czwartek, 25 lipca 2013

dwadzieścia dziewięć.

Jezus Maria, ja nie dam rady...

No po prostu... Nie.
Ja i Harry, w odległości mniej niż pięćdziesiąt metrów to zdecydowanie zły pomysł... Zwłaszcza, że w mojej głowie nadal kotłowały się te wszystkie obrazy ze snu. TEGO snu. W którym ja i Harry...

Nieee, dziewczyno, zapomnij.!

Ale jak ja miałam do cholery zapomnieć o tym, że...

Dobra, spokój.!

Wdech, wydech. Wdech, wydech.
Idziesz na kolejną randkę. Normalnie, spokojnie, bez brawury. Spotkać się z Harrym. Pogadać, pośmiać się, spędzić z nim trochę czasu. I ani razu nie pomyślisz o tych wszystkich...
CHOLERA.!

Powtarzanie do swojego odbicia nie zdawało egzaminu. Żadnego. Mogłam i być przekonująca, mogłam wgapiać się w te swoje oczęta, które swoją drogą serio zmieniały kolor (teraz przypominały odcieniem turkus), mogłam wyrzucać z głowy natłok nieprzyzwoitych obrazów ze mną i Harrym w roli głównej, mogłam skupiać się na kretyńskich oddechach i mogłam namawiać moją podświadomość, by siedziała w sobie zaciszu mojego mózgu i przynajmniej na czas randki się nie ujawniała. Owszem, mogłam to wszystko zrobić. Ale co z tego, skoro i tak nic z tego nie wynikało.?

Obecność Quinn (swoją drogą nieco dziwaczna) jakimś cudem zagłuszyła moje zboczone ja i pozwoliło odwrócić uwagę od wiadomego tematu. Cóż, byłam zajęta zastanawianiem się nad szczerością blondynki, więc te nocne eskapady mojego mózgu po terenach zakazanych wydały mi się obce. Ale teraz.? Gdy nie miałam o czym myśleć.? Przerażona wizją kolejnej randki z Harrym.?

No cholera jasna, tylko te obrazy i obrazy...

Ale ja naprawdę już nie chciałam myśleć o Harrym w ten sposób.!

Westchnęłam zrezygnowana, czując, że mój mózg powoli ulega przeciążeniu od tych wszystkich myśli, które się w nim kotłowały. Niestety, z przewagą tych... wiadomych. Od których poczułam się tak zmęczona i przybita, że aż oparłam się czołem o zimną taflę lustra, mając ochotę pieprznąć o nie głową. Było by tyle spokoju...

No ale dobra, co ma być to będzie... Najwyżej to będzie nasze ostatnie spotkanie. Nikt nie będzie rozpaczał.

Prawda.?

Niekoniecznie przekonana, wyprostowałam się, wygładziłam zmarszczki na bluzce i ostatni raz rzuciłam okiem na własne odbicie, sprawdzając oględność mojej prezencji. I cóż, gorzej to już chyba być nie mogło... Więc nie tracąc dłużej czasu na głupie wątpliwości, odwróciłam się na pięcie od lustra i zgarniając po drodze czarny sweterek, ruszyłam ku wyjściu. Gdzie nie było wprawdzie jeszcze Harry'ego, ale lepsze czekanie na niego tam na dole, niż rozpaczliwe rozmyślanie nad konsekwencjami własnego snu.

Który był tak tragiczny w skutkach...
...

Miałam ochotę stąd uciec. Po prostu. Przed siebie. Nie wiadomo dokąd, nie wiadomo na ile. Bez planów, przemyśleń i przede wszystkim bez Harry'ego.

Cóż, wystarczyło tylko podnieść tyłek z zimnych schodków i ruszyć przed siebie w bliżej nieznanym kierunku. Cały ambaras. A miałabym tyle spokoju... Okej, może i na początku nawiedzałyby mnie te wszystkie... sceny z Harrym, przypomniałaby mi się ta cała przyjemność płynąca ze snu, żar w żyłach, który rozpalał się na samą myśl o tych wszystkich czynnościach jakie między nami zachodziły... To może i byłoby kłopotliwe, ale z dala od Harry'ego udałoby mi się o tym zapomnieć. Kiedyś.

A tak.? Tak utknęłam na schodkach zewnętrznych, drżąca od zimnego wiatru, wdzierającego się pod mój sweterek, targana wyrzutami sumienia i setką innych emocji, których ogarnąć nie potrafiłam. W tym i wątpliwości, które zostały ostatecznie rozwiane przez sylwetkę Harry'ego, która powoli się do mnie zbliżała, z chwili na chwilę nabierając przed moimi oczami na wyrazistości. A wraz z tym zmniejszającym się dystansem między nami, czułam coraz to większą panikę obezwładniającą zarówno moje ciało, jak i umysł. Co nie było wielce przyjemne...

A jeszcze mniej przyjemne były te wszystkie wspomnienia odnośnie tych wszystkich rzeczy ze snu, które zalały mój umysł jedną wielką falą, dokładnie w momencie, gdy Harry ostatecznie podszedł już do mnie i stanął tuż przede mną, patrząc na mnie z góry z podejrzliwą miną. Której w ogóle nie zauważyłam, gdyż centralnie przed oczami miałam...
...no dobra, pomińmy to, co ja miałam centralnie przed oczami i dlaczego właściwie oblana rumieńcem, musiałam się zmusić do patrzenia w górę.

- Wywalili cię z domu.? - jego twarz przybrała na pół troskliwą, na pół rozbawioną minę, gdy kiwnął głową na mnie. Siedzącą jak ostatnia sierota na schodkach przed wejściem do domu mojego ojca. W sumie biorąc pod uwagę moją zgarbioną i niepewną sylwetkę w tym wszystkim, jego pomysł wcale nie był odrealniony. Szkoda tylko, że nieprawdziwy. Bo z dwojga złego, taki scenariusz był mniej szkodliwy dla mojego zdrowia psychicznego.
- Eeeem... - mruknęłam, czując, jak każda komórka nerwowa zaczyna się powoli wyłączać. Łącznie z tymi przeznaczonymi do wytwarzania sensownych wypowiedzi.

Mówiąc krótko: zapomniałam języka w gębie i to dokładnie w momencie, gdy moje oczy napotkały na to pełne błysków spojrzenie Harry'ego. Bo co najgorsze, to były TE błyski. Te ze snu. Którego wspomnienie wywołało kolejne rumieńce na moich policzkach i jakieś takie ogólne gorąco, rozlewające się po moim ciele, nasuwające do głowy wspomnienie... ehhh.

- Wstawaj, bo zmarzniesz. - słysząc troskliwe słowa Harry'ego, nagle naszła mnie groteskowa ochota, by parsknąć śmiechem.

Czy on nie widział, że niemalże rozpływałam się pod wpływem tej podwyższonej temperatury mojego ciała.? I to z jego powodu.! No dobra, bardziej przez moją zboczoną wyobraźnię, ale bądź co bądź on też miał w tym swój niemały udział. No bo gdyby było inaczej, gdy wyciągnął ku mnie rękę, by pomóc mi wstać, a ja bezmyślnie ją chwyciłam, nie zalałaby mnie fala gorąca i poczucia winy. Toteż wstając, szybko odwróciłam wzrok, wbijając go gdzieś w swoje buty, pospiesznie wysunęłam dłoń z uścisku Harry'ego, dla niepoznaki chowając ją szybko w kieszeni swojego sweterka.

Ale to w żaden sposób nie zniechęciło Harry'ego. No w każdym bądź razie nie spojrzał na mnie jak na ostatnią niedołęgę, nie skomentował mojego dziwacznego zachowania, ani nagłego uczulenia na jego osobę. Jakby kompletnie zignorował moje dziwactwa, skupiając się jedynie na tym, by ogłupić mnie kompletnie jednym, jedynym krokiem, skierowanym w moją stronę, który zmniejszył dystans pomiędzy nami. W ten sposób, że natychmiast poczułam ten charakterystyczny zapach jego perfum, szamponu i nutki czegoś, czego określić nie potrafiłam, a co najprawdopodobniej działało najbardziej odmóżdżająco. A jeśli dodać do tego ciepło jego ciała, zbliżającego się do mnie nieubłaganie, w momencie, gdy Harry zdecydowanie ułożył swoją dłoń na mojej talii, mogłam już na dobre pożegnać się z logicznym rozumowaniem.

Natychmiast kolejna fala gorąca zalała całe moje ciało, które zresztą już nastawiło się na funkcję "UCIECZKA". Niestety, nie mogłam jej realizować, gdyż niewielki fragment mózgu podpowiadał mi, że to całkiem przyjemne. Poza tym, coś mi się w nogi zrobiło, gdyż nagle zrobiły się jak z galarety. Zwłaszcza gdy Harry pewnie przybliżył swoje usta do mojego policzka i obdarzył go przelotnym, chociaż cholernie słodkim pocałunkiem. A mi natychmiast ustały wszystkie funkcje życiowe. Nie wyłączając oddychania...

Ehh, to wszystko będzie trudniejsze, niż myślałam.
...

Cholera jasna...

Nie dość, że moja głowa jak na złość przywoływała każdy szczegół mojego snu do mej pamięci, nie dość, że obecność Harry'ego tylko to potęgowała (że nie wspomnę o tym, jak mi się słabo zrobiło, gdy chłopak przez przypadek mnie dotknął), to jeszcze i moja podświadomość musiała mi grać na nerwach.

No to chyba jest powszechnie znany przypadek... Nie muszę więc chyba tłumaczyć jak można się wkurzyć, gdy jakaś wredna piosenka przypałęta się do głowy, a człowiek próbując się jej pozbyć tylko jeszcze się w niej zagłębia, prawda.? Chyba każdy przeżył to chociaż raz. I niestety, ja to przeżywałam w tym momencie.

Idąc obok Harry'ego, wcale nie ramię w ramię. Ze wzrokiem utkwionym gdzieś przed sobą. Z rękami w kieszeniach. Z poczuciem winy, zakorzenionym gdzieś w moim wnętrzu. I galerią nieprzyzwoitych obrazów w głowie, potęgowanych słowami piosenki, która kołatała się po wnętrzu mojej mózgownicy...

Słowo daję, przeklinam dzień w którym pierwszy raz usłyszałam o Zero procent i zakochałam się w głosie Kamila Franczaka. Bo to właśnie ten jego cudownie melodyjny głos błąkał się po mojej głowie, pobudzając ją do dalszych rozmyślań nad scenami ze snu. No bo...

"Chcę tylko jeszcze raz przy tobie zasnąć i przy tobie obudzić się.
Chcę czuć twój oddech na karku moim
I spijać słowa z twoich ust..."

Czy tu trzeba cokolwiek tłumaczyć.? Wystarczył mi cień  rzucony na taką dwuznaczną tematykę, a przed oczami już stawał mi Harry, całujący bez opamiętania...
STOP.!

Nie myśl o tym, nie myśl o tym, nie myśl o tym, nie myśl o tym.!

Skup się na teraźniejszości, no już... Co było to było, nie warto wspominać.

Wzięłam głęboki oddech, próbując utwierdzić się w tej myśli jak najmocniej. I może by mi się to nawet udało, gdyby nie Harry i jego genialne pomysły...

- Wydaje mi się, albo jesteś dziś wyjątkowo milcząca... - po uwieńczonej wieczorem ulicy rozległ się jego niski, chrapliwy głos, który był tak zbliżony do tego... NIEWAŻNE.! Poza tym tamten mówił coś zupełnie przeciwnego...
- Ja... Eeeem... Nie. - mruknęłam cicho, zatapiając spojrzenie w chodniku przed sobą. Wiem, to było niekulturalne, ale zwyczajnie nie miałam odwagi spojrzeć na Harry'ego. Byłam pewna, że gdybym już to zrobiła, on w sekundę odgadłby wszystkie moje myśli i zwyczajnie zabił śmiechem. Całe szczęście nic takiego się nie wydarzyło...
- Stało się coś.? Serio pytam. - zamiast tego, jego głos z uwodzicielskiego, przybrał bardziej troskliwy charakter. I nawet gdzieś wewnątrz mi się jakoś tak przyjemnie ciepło zrobiło. I po raz pierwszy od dłuższego czasu, nie w ten winny sposób. Ale to i tak nie trwało zbyt długo...
- Eeeem... Nie. - gdy przyszło tylko co do czego, wyrzuty sumienia wróciły na miejsce, blokując wiele z moich funkcji życiowych. W tym i logiczne porozumiewanie się. Bo czy mogłam się skupić na wypowiedziach, skoro w głowie miałam tylko "niech uniosę się".?!
- Teraz to mam deja vu... I to poważne. - najwyraźniej Harry zdążył się już do tego przyzwyczaić, gdyż jak zwykle stać go było na prowadzenie, przynajmniej z nazwy, normalnej rozmowy.
- Po prostu... Eeeem... - zacięłam się, zaatakowana znikąd kolejnym wersem tej jakże cudownej piosenki.
"Rękę mą, ręką swą ogrzej też,
daj mi czuć, siebie czuć, zrobię to, co chcesz."
 - Gdzie idziemy.? - starając się jakoś zdusić ją w głowie, zmusiłam się do wymyślenia jakiegoś sensownego powodu do zmiany tematu. Bo chociaż w rozmowie to działało, tak na myślenie nie pomogło. Nadal sceny, nadal piosenka, nadal frustracja.
- Dobra, znowu to dziwne uczucie... - najwyraźniej nie tylko mi było niewygodnie, sądząc po zmarszczonym czole Harry'ego, którego dopatrzyłam się kątem oka. Bo przecież wcale na niego nie patrzyłam, prawda.? Dobra, tylko troszeczkę... Spod grzywki. To się nie liczy. - A najgorsze jest to, że nie mam nic nowego do powiedzenia. - dostrzegłam jak Harry wzrusza ramionami, przyjmując zrezygnowaną minę. A jego wypowiedź natychmiast przywołała wspomnienie naszej pierwszej randki.
- Idziemy coś zjeść.? - zapytałam nieśmiało, natychmiast kojarząc fakty. Jak się okazało, bardzo skutecznie...
- Bingo. - Harry natychmiast się rozpogodził, posyłając mi jeden z tych swoich firmowych uśmieszków. Którego wytrzymać już nie mogłam. Natychmiast opuściłam głowę, czując wewnątrz to dziwne palenie. I nawet głębokie oddechy nie pomagały mi tego ugasić. - Mam nadzieję, że jedzenie trochę cię rozrusza. Podobno to działa.
...

Okej, ja wiem, że dziewczyny mają te swoje humorki, dziwne dni i nie wiadomo co jeszcze, ale to to już była jakaś przesada. Zdążyłem się już oczywiście przyzwyczaić do tego, że Lou nie papla jak opętana (i dzięki Bogu, bo kto by tego wysłuchał), ale w ostatnim czasie udało mi się ją trochę rozgadać. Więc co do cholery jej się dzisiaj stało.?
Siedziała jak kołek, słowem się nie odzywała, patrzyła wszędzie, tylko nie na mnie, a jak tu szliśmy wyraźnie starała się omijać mnie tak, żeby mnie nie dotykać. No może ja geniuszem w sprawach kobiecej psychiki nie byłem, ale jednak coś było na rzeczy... I to było coś zdecydowanie dla mnie niekorzystnego.
Próbowałem dopatrzeć się jakichś zaciśniętych warg, błyskawic w oczach i innych znaków ostrzegawczych, świadczących o tym, że zrobiłem coś nie tak i teraz tylko muszę się domyślić co. Ale oczywiście niczego nie zauważyłem... Mogłem sobie tylko pogratulować spostrzegawczości. Ale co ja poradzę, że ta dziewczyna była chyba jakoś inaczej skonstruowana.? Żadne zasady nie działały. Nawet te, które Gems kiedyś próbowała mi przekazać, chcąc wpoić mi różne uniki wobec dziwnego zachowania dziewczyn. Najwyraźniej z marnym skutkiem, skoro teraz działo się jak działo. A ja naprawdę nie chciałem już wracać do punktu wyjścia...

- Dobra... - westchnąłem, patrząc na nią uważnie, jakby to miało pomóc w przyciągnięciu jej wzroku. - To jakaś kara.? Zmowa milczenia.? - cholera, nie pomogło. Lou nadal perfidnie omijała mnie wzrokiem, wbijając spojrzenie w swoje dłonie, które cierpliwie trzymała na kolanach. Wyglądałaby nawet i spokojnie, gdyby nie ta panika w jej oczach... Styles, poważnie się zastanów co zbroiłeś. - Mówisz mniej niż zazwyczaj... - zmarszczyłem brwi, a we własnym głosie dosłyszałem się poczucia winy. No trudno się było tego pozbyć, skoro od tej jej postawy miałem ochotę przyznać się do każdego błędu jakikolwiek, kiedykolwiek popełniłem.
- Ja po prostu... Po prostu... Eeeem... - zaczęła cicho i tylko dzięki poruszającym się ustom, domyśliłem się, że w ogóle coś mówi. A sens wyłapałem tylko dlatego, że chyba zaczynałem już czytać z ruchu jej warg. Dziewczyna zarumieniła się przy tym, jak to ona, mając na twarzy wypisane ewidentne wahanie. Słowo daję, teraz oddałbym milion za jej myśli. Bo coś tak czułem, że słowami tego od niej nie wyciągnę... - My wczoraj byliśmy w kinie, prawda.? - wypaliła w końcu, patrząc na mnie niepewnie. Ale w ogóle.! Tylko, że o czym ona...?
- Szczerze ci powiem, że takiego pytania to ja się w ogóle nie spodziewałem. - przyznałem i wyszczerzyłem się jak głupi, praktycznie wzdychając z ulgą. Poczułem się zupełnie tak, jakby wielki kamień spadł mi z serca, a na jego miejscu pojawiło się cudowne ciepło. No w końcu na mnie popatrzyła.! I zabrzmiała przy tym tak bardzo w swoim stylu... Mogłem nawet zaryzykować stwierdzenie, że wszystko wracało do normy. Oczywiście jak na nią... - Ale tak. Z tego co pamiętam oczywiście.
- A potem...? - kolejne pytanie, którego musiałem się domyślić. Co nie było znowu takie łatwe, przez to jej wieczne opuszczanie głowy. Ale czego się nie robi dla chwili rozmowy.? Poza tym, umówmy się, z tym rumieńcem na twarzy, wiecznie błyszczącymi oczami i zagryzioną dolną wargą wyglądała tak, że nie mogłem powstrzymać uśmiechu. A gdy u niej udało mi się wywołać taki stan, czułem się, jakbym wygrał co najmniej milion w totka. Rozkręcanie jej w rozmowie było chyba najprzyjemniejszą rzeczą, przy jakiej do tej pory musiałem się wysilić. A lepszej nagrody, niż jej uśmiech, nie mogłem sobie za to wymarzyć.
- Potem akcja z gumą, jeszcze potem grzecznie odprowadziłem cię do domu... - wyszczerzyłem się, z nieukrywaną przyjemnością obserwując jak dziewczyna szybko odwróciła wzrok. Już sekundę później znów na mnie spojrzała, po czym znów uciekła tym spanikowanym spojrzeniem w dół. Takie droczenie się z jej nieśmiałością na swój sposób było nawet zabawne. I urocze w oglądaniu. Dlatego też nie szczędziłem w głupich uwagach i podtekstach. Grunt to trochę ją zdeprawować, prawda.? - Jeśli jednocześnie umawiasz się z innymi i nie wiesz co robiłaś na której randce, to lepiej mi to powiedz teraz. - nie spuszczając z niej wzroku, oparłem dłonie na stoliku, nachylając się w jej kierunku. I tylko obserwowałem jej proces myśleniowy, gdy to z takim zaangażowaniem wpatrywała się przed siebie, a na jej czole pojawiła się delikatna zmarszczka, oznajmująca wahanie. Tylko czekać aż coś powie... a raczej wyszepcze.
- Czy mogę przyjąć zamówienie.? - zanim jednak Lou zdążyła się przemóc, do naszego stolika podszedł kelner i dziwnym trafem zaszczebiotał swoim piskliwym głosikiem tuż obok dziewczyny. Mojej dziewczyny. Czy do cholery nie widać, że przyszliśmy tu razem.?!
"A bo jego to obchodzi" - odezwało się coś z tyłu mojej głowy. Ale miało rację. Koleś traktował mnie jak powietrze, skupiając całą swoją uwagę na, nadal cholera mojej dziewczynie.
"No przyjrzyj się Styles. Tak to się robi." - to coś wypowiedziało się znowu, gdy ta nędzna kreatura posłała Lou jakiś durnowaty uśmieszek.
"Najwyraźniej nie taki durnowaty..." - wredny głos natychmiast się wtrącił. Ale znowu miał rację. Bo czy w przeciwnym razie Lou stać było na najbardziej naturalny uśmiech, jakikolwiek widziałem w jej wydaniu.? Uśmiechnęła się... tak... cholera... po prostu.! Ja musiałem stawać na rzęsach, żeby chociaż cień uśmiechu pojawił się na jej twarzy, a on sobie tak po prostu przychodzi i...
Zaraz.
Czyli, że ze mną coś jest nie tak.?
"No raczej, skoro to do niego się uśmiecha." - tylko jeszcze bardziej się wkurzyłem. Automatycznie założyłem ręce na piersi, zaciskając szczękę, żeby przypadkiem kulturalnie mi się nie wyrwała odpowiedź na jego pytanie. Tak, miałem ochotę mu powiedzieć, żeby s... się oddalił w podskokach. Ale zamiast tego spojrzałem na niego, próbując zrozumieć co on ma, czego ja nie mam. I jedyne co rzuciło mi się w oczy to plakietka z jego imieniem.
Riley.
Serio.? Bardziej babskiego imienia już nie było.?
"Gdyby Lou patrzyła na imię, nie wodziłaby za nim wzrokiem w tę i z powrotem". - no dobra, teraz to już miałem tego naprawdę dosyć. Natychmiast podziękowałem Riley'owi i z satysfakcją patrzyłem jak blondyn się oddala. Tylko, że satysfakcja natychmiast zamieniła się we frustrację, gdy zauważyłem, że Lou cierpliwie odprowadza gościa wzrokiem.

No cudownie, Styles... Bardzo pięknie...
...

Nie miałam odwagi patrzeć na Harry'ego. Po prostu czułam, że to mnie przerasta. Wiedziałam, że gdy chociażby przelotem spojrzę na te jego układające się w fantastycznym nieładzie włosy, na te jego magnetyczne, szmaragdowe oczy, czy jakąkolwiek inną partię jego twarzy, już zupełnie stracę kontakt z rzeczywistością.

Cały wieczór wystawiał mnie na próby. Cały wieczór. Ogłupiał zapachem, dotykiem, tym spojrzeniem, które wyraźnie na sobie czułam. Ogólnie całą swoją (zbyt bliską) obecnością.

A co ja miałam robić w takiej sytuacji.? Podczas, gdy w mojej głowie nadal widniały te wszystkie sceny ze snu.? I czując ten żar w żyłach w każdym momencie, kiedy to Harry przypominał mi o swojej (zbyt bliskiej) obecności.? Całą silną wolą próbowałam odsunąć od siebie myśl, że skoro on już tu był, to wszystko można byłoby powtórzyć w rzeczywistości. Tylko, że cholera jasna, to napawało mnie tylko jeszcze większym przerażeniem.

Bo przecież ja wcale...!

Ehh. Chyba już wiem jak się czuje człowiek doszczętnie sfrustrowany. I nie chodzi mi tu o...

Dobra, nieważne.

Ważne było to, że byłam właśnie w trakcie piątej randki z Harrym i zamieniłam z nim ledwie kilka słów, w dodatku takich zupełnie bez sensu. Poza tym ignorowałam go jak tylko mogłam, już większą uwagę poświęcając kelnerowi, który dziwnym trafem często kursował na trasie, gdzieś obok naszego stolika. I zawsze się uśmiechnął, gdy przechodził obok mnie.

Nie powiem, sympatyczny chłopak. Miał fajny uśmiech, niebanalnie ułożone blond włosy, miłe, brązowe spojrzenie, zaakcentowane siecią gęstych rzęs i słowo daję, że dopatrzyłam się fragmentu tatuażu, wystającego spod rękawa jego czarnej koszulki...
... oj, kogo ja chcę oszukać.? Okej, kelner był fajny, ale to nie on był moim problemem. Problemem był ten polokowany osobnik, który siedział naprzeciwko mnie i...
...i wcale nie pomyślałam o tym, że z problemami najlepiej jest się przespać. WCALE.!

Dobra, może mi ktoś po prostu powie jak mam się wyzbyć tego zboczonego myślenia.? Bo już naprawdę nie chcę mieć przed oczami półnagiego Harry'ego... To po dłuższym czasie bardzo męczące, zwłaszcza kiedy muszę przebywać w jego (zbyt bliskiej) obecności. Poza tym, czuję się z tym wszystkim potwornie winna, jakby... no nie wiem co jakby, ale wyrzuty sumienia, że w ogóle byłam w stanie pomyśleć o chłopaku z seksualnym podtekstem, wyżerały mnie od środka. I nie było mi z tym przyjemnie.

A najgorsze było to, że oprócz tej winy spowodowanej snem, czułam okropne wyrzuty sumienia, że i teraz ignoruję Harry'ego. Bo nawet wolę nie wiedzieć o czym on właśnie myślał... Chociaż...

Zmusiłam się do wyprostowania głowy i uniesienia jej lekko w ten sposób, że dyskretnie, zza linii włosów mogłam na niego zerknąć. I chociaż od razu zalała mnie fala tych wszystkich dziwactw, bardziej uderzyło mnie to, że chłopak przybrał taką minę, jakby co najmniej miał zaraz komuś przywalić. W dodatku te ręce założone na piersi, zaciśnięte pięści, które uwydatniły wiele żył na jego przedramionach...

No świetnie, swoim zachowaniem tylko go wkurzyłam, a mógł za to dostać niczemu winny kelner. Okej, może Harry i bójka to dosyć groteskowe połączenie, które nijak nie mogło przyjąć się w mojej wyobraźni, ale sądząc po tej jego minie... Cóż, nie wróżyła ona nic dobrego. Zwłaszcza, że Harry wodził za blondynem tak wściekłym spojrzeniem, że gdyby tylko mogło się zmaterializować, zmiotłoby go z powierzchni ziemi.

Natychmiast moje poczucie winy wezbrało na sile. Miałam wrażenie, że większe to już ono być nie może, a tu proszę... Jak to mówią, wszystko jest możliwe. Nawet to, że w jednej sekundzie człowiek może zmienić minę z kompletnie wkurzonej, na co najmniej czarującą. Bo czyż nie takiego wyrazu dopatrzyłam się u Harry'ego, gdy jego szmaragdowe spojrzenie utknęło w mojej twarzy.?

Ale nie mogłam się tak po prostu nad tym zastanawiać, gdyż te wszystkie demony ze środka natychmiast obudziły się do życia, potęgując wyrazistość snu w mojej głowie. A w owej sytuacji nie było to uczucie, którego najbardziej bym pragnęła...

- Wychodzimy.? - głos Harry'ego, dosyć niespodziewany, wydał mi się nagle tak daleki, jakby zza ściany. Ale jednocześnie zbawienny. Bo chociaż jego słowa wcale nie oznaczały końca randki, ja uczepiłam się ich jak jakiegoś koła ratunkowego. Takiego, które odholuje mnie z dala od Harry'ego i pozwoli na chwilę oddechu.

Nie miałam jednak siły, by się odezwać. Toteż kiwnęłam niepewnie głową, jednocześnie już podnosząc się z krzesełka. Harry, jak sądzę poszedł w moje ślady, chociaż pewna nie byłam. Kawiarnia, ta sama co przy pierwszej randce, była tak samo zatłoczona. Więc muzyka i donośne rozmowy gości skutecznie tłumiły wszelkie inne odgłosy, takie jak na przykład szuranie krzeseł. Ale krótkie zerknięcie na Harry'ego upewniło mnie w moich przypuszczeniach i nim się zorientowałam, szłam już obok chłopaka między stolikami, kierując się do wyjścia.

Czułam napływającą do mojego mózgu ulgę. Dlaczego.? Sama nie wiem. Po prostu już przeczuwałam koniec randki, koniec zamartwiania, koniec Harry'ego (przynajmniej na czas najbliższy). W głowie już miałam idylliczną wizję moich wakacji od Stylesa, kiedy to leniłam się w pokoju z książką, nie siedząc jak na bombie i nie oczekując jakiejś wiadomości od chłopaka.

Scena była tak przyjemna, że na moment zapomniałam nawet gdzie jestem. I przede wszystkim z kim. Dopiero jakiś ruch po mojej prawej przywrócił mnie do rzeczywistości. Niestety, tej gorszej. W której na każdą inicjatywę Harry'ego reaguję głęboką paniką. Więc jak niby miałam zareagować, gdy ręka chłopaka niespodziewanie wylądowała na moich plecach, kiedy to przepuszczał mnie w drzwiach.?

W jednej sekundzie odskoczyłam od Harry'ego gdzieś na prawą. I to tak niefortunnie, że natychmiast wpadłam na coś niezidentyfikowanego, przydzwoniłam głową o coś twardego, a coś ostrego, zimnego i najprawdopodobniej metalowego otarło mi się o ramię. Tego ostatniego było chyba jakoś dużo, bo nim się zorientowałam, zarówno korytarz, jak i salę ogarnął jeden wielki huk obijających się o podłogę naczyń i sztućców, pozostawiając po sobie jedną, wielką ciszę. A jakby tego było mało, moja równowaga zachwiała się znacząco, ale nim upadłam, czyjeś ramiona złapały mnie w talii. Bardzo mocno. Więc jakoś utrzymałam się na nogach.

Ale... Jezus Maria, co to było...

Całe zdarzenie przyjęłam z zamkniętymi oczami. Więc gdy tylko rumor ustał, salę wypełniała cisza, a ja trzymałam się na nogach, postanowiłam otworzyć oczy. Nie miałam jednak odwagi. Po prostu bałam się co mogę zobaczyć, zwłaszcza na twarzach ludzi, którzy widzieli całe zajście. Co ja mówię... I tak chodziło mi tylko o reakcję Harry'ego.

Więc nie czekając na nic, delikatnie przekręciłam głowę w prawo, gdzie wyraźnie czułem obecność osoby tak pewnie przytrzymującej mnie w talii. I dopiero tam odważyłam się na otworzenie oczu, chcąc wybadać czy Harry nie ucierpiał w tej mojej gramotaninie. No ale...

Jeden rzut oka na osobnika, który mnie trzymał wystarczył, bym spostrzegła, że to wcale nie był Harry. A raczej ten blond kelner, który aktualnie był w stanie głębokiego szoku. Nie inaczej niż Styles, którego natychmiast odnalazłam wzrokiem kilka metrów dalej. Ale oprócz szoku, jego mina wyrażała głębokie niezadowolenie i...

Natychmiast się zrumieniłam, opuszczając głowę. Wbiłam wzrok w to pobojowisko skorup po talerzach i innych takich, rozesłanych po całej podłodze. Już nawet nie było widać jej pierwotnej struktury, wszystko bowiem przykrywał ten bałagan. Który, nie da się ukryć, wywołałam ja.

Wiedziała to każda osoba zebrana w sali, gdyż czułam dziesiątki par oczu wbitych w moją osobę. I owszem, było mi z tego powodu strasznie niekomfortowo, ale na dobrą sprawę ich zdanie teraz najmniej mnie obchodziło. Zrobiłam z siebie idiotkę, nie pierwszy nie ostatni raz. Ale jak Harry musiał się czuć, niejako też będąc w centrum wydarzeń.?

Kurczę, teraz to ja się pięknie wpakowałam...
...

Cisza.
Cisza.
Cisza.
Jedna wielka cisza.

Cholera, nie było dobrze. Naprawdę nie było dobrze...

Zrobiłam z siebie kretynkę, jeszcze większą niż zwykle.
W miejscu publicznym.
Przy Harrym.

Okej, niby nie pierwszy raz, ale jednak coś było inaczej. I to bardzo inaczej... Przede wszystkim Harry był inny. Nie żartował ze mnie, z mojej niezgrabności, czy z reakcji ludzi. Okej, to bym jeszcze mogła w zasadzie przeżyć, ale... on nie mówił nic. Dosłownie słowem się nie odezwał. Nawet nie zmienił tematu, nie zaczął paplać o czymś innym. No nic.

Odkąd tylko wyszliśmy z kawiarni, szedł tylko obok mnie, z rękami w kieszeniach, z opuszczoną głową, trudną do zidentyfikowania miną i taką chłodną postawą... No nawet odległość między nami była większa niż zazwyczaj.!

Ja wiem, ja jestem bardzo niezdecydowana... Jeszcze pół godziny temu zaklinałam go w myślach, żeby się do mnie nie zbliżał. Ale jednak... Kij ze snem, to tylko moja chora wyobraźnia. Można ją jakoś ograniczyć, chociaż jeszcze sposobu nie znalazłam. Ale znajdę. Byleby ten chłód między nami zniknął...

- Usiądziemy na chwilę.?

Cholera... Nawet jego głos brzmiał inaczej. Jakoś tak zimniej, obco, niedostępnie... Mało sympatycznie. I nie ma chyba co ukrywać, że mi się to bardzo, ale to bardzo nie spodobało. Ale co miałam robić.? Nic więcej poza spojrzeniem na Harry'ego, który (stojąc o wiele za daleko) kiwnął głową na huśtawki, znajdujące się w samym centrum nikle oświetlonego pomarańczowymi światłami latarni placyku zabaw.

Posłusznie podążyłam za nim, okręcając się szczelnie bluzą. Nogi miałam dosłownie jak z waty, ale jakimś cudem udało mi się dotrzeć do jednej z huśtawek i spokojnie na niej spocząć. Bojąc się spojrzeć na Harry'ego, który, jak zorientowałam się po odgłosach, zajął huśtawkę obok, ujęłam w dłonie chłodny łańcuch tuż przy siedzisku, po czym zaczęłam się delikatnie bujać.

Miało mi to niby pomóc w uspokojeniu się, ale jakkolwiek było to przyjemne, tak teraz wielce zadowolona nie byłam. Dłonie mi się trzęsły, serce kołatało donośnie, krew szumiała mi w uszach, a poza tym zrobiło mi się tak jakoś wyjątkowo zimno... Czułam się niepewnie. Jakbym czekała na jakiś wyrok, czy coś w tym stylu... A cisza dźwięcząca mi w uszach, przetykana jedynie oddechami Harry'ego wcale nie pomagała w ociepleniu sytuacji... I jakby tego wszystkiego było mało, do oczu zaczęły ciskać się pojedyncze krople, których za żadne skarby powstrzymać nie mogłam.

Oj, nie było dobrze...

Ale nim zdążyłam nawet w myślach poprosić chłopaka, by w końcu się odezwał, jego głos rozległ się głębokim echem po opuszczonym placu, jeszcze przez parę chwil dźwięcząc groźnie w moich uszach, jakby moja głowa próbowała go dobrze przetrawić...

- Chyba powinniśmy przestać się spotykać.


***
No dobra, mam nadzieję, że nikt teraz na mnie nie szykuje siekiery... Ale musiałam, plan zawarty w moim magicznym notatniku jest święty i wypadałoby go realizować. Poza tym... Była kolejna randka.? Była xx. Owszem, troszeczkę inna, ale mam jednak nadzieję, że przyjmiecie ją z równym entuzjazmem jak te wcześniejsze i mi się za to nie dostanie. Bo przecież trzeba trochę urozmaicenia, prawda.? :)

Poza tym, wedle życzenia szanownych państwa, przedłużyłam rozdział. Na krótkość proszę więc nie narzekać xx. No i jak obiecałam, jest nowa perspektywa. Kiedyś, jedna z czytelniczek napisała mi w komentarzu, ze zastanawiała się o czym Harry tak intensywnie myślał i to generalnie było motorem tego pomysłu z nową perspektywą. Wtedy pomysł wydał mi się ciekawy, ale jak przyszło co do czego... strasznie ciężko mi się to pisało. Owszem, nigdy nie umiałam dostatecznie dobrze wcielić się w rolę faceta, ale kij... Jakoś to poszło xx. Mogę mieć tylko nadzieję, że będziecie dla mnie łaskawe, gdyż to był mój pierwszy raz. Potem zacznę się rozkręcać xx.

Oczywiście dziękuję za wszystkie komentarze, jakimi obsypujecie mnie pod rozdziałami. Uwielbiam czytać Wasze spostrzeżenia . Niekiedy nadają nowy tor moim pomysłom i zmuszają mnie do wymyślania nowych scen. Co jest genialne xx. Mam nadzieję, że i tym razem będę miała przyjemność czytać Wasze uwagi, gdyż jestem ich wyjątkowo ciekawa xx. I jeśli nie sprawiłoby to nikomu problemu, chciałabym, abyście podzieliły się ze mną planami na 30. Bo jakby nie patrzeć to okrągły rozdzialik. No i przyznacie, 29 niebanalnie zakończona... xx.

A jeśli ktoś miałby pytanie do bohaterów, czy też do mnie, dodałam nową zakładkę, PYTANIA. Serdecznie zapraszam xx.


KOCHAM WAS ;*

Komentarze (34):

25/7/13 14:26 , Anonymous Anonimowy pisze...

ci niemożesz tego zrobić!!!

 
25/7/13 14:37 , Blogger Unknown pisze...

hm, powiem Ci szczerze, że mam problem, bo nie wiem do końca czego nie mogę zrobić... ale sądząc po Twojej reakcji jest to coś smutnego, więc stawiam na rozstanie Lou i Harry'ego. zgadłam.? xx. ale cóż, jako autorka mogę wiele... mogę mieć tylko nadzieję, że zaakceptujesz ten zwrot akcji najlepiej jak tylko potrafisz xx.
pozdrawiam.! xx.

 
25/7/13 16:57 , Blogger Dinozaur pisze...

Super rozdział. I wiesz co, mam nadzieję, że Lou wreszcie się odważy i powie przy tej okazji Harry'emu prawdę. No bo widać, że ona coś czuję do niego. I on też by się z nią nie spotykał jakby mu się nie podobała. Więc mam nadzieję, że jednak będą oni razem. A randka nawet fajna, i te przemyślenia Styles'a bardzo mi się spodobały. I ja ich historie widzę tak, iż powinni teraz przestać się spotykać ale w końcu powinni zatęsknić za sobą i przywrócić randki (Lubię happy endy ;) ) Weny życzę :*

 
25/7/13 19:37 , Anonymous Anonimowy pisze...

Rozdział po prostu świetny bardzo mi się podobał i ciesze się bardzo, że postanowiłaś dodać w swoim opowiadaniu perspektywy Hazzy, nareszcie mogłam się dowiedzieć co on o tym wszystkim myśli, i musze przyznać że naprawde fajnie to opisałaś ;-)
A co do następnego rozdziału to hmm faktycznie okrągła liczba więc musi się coś ciekawego wydarzyć hehe
A więc tak proponuje:
1.Może napisz coś w rodzaju tego że oni naprawdę sie rozstaną bo Lou nic nie odpowie i Harry'ego to zasmuci i poprostu odejdzie ze smutkiem wypisanym na twarzy. I wtedy Lou zacznie płakać i obwiniać się za to i albo Harry to zauważy i do niej wróci albo Lou ucieknie do domu gdzie z nikim nie bd chciała rozmawiać przez jakiś czas aż do momentu w którym przyjdzie do niej Chord i ona mu sie troche zwierzy początkowo niechętnie ale oczywiście nie powie mu o śnie ale przyzna się przed sobą i nim że zakochała sie w Harry'm to byłby całkiem fajny pomysł
2. Albo sprawić że Lou zacznie tłumaczyć Harry'emu ze jej na nim zależy ale potrzebuje jeszcze troche czasu czy coś takiego
No cóż zdaje się na twoją wyobrażnie czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział, jej ale się rozpisałam heh ;-)
~Ewelka ;D

 
25/7/13 21:41 , Blogger forever hungry ♥ pisze...

''- Czy mogę przyjąć zamówienie.? - zanim jednak Lou zdążyła się przemóc, do naszego stolika podszedł kelner i dziwnym trafem zaszczebiotał swoim piskliwym głosikiem tuż obok dziewczyny. Mojej dziewczyny. Czy do cholery nie widać, że przyszliśmy tu razem.?!'' może fakt powinnam zacząć od jakiegoś; hej, rozdział świetny! (bo bez zaprzeczania taki jest!) ale pozwól, że zacznę inaczej....WYJAŚNIJ MI COŚ! HARRY MYŚLI, ŻE ONI SĄ RAZEM? OŚWIEĆ MNIE!
Ostatnie akapity mnie bardzo zasmuciły. Naprawdę. Harry się wkurzył, ona nie chciała nic mówić. Atmosfera cmentarno-grobowa. I te ostatnie słowa loczka ;c humorek mi się od razu popsuł, nie spodziewałam się tego. No ale kobieto! opisywać jeden dzień trzema rozdziałami? weź przejdź do konkretów bo umieram z ciekawości jak to się w końcu zakończy.! ; )
hmm..co do długości rozdziału - idealna!, dziękuje. Mam nadzieję, że trochę ponarzekasz, ale się przemożesz i będziesz takie dalej pisać. :D
Cóż zdaje się na twoją wyobraźnie (bo niestety muszę, nie mam talentu do wymyślania) i czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. To już będzie 30, ale to leci co nie? Weny życzę, i dobrego humoru, żeby Lou i Hazza się 'przemogli' i powiedzieli o uczuciach. Pozdrawiam, pa!

 
25/7/13 21:56 , Blogger Unknown pisze...

pal licho z siekierą, przejade cię moją super hiper samo jeżdżącą kosiarką!!! (ale tylko kołem, nie bój się, nożem ci niczego nie obetnę) (dlaczego pisząc obetnę pomyślałam o facetach, a dokładniej to o pewnej faceckiej części? zboczona naturo, wypierpapier z mojej głowy!!) to przez tego idiotycznego blondyna, który tak ślicznie zarywał do lou że normalnie myślałam że rzygnę tęczą (to jest sarkazm, żeby nie było że go lubię) i przez tą kurde końcówkę!! jak mogłaś skończyć w takim momencie, no jak?
i ja wcale nie odczułam, żeby ten rozdział był dłuższy od poprzedniego. wręcz przeciwnie, przeczytałam go w kilka minut i ciągle mi mało, zwracając szczególną uwagę na końcówke. ogólnie rzecz biorąc najlepiej dla mnie by było jakbyś zawsze dodawała tak długie rozdziały jak ten rocznicowy. to by było fajnie...
a co do 30... mnie tam sie wydaje że dojdzie do tej od dawna zapowiadanej kłótni... i z jednej strony chcę zobaczyć (przeczytać, to to samo) jak lou się wścieka na harry'ego i wreszcie na niego porządnie wrzeszczy a nie tylko mruczy pod nosem bo coś tam. mnie to już troche ta nieśmiałość lou do hazzy zaczyna irytować no bo ileż można? weź wsadź do opowiadania jakąś rozgadaną i głupkowatą szatynkę Annie, która będzie mną i żeby troche tą lou ustawiła do pionu... bo jak nie to sama to zrobię (nie wiem jeszcze jak, ale zrobię). tak jak mówie, z jednej strony chce zobaczyć wściekłą lou ale z drugiej troche smutno że by sie pokłócili cnie? no bo w końcu... a nie, to już będzie następny akapit.
dobra, mam następny akapit, więc mogę się teraz troszeczkę pojarać bo HARRY POWIEDZIAŁ ŻE LOU TO JEGO DZIEWCZYNA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
POWIEDZIAŁ!!
TO ZNACZY POMYŚLAŁ!!
HARRY!!
ŻE!!
LOU!!
TO!!
JEGO!!
DZIEWCZYNA!!
FJGNIDUHGNDRIJFGIJSDFMHDJIFGMSINERJIONWKFMSWGJNWUNGIJEG
TO DLACZEGO DO JASNEJ PRZYSZŁOŚCI NIE CHCE SIE Z NIĄ WIĘCEJ SPOTYKAĆ?!?!?!?!!?
NO JAK GO SPOTKAM TO GO CHYBA TROSZKE NADWYRĘŻĘ
I TO WSZYSTKO PRZEZ JAKIEGOŚ SZUJOWATEGO BLONDYNKA (KTÓRY NIE JEST NIALLEM) KTÓRY SIE PRZYSTAWIAŁ OD LOU?
na litość boską.
faceci.
jak to mówią, z facetem źle, ale bez faceta jeszcze gorzej, więc wiesz.
kobiety mają ciężkie życie...
ale...
ale ale!
JEST PERSPEKTYWA HAZZY JSFNIJSDNGIJSFNGJINAFOPGJNRJINTWJRINGIJWEMFJISMDJIGNSD
oczywiście po mistrzowsku napisana
a tą moją dziewczyną to sie jaram słuchaj, oj jaram.
i na tym muszę skończyć bo mama mi już wrzeszczy nad uchem żebym kompa wyłączyła...
a no i sprawdź dm na twitterze, bo odpisałam :)
no to trzymaj fason, dobranoc xx
KOCHAM CIĘ <3
całuskii <3
muminek - louiser.
country-life-1d.blogspot.com
ps. dzisiaj bez ps... a nie, no jednak z...

 
25/7/13 22:08 , Blogger Unknown pisze...

O kurczę...
Jestem w szoku.
Pamiętam, że kiedyś czytałam w którymś z Twoich podrozdziałowych komentarzy, że mają dobić do pięciu randek, ale mimo wszystko... Wow... Biedna Lou, chyba nie będzie się z tego powodu cieszyć.
A teraz pozwól, że trochę się poużalam nad sobą:
Otóż kiedy w zeszły piątek spostrzegłam, iż dodałaś nowy rozdział, przyleciałam jak na skrzydłach i po chwilowych problemach napisałam piękny (no kurczę, po raz pierwszy naprawdę podobało mi się to, co napisałam!) komentarz. A on się usunął. :( Było mi tak strasznie smutno, że nie potrafiłam się zebrać, żeby spróbować raz jeszcze, bo wiedziałam, że na pewno nie będzie tak dobry jak tamten. Ale jak dzisiaj zobaczyłam, że dodałaś kolejny, to trzepnęłam się po mordzie i stwierdziłam, że Ty nie jesteś niczemu winna, więc to nie powinno odbijać się na Tobie. I chociaż nadal jestem w dołku (nie tylko z powodu tego parszywego komentarza, tfu!), to jakoś się ogarnęłam i ponownie zawitałam na Piekarnię. :)
Dobra, koniec tego użalania.
Przechodząc do rozdziału.
Bardzo, bardzo, bardzo spodobała mi się perspektywa Harry'ego. Oczywiście, naszej kochanej Lou i jej pokręconych myśli nic nie przebije, jednak... Odmiana się przydała. Mam teraz zupełnie inny obraz tej całej sytuacji. Poza tym już od pewnego czasu byłam ciekawa, co też czai się pod tą bujną czupryną, więc sprawiłaś mi miłą niespodziankę, za którą ślicznie DZIĘKUJĘ. ;*
Chciałabym Cię jeszcze przeprosić za moje niekomentowanie Twoich rozdziałów, które zdecydowanie nie zasłużyły na takie traktowanie, na swoje usprawiedliwienie mam jedynie swoje lenistwo no i ten nieszczęsny komentarz, którego jednak nie ma. Napisałam w nim między innymi, jak to inteligentna Zuza nie ogarnęła, że po rozdziale 26 jest rozdział 27, nie 28, przez co czytałam wszystko po kilka razy, zanim zrobiłam to we właściwej kolejności. Cóż... wydawało mi się dziwne, że po... ekhem, SPOTKANIU z Harrym, Lou spotyka Quinn w drzwiach. Wiem na pewno, że w moim niedoszłym komentarzu pojawiło się zdanie "Wiedziałam!" (Jest orzeczenie? Jest. Czyli to zdanie. :)). Znaczy się, że to był tylko sen, to wiedziałam. A wracając do Quinn to bardzo się cieszę, że się pogodziły, już nawet zdążyłam się trochę za nią stęsknić... Dobra, może trochę przesadzam, ale i tak się cieszę. :)
O Matko, wybacz ten komentarz. Ja już po prostu nie wiem co piszę. Najpierw pociąg w Hiszpanii, potem George Alexander Louis (!), potem mecz Lech-Honka (od razu mówię - to nie był mój pomysł, zmusili mnie)... No co za dzień, normalnie tyle wrażeń...
Okej, okej, już się zamykam. Kontynuowanie tego komentarza chyba nie przyniesie nic dobrego, więc...
Uch, już wystarczy!
Dużo, dużo weny życzę! xx
Pozdrawiam! ;*

 
26/7/13 12:34 , Blogger konfituraa pisze...

O mamuniu, nooo... jakie to było smuutnee :(
Mam nadzieję że Lou jednak zbierze się w sobie i coś poradzi na tę sytuację. No nie wiem. Biedny Harry. Biedna Lou.
No i teraz będę w stanie stałych palpitacji serca aż do następnego rozdziału. Szybkooooo! :P
Buziaki :)

 
26/7/13 13:39 , Blogger Unknown pisze...

dziękuję xx.
czy Lou się odważy wyznanie Harry'emu co czuje... no, szczerze w to wątpię. ona przecież sama nie ogarnia tego wszystkiego, co jest związane z Harrym. ale skoro twierdzisz, że gołym okiem można dostrzec, że ona coś do niego ma, to niech tak będzie. wiara podobno góry przenosi, więc... no xx. co Harry czuje do Lou to też na razie tajemnica. pomimo jego perspektywy... ale cieszę się, że jego przemyślenia przypadły Ci do gustu. sporo się nad nimi namęczyłam, ale skoro Ci się podobają, chyba nie mam co narzekać xx.
pozwól, że przemilczę moje plany na ich przyszłość, dobrze.? xx. chciałabym mieć jakiś element zaskoczenia... więc mogę jedynie powiedzieć tak: możesz trzymać kciuki za to, żeby ich znajomość skończyła się happy endem xx.
pozdrawiam.! xx

 
26/7/13 13:42 , Blogger Unknown pisze...

oh, dziękuję za wszystkie miłe słowa xx. chyba już nigdy się nie przyzwyczaję do tych komplementów, które mam szczęście dostawać. co nie zmienia faktu, że jest mi z nimi bardzo przyjemnie xx.
i naprawdę cieszę się, że perspektywa Harry'ego przypadła Ci do gustu xx. miałam do niej ograniczone zaufanie szczerze mówiąc, ale chyba wyszła mi nieźle, skoro nikt nie narzeka xx.
dziękuję Ci bardzo za te pomysły xx. oczywiście rozpatrzę je w wolnej chwili. postaram się coś wykorzystać i włączyć w plan, który mam zapisany w moim magicznym notatniku. xx.
i pamiętaj, słowa od czytelnika, w dodatku tak miłego, nigdy za wiele xx.
buziaki xx.

 
26/7/13 13:49 , Blogger Unknown pisze...

powiem Ci tak: Harry i Lou są zupełnymi przeciwnościami xx. każde postrzega tą relację inaczej. to, że Lou nie przyjmuje do wiadomości, że między nimi jest już coś poważniejszego, nie znaczy, że Harry nie może tak uważać... no. wiesz o co mi chodzi xx.
no cóż, ostatnie akapity miały właśnie za zadanie wprowadzić melancholijny nastrój. cieszę się, że mi się udało xx. ale jednocześnie jest mi przykro, że zepsuło Ci to humor, bo wcale nie miałam tego w zamiarze...
jeden dzień w trzech rozdziałach.? człeniu, ja potrafię jeden rozdział napisać o dziesięciu minutach akcji.! taki jest mój styl, nie potrafię inaczej, niż się rozpisać. i tak skracam jak mogę... niestety, w inny sposób nie potrafię pisać... xx.
nie spodziewaj się wiele takich długich rozdziałów. będę je skracać xx. bo to jednak męczące... a ja nie lubię się przemęczać xx.
moja wyobraźnia... hm, mam nadzieję, że Cię nie zawiedzie w sytuacji porozstaniowej xx. czy Lou i Hazza się 'przemogą' to inna kwestia xx.
pozdrawiam.! xx.

 
26/7/13 13:51 , Blogger Unknown pisze...

smutne.? eeee, takie trochę melancholijne xx. no ale wiecznego różu w ich relacji być nie może, prawda.? trzeba trochę urozmaicenia, no i właśnie to załatwiłam xx. co z tego wyjdzie, okażę się w 30. ja nic nie powiem xx. cierpliwość to cnota, pamiętaj xx.
buziaki xx.

 
26/7/13 13:57 , Blogger Unknown pisze...

eeeeeej... no jak Ty mi tak... grozisz mi kosiarką.? wiesz Ty co.? a kto Ci wyjaśnienie sytuacji napisze.? nie rób mi krzywdy xx. jak już, mścij się na tym blondynie. to on Cię wkurzył, nie ja xx.
oj dziecko drogie... zapowiedziana kłótnia w 30.? czy Ty sobie wyobrażasz, żeby teraz Lou nagle zaczęła się drzeć na Harry'ego.? w sumie jeśli emocje wezmą górę... no, zobaczymy czy Lou chociaż na chwilę zrzuci nieśmiałość xx. ja nic nie mówię xx.
rozgadana Annie.? hm, chyba mam pomysł xx. na epizod, ale zawsze. bo to chyba Quinn będzie stawiać Lou do pionu. dobra, nie czepiaj się tego jak to zabrzmiało xx.
i... wow. jaka reakcja xx. tak, Harry pomyślał, że Lou to jego dziewczyna xx. toż Harry jest dziwny, postrzega sprawę inaczej niż Lou xx. więc skąd ta decyzja.? ja nic nie mówię xx. wszystko okaże się w przyszłości xx.
i spróbuj dotknąć Harry'ego, a Cię... zobaczysz. Harry'ego się nie dotyka.! pamiętaj xx. możesz się odgrywać na blondynie, ale Hazzę zostaw w spokoju xx.
i cieszę się, że perspektywa Hazzy Ci się spodobała. bo była męcząca... ale się opłaciła xx. mam nadzieję, że następnym razem przyjdzie mi to łatwiej xx.
buziaki xx.

 
26/7/13 14:03 , Blogger Unknown pisze...

ha, mówiłam.? mówiłam xx. dobrze, że chociaż jedna osoba mnie słucha... czy czyta xx.
i szczerze współczuję z powodu komentarza. kiedyś pisałam rozdział, wiesz.? i nagle prąd zniknął. tak po prostu. a ja jak piszę, to nie myślę o zapisywaniu. więc mi wszystko realnie przepadło. kilka fragmentów... no ryczałam godzinę. ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, prawda.? wierzę, że tamten komentarz był cudowny xx. i żałuję, że nie mogłam go przeczytać. ale z elektroniką nie wygrasz...
jestem niewysłowienie zadowolona, że perspektywa Hazzy Ci się spodobała, naprawdę xx. miałam ochotę na trochę świeżości, więc postawiłam na przemyślenia Harry'ego. i chociaż namęczyłam się przy nich, jak przy niczym innym, chyba z nich nie zrezygnuje. wejście w głowę Harry'ego jest ciekawym przeżyciem xx.
i nie gniewam się za brak Twoich komentarzy. rozumiem, brak czasu. sama zalegam na wielu blogach xx. więc cieszę się, że mimo wszystko chciało Ci się poświęcić chwilę na wywołanie uśmiechu na mojej twarzy. bo tylko tak reaguję na Twoje komentarze xx.
buziaki xx.

 
26/7/13 18:06 , Blogger pikseloza pisze...

Moja siekiera jest gotowa i siedzi w przedpokoju. Jeszcze tylko ją zaostrzyć! Czemu mi to zrobiłaś? No czemu?!
Jak tak dalej pójdzie to się rozpłaczę... Biedny Harry... Chociaż muszę Ci powiedzieć, że opowiadanie z jego perspektywy jest niczego sobie, więc nie kumam czemu ZNOWU narzekasz.
A jeśli chodzi o plany na 30 to ja tak pomyślałam, że może Lou by tak ładnie zaprzeczyła Harremu? I może by tak (z tradycyjną nieskładnoscią) wytłumaczyła mu o co, a właściwie na czym polega jej problem...
Tak, że pomysł jest, a ty i tak zrobisz jak zechcesz...
Pozdrawiam
xoxo pikseloza

 
27/7/13 18:01 , Anonymous Anonimowy pisze...

Czytałam tego bloga rok temu, ale z braku czasu, niestety zaniedbałam jego dalsze śledzenie, chociaż już wtedy przedstawiona przez Ciebie historia bardzo mnie wciągnęła. Dopiero niedawno przypomniałam sobie o tym opowiadaniu i postanowiłam do niego wrócić, co muszę Ci powiedzieć, wcale nie było takim łatwym zadaniem. Niestety, oprócz ogólnego zarysu historii nie pamiętałam za wiele, nie wspominając nawet o adresie bloga :(. Jednak wczoraj coś mnie tknęło i postanowiłam troszeczkę poszperać. A że po kolei trochę rzeczy mi się przypomniało, tak jak to, że ważnym faktem w Twojej opowieści było to, że Harry sprzedawał w piekarni, tak Wujek Google ostatecznie pomógł mi odnaleźć to CUDNE opowiadanie. I tak jak zaczęłam czytać wczoraj o 20tej, tak skończyłam o 2:30! I to wcale nie był koniec opowiadania, a dopiero jego połowa ;d Dzisiaj wstając rano, pierwsze co, to dorwałam się do komputera bym móc czytać dalej i dopiero teraz skończyłam ;p Piszesz naprawdę świetnie, zatracając się w Twoim opowiadaniu można naprawdę stracić rachubę czasu, jest tak dobrze skomponowane. Nie pomyślałabym, że ktoś w internecie może mi tak zaimponować ;d
Ale nie o tym teraz mowa ;d Szczerze mam nadzieję, że to opowiadanie potrwa co najmniej drugie 30 rozdziałów, ponieważ nie wyobrażam sobie teraz życia bez Harry'ego i Lou. Nie sądzę, aby teraz miała zajść zapowiadana kłótnia, ponieważ Lou nie jest chyba na takim etapie by potrafiła nakrzyczeć na Harry'ego czy powiedzieć mu cokolwiek nie tak. Zresztą, jak sama stwierdziła, nie umie nawet powiedzieć mu "nie" przez sms'a, a to chyba jednak o czymś świadczy. Jestem też bardzo zaskoczona tym, w jaki sposób to wszystko szybko się dzieje: pogodzenie się Lou i Quinn, zmiana zachowania Harry'ego i to, że nie chce się już spotykać z Lou.. Chociaż bardziej wydaje mi się, że myśli on, że Lou jest nim w jakiś sposób znudzona? Nie umiem tego do końca określić. Jej zachowanie jest po prostu przedziwne, a myślałam, że po tylu rozdziałach nie jest w stanie mnie niczym zaskoczyć! A jednak! Chciałabym bardzo jakiegoś zwrotu akcji, który jak widać, już się tutaj szykuje, ale jednocześnie mam nadzieję, że nie będzie on (jeszcze teraz!) bardzo gwałtowny i Lou z Harrym jakoś się pogodzą, przynajmniej na razie. Po prostu czytając to opowiadanie (wybacz za to określenie, ale ono najlepiej ukazuje co się ze mną dzieje, gdy to czytam) czuję się jakbym sama była Lou, tzn. na jej miejscu (a mam tak tylko wtedy, kiedy opowiadanie/książka jest naprawdę dobre/dobra). Dlatego nie wyobrażam sobie, co musiałaby czuć, gdyby nagle Harry przestał się z nią spotykać. Pewne jest to, że obwiniałaby siebie strasznie :(. Dlatego, tak jak już powiedziałam, mam nadzieję, że jak na razie wszystko między nimi będzie okej.
Co do perspektywy Harry'ego, to już od dawna zastanawiałam się, co mu w tej głowie siedzi. Dlaczego tak bardzo brnie w znajomość (związek?) z Lou, gdyż nie ukrywajmy, do łatwych ta relacja nie należy. Dlatego ogromnie spodobał mi się fragment, w którym poznajemy jego myśli. I tak swoją drogą do pomysłów: nie wiem czy to dobre, ale w którymś rozdziale można by wrócić do tego, co tak zafascynowało Harry'ego w Lou, że postanowił nie dawać za wygraną i ją (przepraszam za określenie) zdobyć. Naprawdę strasznie mnie to ciekawi :) Podejrzewam, że Harry jest równie skomplikowany, co Lou ;p
Jeszcze nawiązując do długości rozdziałów. Jak dla mnie mogą być jeszcze dłuższe! Jednak rozumiem, że może to być dla Ciebie trudne, zważywszy, że zajmuje to trochę czasu. Mam tylko nadzieję, że krótsze już nie będą, bo chyba nie wytrzymam w napięciu!

 
27/7/13 18:02 , Anonymous Anonimowy pisze...

Ech, wiem, że się ogromnie rozpisałam (musiałam nawet podzielić ten tekst na dwie części ;d) i podziwiam Cię za to, że w ogóle to przeczytasz. W tym jednym, jakże długim, komentarzu nie jestem jednak w stanie opisać tego jak bardzo podoba mi się Twoja opowieść. Zakochałam się w niej bez pamięci, a zwykle podchodzę sceptycznie do tego rodzaju opowiadań. Jednak Twoje jest dla mnie mistrzowskie! :D Ogromnie będę trzymała kciuki, żeby kolejne rozdziały pojawiały się jak najczęściej, gdyż już teraz czuje pustkę, którą z chęcią zapełniłabym kolejną porcją informacji o Lou i Harrym.
Pozdrawiam Cię cieplutko i mam nadzieję, że wytrwasz jak najdłużej, jesteś moją bohaterką! ;p
Paula xx

 
28/7/13 11:03 , Blogger Unknown pisze...

Czytam to i tekst: co ja koma nie dałam :o nie możliwe no! A jednak. hahah, niczym trudne sprawy.
Boże boże wie brak słow, jest świetny! boże kocham to opowiadanie, i znajdziesz tą wypowiedz w kazdym mym kom. u Ciebie. ;D ale nie moja wina, po prostu kocham i już. Spodobała mi się perspektywa Hazzy. Tak inaczej się czyta i za dużo nie jest ujawnione, tak fajnie po prostu. A zachowanie Lou mnie tu rozwaliło! hahahah na serio. ona jest taka dziwna (pozytywnie) ale jaka smieszna, masakra. ;D
Podziwiam cię ze chce ci się czytac kom te długie jak widze. Ale wiem ze zaciesz z nich musisz miec hahah ;p
A więc jak to za każdym razem napisze i teraz że roździał za krotki. DLa mnie po prostu musi byc na jakies 100 stron. Jezu wydaj z tego ksiazke!! ;D ja bym to mogla czytaac 24/7. Czasem jedynie co troche opisy mnie denerwuja bo juz chce wiedziec co dalej xd hahahah. ja taka niecierpliwa jestem! Ale bron boze ich nie zmieniaj, są swietne.
A więc ode mnie to chyba tyle no i już, trzymaj się ciepło, i juz czekam na nn.
PS. pokazesz nam jak wygladasz ;> jestem ciekawa.
Buźka!

 
30/7/13 00:31 , Blogger .Ziall.Halik. pisze...

No muszę ci powiedzieć, że ta perspektywa Hazzy mi się bardzo podoba:)Dobrze wiedzieć co siedzi w tej jego polokowanej głowie:)Wiem, że nie było łatwo ci tego napisać ale mam nadzieję że jeszcze czasem się będzie pojawiać jego punkt widzenia:)
Oczywiście przemyślenia Louise uwielbiam i lubię je czytać, ale od czasu do czasu inna perspektywa.. Czemu nie:)
Jak się teraz biedna dziewczyna męczy przez ten sen... Miło było ale ma to poważne konsekwencji. Harry też na tym w jakiś sposób ucierpiał, ale mógł się nie pchać do jej
snów:)Nie no żartuję, nie jego wina:)
"Której w ogóle nie zauważyłam, gdyż centralnie przed oczami miałam..." no powiem ci, że załapałam od razu co ona miała przed oczami:)Gdzie ona się patrzy, naprawdę...:)
"- Wywalili cię z domu.?" jaki zabawny Styles, ma fajne pytania:)
No nie wydaje mi się, że Hazza jest w stanie domyślić się, że chodzi o sen a Lou na bank mu tego nie powie i się teraz biedak musi zastanawiać czemu ona się tak w stosunku do niego zachowuje...A przecież on niczego nie zrobił. I widać jak zależy mu na niej:)
Oho i blond kelner.. Faktycznie coś namieszał. A jaki Styles zazdrosny jest. Głosy w głowie Harry'ego są świetne po prostu:)I nazwał Louise swoją dziewczyną nie spodziewałam się tego naprawdę:)Ale bardzo się cieszę, że użył takiego sformułowania:)
Ale najwidoczniej to tylko Hazza działa na nią aż tak onieśmielająco (nie jestem pewna czy to na pewno znaczy to co chcę żeby znaczyło, ale mam taką nadzieję) . Co ten chłopak w sobie takiego ma..:) No Harry ma rację musi się natrudzić żeby Lou się uśmiechnęła chociaż troszeczkę a przyjdzie sobie taki blondyn nic nie zrobi i już dostanie od niej piękny uśmiech..:) No ale jak Lou nie chce patrzeć na Hazzę to na kogoś przecież musi prawda?:)
" z problemami najlepiej jest się przespać." haha dobre, zawsze można spróbować:)
Harry się chyba nie spodziewał co może się stać jak położy rękę na plecach swojej dziewczyny:) No ja muszę się przyznać nie spodziewałam się aż takiej reakcji. No i wpadła na kelnera.. Nawet nie potrafię sobie wyobrazić miny Hazzy jak patrzył jak ten blondyn trzyma ręce na tali Louise.
Najpierw Lou nie chciała tej bliskiej obecności Hazzy potem wręcz przeciwnie.. To się nazywa zmiana:)
No i końcówka o której nie wiem co myśleć.." - Chyba powinniśmy przestać się spotykać."
No nie wiem co ty tam wymyśliłaś, ale nie sądzę żeby przestali się seryjnie widywać.. No bo niby dlaczego? Że Lou uśmiechnęła się do kelnera a potem niechcąco na niego wpadła.. No sorry ale dla mnie to nie jest wystarczający powód:) No może i jeszcze przez ten sen i przez to że Lou się trochę od niego odsunęła ale to nadal nie jest wystarczający powód. Tak się starał i stawał na rzęsach, widać że mu na niej zależy, stara się chłopak bardzo, nazywa ją już w myślach swoją dziewczyną i nie sądzę żeby chciał przestać się z nią spotykać:) No nie wiem może się mylę nie wiem co ty tam takiego wymyśliłaś, ale mam wrażenie że będzie dobrze:)
A więc nie mogę się już doczekać co będzie dalej. Mam nadzieję, że szybko dodasz następny rozdział.
Życzę dużo weny:)

 
30/7/13 22:56 , Anonymous Anonimowy pisze...

Jak to przestać spotykać?! Ale masz rację, rozdział inny, niespodziewany:) Bardzo podoba mi się perspektywa Harrego:) Bardzo fajny pomysł z wprowadzeniem tego w opowiadanie:)
I tak to jest z tymi nieporozumieniami... Jedno ma problem, drugie ma problem, brak pomysłu na rozwiązanie... ehhh... Maleńkie biedactwa:*
Mam nadzieję, że w jakiś sposób sobie to szybko wyjaśnią:) Ciekawi mnie co będzie dalej:) Ale to już wiesz, rozdział niewiele dłuższy:P Mam nadzieję, że szybko dodasz następny rozdział:) Pozdraiwam I.

 
31/7/13 02:09 , Blogger Angeelaa pisze...

Wow jestem w szoku, co ten Harry mówi w ogóle? Eh mam nadzieję, że rozdział pojawi się szybko i dowiem się co będzie dalej ;) Pozwolę sobie jeszcze dodać, że twój blog jest wspaniały <3 no inaczej tego nie określe, przyznam że odkryłam go dopiero wczoraj, ale nie wytrzymałabym gdybym nie dotarła do ostatniej notki tak więc zeszło mi do 2 rano ;P i wcale tego nie żałuję ♥ pozdrawiam ;*

 
31/7/13 09:15 , Blogger Unknown pisze...

szczerze.? to rozdział przeczytałam dwa dni temu, ale dopiero teraz wzięłam się za skomentowanie. wcześniej też chyba nie komentowałam nie wiem nie pamiętam ale miałam dłuższą przerwe w czytaniu. zamurowałaś mnie ostatnim zdaniem. nie potrafiłam nic napisać pod nim. byłam w tak wielkim szoku O.o chociaż miałam złe przeczucia. jak widzisz pisze dopiero teraz jakoś udało mi się ogarnąć. nie wiem co ty ze mną robisz ale ni zmrużyłam oka przez ostatnie dni. co ty tam kombinujesz spać przez ciebie nie mogę jedzenie też mi nie podchodzi cały czas myślę co będzie w następnym rozdziale. nie mam nawet ochoty wyjść gdzieś z przyjaciółmi. jestem bardzo ciekawa co napiszesz w następnym rozdziale. a tak poza tym piszesz świetnie. normalnie oczu nie mogę oderwać kiedy czytam twoje wypociny. masz taki fajny styl. potrafisz normalnie mnie umieścić w mózgu tej dziewczyny.:D
świetne no mało powiedziane to jest boskie. czekać tylko na wersję papierową w formacie książkowym.:D
życzę dużo weny. :D

 
31/7/13 12:20 , Blogger Unknown pisze...

ej, nie groź mi siekierą... to, że o niej wspomniałam nie oznacza, że możesz mi nią grozić xx.
i nie płacz, no... nie ma po co... to tylko rozstanie xx.
i ja przecież nie narzekam. mi się tylko perspektywa Hazzy nie podoba. już mi Nialla na sznurówkach wyszła lepiej xx.
hm, Lou ma zaprzeczyć Harry'emu... no chyba śnisz xx. ona.? ma mu powiedzieć NIE.? mowy nawet nie ma, żeby to słowo wyszło z jej ust. i to skierowane do Harry'ego. myśl racjonalnie xx.
ale rozpatrzę pomysł. może akurat ta sytuacja obudzi w Lou nową osobowość xx.
pozdrawiam.! xx

 
31/7/13 12:55 , Blogger Unknown pisze...

niezmiernie się cieszę, że po tak długiej przerwie chciało Ci się szukać mojego bloga i nadrabiać zaległości w tych wszystkich nudnych rozdziałach xx.
wiesz, że Twoje słowa sprawiły mi ogromną przyjemność.? słowo daję, uśmiechałam się czytając Twój komentarz jak jakiś opętaniec xx. tyle ciepłych słów, tyle komplementów... ehhh, mogłabym się do tego przyzwyczaić xx.
i powiem Ci, że masz rację co do kłótni. Lou nawet nie wie co to jest, więc jak mogłaby to zastosować przeciwko Harry'emu.? to o czy myśli Harry to na razie jego słodka tajemnica... na razie nie mogę Ci jej zdradzić, więc będziesz musiała po prostu poczekać na następny rozdział. w nim wszystko się rozstrzygnie xx.
ehhh. i nawet sobie nie wyobrażasz jak mi miło, że moje opowiadanie potrafi sprawić, że wczuwasz się tak bardzo w główną bohaterkę... to chyba moje małe osiągnięcie xx.
hm, mówisz o rekonstrukcji wydarzeń w jego głowie.? takie wspomnienie.? nie wiem czy mi się uda gdzieś to kiedyś wpleść, ale... może napiszę taką scenę. pierwsze spotkanie Lou i Hazzy w piekarni z jego perspektywy... to dopiero wyzwanie. ale damy radę xx. wszystko dla czytelników xx.
i ogromnie się cieszę, że jego perspektywa w moim wydaniu Ci się podoba xx. trochę się nad nią namęczyłam i nie jestem do niej przekonana, ale widzę, że spotkała się z ciepłym przyjęciem. co bardzo mnie cieszy xx.
i dziękuję za wyrozumienie względem długości rozdziałów... trochę się męczę, gdy piszę takie tasiemce... krótsze są o wiele łatwiejsze w tworzeniu xx.
paiętaj, takich miłych słów nigdy za dużo xx. bardzo się cieszę, że postanowiłaś wrócić i skomentować. to naprawdę, naprawdę miłe xx. i z tego co mi się wydaje, nawet Cię pamiętam... pisałaś opowiadanie o dziewczynie, która przeprowadziła się do HC i kłóciła się z Hazzą.? bo tak mi się coś kojarzy xx.
dziękuję Ci z całego serca za ten komentarz xx.
buziaki xx.
PS: a z tą bohaterką to już nie przesadzajmy xx.

 
31/7/13 13:00 , Blogger Unknown pisze...

jej, jaki entuzjazm xx. aż się uśmiechnęłam czytając Twe słowa xx. i wyznania miłości względem mojego opowiadania xx.
oh, cieszę się, że jest różnica między Harrym a Lou.! bo pisząc to wszystko miałam wrażenie, że tworzę po prostu wersję Lou, tylko, że w męskim wydaniu. a tu proszę... jest różnica xx. co za ulga xx.
masz rację, jestem ogromnie zadowolona ze wszystkich komentarzy, które dostaje. dają mi wiele energii i chęci na pisanie (nawet do 4 nad ranem) xx.
wydać książkę.? myślę, że to by było za długie... wiesz, że już niedługo dobiję do 300 stron w Wordzie.? a to dopiero początek. żadne wydawnictwo takiego tasiemca nie weźmie xx.
co do opisów masz rację, jest ich bardzo wiele. niekiedy je skracam, niekiedy usuwam. staram się wszystko zachować w normie, ale nie potrafię... muszę opisać wszystko co Lou widzi xx. mam nadzieję, że przy Hazzie się z tego wyleczę xx.
pozdrawiam.! xx
PS: na tt mam ikonkę ze swoim zdjęciem. jeśli bardzo chcesz, możesz zerknąć xx. @louuisia tylko się nie przestrasz xx.

 
31/7/13 13:07 , Blogger Unknown pisze...

jeeeej... Ty się potrafisz rozpisać... zauważysz każdy detal xx. a ja potem muszę się z niego tłumaczyć... ale do roboty xx.
wiesz, że sny i ich konsekwencje mogą być drastyczne.? wyobraź sobie, że po kolejnym TAKIM śnie mam znowu pięć palców odbitych na udzie. takich pięć siniaków... powiedz mi skąd to się bierze.?
i przecież wiesz, że Lou jest wzorowana na mnie... więc gdzie miała się patrzeć. na jego twarz.? żartujesz sobie chyba xx.
Hazza zabawny... a to dobre xx. to raczej moja wyobraźnia, nie.? xx. no i nie wiem czemu się czepiasz moich tekstów... toż są stare i wielokrotnie używane. ale mimo wszystko śmieszne, więc można się pośmiać xx. co jest najważniejsze xx.
Harry i jego zazdrość... mnie nie przebije, ale zawsze może próbować xx. kelner mu się nie spodobał, ale czy można mu się dziwić.? chłopak się stara, zabiega o dziewczynę, a tu taki kelnerzyna mu ją podrywa. na jego oczach.! no można się wściec... więc widok Lou w objęciach Rileya mógł go zdenerwować... ale żeby aż z nią zrywać... Hazza jest dziwny xx.
no to sobie poczekasz na ciąg dalszy. trenuj cierpliwość xx.
pozdrawiam.! xx

 
31/7/13 13:09 , Blogger Unknown pisze...

no normalnie przestać spotykać... ostrzegałam Cię xx. i masz racje, jedno ma problem, ale się nie wypowie, drugie ma problem i też siedzi cicho. weź tu za nimi nadąż xx. ale może w końcu się przełamią i pogadają od serca. miejmy nadzieję xx.
buziaki xx.

 
31/7/13 13:13 , Blogger Unknown pisze...

lepiej późno, niż wcale, prawda.? xx. cieszę się, że znalazłaś chwilę, by napisać słowo xx.
ej, no to tylko zerwanie xx. nie przejmuj się tak... ludzie się rozstają, takie życie. ale zawsze może być gorzej, prawda.? xx. można mieć tylko nadzieję, że Lou się przełamie i zaprotestuje... albo Harry odzyska zdrowy rozsądek i cofnie swoje słowa xx.
i dziewczyno, śpij, jedz... jedyna przyjemność na tym ciężkim padole łez xx. i mam zadzwonić do Twoich przyjaciół, żeby Cię wyciągnęli.? nie chcę, żebyś siedziała w domu w taką pogodę... xx
cieszę sie, że moje opowiadanie Ci się podoba xx. i jest mi strasznie przyjemnie, że potrafię Cię 'przetransportować' do umysłu Lou xx.
buziaki xx.

 
31/7/13 22:47 , Blogger Only Dreams... pisze...

JEŻU! Moja mina, kiedy dotarło do mnie, co na końcu powiedział Harry: *O*
ALE... ALE JAK?!!!!!????!!! DLACZEMU LOUIS I HARRY ZERWALI?! Znaczy, jeszcze nie zerwali... ALE DLACZEGO HAZZA JUŻ NIE CHCE SIĘ SPOTYKAĆ Z LOU?! Musisz użyć naprawdę mocnych argumentów, żebym zgodziła się z tą decyzją. ;)
Tosz to mi ciśnienie podskoczyło... Uhhh, wdech... Wydech... Wdech... Wydech... Wdech... Idę ci wpierdolić. XD
A tak serio to rozbroiłaś mnie tym tekstem 'i wcale nie myślałam, że z problemami najlepiej jest się przespać', hehes :)
Jak ciul jestem ciekawa, jaka będzie reakcja Lou na te słowa Harry'ego... Się nam dziewczyna załamie... :)
pozdrawiam, papa :*

 
1/8/13 14:20 , Blogger Unknown pisze...

Harry mówi co mu ślina na język przyniesie... taki człowiek xx. co do następnego rozdziału... ja niczego nie obiecuję xx.
i dziękuję za te wszystkie sympatyczne słowa xx. naprawdę chciało Ci się siedzieć do drugiej i czytać te moje dyrdymały.? serio.? no to gratuluję wytrwałości xx. i jednocześnie jest mi strasznie miło xx.
buziaki xx.

 
1/8/13 14:23 , Blogger Unknown pisze...

że tak na początek... ona ma na imię LOUISE tak dla wyjaśnienia xx.
no i cóż ja Ci mogę więcej powiedzieć... jeszcze nie zerwali, prawda.? xx na razie Harry wyraził jedynie swoją prośbę. teraz tylko czekać jak Lou na to zareaguje xx. i nie zbliżaj się do mnie w takim stanie, wystarczy, że mam pociętą rękę i pszczoła mnie ugryzła. więcej uszkodzeń nie chcę xx.
ja naprawdę nie wiem co wszyscy mają do tego tekstu z problemami... toż on nie jest mój xx. jest stary jak świat... xx. ale mimo wszystko cieszę się, że cytując go udało mi się kogoś rozbawić xx.
no to poczekasz do tej reakcji Lou, oj poczekasz... ćwicz cierpliwość xx.
pozdrawiam.! xx

 
1/8/13 14:30 , Anonymous Anonimowy pisze...

Strasznie się cieszę, że mój komentarz był dla Ciebie taki miły, ale to są naprawdę szczere słowa. Dzisiaj odpisując, dalej z nieukrywaną ciekawością czekam na kolejny rozdział, a minęło już 5 dni! Aż niewiarygodne, że ta historia mnie tak pochłonęła, to jak widzisz mówi samo za siebie ;d
Nie sądziłam, że ktoś mnie skojarzy, ale jak widać, nie tylko ja mam dobrą pamięć ;d Dobrze Ci się kojarzy z tym opowiadaniem, niestety, jak już wspomniałam wcześniej, zabrakło mi trochę czasu, weny i chyba samozaparcia :c Niedawno myślałam nawet o powrocie do tamtego opowiadania, ale nie wiem, czy byłabym w stanie sklecić cokolwiek ciekawego. Poza tym, mój styl w porównaniu z Twoim może się schować ;d Możliwe, że tam wrócę, kto wie..? ;d
Życzę Ci niekończącej się weny i czekam na kolejny rozdział :* A co do bohaterki... Wiem, że Harrym nie lubisz się dzielić (co mnie absolutnie nie dziwi ;d), dlatego o wszelkich moich wymysłach postaram się nie wspominać ;d
Ach, gorąco Cię pozdrawiam! :*
PS: ktoś w komentarzu wspomniał byś wydała z tego opowiadania książkę... Absolutnie się zgadzam, zamówię przedpremierowo! ;d

Paula xx

 
1/8/13 21:36 , Blogger Only Dreams... pisze...

Ojj, sorry. Wiem, że ona ma na imię LouisE, ale na szybko pisałam komentarz i mi się wkradł błąd. :)
I napisałam, że JESZCZE nie zerwali, tylko że 'Harry już nie chce spotykać się z Lou' :))Z reguły jestem cierpliwa, ale ostatnimi czasy coś mi z tym kiepsko idzie. :) Ale może jakoś wytrzymam. :) Muszę!
Weny, weny, mnóstwo weny + nieograniczonego czasu na pisanie życzę! xo.

 
7/8/13 20:11 , Blogger mavis pisze...

Ja szykuje wlasnie dla ciebie siekiere. Niech w koncu Lou zareaguje i niech dalej sie spotykaja a nie niemrota pewnie bedzie cicho suedziec. Po raz pierwszy ta jej niesmialosc zaczyna wkurzac.

 

Prześlij komentarz

Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]

<< Strona główna