest dla mnie ten rozdział. Teraz, kiedy muszę uczyć się do poprawek, patrzę, a tutaj kolejny rozdział mojej najukochańszej internetowej opowieści, jak w takiej chwili się nie uśmiechnąć?
Co do rozdziału, dziewczyno kochana, jak możesz powiedzieć, że jest on nijaki? Nie obrażaj mnie jako czytelnika ;d Nigdy nie czytałabym czegoś, co w jakikolwiek sposób jest nijakie. Rozdział jest cudowny, jak każdy poprzedni i z pewnością, jak każdy następny. Więc mi tutaj nie pisz takich rzeczy, bo się śmiertelnie na Ciebie obrażę, a nie wiem czy dam radę wytrzymać bez kolejnych rozdziałów Twoich opowiadań! ;d
Jejciu, dziękuję Ci za wysłuchanie moich próśb o retrospekcję! Ujęłaś to tak niesamowicie, że mój mózg nie nadążył przetwarzać, gdyż oczęta tak szybko czytały ;d musiałam ten rozdział dwa razy przeczytać, żeby każdy szczegół do mnie dotarł ;d ech, ile razy ja już Ci pisałam, że jesteś genialna w tym, co robisz? Mogę kolejny raz to napisać? :D JESTEŚ GENIALNA! Piszesz tak dobrze, aż trudno uwierzyć, że tylko w internecie, śmiało powinien ktoś to wydać, bo takie dzieło nie może się marnować.
Wracając do retrospekcji, wspomnieć muszę o perspektywie Harry'ego. Jakaś dziewczyna napisała, że jest ona mdła, rozumiesz to w ogóle? Bo ja jak bym ją spotkała to bym jej swoje powiedziała! Przecież perspektywa Harry'ego jest napisana wyjątkowo, jest zupełnie inna niż Lou, co pokazuje, że umiesz naprawdę pisać, a nie tylko jednym stylem. W dodatku Harry wnosi do tego opowiadania do tej pory nieznane wątki , które świetnie współgrają z akcją opowiadania. W ogóle Harry jest tutaj dla mnie bardzo ciekawą postacią, ten jego wewnętrzny głos... Jest po prostu zabójczy! I jeszcze te jego zboczone myśli, oj Harry, Harry, jak długo dasz radę się powstrzymywać poprzez trzymanie rąk w kieszeniach? ;d
Hmmmm, co by tutaj z naszym kochanym Harrym zrobić.. Egzekucja? Oj, nie wiem czy Lou na to pozwoli ;d Ale myślę, że jej tata znów pokusi się o co najmniej uszczypliwe żarciki ;d Ale jakaś ciekawa "akcja" pomiędzy tatą Lou a Harrym byłaby mile widziana, ten dreszczyk emocji! Przecież ja wiem, że Ty to znowu opiszesz w taki sposób, że nie będę mogła oderwać moich paczałek od ekranu ;d
I jeszcze coś - Piekarnia się nie może znudzić! Przynajmniej nie mi ;d A Twoje kolejne blogi czytam, bo każde Twoje opowiadanie jest równie wciągające, co sama Piekarnia ;d ech, kto by pomyślał, że tak mnie wciągną te Twoje opowiadania, hm? ;p
Na sam koniec chcę Ci znowu podziękować - za to że piszesz takie długie, piękne, zwarte rozdziały i że tak cudownie spowalniasz akcję. W niektórych opowiadaniach na etapie 31 rozdziału Harry ma dziecko, rodzinę i 30stkę na karku. U Ciebie wszystko jest opisane tak, że każda najmniejsza rzecz ma sens i nie można doszukać się żadnego mankamentu - nie żebym szukała ;d 31 rozdział, a ja wiem że przez co najmniej kolejne tyle, będę wiedziała, że warto tu wchodzić :)
Życzę Ci udanej końcówki wakacji z mnóstwem filmów i mnóstwem weny oraz dobrego humoru.

Buziaki :* :*
Paula xx

PS. Na pewno będę korzystać z Twojego aska i twittera! ;d Dziękuję za obserwację, jestem tam nowa, więc nawet nie wiem do końca jak to działa.. Ale mam nadzieję, że jakoś to ogarnę ;d Buziaki znowu :* :*

 
5/9/13 21:46 , Anonymous Anonimowy pisze...

Jeej:) Świetne jak zawsze a Ty jak zawsze narzekasz:P Podoba mi się perspektywa Harrego:) i ich pierwsze spotkanie:) Masa nowych filmów?..:P Haha xd Skąd ja to znam...:) Czekam na następny z niecierpliwością( jak zawsze:P) ja jestem za czymś pośrednim jeśli chodzi o ułaskawienie lub egzekucja:) to może być zabawne:) Powodzenia:) I.

 
6/9/13 16:46 , Blogger Hęłnryg pisze...

Tak patrzę na długość komentarzy nade mną i niedługo też i pode mną... One są chyba dłuższe od rozdziału chociaż nie wiem. Pisać długobot może i piszę ale nie tam gdzie trzeba. Nie mów, że rozdział ci nijaki wyszedł bo wyszedł ci lepiej niż myślisz. Ahh byłam sobie w jakieś tam pobliskiej piekarni i ku mojemu smutnemu zaskoczeniu nie było żadnego lokowatego bruneta z zielonymi oczami tylko jakąś starszą kobietę z ciepłym uśmiechem na twarzy. No nic.... Spróbuję w kawiarni lub cukierni....
Mam za dużo wspólnego z Louise! Nie lubię kotów i nie lubię coli. Jak ta dziewczyna zareagowała na zaginięcie telefonu!?!? Ja bym miała zawał na miejscu! Nie dziwię się że Harry martwił się o swoje dupsko mój tata pewnie by już z wiatrówką czekał a mama z Patelnią
Xxx

 
6/9/13 18:20 , Blogger konfituraa pisze...

Powiedz że tata będzie czekał z wiatrówką! :D Ale ostatecznie może mu wybaczyć, w końcu nie jego wina że Louise działa na niego tak że zapomina o upływie czasu :D
Rozdział świetny, kochana, jesteś zbyt samokrytyczna. Mi się strasznie podobał. Od czasu do czasu Harry może sobie podominować w narracji, nie? :)
Czekam na reakcję taty niemal z równym niepokojem co Harry :D
Buziaki!

 
6/9/13 19:59 , Blogger Unknown pisze...

ej no ludzie, jak można nie lubić kotów? tych przesłodkich, prześlicznych, przecudownych i wgl prze stworzonek? co one wam takiego zrobiły? ;;
ps. a tak przy okazji, zapomniałam ci powiedzieć Lou, że Louis jednak okazał się dziewczyną... i teraz nazywa się Louise!

 
9/9/13 12:57 , Blogger Lou. pisze...

kocham Twój entuzjazm, wiesz.? xx. dodanie komentarza jako pierwsza jest jakimś przywilejem, czy jak.? xx.
i spokojnie, usuwanie komentarzy jest okropne, wiem. ale za drugim razem wszystko wychodzi lepiej xx. wierz mi na słowo xx.
no i wiesz... ja się rozpisuję... gdy miałam taki pierwszy, pierwszy plan, o to powyżej miało się znaleźć w 23 rozdziale... więc wiesz xx. trochę mi się przeciągnęło xx.
I SIEDŹ CICHO.! o umiejscowieniu telefonu Lou wiedzą na razie 4 osoby. Aly, Ty, ja i On. niech na razie tak zostanie, okej.? xx. nie psuj ludziom niespodzianki xx.
też byłam na tiu... genialny, genialny, genialny xx. mogłabym oglądać i oglądać xx. wszystko poza jedną sceną strasznie mi się podobało xx. zwłaszcza rozmowa Liasia i Hazzusia na łodzi xx. i te zwolnione momenty na koncertach... genialne xx.
taaaaak, LOU ROZMAWIAŁA NORMALNIE Z HARRYM.! xx. wyobrażasz sobie.? xx. właśnie tak sobie pomyślałam, że skoro już oficjalnie są parą, ona nie może się wiecznie jąkać xx. trochę cywilizacji do ich związku trzeba wprowadzić xx.
Hazza zboczuszek xx. ahahahahahahahaha xx. genialnie to zabrzmiało xx. no jeszcze wiele takich scen będzie, więc się przyzwyczajaj xx. i to jego zero wyczucia... genialna jesteś xx. uśmiałam się przy tym jak głupia xx.
egzekucja.? serio.? chcesz zrobić krzywdę Harrusiowi.? żeby nie mógł spotykać się już z Lou.? przecież jak mu ojciec Lou zrobi z tyłka jesień średniowiecza, Hazziątko może się zniechęcić... i co wtedy.? xx.
Twoje podsumowania rozdziałów są genialne, wiesz.? xx. zawsze mnie rozbawiasz xx. więc muszę Ci podziękować bardzo, bardzo, bardzo xx.
buziaki xx.
PS: zauważyłam Twoje nowe konto na tt xx.
PPS: zapomnij o budkach xx. i pamiętaj, nie przyglądaj się za bardzo tam na lewo, okej.? nie wypatrz mi Hazziątka xx.

 
9/9/13 12:59 , Blogger Lou. pisze...

dziękuję bardzo za miłe słowo xx. ciągle mam wrażenie, że perspektywie Harry'ego czegoś brakuje, ale skoro nie ma zastrzeżeń, będę musiała uwierzyć na słowo, że wszystko tak gra xx. no i przecież Louise nie może być wiecznie nic nie mówiącą niezdarą, nie.? trzeba ją ośmielić, zwłaszcza, że... no są już z Harrym oficjalnie razem xx.
pozdrawiam.! xx.

 
9/9/13 13:00 , Blogger Lou. pisze...

hah, jakbym czytała o dwulatce, która wreszcie zaczęła mówić xx. ale taką postać stworzyłam, to co ja tu się czepiam xx.
myśli Harry'ego... zawsze mam z nimi problem, więc tym bardziej mi miło, że Ci się podobają xx.
buziaki xx.

 
9/9/13 13:03 , Blogger Lou. pisze...

no to dopiero początki. zobaczysz, niedługo Lou nie dopuści Harry'ego do głosu, tak się rozgada xx.
czy Harry przeżyje... no jeszcze się zastanawiam. ale biorąc pod uwagę fakt, że mam co do niego jeszcze kilka planów... raczej ujdzie z życiem xx. zobaczymy w jakim stanie xx.
i nie pytaj mnie o następny, bo sama nie wiem xx.
buziaki xx.

 
9/9/13 13:04 , Blogger Lou. pisze...

woooooow xx.
next.? nie mam pojęcia xx. jak się napisze, to dodam xx. nie umawiam się na terminy xx.
pozdrawiam.! xx.

 
9/9/13 13:21 , Blogger Lou. pisze...

no niestety, trochę zarabiam na studia, trochę mi się nie chce... i dlatego tak rzadko pojawiają się te rozdziały. niestety nic na to nie poradzę, staram się pisać kiedy tylko mam możliwość. to, że czasem sobie odpuszczam... nie moja wina, tylko mojego lenistwa xx.
wytrawny czytelnik z Ciebie... i Ty czytasz moje opowiadanie.? upadłaś dziewczyno na głowę, czy jak.? okej, moją koleżankę, wybitną recenzentkę książek jeszcze mogę zrozumieć. jeden one shot jej się spodobał... ale, że Tobie się chce ślęczeć nad wszystkimi rozdziałami, czytać, komentować i jeszcze się zachwycać... wow. podziwiam, po prostu podziwiam. i jest mi taaaaaaaaaaaaaaaak strrrrrrrrrrrrrrasznie miło xx.
lepszego komplementu w życiu nie słyszałam xx. DZIĘKUJĘ xx.
no widzisz, chciałaś retrospekcję, dostałaś retrospekcję xx. staram się spełniać oczekiwanie czytelników, oczywiście w ramach mojego planu xx. to bardzo urozmaica opowiadanie, bo różni ludzie mają zupełnie różne spostrzeżenia. a ja tylko z tego czerpię xx.
genialna... ostatnio nadużywam tego słowa. ale nigdy w stosunku do siebie. chociaż przeczytać to... dziewczyno, pompujesz moje ego do krytycznych rozdziałów. przestań xx. chociaż to miłe, naprawdę miłe xx.
serio, perspektywa Hazzy jest inna niż Lou.? naprawdę.? chciałam oczywiście, żeby tak wyszło, ale tworząc jego perspektywę zalatywało mi to nikim innym jak właśnie Louise. ale skoro mówisz, że to się różni...
a jak długo Harry będzie się powstrzymywał przez trzymanie rąk w kieszeniach.? pewnie do momentu aż ktoś mu powie, że to jest niegrzeczne xx.
akcja między tatą Lou a Harrym... i czemu zaczynam się histerycznie śmiać.? xx. zboczeniec, zboczeniec ze mnie xx. ale nie ma mowy, nie dam się wkręcić w te akcje między Harrym a starszymi osobami xx. Harry tutaj jest dla Lou xx.
muszę Ci oczywiście podziękować, ze chce Ci się śledzić wszystkie durnoty, które tworze. to jest takie miłe... xx. wiem, że moja praca nie idzie tylko na marne i że ktoś czerpie przyjemność z czytania moich wypocin. to nieopisanie przyjemne uczucie xx.
a odnośnie tego mojego rozpisywania... brakowało mi takiego dłużącego się opowiadania, więc coś takiego zrobiłam xx. do rodziny i dziecka jeszcze dalekoooooo xx. nie spodziewaj się nawet xx.
no końcówka wakacji... nie wkurzaj mnie xx. muszę się nią nacieszyć ile tylko się da xx. a potem... studia. przerażające... ale przetrwam, kto jak nie ja xx.
dzięki za miłe słowo xx.
buziaki xx.
PS: ja też dopiero niedawno odkryłam te wszystkie wynalazki. nie ogarniam, ale staram się jak mogę xx. jestem staroświecka, wolałabym już listy wysyłać... xx.

 
11/9/13 19:10 , Blogger Lou. pisze...

narzekam, no narzekam. taki charakter, nic nie poradzisz xx. do perspektywy Hazzy już zawsze chyba będę uprzedzona, ale skoro Tobie się podoba, nie mam chyba co narzekać xx.
masa nowych filmów... ciekawe czyja to wina xx.
i po prostu uwielbiam to Twoje zdecydowanie xx. strasznie mi pomogłaś podjąć decyzję xx. ale postaram się napisać coś, co wpadnie w Twoje gusta xx,
buziaki xx.

 
11/9/13 19:21 , Blogger Lou. pisze...

Muminku, koty są straszne. widzisz, nie tylko ja tak uważam. psiaki - to jest to xx. i... CO.? nie rozumiem o czym Ty do mnie rozmawiasz xx. jak to Lou okazał się dziewczyną..?? wytłumacz mi to. tylko prosto i wyraźnie xx.
a idąc do wyższego komentarza... uwielbiam czytać takie dlugaśne wypowiedzi xx. to niesamowite, że ktoś potrafi ubrać w tyle słów uwagi do mojej 'twórczości'. więc jakby co, nie szczędź w słowach xx.
powiem Ci w sekrecie, że odkąd wpadłam na pomysł tego opowiadania, zaliczam każdą piekarnię, która staje mi na drodze. ani razu nie spotkałam w niej pracującego chłopaka. ani razu... rzeczywistość jest rozczarowująca...
ejjjj... Louise to ja, ja to Louise. więc będąc podobna do niej, jesteś podobna do mnie xx. od coli tylko sikać się chce, tak na marginesie powiem xx.
a zgubienie telefonu... wielka tragedia xx. nie ma co ryczeć, to tylko sprzęt xx. zawsze można zakupić drugi, prawda.? xx. poza tym dziewczyna zauroczona, zapatrzona w Harry'ego... telefon dla niej to nie problem xx. problemem teraz jest to jak tatuś zareaguje na takie późne wracanie... xx.
wiatrówka.? hah, ciekawy pomysł xx. może go wykorzystam xx.
pozdrawiam.! xx.

 
11/9/13 19:25 , Blogger Lou. pisze...

co Wy z tą wiatrówką, co.? jakaś nowa moda.? xx. ale skoro takie zapotrzebowanie... może się skuszę do takiego obrotu sytuacji xx. nie wiem czy tatusia przekonałoby tłumaczenie, że jego córka aż tak działa na chłopaka, że ten traci poczucie czasu. zaraz pojawiłoby się przesłuchanie co oni tam tyle robili... aż zaczynam współczuć Harry'emu xx,
ja zawsze jestem samokrytyczna. cóż poradzić xx. i jakoś tak lekką ręką przychodziło mi to pisanie Harrym, więc... od czasu do czasu można zaszaleć xx.
a co tata wymyśli... się zobaczy xx.
buziaki xx.

 
12/9/13 20:39 , Blogger Hęłnryg pisze...

Psy to moje kochane "dzieci" tylko tyle w sprawie tych ukochanych stworzeń stąpających po ziemi na swoich czterech łapkach. xx
Ah.... Cola jest taka beznadziejna wolę jakąś wodę smakową albo sok. Zdrowsze i nie bekasz aż tak strasznie (zawody z bekania na wycieczkach >>>>) xx
Każdy tatuś się martwi o swoją córeczkę a że ja jestem "ta młodsza córka" nie mogę swobodnie rozmawiać z chłopakiem przez telefon bo tata jak ninja wchodzi do pokoju i pyta się "z kim rozmawiasz?" albo rozmowy na fb. Podchodzi, zagląda przez ramię i tak się uśmiecha a potem idzie xx
Jeśli chodzi o wiatrówkę..... Śmieszna historia z mojego dzieciństwa: któregoś tam pięknego, czerwcowego dnia podczas grilla rodzinnego tata szpanował pistoletem do paintballa i wiatrówką. Paintball łatwy Ale gdy wiatrówką strzelałam to się jakoś dziwnie odbiło i Mi w oko się wbiła ta "lufa do celowania" albo celownik miałam limo do końca wakacji. xx

 
14/9/13 11:37 , Anonymous Anonimowy pisze...

Rozdział genialny <3333
czekam na next :)
sytuacja z Harrym się polepsza :D
Domyślam się też, co się stało z telefonem Louise ;p

 
15/9/13 18:05 , Blogger Unknown pisze...

No wiec tak ... dosyć długo tu nie zaglądałam (no bo wakacje i brak internetu)i wchodzę sobie tutaj a tu inny (przepiękny ) wygląd bloga no i tyle niesamowitych rozdziałów do przeczytania. No wiec tak czytam i czytam i powoli zakochuje się(po raz setny już)w twoim opowiadaniu. Naprawdę czytałam już sporo innych blogów ale ten nie może się równać z żadnym. JEST POPROSTU GENIALNY. Mam nadzieje ze znajdziesz choć trochę swojego czasu i napiszesz nam nowy rozdział. Czekam :*

 
22/9/13 10:28 , Blogger konfituraa pisze...

No proooszę, kiedy bd 32?! juz nie mogę :(
nie no, take your time, po prostu tęsknię ;)

 

Prześlij komentarz

Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]

<< Strona główna