poniedziałek, 19 listopada 2012

piętnaście.

Nie chcąc powtórki z poprzedniego dnia, postanowiłam nie zostawiać przygotowań na ostatnią chwilę i zaczęłam szykować się o wiele wcześniej. Wykąpałam się ponownie, tym razem łącznie z włosami, jako-tako układając je przy suszeniu, stawiając tym razem na zupełnie proste pasma.

Niestety, przy doborze stroju nie poszło mi już tak śpiewająco. Mając bowiem naprawdę sporo czasu na ogarnięcie niesamowitej i zapierającej dech w piersi kreacji, z stosunkowo głębszym zastanowieniem zajęłam się dobraniem jako-tako pasującego do siebie okrycia wierzchniego. Spędziłam na tym sporo ponad godzinę przetrząsając odmęty mojej święcącej pustkami szafy.

I co z tego wynikało.? Tyle tylko, że nic poza dżinsami i T-shirtami w niej nie znalazłam...
Cóż, T-shirt plus dżinsy to jakże wygodne i niekrępujące rozwiązanie. I przede wszystkim ogromnie kuszące dla mojej osoby, no ale... Może i nie byłam jakimś znawcą mody, sądząc po zasobach mojej szafy, niemniej jednak gdzieś tam w mózgu kiełkowała mi myśl, że to nie jest najodpowiedniejszy strój na drugą... randkę.

No bo nie ma się co oszukiwać, to zdecydowanie miała być druga randka. I wychodziło na to, że miałam na nią pójść odziana w zwykłe dżinsy, zielony T-shirt i niezmiennie białe trampki z zielonymi sznurówkami.

Szalenie powalająco, nie ma co...

Postanowiłam zatem zaszaleć w kontekście upiększania makijażem. Oczywiście z moimi zasobami niewiele miałam do gadania. A biorąc pod uwagę jeszcze moje zdolności... Co ja poradzę, że nigdy nie byłam nadzwyczaj dziewczęcą dziewczyną. Wiedziałam jedynie jak używa się pudru, tuszu i kredki. Dotąd nic więcej do szczęścia nie było mi potrzebne.

No właśnie, dotąd... Bo nie wiedzieć czemu nagle zapragnęłam naprawdę ładnie wyglądać. Subtelnie, dziewczęco, estetycznie... Żeby... cóż, żeby się podobać. Czy akurat Harry'emu, to już inna kwestia. W każdym bądź razie chciałam coś zmienić, coś ulepszyć w tej kwestii. Jedyny problem polegał na tym, że nie bardzo wiedziałam jak. A Allison prosić nie chciałam, bo od razu zaczęłyby się jakieś głupie dogadywania. Toteż postawiłam na własne zdolności i nikły asortyment, robiąc delikatny, naturalny makijaż.

Znowu nic powalającego.

W dodatkach też przecież nie mogłam się odbić, bowiem moja kolekcja w tej kwestii ograniczała się jedynie do trzech prostych, wcale nie szykownych bransoletek, pary kolczyków-wkrętów i jednego, skromnego pierścionka. Wystarczyło na jeden, solidny zestaw, akcentujący moje nadprzeciętne starania.

I cóż, wyszło jak wyszło. Wyglądem nie powalałam, na swej bystrości też nie miałam co polegać... Pozostawało więc jedynie liczyć na jakiś cud. A miałam sporo czasu na jego pojawienie. Ze wszystkim uporałam się bowiem niewiele przed 14:00. Czyli o godzinę wcześniej niż Harry zapowiedział swoje przybycie.

I co ja miałam robić do tego czasu.? Widmo gitary, czające się gdzieś spod ławy było niezmiernie kuszące i właściwie racjonalne. Ostatnimi czasy mocno olałam te ćwiczenia, za co dostałam niejeden już ochrzan od mego nauczyciela. Ale jednak... Gdybym wsiąknęła, co dosyć często mi się zdarza przy tym instrumencie, mogłaby powstać sytuacja jak z wczoraj, z moim wejściem smoka. A tego raczej nie chciałabym powtarzać... Poza tym, w tym momencie nie miałam do tego głowy. Moje myśli krążyły bowiem naprawdę z dala od tego instrumentu, zaszczycając mój mózg widokiem uroczych dołeczków w policzkach pewnego polokowanego osobnika.

Musiałam więc znaleźć sobie jakieś zajęcie, które chociaż na chwilę pomogłoby mi uwolnić się od myśli na jego temat. Książki absolutnie nie wchodziły to w rachubę, bowiem pozostawiały wyobraźni szerokie pole do popisu, a znając mnie, gdy tylko przeczytam o brązowych włosach czy zielonych oczach z pewnością nie będę myśleć o żadnym innym typie urody niż ten, który przejawia Harry. Ostatecznie postawiłam więc na telewizję, zdecydowanie bardziej wymowną w sugerowaniu wyglądu danych bohaterów.

Tak więc wyszykowana, spryskana delikatnymi, aczkolwiek nie słodkimi perfumami, które pewnych świąt dostałam od mamy, zeszłam do salonu. Wzięłam ze sobą jego bluzę, by przypadkiem nie zapomnieć mu jej oddać i będąc już w salonie, przewiesiłam ją przez oparcie kanapy.

Z westchnieniem usiadłam tuż obok niej, praktycznie opierając się na wyróżniającej się czernią na tle brązowej kanapy części. Nierównomierność bluzy trochę gniotła mnie w plecy, ale postanowiłam to zignorować. Przynajmniej pamiętałam o jej obecności, więc nie było mowy o tym, żebym potem o niej zapomniała....

Prawą ręką sięgnęłam przez oparcie po pilot i niebieski futerał na okulary. Wciskając odpowiedni przycisk sprawiłam, że wielki ekran telewizora rozświetlił się kolorowym blaskiem, który w tym momencie niejako mi się rozmazywał, powodując ból głowy. Dlatego też nachylając pod odpowiednim kątem futerał, wydobyłam z niego okulary z czarnymi, stosunkowo grubymi oprawkami, zakładając je na nos. I już bez większych przeszkód poczęłam wgapiać się bez celu w szklany ekran, co chwila zerkając na zegarek.

Nie trudno było się domyśleć, że myślami przy oglądanym programie to ja zdecydowanie nie byłam. Sądzę, że zgadywanie gdzie aktualnie były moje myśli też nie byłyby dla nikogo jakimś zbyt trudnym zadaniem. No bo przed randką.? Mając w głowie wczorajszy prawie-pocałunek.? Zastanawiając się czy dzisiejszego popołudnia sytuacja się powtórzy.? Cóż, nie da się ukryć, że aktualnie w tym momencie zamiast mózgu miałam wielki transparent z napisem Harry Styles.

Dokładnie w takim stanie odrętwienia przyłapał mnie tata, który nie wiadomo skąd nagle znalazł się w salonie. Chociaż jego motywy mogłam sobie tłumaczyć kolejną próbą podokuczania mi względem mojego domniemanego związku z wiadomym osobnikiem...

- Reklama się spóźnia.? - rzucił bynajmniej drwiąco, nie mogąc powstrzymać zuchwałego uśmiechu. I charakterystycznego spojrzenia rzucanego w moim kierunku, który zachowywał podobny, wyzywający ton.

Niewiele myśląc, zaaferowana nagłą irytacją spowodowaną jego bezczelnością, złapałam jaśka, spoczywającego tuż obok mnie, po czym z całkiem solidnego zamachu rzuciłam w niego ową poduszką. Wobec tego nagłego targnięcia się na jego życie z mojej strony, tata zniknął z salonu równie szybko, jak się pojawił. Tak więc poduszka odbiła się głuchym echem od ściany, lądując delikatnie na podłodze.

Westchnęłam głęboko, powracając wzrokiem ku telewizorowi. Sadowiąc się wygodniej na kanapie, ujęłam pilota w dłoń, poczynając pstrykać bez opamiętania w odpowiednie guziczki, powodując tym samym zmienianie kanałów w zastraszającym tempie. Nie zatrzymałam się na żadnym, bowiem nic nie zdążyło mnie zaciekawić, tak więc zdążyłam zrobić kilka solidnych okręgów po tych tysiącach międzynarodowych stacji.

Gdy byłam już praktycznie w połowie kolejnej, praktycznie już niezliczonej, wnętrze całego domu wypełnił dźwięk dzwonka przy drzwiach. Nie spodziewałam się tego kompletnie, toteż podskoczyłam na kanapie i niemalże przydzwoniłam głową o sufit. Zdezorientowana zerknęłam na zegarek, który swymi wskazówkami układał się w kąt dziewięćdziesięciu stopni, oznajmując mi, że nadeszła długo wyczekiwana przeze mnie pora.

Nie czekając na jakąkolwiek reakcję od strony taty czy Allison, zerwałam się z kanapy i nim dzwonek zdążył dobrze rozbrzmieć dopadłam do drzwi. Nie wspomnę o tym, że na zakręcie o mało co się nie wywaliłam, bo to przecież zupełnie bez znaczenia. Ważne, że zdążyłam przed tymi podglądaczami.

Westchnęłam głęboko, starając się unormować oddech, który uległ znacznemu przyspieszeniu przez ten mój zastraszający bieg. Pobieżnie poprawiłam włosy, ogarnęłam stan ubrań, po czym otworzyłam drzwi zdecydowanym ruchem.

Nie mam pojęcia dlaczego, ale... czas uległ takiemu jakiemuś rozciągnięciu. Niby robiłam wszystko w naturalnym tempie, a jednak moment otworzenia drzwi wydawał się rozciągać w nieskończoność. W tym czasie zdążyłam praktycznie wstrzymać oddech, spowodować szaleńcze tempo bicia mojego wycieńczonego serducha i złapać się na tym, że pomimo stanowczości trzymania klamki, moje dłonie niemiłosiernie drżą. I cóż począć, gdy moje oczy ujrzały w końcu uśmiechniętego chłopaka, wszystko tylko jeszcze bardziej się nasiliło.

Stał tam, zupełnie naturalny, swobodny, zupełnie niczym się nie denerwując. Wyglądając oczywiście szalenie pociągająco, jak zawsze zresztą. Chociaż w tym wszystkim nieskomplikowanie zwyczajnie. Ubrany bowiem w zwykły, szary T-shirt z jakimiś rockowymi motywami, dopełniony stylistyką przez proste, ciemne dżinsy. Niby nic nadzwyczajnego, prawda.? A jednak było to na tyle skuteczne, że przez moment... hm, całkiem dłuższy moment, jeśli mam być szczera, nie mogłam od niego oczu oderwać. Chociaż cały jego urok i tak skupiał się w okolicach szmaragdowych oczu i tych brązowych loków poruszających się subtelnie pod wpływem nienachalnego wiatru.

A gdy już tak z grubsza przebiegłam wzrokiem po jego ogólnym wyglądzie, tak czy owak wzrok utkwiłam w jego delikatnym i charakterystycznym uśmiechu, powodującym oczywiście pojawienie się tych jego uroczych dołeczków.

Pod wpływem nacisków i wyzwisk z tej niewielkiej, racjonalnej części mojego mózgu, który beształ mnie za perfidne wgapianie się w jego usta, całkiem niechętnie przeniosłam wzrok na jego oczy. Wysiliłam się również na odwzajemnienie jego gestu. Delikatnie podniosłam kąciki ust do góry, licząc na to, że wypadło w miarę naturalnie. Chociaż znając swoje predyspozycje, wyglądałam aktualnie jak co najmniej idiota, toteż uśmiech natychmiastowo zszedł z mojej twarzy.

- Powiedz swojej reklamie, że przed dwudziestą drugą masz być z powrotem.! - głos taty dobiegający z okolic kuchni spowodował moje nagłe zmieszanie. Wstrzymałam oddech, na chwilę przymykając oczy. Gdy je otworzyłam zauważyłam, że Harry przygląda mi się z zaciekawieniem wypisanym na twarzy. Ale czy mogłam mu to sensownie wytłumaczyć.?

Jedyną moją odpowiedzią był solidny rumieniec pokrywający moje policzki. Niewiele myśląc, zrobiłam porządny krok naprzód, tym samym jednym ruchem znajdując się obok Harry'ego. Delikatnie zamknęłam drzwi, po czym odwróciłam się do chłopaka z subtelnym uśmiechem, którym próbowałam pokryć panikę. Westchnęłam głęboko, chcąc zaproponować jak najszybsze odejście z tamtego miejsca, nim szanowny tatuś zdąży coś jeszcze wymyślić, gdy jego donośny głos rozbrzmiał ponownie.
- I nie życzę sobie więcej...
- Chodźmy. - zaznaczyłam głośno i wyraźnie, nim głęboki głos taty zdążył oznajmić czego sobie nie życzy. Bo ja już dobrze wiedziałam, że chodziło mu o sytuację rozgrywającą się poprzedniego wieczora przed furtką. I chyba lepiej dla Harry'ego byłoby o tym wszystkim nie wiedzieć...
...

Cóż, sytuacja jak zwykle wyglądała tak samo. Zmianie uległy jedynie okoliczności. Nie było ciemno, nie zmierzchało. Dzień kwitł w pełni, o czym oznajmowało majestatyczne słońce górujące nad miastem. Rzucało długie, ciepłe promienie na budynki, które odcinały promieniom drogę do ulicy przez ciemne, krótkie cienie, niezmącone praktycznie niczyją obecnością. Ulica była właściwie opustoszała.

Mogłoby się wydawać, że tak miłe warunki popołudniowe wyrzucą na ulicę ogrom ludzi. Ale cóż... Anglia to Anglia, nigdy do końca nie zrozumiem tego narodu.

W każdym bądź razie jak na chwilę obecną wystarczyłoby mi zrozumienie tego polokowanego osobnika, który kroczył niemalże ramię w ramię obok mnie. Cała jego postawa była bowiem jak dla mnie wielką, chodzącą, polokowaną zagadką.

Nie chodziło nawet o to, czemu tak upierał się przy naszych spotkaniach. To już przyjęłam do naturalnej kolei rzeczy, więc w to zbytnio się nie zagłębiałam. Ale skoro już przejawiał takie zainteresowanie spotkaniami ze mną, czemu teraz... hm, było jak było.? Bo większej uwagi to on na mnie nie zwracał, zaabsorbowany bardziej chodnikiem pod swoimi stopami. Wpatrywał się w niego, jakby to była najciekawsza rzecz na świecie, marszcząc przy tym brwi w głebokim zamyśleniu. Jego mina wyrażała głęboką powagę, być może nawet i surowość. W każdym bądź razie nie wyglądał jak chłopak, który z entuzjazmem podchodzi do drugiej... randki.

Nie wiem dlaczego, ale gdy tylko taka myśl zakotwiczyła się w me głowie, jakoś nagle zrobiło mi się niewyjaśnienie smutno. Co prawda chciałam jakoś rozładować tą napiętą sytuację, a tym samym rozgonić tą dziwaczną przykrość, ale... Co mogłam zrobić.? Cóż, jak na moje predyspozycje mogłam jedynie dalej zagłębiać się w obserwowaniu jego dziwacznej postawy.

I zauważyłam tym samym, że podobnie jak poprzedniego wieczora, jego postawa była znacznie przygarbiona. Tym razem nie mogłam zrzucić tego na zimno, więc... uznałam po prostu, że to jest jakaś jego pokręcona forma wyrażania zamyślenia. Tak jak i jego duże dłonie, które w opisywanej przeze mnie zamyślonej sytuacji, ukryte były w głębinach przednich kieszeni. Na zewnątrz wystawiając jedynie kciuki, którymi ze zdenerwowania kręcił jakieś dziwne figury.

W końcu chłopak westchnął głęboko, zupełnie niespodziewanie przenosząc swój wzrok na mnie. I jego mina wcale już nie wyrażała powagi czy zasadniczości. Teraz uśmiechał się sympatycznie, a jego oczy... Cóż, szmaragd jego tęczówek rozświetlały właśnie urocze błyski, które powstały najwyraźniej od dużej dozy światła słonecznego. Ale nawet pomimo tego jego źrenice wydawały się być nieco rozszerzone, co w zasadzie... Hm, ale chyba odeszłam od tematu. Bo o czym to ja mówiłam.?

A tak, że jego czujny wzrok szukał właśnie odpowiedniej lokalizacji na mojej twarzy. Bo jak na razie błądził jedynie od szyi, przez usta i nos, aż do samych oczu, z powrotem wykonując podobną wędrówkę. Błyszczący szmaragd jego wzroku spoczął ostatecznie mnie-więcej w okolicach moich oczu. A gdy już znalał tą jakże dogodne dla niego położenie, jego uśmiech tylko się pogłębił. A moja mimika była wręcz odwrotnie proporcjonalna. Podczas gdy on wyrażał coraz to większą radość, mi się tak jakoś robiło coraz bardziej niwygodnie w całej sytuacji. Zwłaszcza, że chłopak wpatrywał się we mnie uważnie, nie wypowiadając nawet słowa.

- Jak długo nosisz okulary.? - wypalił w końcu. Najwidoczniej znalazł odpowiedni według niego temat do rozmowy. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie fakt, że kompletnie nie wiedziałam o czym on w ogóle mówi.
- Słucham.? - kilkakrotnie zamrugałam powiekami. Jakoś nie mogłam
- Okulary... - dłonią zatoczył niewielki krąg w powietrzu, otaczając okolice swoich oczu. Dopiero wtedy uzmysłowiłam sobie, że na nosie nadal mam moje stare, wcale nie prezentujące się inteligentnie patrzałki, w których zdecydowanie nie prezentowałam się zbyt efektywnie.
- Oo... Ekhm. Zapomniałam o nich. - czułam, że kolejny rumieniec wpływa na moje policzki, ozdabiając je niemalże żywą czerwienią. Niepewnym, nieco skrępowanym ruchem sięgnęłam do czarnej oprawki i powolnym ruchem ściągnęłam okulary.
Zamknęłam je w dłoni, rozmyślając intensywnie nad ich dalszym zastosowaniem. Nic lepszego niż zaczepienie je o skrawek dekoltu do głowy mi nie wpadło, toteż po chwili wcielałam już pomysł w życie.
- Do oglądania telewizji, tak.? - spytał po chwili, ewidentnie czepiając się wiszącego jeszcze w powietrzu tematu jak koła ratunkowego. Cóż, w tym momencie przejawiał głęboką inteligencję, bo z następnym dobrym tematem do rozmowy już tak łatwo by nie było. Ale cóż, ja to ja... Do wypowiadania słów stanowczo się nie kwapiłam, więc jedynie kiwnęłam głową.
- Też takie mam. - oznajmił najzupełniej poważnie. Chociaż biorąc pod uwagę te pełne radości błyski w jego oczach..
Ahh, nieważne. To zdecydowanie nie jest dobry trop, jeśli mam prowadzić spójną dyskusję. Zwłaszcza, że powinam wyrazić szczególne zainteresowanie omawianym tematem i... Zaraz, co on właśnie powiedział.?
- Naprawdę.? - zdziwiłam się szczerze. Nie mogłam wyobrazić sobie jego - praktycznie idealnego wizualnie chłopaka z takim defektem, jak zepsuty wzrok. I w okularach na nosie. To było... Hm, właściwie to nie było na moją biedną głowę. Żeby w ogóle taki obraz powstał w mojej wyobraźni, musiałabym najpierw istotnie zobaczyć Harry'ego w tych okularach.

Ale, hm... Czy to nie wiązało się z kolejnymi spotkaniami.? W dodatku w jakimś prywatniejszym miejscu, dajmy na to.. jego domu. Hm, na przykład przy jakimś oglądaniu filmów, najlepiej z jakąś głębszą treścią, niż głupia komedia i...

- Czy to dziwne.? - jego właściwie zdezorientowany głos wyrwał mnie z tych moich durnych rozmyślań. Nie dość, że znowu przyłapał mnie na obgadywaniu myśleniowo jego osoby, to jeszcze swoją wypowiedzią niemalże zmusił mnie do tego, bym coś odpowiedziała. I zaskoczył mnie tym na tyle, że nawet czasu nie było, by się zarumienić...
- Nie, skąd... Ja tylko... Każdy może przecież nosić okulary i nie ma w tym nic... A, nieważne. - westchnęłam, w połowie ucinając moją nieskładną wypowiedź.

Moje zaplątanie udoskonaliłam jeszcze głębokim, rozgorączkowanym rumieńcem. Skrępowana przekręciłam głowę, prostując mięśnie mojej szyi, które zdążyły nieco ścierpnąć od ciągłego przypatrywania się bokiem postaci Harry'ego. Tak więc nie tylko z powodów ogólnej mojej konsternacji, wbiłam wzrok przed siebie, nagle odkrywając w szarości chodnika zupełnie nową stronę. Dokładnie tą samą, którą z taką dokładnością jeszcze kilka minut temu badał Harry. I zrozumiałam co aż na tyle go w tym wszystkim fascynowało.

Mnie osobiście magia chodnika ogarnęła na tyle, że krępująca cisza, która dotychczas nas ogarniała, przestała być już taka krępująca. Właściwie pozostała jedynie ciszą, którą żadne z nas nie odważyło się przerwać. Oczywiście do momentu, kiedy Harry nagle przystanął, a ja niewiele myśląc zatrzymałam się razem z nim. Chociaż nie bardzo wiedziałam dlaczego teraz i dlaczego właśnie tutaj. Ale gdy bliżej ogarnęłam okolicę, pojęłam, że dotarliśmy do przystanku autobusowego.

Bo przecież ewidentnie zaprosił mnie na zwiedzanie Londynu, a to znaczyło, że musieliśmy się jakoś dostać do centrum. Przecież te przedmieścia, na których mieszkał mój tata poznałam już dokładnie, poza tym... W zwiedzaniu Londynu chodziło o zwiedzanie Londynu, czyli jego najznamienitszej części, która z naszego aktualnego położenia znajdowała się stosunkowo daleko.

Kurczę, Harry jednak był całkiem cwanym człowiekiem...

- No dobrze. - głos Harry'ego rozbrzmiał dosyć donośnie, ale też i wesoło, na tle dotychczasowej ciszy i tego leniwego, niedzielnego popołudnia. Tym samym spowodował również, że mój wzrok zupełnie niezależnie ode mnie powędrował ku niemu.

Chłopak z entuzjazmem zatarł ręce, powodując skupienie mojego wzroku na tych stosunkowo dużych dłoniach. Zauważyłam przy tym, że jego nadgarstki ozdobione są znaczącą siecią rzemyków, co w zasadzie bardzo mi się spodobało. Widziałam to przecież kilka razy u innych, ale jednak... Ale jednak Harry to Harry. Już przyzwyczaiłam się do tego, że odbieranie jego osoby przebiega u mnie zupełnie inaczej.

- Okej, skoro dotarliśmy już do przystanku, mam dla ciebie dwie propozycje. - oznajmił z zapałem wypisanym niemalże w oczach, uśmiechając się od ucha do ucha. Odchrząknełam, starając się spiąć wszystkie możliwe szare komórki do ułożenia jakiejś logicznie brzmiącej wypowiedzi.
- Aż dwie.? - no tak, bo zabrzmiało szalenie błyskotliwie... Ale nie było co narzekać, prawda.? Moja odpowiedź powodowała przynajmniej kontynuację rozmowy i wysuwała na światło dzienne moje zainteresowanie. A to przecież o to w tym momencie najbardziej chodziło.
- Mały bonus. - Harry uśmiechnął się zachęcająco, jakby coraz bardziej wpadając w entuzjazm. Cóż, mogłam się jedynie domyślać, że to z powodu zainteresowania mnie jego pomysłem.

Jego entuzjazm może i byłby zaraźliwy, ale jednak nie w tym momencie. On był swobodny, niczym nie skrępowany, zupełnie naturalny, więc mógł sobie pozwolić na wyrażanie tych pozytywnych emocji. Ja musiałam solidnie głowić się nad każdą wypowiedzią, by jakoś kontynuować porywającą konwersację i nie zdeptać jego starań dotyczących wydobycie ze mnie rozmownego człowieka. Jak więc mogłam myśleć o jakimkolwiek entuzjaźmie.?
- Z tym, że... ekhm. Jakby nie było dość tego wszystkiego, to... to ja jeszcze niezdecydowany człowiek jestem. - zupełnie nieświadomie wzruszyłam ramionami, wypowiadając ostatnie słowo.

Osobiście nie widziałam w tym nic zabawnego, ale Harry najwyraźniej miał na to inne poglądy. Bowiem zupełnie niespodziewanie parsknął śmiechem. I zagryzł dolną wargę, powtrzymując się tym samym od całkowitego roześmiania się. Jego reakcję obserwowałam z niejako podniesioną brwią, akcentując tym gestem moje najogólniesze zdziwienie. Które Harry wyłapał w jednej sekundzie.

- Udało ci się. - stwierdził z nieukrywaną dumą. Po chwili jednak zmarszczył czoło w głębokim zamyśleniu, zachowując jdnak rozbawioną mimikę. - Chociaż w sumie... Tak jakby mi się udało.

Taaaak, bo ta wypowiedź tyyyyyle mi wyjaśniła. Jasne, oby tak dalej geniuszu słowny.

- Hm.? - jednym mruknięciem zachęciłam go do dalszego wyjaśniania jego rozumowania.
- W końcu udało mi się troszeczkę cię rozluźnić. - poza klarowną odpowiedzią, zaszczycił mnie jeszcze radosnym uśmiechem - Zabrzmiało prawie jak żart.

Nie wiem co mi się stało... Naprawdę nie wiem. Ale zamiast spłonąć rumieńcem i opuścić głowę, czego najbardziej można by się było po mnie spodziewać, ja po prostu cichutko parsknęłam śmiechem, uśmiechając się nieznacznie. Bo nie da się ukryć... jego szaleńcza duma w tym wszystkim ogromnie mnie rozbawiła.

- Ale propozycje... - klasnął w dłonie, próbując tym samym zwrócić na siebie moją uwagę i powracając do poprzedniego tematu. Natychmiast spoważniałam, doprowadzając się do porządku krótkim odchrząknięciem. Jakoś tak nieświadomie sięgnęłam też dłonią do swoich włosów, zgrabnym ruchem zakładając je za ucho, co właściwie... Właściwie nie wiem z jakiego powodu ten ruch, ale teraz zastanawiać się nad tym nie mogłam. Musiałam sie skupić na czymś innym, a dokładniej mówiąc, na Harrym.

- Słucham...
- Więc... Chcesz zobaczyć Londyn, tak.? - spojrzał na mnie pytająco. Kiwnęłam więc głową. - Ale to ma być Londyn z atlasów, ze wszystkimi tymi zabytkami, kolejkami, tłumem i tak dalej... - zrobił zbolałą minę, akcentując fakt, że na dobrą sprawę taka opcja wcale mu się nie podoba. - albo... mój prywatny, z ciekawymi, mało znanymi miejscami, ciekawymi uliczkami i innymi takimi. Pełna swoboda, zero tłumów, zero czekania... - uśmiechnął się zachęcająco, jakby tym samym chcąc bardziej zachęcić mnie do drugiej propozycji. - Więc który chcesz.? - zapytał w końcu, tym razem przyjmując neutralny wyraz twarzy, pozostawiając mi podjęcie decyzji.
- Ogólny. - odparłam szybko, właściwie bez zastanowienia. Ale przecież nie było się nad czym zastanawiać, bo decyzję podjęłam jeszcze przed jego wariantami.
- Naprawdę.? - zmarszczył brwi, nagle jakby ewidentnie zbity z tropu.
- Czy to dziwne.? - nawet nie wiem, kiedy zmałpowałam jego gest, bynajmniej z tego samego powodu. Bo czy to nie podejrzane, że moja odpowiedź go zdziwiła.? Nie była chyba jakoś specjalnie pokręcona, czy coś... Zapytał, więc wyraziłam swoje zdanie. Bo czy nie o to mu przecież chodziło, kiedy próbował wciągnąć mnie do rozmowy...?
Ehh, to jest jednak za bardzo pokręcone.
- No tak. - nadal marszcząc czoło, patrzył na mnie jakby próbując mnie rozgryźć. Ale czy mój sposób bycia był w jakikolwiek sposób skomplikowany.? - Ludzie zazwyczaj chcą poznać miejsca mało znane, odkrywać nowe, mało znane rzeczy, poznawać miasta od innej, tajemniczej strony.

Wciągnęłam powietrze przez zęby cierpliwie czekając, aż skończy swoją wypowiedź. A gdy już to zrobił, w podobny sposób wypuściłam powietrze. Uśmiechnęłam się delikatnie, nie mogąc jednak powtrzymać marszczenia się czoła, które wynikało z niejakiej irytacji. Powód był dla mnie niejasny, chociaż gdyby się głębiej zastanowić... Zdenerwowało mnie to szufladkowanie z jego strony. Bo jakby nie patrzeć, typowym przedstawicielem rasy ludzkiej to ja nie byłam. Mogłam sobie robić wszystko na swój sposób, nawet i zwiedzać Londyn. I nikomu nic do tego.

- Ale ja chcę go najpierw poznać takim, jakim jest znany. Jakim widzą go inny. Tak przez pryzmat tego co wyczytałam, co mniej więcej znam. Dopiero potem poszukam własnego spojrzenia... własnego Londynu.

Wypowiedziałam wszystko praktycznie na jednym wdechu, przez co efekt mógł być trochę niezrozumiały. Ale Harry nie dał po sobie nic poznać. Co więcej, nawet nie wyraził ogólnego zdezorientowania czy zdziwienia moim nagłym rozgadaniem. Cóż, nawet ja sama byłam pod ogólnym zdziwieniem, że było mnie stać na coś takiego. A gdy dotarło do mnie co zrobiłam, oczywiście pokryłam się pulsującą czerwienią, czego Harry też niby nie zauważył. On po prostu, jak zwyczajny, nieskomplikowany człowiek, kontynuował rozmowę...

- Ale gdy ja cię zacznę oprowadzać to będzie mój Londyn. Z mojego puntku widzenia. Który odkryłem... załóżmy, że sam.

Postanowiłam zignorować jego ostatnie słowa. Naprawdę bardzo starałam się lekceważyć ich jakże wymowny sens. Nie potrafiłam jednak. Ciągle dzwoniły mi w uszach, powodując dziwaczną, wciąż narastającą irytację. "Załóżmy, że sam". Nie wiem czemu, ale ułożenie tych słów w takiej kolejności niezbyt mi się spodobało. Sugerowało, że z pewnością nie był sam, ale jednak nie chciał o tym mówić. A to znowu oznaczało, że w tym momencie miał na myśli jakąś dziewczynę, z którą szwędał się po Londynie szukając tych "swoich" miejsc. Co, idąc dalszym tropem, prowadziło do tego, że chciał mnie zaprowadzić do z pewnością cudownych i malowniczych miejsc, które jednak... Cóż, zważając na to, że z pewnością był tam z jakąś inną dziewczyną i nie do końca jestem przekonana czy aby na pewno jedynie tam rozmawiali... Hm, pomimo piękna takich miejsc mogłabym je bardzo, ale to bardzo znielubić.

To jedynie tylko zachęciło mnie do trwania przy własnym zdaniu. Takie odgrzewane kotlety zdecydowanie mnie nie satysfakcjonowały. Jeśli sobie chce odwiedzić takie miejsca, mógł sobie zaprosić tamtą, z którą je odkrywał, a nie...

O mój Boże. O czym ja zaczęłam myśleć.? Czy ja właśnie przejawiałam jakieś sceny zazdrości.? Robiłam jakieś wyrzuty dotyczące jego zaangażowania.? Nie, ja chyba naprawdę zwariowałam...

Uświadamiając sobie sens mojego myślenia, wytrzeszczyłam jedynie oczy, w zadziwiający sposób ściągając mięśnie twarzy. Otwartą dłoń przytknęłam do czoła, subtelnie opuszczając głowę. Tym samym spowodowałam spłynięcie włosów na policzki, przez co udało mi się ukryć ten nagły przypływ gorąca, jaki je ogarnął.

Wiedziałam jednak, że z perspektywy osób trzecich, którzy wglądu w me myśli nie mają musiało to wyglądać dosyć dziwacznie. Toteż niemalże czułam zdezorientowany wzrok Harry'ego na czubku swojej pochylonej głowy. Tak więc musiałam cos odpowiedzieć...

Westchnęłam głęboko, zaciskając mocno powieki. Ściskając szczękę, powoli opuściłam dłoń. I jednocześnie rozluźniając mięścnie, otwierając oczy i podnosząc głowę, spojrzałam na Harry'ego z delikatnym, niepewnym uśmiechem.

Człowieku, ja ci wszystko powiem, o czym tylko chcesz. Ale nie o tym. Więc nie pytaj, proszę cię bardzo, nie pytaj...

Mój niemy przekaz, zaklinanie jego myśli, a także i spanikowany wzrok najwyraźniej poskutkowały. Harry nie odezwał się ani słowem, nawet pomimo tego, że na jego twarzy wprost wypisana była ciekawość. Zignorowałam ją jednak, jak i jego niecierpliwy wzrok błądzący po okolicach moich oczu. Delikatnie opuściłam głowę, nie wytrzymując jego spojrzenia, z pewnością czerwieniąc się jeszcze bardziej. I wracając do jego poprzedniej wypowiedzi, skupiłam się na jej głównym sensie, a nie... ostatnich słowach.

- No fakt... Ale jednak inny... i... pozwól, że sama to ocenię. - wydukałam nieśmiało. Ale niemalże odetchnęłam z ulgą, gdy udało mi się coś powiedzieć i jednoczesnie słowem się nie zająknąć o tych dziwactwach, które w pewnym momencie zagościły w mojej głowie. Nawet uśmiechnęłam się do siebie z tego powodu, co Harry jednak inaczej odczytał.
- Jak sobie życzysz. - jego entuzjazm natychmiast wrócił na swoje miejsce, rozświetlając jego szmaragdowe tęczówki natchnionymi błyskami. Pomimo całego jego afrontu względem mojego zdania dotyczącego zwiedzania Londynu, zaszczycił mnie uśmiechem. Takim zwyczajnym, niezobowiązującym, luźnym, trochę niedbałym. Takim, jakim on tylko może zarzucić w całej tej swojej swobodnej postawie. I jednocześnie takim, który niejako wyłącza całe moje racjonalne myślenie pozwalając skupić się jedynie na wspomnieniu owego uśmiechu, przez co czas oczekiwania na autobus nawet pomimo ciszy, która niezmiennie nas otulała, zbytnio mi się nie dłużył.
***
No i co mogę powiedzieć.? Znowu podzieliłam randkę na kilka znaczących elementów, których nie udało mi się umieścić w jednym rozdziale. Moja wina. Ale co poradzę, że palce tak skaczą mi po tej klawiaturze, że przestać nie mogę.? Fakt, nie jest to jakieś górnolotne pisanie, ale jednak mniej-więcej odzwierciedla moje wyobrażenia. Mam nadzieję, że cierpliwie poczekacie sobie na dalszy rozwój akcji, za co z góry dziękuję. Jak i za te komentarze, które jeszcze jako-tako pozwalają mi przysiąść przed komputerem i coś naskrobać. Bez Was by tego nie było ;* 

Komentarze (48):

19/11/12 15:25 , Blogger MPayne:) pisze...

ja tam lubię takie przerywane pisanie, trzyma w napięciu, człowiek może potem przemyśleć i nie wykluczone że ułożyć własny ciąg dalszy. potem czyta kolejną część i się zastanawia : że ja na to nie wpadłam:-) także ja tak właśnie postąpię, czekam na kolejną część. pozdrawiam M.Payne :-)

 
19/11/12 15:52 , Blogger Unknown pisze...

Cieszę się, że mogę być dla kogoś "natchnieniem" w wymyślaniu sposobów pisania :). Kurczę, nie wiesz jak mi ulżyło, że nie zjechałaś mnie od góry do dołu za przerwanie historii... Myślę, że dalsza część pojawi się całkiem niedługo :).
Pozdrawiam.! ;*

 
19/11/12 16:17 , Blogger Coffies A. pisze...

dawaj następne :)
Entuzjazm ode mnie tryska!

 
19/11/12 16:21 , Blogger Unknown pisze...

Super rozdział! Trochę żal mi H. On jest taaakkkiii słodki i bardzo się stara, ale widzę że rozmowa idze coraz lepiej, więc TRZYMAM ZA NICH KCIUKI! :)

 
19/11/12 16:30 , Anonymous Anonimowy pisze...

Super rozdział i zgadzam się z M.Payne :)
toyta

 
19/11/12 16:56 , Blogger Unknown pisze...

Hejka!
Jak zwykle miałam wielki zaciesz, że widzę tutaj nowy rozdział ;) Bym skakała i piszczała z radości, ale fakt, że kilka metrów dalej jest pokój mojego brata, uniemożliwia mi to ;( Bo kto rozumie młodsze rodzeństwo? Na pewno nie ja... I jak zwykle ( ale ja się powtarzam) nie wiem co napisać. Jedyne słowo, wyraz który mi teraz przychodzi to po prostu SUPER, ale to takie oklepane :( Piszesz świetnie, cudownie i tak pięknie, że aż brak słów. Nie wiem jak Ty to robisz, no po prostu nie wiem. Piszesz z taką lekkością, inspiracją, że zazdroszczę :) Po prostu CIĘ KOCHAM XD Po przeczytaniu tego rozdziału nadal śmieję się jak głupia do tego małego, laptopowego ekranika ;p Twoje opowiadania bym czytała i czytała... I wiesz, że znowu ktoś próbował przerwać mi czytanie Twojego rozdziału? Tym razem to nie mama tylko brat, że mam mu włączyć jakąś bajkę no po prostu żyję w jakimś wariatkowie!
Rozdział jest świetny, cudowny, zajebisty ( nie mam innego określenia) po prostu się rozpływam przy czytaniu ;p Jeżeli to tak można nazwać to czytałam z prędkością światła ( chociaż w to wątpię) żeby się dowiedzieć co dalej ;p Ja też tam lubię jak dzielisz rozdział, randkę na kilka części. Wtedy jest jeszcze większy zaciesz i zaciekawienie jak tu nagle pojawia się nowy rozdział... Jeszcze do teraz nie mogę się nadziwić myśli Louise, po prostu mnie rozwalają XD I to z tą zazdrością pod koniec XD Tata Louise do wszystkiego się wtrąca :) Nie ma to jak opiekuńczy ojczulek... I jak zwykle biedacy szli i ledwo co ze sobą rozmawiali, ale jest postęp!!! Tym razem Louise więcej się odzywała, niech się Harry cieszy! Jestem ciekawa jak dalej potoczy się randka no i czy dojdzie do pocałunku, bo ostatnio został chaotycznie przerwany przez kichnięcie głównej bohaterki ;)
Pozdrawiam
Kochammmm<<<33
Całuski
Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału

 
19/11/12 19:02 , Anonymous Anonimowy pisze...

Strasznie się ucieszyłam kiedy zobaczyłam że pojawił się nowy rozdział, uwielbiam twoje opowiadanie, i to jak piszesz, na prawdę wychodzi ci to świetnie! Czytałam i czytam wiele opowiadań a twoje jest jednym z moich ulubionych :) Jak zwykle nie mogę się już doczekać kolejnego.

 
19/11/12 22:14 , Anonymous Anonimowy pisze...

Powiedz swojej reklamie, że przed 22 masz być z powrotem- haha xd Rozbawiło mnie to strasznie:)
Rozdział bardzo fajny i śmieszny:) I wypowiedź Lou- bardzo długa jak na nią była:) Zaczyna się dziewczyna rozkręcać:P
Mam nadzieję, że na 16 nie będę musiała długo czekać:P, gdyż znowu podzieliłaś rozdział... A mnie tak strasznie ciekawi co będzie dalej:P
Powodzenia:)

 
20/11/12 00:14 , Blogger .Ziall.Halik. pisze...

Obiecałam że dzisiaj dodam komentarze i proszę bardzo oto moja opinia na temat tego rozdziału:)
Bardzo fajnie mi się go czytało:)No trochę się rozpisałaś ale to bardzo dobrze:)Szkoda że tym razem nie było wejścia smoka no ale trudno mam nadzieję że jeszcze kiedyś będzie:)Jeszcze nie mogę sobie wyobrazić jak dokładnie Harry na tej randce wygląda ale jutro to się zmieni no chyba że nie będę miała czasu(wiesz ta nauka jest strasznie czasochłonna:))i jeszcze w środę próbna matura z mojej ulubionej matmy:)
A wracając do rozdziału to widać że Lou jest zazdrosna o Hazze
i to bardzo dobrze widać że jej na mim zależy:)Czyli to już prawie początek H&L:).I nareszcie takie długie(długie jak na nią w jego obecności)zdanie i jeszcze takie sensowne jestem pod wrażeniem. To jej rekordowo długie zdanie wypowiedziane w jego towarzystwie:)Rozbawił mnie to że zapomniała o okularach:)No ciekawe co oni tam będą zwiedzać w tym Londynie nawet się nie domyślam więc czekam z niecierpliwością na następny:)
Hahaha jest tylko JEDEN KIERUNEK i bardzo dobrze:)
Widzisz ja nie lubię czytać a przez ciebie to robię i nawet nie narzekam:)Więc pisz i życzę weny:)Komentarz głupi jak zwykle ale zwróć uwagę o której pisany:)

 
20/11/12 13:53 , Blogger Unknown pisze...

Ohhh, cieszę się, że mogłam komuś poprawić humor ;)

 
20/11/12 13:54 , Blogger Unknown pisze...

Ojjjj tak, Harry jest słodki :). Stara się, czasami aż za bardzo :). Myślę, że jego starania nie pójdą na marne ;)

 
20/11/12 13:58 , Blogger Unknown pisze...

Cieszę się, naprawdę się cieszę :)

 
20/11/12 14:03 , Blogger Unknown pisze...

Hahahahaha :). Widzę, że młodsze rodzeństwo nie tylko wkurza, ale i onieśmiela ;). Cóż, trudno mi się w to wczuć, bo na dobrą sprawę żaden bachorek mi się po domu nie szwęda, ale... Rozumiem ;). Ogromnie cieszę się, że rozdział przypadł Ci do gustu i że nie zepsułam niczego pisaniem na szybko. Myślę, że następny rozdział będzie bardziej przemyślany i... reakcje Louise mogą Ci się spodobać, skoro entuzjastycznie podchodzisz do jej przemiany. Będzie coraz bardziej znacząca ;). I na koniec powiem Ci, że uwielbiam Twoje długaśne komentarze, nawet nie wiesz jakiego uśmiechościsku dostaję czytając je ;). Pozdrawiam.! ;*

 
20/11/12 14:14 , Blogger Unknown pisze...

Na bloga zajrzałam, zostawiłam nawet ślad po sobie :). Mam nadzieję, że nie będziesz zbytnio zawiedziona ;). I kurczę... cieszę się, że zaciekawiłam Cię tylko jednym rozdziałem :). Dziękuję za pozostanie przy tej historii. Nawet sobie nie wyobrażasz jakie to dla mnie ważne :). Pozdrawiam.! ;*

 
20/11/12 14:16 , Blogger Unknown pisze...

Uhhh, nie no, tyle komplementów to zbyt wiele jak na moją skromną osobę. Tak się teraz zarumieniłam, że Louise z tym swoim ciągłym rumienieniem przy mnie wysiada ;). Dziękuje za poświęcenie chwili na przeczytanie i komentarz. To naprawdę dla mnie ważne ;*.

 
20/11/12 14:32 , Blogger Unknown pisze...

Nie-dziękuję ;). Cóż, Louise musi się w końcu przełamać i myślę, że Harry znajdzie na to odpowiedni sposób. Szkoda tylko, że taka luźność w konwersacji szybko jej przejdzie, ale... oj, chyba się zagalopowałam ;). Nic już nie mówię, czekaj na ciąg dalszy. Cierpliwie, Romanku ;)

 
20/11/12 14:38 , Blogger Unknown pisze...

http://www.youtube.com/watch?v=ZNT7wNwfVU4

Żebyś nie musiała już szukać... mniej więcej 1:10 - 1:11. Harry jak znalazł ;). Cieszę się, że przeze mnie jesteś zmuszona do czytania, bo wbrew pozorom czytanie jest ważne, matołku ;). A komentarz wcale nie jest głupi, jak na Ciebie całkiem składny ;). Żartuję, przecież wiesz, że je uwielbiam ;). I co mogę powiedzieć... JEDEN KIERUNEK zobowiązuję ;). Buziaki xx

 
20/11/12 17:31 , Blogger Unknown pisze...

Udało mi się! W sensie dorwać do komputera i w dodatku jest internet. Powinnam się streszczać, bo z moim szczęściem zanim napiszę komentarz, znów odłączą neta ;) Ile można naprawiać awarię? Minęła mnie jakaś inwazja obcych, czy co?
Przepraszam, że wcześniej się tu nie uzewnętrzniłam ;) Ale z ręką na sercu - rozdział przeczytałam od razu. Na komórce, ale trudno. Tylko, że nie cierpię pisać na tym głupim telefonie...

Zauważyłam, że gdy się śpieszę, to staję się jeszcze bardziej chaotyczna niż zazwyczaj, a myślałam, że to już nie możliwe... Ten rozdział jest świetny. Jak dla mnie mógłby być jeszcze jakiś kilometr dłuższy. Stresuję się tą ich randką jakbym sama miała w niej jakiś swój udział... Ja już sama nie wiem ile razy pisałam ci, że uwielbiam Louise, ale muszę to powtórzyć. Uwielbiam ją! I jestem z niej taka dumna. W porównaniu do poprzednich rozdziałów, normalnie muszę powiedzieć, że rozgadała się nam dziewczynka ;) Nareszcie! Harry, atakuj! Jest szansa, że pod koniec randki, to cię przegada ;) Wiem, że pewnie nie, ale nie mogłam się powstrzymać. Przez chwilę się zastanawiałam o czym tak duma ten TWÓJ :D Harry... I powiem ci jedno (miej pretensje sama do siebie), sposób jak opisujesz te jego loki, urocze dołeczki i błyszczące oczy...normalnie chyba zaczynam go widzieć w mojej głowie zdecydowanie za często i to nie tylko wtedy, gdy czytam kolejny rozdział u ciebie. Ostatnio złapałam się na tym,że jadąc w autobusie tak się rozmarzyłam, że potem musiałam się cofać na piechotę, bo jeden przystanek za daleko zajechałam... Ale czekaj! Czy to była twoja zemsta? Wiesz jak lało?
W sumie cieszę się, że podzieliłaś rozdział, bo dzięki temu randka będzie wydawać się dłuższa i będzie więcej wszystkiego... Już się nie mogę doczekać, co tam będzie się działo w głowie tej dziewczyny. Normalnie uwielbiam te jej dyskusje ze swoim drugim ja.
I uwielbiam jej ojca (przynajmniej w tym rozdziale)! Ale pomysł z reklamą jak najbardziej rozumiem. W końcu Harry, to chodząca reklama ;)
I znowu się rozpisałam o niczym. Mam nadzieję, że wśród tego wszystkiego wyłapiesz, to co najważniejsze. Kocham twoje opowiadanie, uwielbiam tę dziewczynę, a przede wszystkim ciebie... No i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam i życzę weny

@ KateStylees
http://1d-my-little-mystery-girl.blogspot.co.uk/

PS
A tak w ramach wyjaśnienia - gdy piszę "mój Harry", to mam na myśli TYLKO tyle, że ten, którego stworzyłam w swoim opowiadaniu ;) Gdzież bym śmiała mieć na myśli coś więcej? Jeszcze mi życie miłe ;)

 
21/11/12 14:07 , Blogger Unknown pisze...

Ta, nawet gdyby istotnie była inwazja kosmitów, tak czy owak bym tego nie zauważyła ;). Oczywiście wgapiona nieustannie w Harry'ego.. ;). Cóż, uwielbiam Twoje nieustanne wychwalania Lou, przecież to prawie jak moja córka... No prawie ;).

A co do Twojej przypadłości z autobusem... Masz za swoje, tyle Ci powiem. Od teraz przestaję pisać jak Louise odbiera Harry'ego, bo najwyraźniej źle Ci to działa na mózgownicę. Nie ma żadnego wyobrażania sobie Harry'ego, słyszysz.? To moja kwestia ;). I uważaj, bo jak zdążyłaś zauważyć, mam pod władaniem siły natury i nawet daleka odległość mi nie przeszkodzi... Rude jest wredne, pamiętaj ;).

I tak, wiem w jakim sensie napisałaś MÓJ Harry. Co nie zmienia faktu, że tak czy owak średnio mi się podoba takie stwierdzenie. Zazdrośnica jestem, nic nie poradzę ;).

I uhhhh, cieszę się z tylu miłych słów i uczuć, które wyrażasz co do mojej historii :). Uwielbiam czytać takie komentarze, nie mogę się przestać po nich uśmiechać. Szczękościsku już prawie dostaję, ale cóż... Przynajmniej entuzjazm się we mnie utrzymuje ;).

Buziaki xx.

 
21/11/12 14:37 , Blogger Unknown pisze...

Co tu dużo mówić świerne. :))

larrystylinsonforeverinmyheart.blogspot.com

 
23/11/12 14:08 , Blogger Unknown pisze...

Dziękuję :)

 
24/11/12 11:01 , Blogger DOŚKA pisze...

http://beginagaiin.blogspot.com/ serdecznie zapraszam na pierwszy rozdział. ;3

 
25/11/12 11:13 , Blogger Unknown pisze...

Będzie dzisiaj nowy rozdzial ?
Proszę !!!!!!!!!!!

 
25/11/12 15:57 , Blogger Karoli698 pisze...

hej! Świetny blog, przeczytałam wszystkie rozdziały za jednym razem i wciąż nie mogę wyjść z podziwu. Cieszę się, że przedstawiłaś Hazze jako troskliwego chłopaka, bo w wielu opowiadaniach jest on lekkomyślnym kobieciarzem=[
Przy okazji zapraszam do mnie, dopiero zaczynam, ale mam nadzieję,że odwiedzisz i skomentujesz=]
http://opowiadanie-o-one-direction-1d.blogspot.com/

 
26/11/12 14:09 , Blogger Unknown pisze...

Super, z pewnością zajrzę ;)

 
26/11/12 14:10 , Blogger Unknown pisze...

Cóż, nowy rozdział jest w przygotowaniu, ale jednak wciąż w wielkiej rozsypce... Nie spodziewałabym się go wcześniej niż w przyszłym tygodniu...

 
26/11/12 14:11 , Blogger Unknown pisze...

Kobieciarz, nie kobieciarz, to jest mój, własny, indywidualny Harry, którego stworzyłam na potrzeby Louise :). Cieszę się, że Ci się spodobał, on, jak i historia, w którą nieumyślnie się wplątał ;). Pozdrawiam.! ;*

 
26/11/12 16:10 , Blogger Annabel ♥ pisze...

Genialny rozdział! Tworzysz na prawdę świetne opowiadanie, gratuluję Ci! :*
I serdecznie zapraszam na nowy rozdział, na moim NOWYM BLOGU: http://sensitive-loving-nasty.blogspot.com/ Bardzo liczę na szczere opinie i pozdrawiam gorąco! :) xx

 
26/11/12 21:55 , Blogger Shadow pisze...

Jekju, rozdział genialny, choć wchodzę tutaj czasami to chciałam ci powiedzieć, raczej napisać, że genialne masz pomysły :D Zazdroszczę ci ;D. Opowiadanie i fabuła jest cudowna ;D Świetne, świetne i jeszcze raz świetne, pozdrawiam.

Z góry przepraszam za spam
Zapraszam na mój blog http://meet-dreams.blogspot.com/
oraz na blog :
http://tell-me-what-you-feel.blogspot.com/
Życzę przyjemnego czytania oraz miło byłoby gdybyś zostawiła po sobie ślad w formie komentarza u mnie na blogach ;)

 
28/11/12 20:29 , Blogger Unknown pisze...

Zostałaś nominowana do nagrody Liebster Award na moim blogu: http://larrystylinsonforeverinmyheart.blogspot.com/

 
30/11/12 13:01 , Blogger Unknown pisze...

Dziękuję :).

 
30/11/12 13:02 , Blogger Unknown pisze...

Ohhh, jak ja lubię takie miłe słowa :). Są idealne na poprawienie humoru po męczącym tygodniu :) Dziękuję ;*

 
30/11/12 13:07 , Blogger Unknown pisze...

Tyle komplementów.? :). Bez przesady, bo mi ego urośnie, a i tak już jest niemałe :). Ale dziękuję, bo przecież zawsze jest mi miło dowiedzieć się, że ktoś czyta te moje historyjki :). A z wzruszenia nie mogę powiedzieć nic więcej niż dziękuję ;*

 
1/12/12 20:50 , Blogger Coffies A. pisze...

kiedy następny?

 
2/12/12 01:54 , Blogger Unknown pisze...

To opowiadanie jest poprostu .... GENIALNE !!
Czekam na następny !!

 
3/12/12 13:59 , Blogger Unknown pisze...

Nieprędko. Weny brak =(

 
3/12/12 14:00 , Blogger Unknown pisze...

Dziękuję ;*

 
3/12/12 15:31 , Blogger Engy pisze...

Jaki... długi... rozdział! *O* Pierwszy raz zdarza mi się czytać taki! Naprawdę dłuuuugi, ale to bardzo dobrze. Lubię to :D Niesamowicie piszesz! Fabuła w żadnym calu nie jest tuzinkowa! Tak oryginalnie.. jeszcze takiego bloga nie czytałam! :O Cudo ! :O Czekam na następny! Dodaję do obserwowanych <3
+Zapraszam do mnie --> http://diamond-blood-magic.blogspot.com/

 
3/12/12 15:40 , Blogger Unknown pisze...

Ohhh, czytając takie komentarze aż chce mi się pisać dalej. Chyba zasiądę przed odpowiednim plikiem i skrobnę coś w szesnastce ;). Dziękuję ;*

 
3/12/12 22:34 , Blogger directionerka pisze...

Kochana. muszę przyznać, że strasznie zaniedbałam twojego bloga. Nie było mnie trochę czasu a teraz mam mnóstwo zaległości. ale staram się nadganiać, jestem na 11 rozdziale i nie mogę przestać czytać, ale czuje, że dzisiaj już nie zdążę a mam wielką ochotę napisać komentarz . po prostu uwielbiam twoje opowiadanie i dodam, że Tobie właśnie zawdzięczam wznowienie mojego bloga :). czytając twoje rozdziały jakoś zatęskniłam za pisaniem, a prócz tego dopadły mnie wyrzuty sumienia. jestem Ci bardzo wdzięczna że czytałaś każdy mój wpis i dodawałaś komentarze dlatego teraz jest mi trochę glupio, że ja po pewnym czasie przestałam tu zaglądać :(. mam nadzieję, że mi to wybaczysz :). dziękuje za wszystko, bo dzięki takim osobom jak Ty aż chce się wracać :). zdaje sobie sprawę z tego, że nieźle namieszałam w tym komentarzu ale mam nadzieję że rozumiesz co mam na myśli :).
pozdrawiam ;*
[1d-offcamera]

 
3/12/12 23:20 , Blogger Unknown pisze...

Wiesz... Nie liczy się ilość, ale jakoś. Każdemu czasami zdarzają się przerwy w czytelnictwie. Sama opuściłam wiele blogów, które niegdyś czytałam z niemałą namiętnością... Ale brak czasu daje się we znaki. Więc mogę się jedynie cieszyć, że w ogóle wróciłaś i postanowiłaś nadrobić zaległości, a także poświęcić chwilę na dodanie komentarza. Swoją drogą, bardzo mi ich brakowało... Więc cieszę się podwójnie;)
Ale powiem Ci, że niejako przesądziłaś z komplementami... Ego mi tylko urosło do jakichś monstrualnych rozmiarów i przez Ciebie jutro w szkole będę się jedynie puszyć;). Koleżanki i tak ledwo ze mną wytrzymują, a po takiej dawce komplementów... Ehh, wolę nie myśleć;)
Ale cieszę się, nawet nie wiek jak się cieszę:). Miło usłyszeć, że poniekąd moje chaotyczne komentarze sprawiły, że wróciłaś do pisania Twojej fantastycznej historii (chociaż fragment o Hazzie trochę mnie męczy. Ale poznaj mnie i moją zazdrość;)). No bo zostawiłaś tyle niewyjaśnionych spraw i tak po prostu chciałaś od tego odejść? Nie, tak się nie robi. Ja muszę wiedzieć jak się zakończy burzliwy romans Zayna i Liama:)
I powiem Ci, że nic tu nie jest namieszane, zrozumiałam mniej więcej wszystko:). I to na tyle, że nawet poczułam przedziwną chęć napisania czegoś, a z tym ostatnio u mnie krucho. Także dziękuję za powrót tutaj, a ja lecę pisać. Może dokończe nareszcie szesnastkę... Buziaki:*

 
3/12/12 23:42 , Blogger directionerka pisze...

Bez przesady, uważam, że jak najbardziej należy Ci się te kilka komplementów :). i komplementować nie przestanę, choćby i dlatego, że jakoś Cię polubiłam, choć praktycznie się nie znamy ;P.co do Hazzy to .. Nie Nie, nie mogę zdradzać co będzie dalej, fuck, ale nie będziesz chyba miała o co być zazdrosna :P. powiem Ci że za każdym razem jak czytam o tym jak Styles poprawia swoje loczki, o tych jego dołeczkach to mam wrażenie że zaczynaja dziać się ze mna te same rzeczy co z Louise xd chyba za bardzo się wczuwam :D. Generalnie nie wiem co mnie napadło gdy stwierdziłam że to koniec. ale Ciesze się, że wrocilam :). i właśnie, chciałam Ci pogratulować, że wreszcie udało Ci się rozsławić swojego bloga ^^. a teraz uciekam spac i jutro zabieram się za resztę czytania :).

 
4/12/12 10:36 , Blogger DOŚKA pisze...

http://beginagaiin.blogspot.com/ serdecznie zapraszam na rozdział drugi! ;3

 
4/12/12 13:40 , Blogger Unknown pisze...

Zajrzę z pewnością :)

 
4/12/12 13:42 , Blogger Unknown pisze...

Cóż, miło mi wiedzieć, że przynajmniej jedna osoba mnie lubi ;). A co do Hazzy... Ja nie pozwalam o nim myśleć w ten sposób. Już to mówiłam, ale chyba się powtórzę... Przestanę pisać tak szczegółowych opisów jego osby, bo dziwnie to działa na czytelników. Możesz zapytać Kate Stylees co się zrobiło, gdy zapomniała się na chwilę i zamyśliła o Harrym. Moja zazdrość jest nieogarnięta ;). Dziękuję jeszcze raz za miłe słowo ;*

 
4/12/12 23:29 , Blogger Annabel ♥ pisze...

Kiedy coś dodasz? :< Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział :(
I zapraszam też na nowy: http://sensitive-loving-nasty.blogspot.com/ :) x

 
7/12/12 13:49 , Blogger Unknown pisze...

Już, zaraz, sekundkę ;)

 
6/3/13 13:08 , Blogger pikseloza pisze...

to ja będę pisać jakieś składne komentarze po całej części...
ale powiem, że uwielbiam twój humor:-)

 

Prześlij komentarz

Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]

<< Strona główna