niedziela, 16 grudnia 2012

osiemnaście.

Miał rację. Kurczę, znowu miał rację. Zaczynałam nawet podejrzewać, że znał mnie lepiej niż ja sama, ale jednak... jakby nie patrzeć ja przebywałam ze sobą od zawsze, on ze mną jedynie od kilku tygodni... I to sporadycznie. Więc po prostu postanowiłam to zrzucić na jego dobrą znajomość Londynu i zwyczajów dotyczących zwiedzania jego zabytków. Sam stwierdził, że przebiega to trybem "Dwie godziny czekania, pół godziny zwiedzania.". I w istocie, dokładnie tak to wyglądało...

I tym sposobem wytrzymałam pałac Buckingham. Wytrzymałam London Tower. Ale już po pięciu minutach przy pałacu Westminsterskim dosłownie zaczął mnie trafiać szlag. Obecność Harry'ego też nie pomagała, pomimo tego, że starał się jak mógł. Zagadywał, żartował, czarował swoim nieodpartym urokiem. Czyli jego cały pakiet... Właściwie powinnam być mu za to wdzięczna, ale.. Ale zbliżała się już 20, my byliśmy w centrum Londynu, czyli jakby nie patrzeć trochę daleko od domu, od słońca i hałasu bolała mnie głowa, a od nieustannego łażenia nogi dosłownie odpadały...

Głośno nie narzekałam, przecież nawet na normalną rozmowę mnie nie stać, a co dopiero takie zażyłości. Ale chyba moja cierpiętnicza mina pozwoliła Harry'emu się domyśleć, że mam dość. I jak przystało na dżentelmena, niby niezobowiązująco rzucił, że powinniśmy już wracać.

Hm, albo po prostu miał dość mnie i moich głupich zachowań. To właściwie było bardziej racjonalne, biorąc pod uwagę kilka moich dzisiejszych wpadek i ten jego nagły pośpiech, by już wracać. Owszem, niby mogłabym tak pomyśleć i zatopić się w ogólnym smutku, że znowu nie dałam rady wykrzesać z siebie normalnego człowieka. Ale... kurczę, gdyby tak było nie trzymałby mnie teraz za rękę, prawda.?

Nie powiem, żeby mi to w jakikolwiek sposób przeszkadzało. Odczuwałam jakie dziwaczne, wszechogarniające zadowolenie, gdy jego ciepła, delikatna i jakże miła w dotyku skóra stykała się z moją. I dostawałam niemalże palpitacji serca, kiedy kciukiem kreślił jakieś niezidentyfikowane znaki na wierzchu mojej dłoni, delikatnie i w dosyć zabawny sposób ją łaskocząc. Jakby tego było mało, dystans pomiędzy nami znacznie się zmniejszył w stosunku do poprzednich spacerów. Owszem, znowu stykaliśmy się ramionami, ale... jakoś tak inaczej, bardziej, konkretnie. Trudno było mi to określić, zwłaszcza, że... no właśnie, był tak blisko mnie.

Ramię przy ramieniu, dłoń na dłoni... To było dla mnie wystarczającym powodem, by moja znajomość odpowiednich słów w jakimkolwiek języku uległa znaczącemu ograniczeniu.

Wzrok najwyraźniej również, bowiem gdy tak zwyczajnie szliśmy w stronę przystanku autobusowego, w pewnym momencie zauważyłam pewną dobrze znaną mi blondynkę.

Quinn.

Zmierzała w naszym kierunku z niższą od siebie brunetką u boku, która wzrost nadrabiała burzą chaotycznych loków. I rzucającym się w oczy solidnych rozmiarów biustem, uwydatnionym przez obcisłą, błękitną bluzkę, jak na mój gust, o kilka numerów po prostu za małą. Swoimi starannie wytuszowanymi rzęsami machała przesadnie, z uwagą wpatrując się w twarz blondynki, która to cały czas mówiła. Hm, musiała najwyraźniej opowiadać coś szalenie ekscytującego, bowiem sama uśmiechała się przy tym znacząco, a jej dłonie latały na prawo i lewo, akcentując każde wypowiedziane przez nią słowo.

Automatycznie przypomniałam sobie jej słowa, gdy w jednej z wielu naszych całkiem szczerych pogaduszek mówiła, że nigdy nie uda jej się dogadać z żadną z tych "gburowatych  zołz". Cóż, najwyraźniej jednak jej się to udało...

I to na tyle, że gdy blondynka zza swoich dużych, ciemnych okularów dostrzegła mnie i Harry'ego, trąciła nową znajomą łokciem, po czym obie znacząco zmarszczyły swoje czoła. Brunetka z wyraźną irytacją wypisaną na twarzy powiedziała coś gniewnie do Quinn, po czym ciągnąc ją za ramię, przeprowadziła na drugą stronę ulicy. Zapatrzyłam się w drażliwy chód blondynki, czując narastający wewnętrzny niepokój. Który nasilił się jeszcze bardziej, gdy dostrzegłam w końcu kilka siniaków na jej odkrytych ramionach oraz wyraźne zaczerwienienie w okolicach oczu, które próbowała przykryć okularami. Ale nawet gdy miała je na nosie wyraźnie czułam, że niemalże zabija mnie spojrzeniem, lustrując mnie uważnie od góry do dołu. A gdy skończyła, prychnęła z pogardą, po czym wyniośle, dosyć zamaszystym ruchem odkręciła głowę. I znajdując się na drugim chodniku, ruszyła przed siebie zirytowanym, szybkim krokiem.

Gdy zniknęła mi z oczu, wróciłam wzrokiem w okolice swoich butów, popadając nagle w ogromną, ogarniającą mnie przykrość. Bo to przeze mnie nosiła okulary, przeze mnie chodziła bardziej dumna niż zwykle i jakby nie patrzeć - przeze mnie właśnie ostro się zdenerwowała. I to zdecydowanie zbyt dobrze o mnie nie świadczyło...

 - Nadal się nie pogodziłyście.? - głos Harry'ego wyrwał mnie z rozmyślań i niejakiego odrętwienia. Automatycznie podniosłam wzrok, napotykając jego jakże zaciekawione spojrzenie. Ale oprócz tego zainteresowania naszą dziwaczna relacją, w jego minie dopatrzyłam się też trochę współczucia i... politowania.?

Zmarszczyłam brwi.

No tak, świadkiem naszej "dyskusji" było co najmniej kilkadziesiąt osób, w tym i on. Już nie wspomnę, że to on był właśnie przyczyną całej tej awantury. I przez to, że zgodziłam się pójść z nim na randkę, Quinn jak widać, nie chciała mnie już znać.

I w jednym momencie zrobiło mi się strasznie przykro. Bo może nie znałyśmy się zbyt długo, ale jednak... jednak była pierwszą osobą z którą naprawdę udało mi się dogadać. Bo może i w Polsce miałam kilka koleżanek, przy których moja nieśmiałość nabierała mniejszej skali, ale jednak... Przy Quinn zaczynałam się już czuć prawie swobodnie. Gadałyśmy, śmiałyśmy się, łaziłyśmy bez celu (no dobra, cel może i był...) po mieście. I może nie wygłupiałyśmy się jakoś znacząco, to jednak... Czułam do niej jakieś przywiązanie. I cholernie żal mi było, że zdołałyśmy się pokłócić do tego stopnia, że doszło niemalże do rękoczynów.

I to przez taką głupotę...

Na tą pokręconą myśl, coś niewyjaśnionego ścisnęło mnie w dołku. Nie, takie wypowiedzi były niefair. Zwłaszcza w stosunku do Harry'ego, który ostatnimi czasy coraz bardziej przekonywał mnie do swojej osoby. Zagadywał, oczarowywał żartami, komplementami... Z droczeniem to jeszcze różnie bywało, ale London Eye odegrało swoją znaczącą rolę i wiedziałam, że wszystko jest na dobrej drodze. Gdyby jego niewyjaśnionego uporu wystarczyłoby mu jeszcze na tych kilka spotkań, może mogłabym się w końcu przełamać i przynajmniej wywalić wszelkie "ekhm" z moich wypowiedzi.

Tak, lubiłam go. Z każdym dniem coraz bardziej. Tego też nie potrafiłam zrozumiale wytłumaczyć, ale jednak... coś przyciągało mnie do niego. I to nawet bardzo silnie...

Pochłonięta w swoich myślach, dyskretnie zerknęłam Harry'ego, który szedł obok mnie, patrząc prosto, przed siebie z nieodgadnioną miną. To nie na niej jednak się skupiłam. Szybko przeleciałam wzrokiem po jego twarzy, trochę niedbale ogarniając każdy, nawet najmniejszy jej element. Znacząco zarysowana szczęka, choć nadal z chłopięcym wyrazem, kilka pieprzyków, które odkryłam dopiero dzisiaj, ładnie wykrojone, trochę wąskie usta o odcieniu zadziwiająco malinowym, zgrabny, duży nos, ładne, delikatnie, a jednak znacząco zarysowane brwi, czoło przykryte polokowaną, brązową grzywką... I oczy. Zielona otchłań, odzwierciedlająca jego ciekawską, entuzjastyczną, pogodną naturę, a gdy wpatrzeć się głębiej - zabawność i inteligencję. Serce natychmiast znacząco mi przyspieszyło.

Nie, to nie była znowu taka głupota.

Ale chwila... W powietrzu od ładnych kilku minut wisiało pytanie Harry'ego, a ja zamiast odpowiedzieć, rozmyślałam na jakieś bzdurne tematy. Czując delikatny rumieniec wpływający na moją twarz, delikatnie opuściłam wzrok. Ale już w drugim momencie odczuwałam wewnętrzną potrzebę odpowiedzi na to pytanie, wywołane nieustającym spojrzeniem chłopaka, który w swojej zniecierpliwionej minie najwyraźniej już stracił wiarę w fakt, że odpowiem na to jego pytanie.

Ale czy trzeba było na nie odpowiadać...?

- Nie... Hm.... Nie było okazji, żeby... Więc nie. - wzruszyłam ramionami, dosadnie akcentując swoje niezadowolenie i niepewność z zaistniałej sytuacji, zagryzieniem dolnej wargi.
- Też bym nie chciał z tobą rozmawiać na jej miejscu. Nieźle ją urządziłaś... - rzucił rozbawionym tonem, patrząc na mnie co najmniej wymownie. W tym jego spojrzeniu dostrzegłam niemalże jak jego umysł szybuje mu dokładną retrospekcję tamtejszej imprezy i kulminacyjnego jej punktu.

I nie wiem dlaczego poczułam z tego powodu narastającą irytację.

- Ale ja... - odchrząknęłam, niwelując tym samym samoczynne ataki nieśmiałości. I jeszcze w ramach protestu przed nimi, znacząco zmarszczyłam brwi. - Przepraszam, ale ja też dostałam.
- Wybacz, nie widzę. - Harry uśmiechnął się wymownie, rzucając mi wyzywające spojrzenie. Jego mina... kurczę.! Droczył się, kolejny raz się ze mną droczył.
- Bb-bbo.. - urwałam, nie wiedząc co dalej powiedzeć. Westchnęłam, mimowolnie opuszczając wzrok, ponownie z wielkim zaangażowaniem obserwując własne trampki. Bowiem kolejny raz rumieniec zawitał na mą twarz, lecz tym razem spowodowany myślą o omawianych siniakach. Owszem, pokrywały znaczną część mojego ciała, dlatego też wizja oglądania ich przez chłopaka nie wydawała się najrozsądniejszą. Zwłaszcza, jeśli chodziło o te rejony ogólnie niedostępne szerszej widowni. - W zasadzie to chyba i lepiej...

O matko. Czy ja się właśnie przyznałam do tych głupich, trochę odbiegających od przyjętych norm etycznych myśli.?! Kurczę.! Zmienić temat, zmienić temat, muszę szybko zmienić temat.!

Panicznie zaczęłam przeszukiwać odmęty mego umysłu w poszukiwaniu czegoś neutralnego, ale... no wiadomo, czarna pustka. Całe szczęście rozświetliła się nagle pełnym nadziei, czerwonym błyskiem, wówczas, gdy w oczy rzucił mi się duży plakat, zachęcający do udziału w znanym programie muzycznym, który wyłania przyszłe gwiazdy estrady.

X Factor. Muzyka. Koncert. Harry śpiewa. Ładnie śpiewa. Przesłuchanie. Hm, i dzięki takiemu sprawnemu kojarzeniu chyba miałam już temat...

- Ekhm... Byłeś kiedyś...? - niezobowiązująco machnęłam ręką w kierunku wielkiego plakatu. Oczywiście zwróciłam tym jego uwagę, przez co jego szmaragdowe spojrzenie od razu powędrowało w tamtą stronę.
- Na przesłuchaniu.? - szybki rzut oka na informację wystarczył mu, by zrozumieć o co mi chodziło. A gdy mu się to udało, uśmiechnął się tajemniczo, na chwilę spuszczając głowę. A gdy ją podniósł, swoje zielone tęczówki wbił w moją twarz, jeszcze bardziej poszerzając uśmiech.

I wcale nie myślałam o tych jego dołkach w policzkach. Wcale. Właściwie przez sekundę, ale tylko przez sekundę, mój wzrok powędrował u temu jakże uroczemu elementowi. Niestety, ta sekunda wystarczyła, by serce jakoś szybciej mi zabiło, a ta krew, którą wyprodukowało, przepłynęła natychmiastowo do policzków. Hm, w zasadzie znacznie uderzyła mi również wyżej, gdzieś tam w odmętach mego umysłu, bowiem za żadne skarby nie mogłam sobie przypomnieć co trzeba zrobić, by móc odpowiedzieć. A nie chcąc robić z siebie większego bezmózga niż i tak już jestem w jego oczach, po prostu skinęłam głową w odpowiedzi.

- Nie, właściwie to nie. Chciałem, ale byłem za młody. Zresztą... - w połowie wypowiedzi urwał swoją myśl wzruszeniem ramion.
- Hm.? - mruknęłam, zaintrygowana tym drugim powodem jego rezygnacji. I to nie to, że panicznie chciałam kontynuować temat, by zniwelować pamięć o poprzednim. Po prostu...

Będąc na koncercie byłam nim oczarowana. I nie chodzi mi wcale o jego uroczy wygląd. Ma głos, ma zdolności, ma predyspozycje i jak najbardziej pasuje do sceny. Co więcej, widać było, że to co robi sprawia mi ogromną radość. I może nie byłam zbyt obiektywna, czy ogarnięta w tym temacie, ale wiedziałam jedno. Harry jest szalenie dobry w tym co robi i zdecydowanie nie powinien tego zmarnować.

- Nie wiem czy bym się nadawał. - odpowiedział dopiero po naprawdę dłuższym zastanowieniu, marszcząc brwi i wykrzywiając usta w dosyć niepewny siebie sposób.

Harry Styles niepewny siebie i własnych możliwości.? No tego to jeszcze nie było...

Dobra, nie znałam go aż tak dobrze, żeby wypowiadać się o jego przyzwyczajeniach, ale jednak... nie pasowało mi to do tego energicznego chłopaka. Poza tym naprawdę dobrze śpiewał i musiał o tym wiedzieć, skoro grał w zespole, zapraszano go na koncerty szkolne, może nawet na coś dalej... A właśnie, gdzie oni w ogóle grywali.?

Niestety, tok rozmowy nie pozwalał mi na zadanie tego jakże nurtującego mnie pytanie. Ale zapisałam je w pamięci, jako ewentualny temat do rozmowy, gdyby jednak znowu zapadła między nami jakaś cisza. Ale to potem, daleko potem. Jak na razie musiałam jakoś przekonać Harry'ego o tym, że się nadaje. Bo z pewnością się nadawał...

- Ale... hm. - niepewnie spojrzałam na chłopaka, starając się wykrzesać gdzieś z wnętrza, naprawdę głębokiego wnętrza, siłę by go jakoś wesprzeć. I żeby to jakoś zaakcentować, mocniej zacisnęłam swoją dłoń na jego. - Ja... ekhm. Ja byłam na waszym występie. - zauważyłam, że Harry mimowolnie się uśmiechnął. A ja oczywiście zaczerwieniłam, starając się odsunąć w jak najdalszy kąt mojego umysłu wspomnienie o tamtym jakże upokarzającym... incydencie. Wsparcie, wsparcie, wsparcie. Miałam przecież wspierać Harry'ego, a nie urządzać sobie jakieś dziwne rekonstrukcje wydarzeń... - Wypadliście... hm, wasz występ był dobry. Naprawdę dobry. - mruknęłam cicho. By jednak przekonać chłopaka do sensowności moich słów, spojrzałam mu prosto w oczy i... od razu tego pożałowałam. Ta zieleń była zdecydowanie zbyt niebezpieczna dla mojej logiki... Skutecznie ją burzyła, pozostawiając jedynie wielką, czarną dziurę w mym umyśle. A nie mogłam sobie na to pozwolić, bo... bo...

No właśnie, dlaczego.?

- No tak, może i był dobry... - niepewny ton Harry'ego natychmiast przypomniał mi o jego zwątpieniu we własne możliwości oraz o tym, że ja miałam mu je przywrócić. Ja. Osoba ledwo myśląca, która nie składa zdań w logiczny sposób. To po prostu... Dobra, może i porywałam się z motyką na Słońce, ale nie mogłam patrzeć na jego sceptyczną, nieco smutną minę, gdy wypowiadał kolejne słowa. - Ale to co innego występować przed grupką kolegów ze szkoły, a co innego czekać na słowo krytyki ze strony znających się na rzeczy ludziach. To bardziej stresujące i nie wiem czy... Wiesz, ja bardzo źle znoszę krytykę.

Westchnęłam głęboko, poważnie zastanawiając się nad jego wypowiedzią. W zasadzie miał trochę racji, różnice w występach przed taką a taką widownią były diametralne. Stres, naciski, próby wpasowania się w poszukiwane normy... Owszem, to mogło przerosnąć niejedną osobę. Ale jednak... Mając przed oczami jego swobodę na scenie, nie wierzyłam, że mogłoby mu się nie udać.

- Ekhm...  Ale... widziałam, że... Na scenie chyba czujesz się dobrze.
- Bo tak jest. - na jego usta wpłynął delikatny uśmiech. - To niesamowite uczucie, nawet trudne do opisania. Przed występem czujesz stres, niepewność, boisz się, że coś nie wyjdzie. Ale gdy zaczynasz śpiewać i wszystko idzie dobrze... Zapominasz o wszystkim. Jest muzyka, jesteś ty. Nawet widownia gdzieś przepada, chociaż wiesz, że jest i cię wspiera. Że podoba się jej to co robisz. I czujesz się wtedy wyjątkowo, bardzo wyjątkowo. No, przynajmniej ja tak mam. - wraz z ostatnim słowem, wzruszył beztrosko ramionami. I znacznie pogłębił swój uśmiech, co tylko znacznie mnie ucieszyło. I w dodatku, nadal zasłuchana w jego interesującej wypowiedzi, zdołałam przełamać barierę nieśmiałości.
- Brzmi ciekawie. - rzuciłam automatycznie, odwzajemniając jego gest.
- Jest ciekawe. - albo się przewidziałam, albo to spowodowało, że jego uśmiech stał się jeszcze szerszy i jeszcze bardziej pogodny. A te jego dołeczki w policzkach jeszcze bardziej widoczne... Ehhh. Dziewczyno, skup się lepiej na jego słowach... - I bardzo odstresowujące. Taka trochę ucieczka na chwilę od problemów... W sumie dlatego zainteresowałem się muzyką.
- Naprawdę.? - szczerze zainteresowana jego słowami, nie mogłam powstrzymać cisnącego się na usta pytania. Harry jednak nawet nie zwrócił na niego uwagi, nagle wpadając w dziwny trans patrzenia przed siebie w bliżej nieokreślony punkt. I to tak intensywnie, że przez moment nawet nie mrugnął. Dopiero, gdy postanowił pociągnąć dalej swoją wypowiedź, zamrugał kilka razy swoimi długimi rzęsami i wsuwając prawą dłoń do kieszeni, zagryzł dolną wargę.

- Rozwód rodziców był bardzo stresujący. To był dla mnie bardzo dziwny okres. Wiesz, nagle mi się rozpadł dom... W ramach pocieszenia dostałem wtedy od ojca gitarę. Okej, nadal nie umiem na niej grać, ale to dlatego, że na złość ojcu umyślnie ją ignorowałem. W sumie to głupie i szczeniackie z mojej strony, ale czego się spodziewać... Miałem siedem lat.
- Więc jak...? - zmarszczyłam brwi, zachodząc w głowę jak ignorując muzykę mógł się nią zainteresować. Z nieukrywanym zainteresowaniem spojrzałam na jego twarz, wzrokiem pobłądziłam do jego oczu, szukając w nich odpowiedzi. Ale poza szmaragdowymi błyskami radości niczego więcej się w nich nie dopatrzyłam. Całe szczęście, Harry postanowił mi to wyjaśnić, bowiem już po chwili kontynuował swoją myśl, mówiąc powolnym, przemyślanym a zarazem beztroskim tonem.

- Robiłem wtedy różne głupie rzeczy buntując się przeciwko całemu światu. I gołą ręką rozbiłem szybę w szkolnej bibliotece. Wiem, głupie. Nadal mam szramy. - wysunął dłoń z kieszeni i delikatnie zaciskając ją, uniósł przed moje oczy. Głową skinął na eksponowany element, więc mój wzrok automatycznie spoczął na jego ręku. I rzeczywiście... Gdy się tak bliżej przyjrzało, na opalonej skórze można było dostrzec kilka poszarpanych, jaśniejszych rys.

Mimowolnie skrzywiłam usta w geście bólu, który z pewnością musiał mu towarzyszyć w trakcie tak poważnego obrażenia. I nie wiedząc co w ogóle mam o tym myśleć, uniosłam wzrok na jego twarz, racząc go moim pytającym spojrzeniem. Westchnął jedynie, ponownie chowając dłoń do kieszeni. A drugą, którą wciąż obejmował moją, chociaż zdążyłam już o tym poważnie zapomnieć, zacisnął jeszcze mocniej. I przetransportował ją tak, że przeplótł nasze palce.

A ja postanowiłam nie dostać zawału od tego jakże niewinnego ruchu i najlepiej skupić się na jego słowach.

- Wtedy miało to dla mnie jakiś sens, chociaż sam nie wiem jaki. Dwa miesiące nosiłem bandaż. Zaraz potem gips, bo Nathan, mój kuzyn-debil uczył mnie jeździć na deskorolce. W jego wykonaniu oznaczało to umieszczenie mnie na desce i krzyki "no jedź, szybciej jedź". Z tym, że nie powiedział mi jak się skręca, więc walnąłem prosto w drzewo. Głupek nawet mi nie pomógł, a... - urwał niespodziewanie marszcząc brwi, a swój uważny wzrok skierował centralnie w moje oczy. - Rozgadałem się.?

Zasłuchana w jego melodyjny, powolny, chrapliwy głos nawet nie zauważyłam kiedy zmienił temat. Skupiłam się bardziej na wizualizacji omawianych przez niego sytuacji i nie powiem, zabawnie wyglądały w moim umyśle. Dopiero kiedy chłopak urwał wypowiedź zorientowałam się, że rzeczywiście, troszeczkę odbiegł od pierwotnego tematu. Ale zwyczajnie nie miałam ani serca, ani tym bardziej ochoty go o tym informować, więc jedynie bezwiednie pokręciłam głową, nieśmiało opuszczając wzrok na nasze splecione razem dłonie.

Wyglądały na tak bliskie, tak... spoufalone, tak... zażyłe. Sprawiały również wrażenie idealnie do siebie pasujących. Nie powiem, żeby ten obraz przypadł zbytnio do mojego gustu, biorąc pod uwagę rumieńce wpływające na moją twarz, ale jednak... Nie doskwierało mi to tak bardzo jak przy poprzednich razach. Fakt, znowu mnie dotykał. Ale jakby nie patrzeć, przy tym, co działo się na London Eye, te splecione dłonie nie były niczym szczególnym. Dało się przyzwyczaić i wyciszyć rumieńce wpływające na twarz. Co nie oznacza, że serce mi było w jakimś normalnym, spokojnym rytmie...

- Czyli tak. - Harry westchnął głęboko, zmuszając mnie, bym powróciła wzrokiem na jego twarz. - Musisz mi wybaczyć, ale gdy zaczynam się czuć przy kimś swobodnie i mam przynajmniej wrażenie, że ktoś mnie słucha, zaczynam gadać. - uśmiechnął się sympatycznie, ponownie jakoś mocniej zaciskając dłoń na mojej. Moje serce znowu znacząco przyspieszyło, a w głowie pojawił się dobrze mi znany zamęt, powodujący dziwne zaburzenia w oddychaniu. Ojj, chyba zaczęło mi się też robić dziwnie gorąco...

Harry, do stu choinek, przestań mi to robić.! Bo znowu zacznie mi to doskwierać, albo co gorsza... w końcu zemdleję.

- To dobrze. - mruknęłam cichutko, próbując odwrócić jego uwagę od moich dziwnych przypadłości. I żeby nie było, że znowu mam nawroty nieśmiałości, zmusiłam się do delikatnego uśmiechu i utrzymanie wzroku na jako-tako porządnej wysokości. I chyba udało mi się tym wszystkim przekonać Harry'ego, że wszystko gra.

Tylko ta ręka...

- No więc za tą rozbitą szybę dostałem karę. Żaden chłopak nie chciał wtedy występować w szkolnych przedstawieniach, bo to było takie babskie. - dla dodania wagi swoim słowom, przewrócił teatralnie oczami. A ja zignorowałam uczucie zdenerwowania, pojawiające się tuż po jego szowinistycznych słowach. - Ale organizatorka tego wszystkiego potrzebowała kilku chłopaków. Niestety, była bibliotekarką, więc za karę kazała mi wziąć udział w tym idiotycznym przedstawieniu. - zrobił zbolałą minę, znacząco przeciągając lewy kącik ust w pełnym zrezygnowania geście. - Nawet nie wyobrażasz sobie jak kumple się ze mnie śmiali... Ale zagryzłem zęby i udało mi się. Wtedy, na scenie, po raz pierwszy poczułem, że śpiewanie to coś niesamowitego. - uśmiechnął się delikatnie, z każdym kolejnym słowem tylko pogłębiając uśmiech. - W ogóle wtedy kilka osób stwierdziło, że mam jakiś talent w tym kierunku. Więc zacząłem się tym interesować, mama i siostra tylko mnie w tym wspierały... Co prawda nigdy tak na prawdę nie uczyłem się śpiewać, ale udało mi się załapać do jeszcze kilku przedstawień. Z każdym kolejnym występem i wykonywaną piosenkę uświadamiałem sobie, że muzyka jest niezłą odskocznią. Coraz bardziej w nią wsiąkałem, stała się moją pasją. Potem pojawili się chłopaki, przyjęli mnie do zespołu... I tak gramy przy różnych okazjach, najczęściej, jak widziałaś, w szkole. - zakończył cały wywód uważnym i chyba zaciekawionym spojrzeniem na moją twarz, najwyraźniej chcąc sprawdzić moją reakcję.

A ja.? A ja byłam pod wrażeniem całej jego historii. Zabrzmiała tak... fajnie, prawdziwie i szczerze. I to na tyle, że czułam coraz większą nić sympatii do tego polokowanego osobnika. Opowiadając mi to wszystko w jakiś sposób mi zaufał, powierzył część swojego życia, przybliżył jakiś element samego siebie. Dowiedziałam się kilka nowych faktów i kurczę... był mi przez to bardziej bliższy.

Pozostawał jedynie fakt, że właśnie rozmawialiśmy o rozwijaniu talentu i próbach pokazania się światu...

- A próbowaliście... hm... no nie wiem... jakieś konkursy.? - spytałam cicho.
- Raz. - kiwnął głową, na moment zamyślając się głęboko. - Jakiś rok temu. I zajęliśmy pierwsze miejsce. To było totalnie niesamowite, poczuć, że ktoś docenia twój talent. - jego twarz kolejny raz rozświetlił promienny uśmiech. - Pomyślałem nawet, żeby zacząć działać w tym kierunku, ale ciągle byłem za młody. A gdy tak czekam i czekam, zaczynam myśleć, że może wcale nie jestem w tym taki dobry... Mają tam tysiące kandydatów, więc po co im taki ja. - bezradnie wzruszył ramionami, ponownie wracając do swojej niepewności. A już kurczę, byłiśmy na dobrej drodze...

No i jak kurczę miałam mu pomóc w siebie uwierzyć.? No jak.? Wesprzeć, pokazać, że dałby radę... Bo byłam przekonana, że gdy tylko by się gdzieś zgłosił, ująłby jurorów bez problemu. Tylko niby jak miałam mu to powiedzieć...?

- Hm... Żeby zrobić na nich wrażenie... I na przykład powalić ich na kolana... Bo skoro chociaż raz przemknęło ci przez głowę, że powinieneś spróbować, to... - zawahałam się. Nie, nakazywanie mu czegokolwiek nie było zbyt dobrym pomysłem. Czując napływający skądś rumieniec, opuściłam wzrok i zamrugałam kilka razy powiekami dla uspokojenia. - Ekhm, przepraszam...
- Mówiłem ci, że nie musisz przepraszać mnie za to, że chcesz wyrazić własne zdanie. - odparł natychmiast dosyć wesołym tonem. I założę się, że gdybym podniosła oczy mogłabym zobaczyć jego zaczepny uśmiech. - Mów, wyrażaj opinie, nawet krytykuj...

Nieśmiałość nieśmiałością, ale... aż się prosiło, niemalże błagało o komentarz. I nie mogłam, po prostu... musiałam. Musiałam pokazać, że właściwie jestem normalnym człowiekiem, który też posiada poczucie humoru.

- Ekhm... Sam przed chwilą powiedziałeś, że źle znosisz krytykę. - pomimo ścisku w żołądku, uśmiechnęłam się delikatnie, starając zachować się zaczepny charakter. Nie wiem czy dlatego, by pokreślić wagę słów, czy raczej dlatego, że w ogóle zdołałam je wypowiedzieć... Ale kurczę...

ZROBIŁAM TO.! Zażartowałam. Zainicjowałam przyjazne droczenie. Sama. Z własnej woli. Czerpiąc z własnego pomysłu. I... kurczę, UDAŁO MI SIĘ.! :).

Czy można być z siebie bardziej zadowolonym.?

Harry spojrzał na mnie zaskoczony, niemniej jednak z wyraźną dumą w oczach. Na ustach błąkął mu się delikatny uśmiech podziwu, mieszający się z osłupieniem. Na tyle szerokim, że przez moment nie wiedział jak zareagować. Zmarszczył jedynie brwi w geście dezorientacji, wzrokiem błądząc w nieopisanym chaosie po mojej wielce zadowolonej twarzy. Po chwili jednak zdołał chyba ustabilizować myśli, bowiem i ze spojrzeniem się zatrzymał, niezobowiązująco patrząc mi w oczy. Po czym parsknął śmiechem.

Donośnie, lekkomyślnie, radośnie, zaraźliwie. Ale przede wszystkim... w ogóle. Ucieszyłam się, że zdołałam go rozbawić i trzeba przyznać... mój poziom ego znacznie wzrósł. Ale co z tego, skoro już sekundę później kolejnym zaciśnięciem mojej dłoni Harry skutecznie wykruszył dobry humor z mojej głowy, pozostawiając w niej jedynie ogólny zamęt, powoli pochłaniany przez wielką, czarną dziurę. I ten irytujący rumieniec, który nie omieszkał zaszczycić mnie swoim znaczącym pojawieniem się...

Ehhh, kiedy to się w końcu skończy.?!
...

Taka zabawa w kotka i myszkę trwała przez całą drogę do odpowiedniego przystanku i później przez męczącą podróż autobusem. Niby rozmawialiśmy, to znaczy... oczywiście to Harry mówił w większości. Ja, chwilami czując się swobodnie w jego towarzystwie, jedynie zadawałam krótkie pytania w momencie, gdy coś ominął w tej swojej nieustannej paplaninie. Ale przynajmniej dowiedziałam się od niego wielu ciekawych rzeczy odnośnie tej całej jego relacji z muzyką.

Właściwie dowiadywałam się tego wszystkiego przez cały czas, czyli aktualnie w trakcie powolnego spaceru w stronę mojego domu. Harry bowiem znowu szarmancko zaproponował, że odprowadzi mnie do domu, a ja jak przystało na dziewczynę, która oczywiście poprzednio zapomniała mu oddać bluzę, zgodziłam się.

Tak, tak, ja i moje wybieranie się... Oczywiście z tego wielkiego pośpiechu zapomniałam zabrać ze sobą tą jego bluzę, która nadal pewnie leżała na kanapie w nienaruszonym stanie. To znaczy... powinna tam leżeć. W zasadzie nigdy nie wiadomo co tata czy Allison mogli z nią zrobić. A na samą tą myśl aż mnie ścisnęło w dołku.

Westchnęłam głęboko, zaklinając w duchu dwójkę tych narwańców, by przypadkiem niczego głupiego nie wymyślili. Bowiem nim się zorientowałam, w połowie zasłuchana w jego kolejnych opowieściach, a w połowie pochłonięta własnymi myślami, nagle znaleźliśmy tuż przed domem mojego taty, przystając tuż przed jego bramką.

Rozejrzałam się dookoła, początkowo nie do końca wiedząc co się dzieje. Dopiero stanowcze, aczkolwiek delikatne pociągnięcie ze strony Harry'ego niejako doprowadziło mnie do logicznego ocenienia sytuacji. I kiedy zgrabnym ruchem pociągnął mnie za rękę w ten sposób, że nagle, nie wiadomo jak znalazłam się naprzeciwko niego, wysiliłam się również na skromny uśmiech.

Co tu ukrywać... Dopiero wówczas zorientowałam się, że zmierzch zapadł już dawno, a ulice rozświetlał jedynie nikły blask tych starych, poniszczonych latarni. Właśnie jedna taka stała w całkiem niedalekiej odległości od nas, więc postać Harry'ego przede mną była całkiem nieźle oświetlona. I co za tym idzie, dosadnie widoczna...

A biorąc pod uwagę fakt, że właśnie delikatnie się uśmiechał, a więc policzki ozdobione były tymi jego uroczymi dołeczkami, wolałam się subtelnie stamtąd ewakuować.

- Ekhm... Poczekasz.? Ja... hm... skoczę po bluzę. - mruknęłam cichutko, uciekając wzrokiem w dół, przed jego jakże natarczywym spojrzeniem, nieustannie błądzącym po mojej twarzy.
- Okej. - uśmiechnął się jedynie, uwalniając moją dłoń z niewolniczego uścisku.

Automatycznie odwzajemniłam gest, czując wszechogarniające zadowolenie z powodu odzyskania pełnej swobody w prawej dłoni. I żeby jeszcze ją zaakcentować, zgrabnym uchem założyłam mały kosmyk rudych włosów za ucho. I nadal się uśmiechając, z pewnością głupkowato, zrobiłam delikatny obrót w prawo. Opuszczając głowę, wzięłam głęboki wdech, po czym szybkim krokiem ruszyłam do domu.

W duchu modliłam się, by wewnątrz nikogo nie było. Ale mogłam jedynie tylko o tym marzyć, bowiem niektóre okna pokrytego nocą domu, świeciły złowrogo jasnym blaskiem umieszczonych w danym pomieszczeniu żyrandoli. No to chyba dosadnie oznaczało, że owa dwójka znajduje się właśnie w domu i według mojego czarnego scenariusza - czeka na mój powrót.
...

Na szczęście moje obawy się nie sprawdziły. Nikt na mnie nie czekał, co więcej, nawet nie zauważył mojej obecności. A co najlepsze, niezidentyfikowany ktoś, jeszcze bardziej ułatwił mi sytuację niepostrzeżonego wymknięcia się z domu, wieszając bluzę na haczyku tuż przy drzwiach. Tak więc bez większego zastanowienia, sięgnęłam po pożądany przedmiot, natychmiast kierując się do wyjścia.

Zanim jednak wyszłam, rozejrzałam się po zaciemnionym korytarzu, nasłuchując jakichkolwiek odgłosów obecności taty i Allison. I kurczę... nic nie usłyszałam, a to chyba nie wróżyło nic dobrego. Zatrzymując w płucach powietrze, cichutko wymknęłam się z korytarza i równie starannie zamknęłam drzwi. I mało co nie krzyknęłam z przerażenia, kiedy odwracając się w celu podejścia do Harry'ego, którego zostawiłam przy płocie, nagle znalazłam się z nim twarzą w twarz.

Sapnęłam z przejęcia, próbując wyciszyć donośny łomot mojego wystraszonego serca. No bo co on tu robił.? Miał czekać, owszem. Ale tam, przy płocie, zdecydowanie dalej... Bym mogła się jeszcze porządnie uspokoić, zanim znów znajdę się przy im i przy tych jego dołkach w policzkach. Co mu kurczę do głowy strzeliło, by tu przychodzić...? Ale by nie wzbudzać podejrzeń co do mojej irytacji, a tym bardziej jakichkolwiek pytań, wysiliłam się na delikatny uśmiech.

- Proszę. - wyciągnęłam ku niemu rękę, w której trzymałam czarny materiał. Harry bez wahania sięgnął po nią, po czym uśmiechnął się sympatycznie. - I... ekhm... dziękuję. - niepewnie opuściłam wolną już rękę i z braku większego pomysłu zwyczajnie wsunęłam ją w kieszeń.

Czując na sobie uważne spojrzenie chłopaka, delikatnie pochyliłam głowę. By jednak utrzymać jako-takie pozytywne wrażenie, które ostatnio udało mi się wywołać, całą silną wolę zmusiłam do tego, by na niego spojrzeć. Dyskretnie, niepewnie, spod grzywki, ale jednak... zawsze.

- Nie ma sprawy. - rzucił wesoło. - Polecam się na przyszłość. A w sumie to może i nie... - zmarszczył brwi, udając, że głęboko się zastanawia. - Wczoraj tragicznie zmarzłem.

Z jego tonu wywnioskowałam, że żartował. Więc przeprosiny, które już niemalże wychodziły z mojej krtani, zachowałam wyłącznie dla siebie. A w odpowiedzi sypnęłam jedynie krótkim, nieco nieśmiałym uśmiechem. Od którego Harry przewrócił jedynie oczami i gdy myślałam, że w jakiś sposób go uraziłam, ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu, nagle uśmiechnął się szeroko.

- No dobra... - westchnął, przybierając konspiracyjny, nieco ściszony ton, nie kryjąc swojego niezrozumiałego dla mnie rozbawienia. - Widzę, że mi się nie udało. Pozwól więc, że sięgnę po radykalniejsze środki. I nawet twoja czkawka mi nie przeszkodzi. - wypowiadając owe słowa dosyć powoli i szalenie wyraźnie, cały czas uśmiechał się co najmniej bezczelnie. A gdy skończył, zrobił kilka małych kroków w moim kierunku.

O matko, czy on...? Znowu.?!

Wraz z przybliżaniem się ku mnie jego osoby, moje serce łomotało coraz to szybciej i niestety, coraz to głośniej. W dodatku gdy już w końcu zdecydował się przystanąć, zrobił to w tak małej odległości ode mnie, że niemalże mógł na własnym ciele poczuć mój łomoczący i nienaturalnie przyspieszony puls. Co, jakby nie patrzeć nie bardzo mi odpowiadało...

Przełykając głośno ślinę, zmusiłam się do spojrzenia na jego twarz. Oczywiście przez wszechogarniającą nieśmiałość, sił wystarczyło jedynie na przyjrzenie się jego szczęce. Dostrzegłam wówczas kilka pieprzyków, jakże charakterystycznych dla niego, których dotąd jakimś cudem nie zauważyłam. Zaintrygowana, poczęłam je nawet liczyć, co niejako pozwalało mi się uspokoić i uciszało bicie mojego serca. Oczywiście do czasu, kiedy Harry niespodziewanie, aczkolwiek bardzo delikatnie ujął moją dłoń, splatając nasze palce.

Łagodnie przyciągnął mnie do siebie, tym samym zmniejszając odległość do absolutnego minimum. Pomiędzy nami już nic nie było. Absolutnie nic. Nawet powietrza. Przed sobą napotykałam jedynie opór, stanowiony przez jego stanowczą, pewną siebie i jakże ciepłą sylwetkę. Która przynosiła mojemu rozdygotanemu ciału pewne ukojenie, spokój, poczucie pełnego bezpieczeństwa i... tego czegoś, co w owym momencie bardzo trudno było mi określić.

Ale co mi po określaniu, skoro Harry stał tuż przede mną... tak blisko... cholera, naprawdę niebezpiecznie blisko... i najwyraźniej chciał dokończyć to, co wczoraj przerwał mu mój niespodziewany atak czkawki. Zorientowałam się w jego zamierzeniach dopiero wtedy, gdy drugą dłoń uniósł do mojej twarzy, ujmując moją brodę pomiędzy kciukiem a palcem wskazującym. I subtelnym, praktycznie niewyczuwalnym ruchem zmusił mnie do tego, bym uniosła głowę.

Oczywiście poddałam się bez zastanowienia, czując, że moje ciało powoli bezwładnieje i niemalże traci swoje wszystkie funkcje życiowe. Nie miałam sił oddychać, zmusić swojego serca do bicia, a co dopiero mówić o szukaniu jakiejś neutralnej lokalizacji na jego twarzy. W tym momencie moje zmysły były na tyle pomieszane, że mój wzrok bezwolnie podążył ku jego szmaragdach ukrytych w spojrzeniu i po prostu... już doszczętnie odpłynęłam, niemalże tonąc w jego niezwykle soczyście zielonych tęczówkach.

Niemalże w tym samym momencie Harry pochylił delikatnie głowę, rzucając mi wymowne i jakże bestialsko pociągające spojrzenie zza sieci gęstych, czarnych rzęs. Automatycznie wstrzymałam oddech, bojąc się poruszyć w jakikolwiek sposób.

Bo co miałam robić.?  Nie pozostało mi nic innego jak stanie nieruchomo, rumienienie się i próby wyciszenia galopującego serca. Ale nawet tego nie zdążyłam dobrze wykonać, bowiem nim się obejrzałam jego wargi zdążyły połączyć się z moimi.

!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

O MÓJ BOŻE.!

Harry Styles, ten sam Harry Styles, który samą swoją obecnością powodował dziwne zakłócenia w moim mózgu właśnie mnie całował. WŁAŚNIE MNIE CAŁOWAŁ.!

Pomimo całej obrzydliwości wymieniania się zarazkami, to było... Rozkoszne. Naprawdę bardzo rozkoszne. Taka... nieporównywalna z niczym przyjemność, skupiająca się w okolicy ust. Dokładnie rzecz ujmując w miejscach, gdzie jego słodkie, delikatne i jakże miękkie wargi stykały się z moimi, rozgrzewając je swoją natarczywością i jednocześnie subtelnością oraz czułością.

Cóż, w sumie to Harry odbębniał teraz całą robotę. Ja jedynie czerpałam z tego przyjemność, chociaż zdawałam sobie sprawę z tego, że na dłuższą metę to egzaminu nie zda. Wiedziałam, że muszę poczynić jakikolwiek krok, by chociażby dać mu do zrozumienia, że nie mam nic przeciwko, ale... bałam się. Cholernie bałam się odwzajemnić jego pocałunek, by niczego nie zepsuć swoim amatorstwem. Ale kiedy w końcu się na to odważyłam, poczułam, jakbym się unosiła nad ziemią. Po prostu zatraciłam się w tym kompletnie. A oprzytomniałam na chwilę dopiero wówczas, kiedy językiem subtelnie, wcale nie nachalnie rozchylił moje wargi, łącząc się z moim w przedziwnym tańcu.

O MAMO.! Ciepło. Zaczynało mi się robić cieplej. Coraz cieplej. Coraz, coraz cieplej. Tylko nie rumieńce, proooooszę. Ale mogłam jedynie pomarzyć o tym, żeby na moich policzkach nie pojawiły się wypieki po tym, jak Harry wtargnął z językiem do moich ust.

No błagam.!

Nie wiedziałam. Nic nie wiedziałam. A już zwłaszcza nie wiedziałam, co się ze mną dzieje. Czułam, jak moje ciało na krótką chwilę bezwładnieje, zupełnie poddając się jego pocałunkom, dotykowi i milionom innych rzeczy, które składały się na tło, potęgując odczuwania tej wszechogarniającej przyjemności płynącej z pocałunków.

Zatraciłam się. Cholera, zatraciłam się w tym stuprocentowo. Moje myśli były w stanie krążyć tylko i wyłącznie wokół tego chłopaka, który swoimi pieszczotliwymi pocałunkami doprowadzał mnie niemalże do obłędu. Bo jak można tak po prostu w jednym momencie zapomnieć o wszystkim i skupić się wyłącznie na jednym...?

Poniesiona dokładnie tym czymś, czego nie mogłam określić, wyswobodziłam swoją dłoń z jego uścisku, przesuwając opuszkami palców wzdłuż jego przedramienia, po odsłoniętej skórze. Odebrał to w ewidentnie entuzjastyczny sposób, bowiem zadrżał znacząco, po czym zaszczycił mnie delikatnym, pochłoniętym przez pocałunki uśmiechem.

Najwyraźniej tym spontanicznym, lekkomyślnym i zupełnie nieprzemyślanym gestem jeszcze bardziej go zachęciłam. Powoli, naprawdę bardzo powoli przesunął prawą dłonią wzdłuż mojej talii, ramiona i barku, zatrzymując się na szyi. Początkowo chyba chciał przesunąć ją na kark, wplatając palce w moje włosy. Poczynił do tego już nawet pewne kroki, ale w pewnym momencie zrezygnował. I obie dłonie, niemalże równocześnie, skierował ku twarzy.

Mniej więcej w tej samej chwili oderwał się od moich ust, biorąc głęboki, zbawczy oddech. Również skorzystałam z tej okazji, biorąc z niego przykład. Jednak kiedy zorientowałam się, że chłopak przygląda mi się z żywym, błyszczącym zielonością zainteresowaniem w oczach, zapomniałam co miałam robić. Zwłaszcza, że Harry niemalże ujął moją twarz w swoje zimne dłonie, niejako chłodząc moje rozgrzane policzki. Cóż, po chwili i tak znowu je rozpalił, po raz kolejny łapczywie wpijając się w moje usta, zasypując je milionami uniesień i pieszczot.

Ile to trwało.? Nie mam pojęcia. Dla mnie czas się zatrzymał. Byłam jedynie ja i on, obdarowujący się jedną z najznamienitszych przyjemności, jaka istniała na tym świecie. Dopiero po znacząco dłuższej chwili zaczęłam powoli powracać do świadomości, kiedy to Harry zaczął osłabiać pocałunki. A już sekundę później zakończył cały proces, delikatnie przygryzając moją dolną wargę. Co nie ukrywam, też odebrałam jako szalenie przyjemne.

A gdy już na dobre oderwał się od moich ust, nie oddalił się ode mnie dalej niż o kilka centymetrów. Wciąż  czułam na swojej twarzy jego ciepły oddech, a w moje nozdrza docierał zapach jego perfum, które tak bardzo mieszały mi w głowie. Pomiędzy kolejnymi atakami dziwnych przypadłości, zdołałam dostrzec jak Harry uśmiechał się delikatnie, aczkolwiek niejako arogancko, jednocześnie gładząc kciukiem mój rozgrzany policzek. Zauważyłam również jak jego oczy błyszczą, wpatrując się we mnie z całą zachłannością, łapczywością i przyjemnością, z jaką jeszcze przed chwilą mnie całował. Przez moment zatęskniłam za dotykiem jego ust i aż miałam ochotę znów zatracić się w całowaniu jego cudownych warg. Ale silne zawirowania w moim mózgu skutecznie odsunęły ode mnie ten pomysł.

Cóż, zwyczajnie zakręciło mi się w głowie. I znowu zapomniałam. Zapomniałam o wszystkim. Zapomniałam o świecie, zapomniałam o oddychaniu, zapomniałam o tym, że moje serce powinno pracować... Krew przestała krążyć w żyłach, większość mięśni po prostu odmówiła posłuszeństwa... Czułam, że zaraz po prostu odpłynę. Właściwie to już nawet zaczynałam lecieć. I tylko czekałam na twardy kontakt z podłożem i tą ciemność, która powoli zaczęła mnie ogarniać...

- Ej, Lou... Lou.! Nie mdlej mi tutaj.! - spanikowany głos Harry'ego jakimś cudem pozostawił mnie przy niejakiej świadomości. Nie upadłam, nie zatraciłam się w ciemności, nie straciłam kontaktu ze światem, bo przecież czułam czyjeś silne dłonie na moich ramionach, które to z takim zdecydowaniem i sprytnością udaremniły mój upadek... Ale pomimo tego czułam, że coś jest jednak nie tak, więc pochyliłam się znacząco do przodu, próbując złapać powietrze. I oparłam dłonie na kolanach, by przypadkiem jeszcze nie polecieć na twarz...
- Wszystko dobrze.? - Harry, stojący tuż przy moim prawym boku pochylił się razem ze mną, opierając swoje dłonie na mojej talii, tym samym usiłując jakoś mi pomóc. Cóż, z pewnością pozwalało mi to na utrzymanie jako-takiej równowagi, ale jednak dosyć niekorzystnie działało na mój system nerwowy. W miejscu, gdzie jego dłonie stykały się z moją osobą poczułam dziwne ciepło, które zaczęło promieniować po całym organizmie, finalizując swoją falę na moich policzkach. W tej sytuacji jedyne na co było mnie w tym momencie stać, to delikatne skinięcie głową. I przy kolejnych kilku naprawdę głębokich oddechach, założenie za ucho opadających mi na twarz włosów.
- Jakoś ci nie wierzę... - Harry przyglądał mi się z dosyć wyraźnym niepokojem w swoich zielonych tęczówkach. - Usiądź. - łagodnym, aczkolwiek stanowczym gestem pomógł mi wrócić do pionowej postawy, po czym przeprowadził mnie do schodków. I nadal trzymając dłonie na mojej talii, niemalże siłą posadził mnie na najwyższym schodku.

Zimna posadzka była trochę niekomfortowa jeśli w grę wchodziło siedzenie, ale w tym momencie miałam to centralnie w nosie. Skupiłam się bowiem na próbach powrotu do jakiejkolwiek normalności poprzez wyciszanie galopującego serca, czy niwelowanie zawrotów głowy. Większego lekarstwa jednak na to nie posiadałam, także musiałam zadowolić się zwykłym pochyleniem głowy, oparciem łokci na dygoczących kolanach i wpleceniem palców we włosy, co w moim zamierzeniu miało mi w jakikolwiek sposób pomóc.

Niestety, nawet po kilku minutach jakakolwiek ulga w moich przypadłościach nie następowała. Próbowałam jeszcze z głębokimi oddechami, zaciskaniem oczu, niemyśleniem o tym co się stało... Ale kurczę, jak miałam o tym zapomnieć, skoro ON tam nadal był, tuż obok mnie i to na tyle blisko, że jego zapach wsiąkał w moje nozdrza.? No proste pytanie - zwyczajnie nie mogłam.!

Gdybym jeszcze go nie widziała... Ale nie, mój wzrok musiał oczywiście podążać ku niemu. Nawet pomimo tego, że jedynym źródłem jakże nikłego światła była latarnia przy jezdni oraz tego, że świat przysłaniała mi właśnie całkiem solidna ruda kurtyna stworzona z moich włosów, które dzięki znaczącemu pochylaniu głowy opadały mi na twarz. Co z tego, że zasłaniały moje oczy, skoro i tak dosyć wyraźnie i dosadnie go widziałam.

Znajdował się bowiem tuż przede mną. Klęczał na o dwa stopnie niższym schodku, swoimi dłońmi nerwowo pocierając o dżinsowy materiał swoich spodni, znacząco naciągnięty na kolanach. Z niepewnością i najprawdopodobniej troską wypisaną zarówno w szmaragdowych tęczówkach, jak i ogólnej minie poprzez delikatne zagryzienie wargi, wpatrywał się we mnie bardzo uważnie. W jego wyrazie twarzy doczytałam się również pewnego wahania, a zważając na to, że w swojej podróży po nogach, kilka razy przypadkowo dotknął mojego kolana, domyślałam się, że chciał mi jakoś pomóc. Cóż, sama nie do końca uświadamiałam sobie jak mogę się uspokoić, ale wiedziałam jedno - jego obecność zdecydowanie mi w tym nie pomagała. Więc najlepiej by było, żeby nie w żaden sposób domyślał się mnie dotykać.

- Lepiej.? - całe szczęście niczego takiego nie wymyślił, stawiając na zwyczajne, nieskomplikowane, niejako niezobowiązujące, ale jednak troskliwe pytanie. Cóż, jakby nie patrzeć, wypowiedzianego tuż przede mną, w tej jakże niedalekiej odległości. Która jeszcze się tylko zmniejszyła, kiedy Harry wyciągnął ku mnie rękę i jakże dbałym gestem, założył kilka kosmyków moich włosów za ucho. Pozbawił mnie tym samym jakiejkolwiek linii obrony przed tym jego pociągającym, szmaragdowym spojrzeniem rzucanym mi spod sieci gęstych rzęs.

I to mi miało niby pomóc wrócić do normalnego stanu.?!

No właśnie, na pewno nie. Mogłam się jedynie bezmyślnie w niego wpatrywać i nie próbować... ehhh. Nie da się ukryć, że jego głos, ten chrapliwy, gardłowy, już nieco niski głos, nawet po dłuższej chwili odbijał się echem w moich uszach, przywracając kolejną chęć pocałunku.

Dobry Boże, Louise, ty niewyżyty pocałunkoholiku. Przed momentem ledwo pierwszy raz się całowałaś, a już usiłujesz zamęczyć biednego chłopaka...

Skrępowana, poczułam jak na policzki wracają mi dobrze znane mi rumieńce, pokrywając moją twarz dorodną czerwienią. Niestety, biorąc pod uwagę fakt, że zostałam właśnie pozbawiona mojego schronu w postaci opadających na twarz włosów, musiałam się zadowolić zwyczajnym opuszczeniem głowy i zaangażowanym wpatrywaniem się we własne dłonie. Które, nie da się ukryć, całkiem nerwowo i całkiem znacząco dygotały. Zresztą, jak całe moje ciało w owym momencie...

Tymczasem Harry postanowił się przemieścić. Czy to dobrze.? Sama nie wiem... Zajął bowiem miejsce na niższym schodku, trochę po mojej prawej. A swoją sylwetkę ułożył w ten sposób, że przyglądał mi się z dołu, w dodatku znaczącą powierzchnią kolan stykając się z moimi
Z pewnością mi to nie pomogło, biorąc pod uwagę nawrót palpitacji serca, pogłębienie rumieńców i ogólne odmóżdżenie mojej świadomości.

By wziąć się jakoś w garść, głęboko zaczerpnęłam powietrza, bardzo powoli wypuszczając je z płuc. Nie mam pojęcia czy w jakikowiek sposób mi to pomogło, zwłaszcza, że przez cały czas kątem oka obserwowałam Harry'ego. I dostrzegłam jak zgrabnym ruchem przeczesał dłonią swoją polokowaną grzywkę. I kryło się w tym trochę niepokoju, ale też i trochę... rozbawienia.?

Tak Styles, bo to szalenie zabawne...

- Przepraszam, nie sądziłem, że... Nikt nigdy nie zareagował w ten sposób. - najwyraźniej jakimś sposobem przejrzał mnie i to moje zdekoncentrowanie jego reakcją, postanawiając mi ją wyjaśnić. I owszem zrozumiałam. Zrozumiałam z tego tyle, że właśnie, jak zwykle zresztą, zachowałam się jak zupełnie odmóżdżone stworzenie tak... dosadnie reagując na pocałunek.

I nie powiem, żeby w jakikolwiek sposób mi się to spodobało. Nie to, żebym od razu niegdyś wyobrażała sobie tą chwilę, zwłaszcza z nim, ale jednak... kiedyś tam... przez przypadek... coś mi do tej głowy wpadło. A smutna prawda była taka, że ten występ, który właśnie wykonałam, nijak nie miał się do krótkiego, delikatnego, romantycznego i przede wszystkim niewinnie krótkiego całusa, który to był właśnie tym idealnym pierwszym pocałunkiem w mojej wyobraźni. I kurczę... Nie było mi z tą myślą w jakikolwiek sposób przyjemnie. Zwłaszcza, że Harry w jakiś sposób zdawał sobie z tego sprawę...

Mimowolnie posłałam mu urażone spojrzenie. Harry jedynie wykrzywił usta w pełnym uśmiechu, zaraz jednak poważniejąc na siłę. Marszcząc brwi z pewnością w udawanym zamyśleniu, zagryzł dolną wargę. Najprawdopodobniej po to, żeby zwyczajnie nie wybuchnąć śmiechem. Bo właśnie te takie szalono-lekkomyślne błyski w szmaragdzie jego tęczówek zdradzały jego głębokie rozbawienie.

- Przepraszam. - odpowiedział dopiero po dłuższej chwili. - Nie powinienem... Chyba mnie poniosło. To trochę za dużo jak na pierwszy pocałunek. To nawet nie wyglądało na pierwszy pocałunek. To już bardziej zaawansowany poziom. Ale... Ekhm, nieważne. - uśmiechnął się tajemniczo, zupełnie jakby jedynie do siebie. A ja przecież wcale nie zachodziłam w głowę co mógł mieć na myśli... Bo co to mnie mogło przecież obchodzić... - Powiem ci tylko, że jesteś przedziwną osobą. Twoje reakcje są... hm, delikatnie mówiąc, wielką niespodzianką jak dla mnie. I potraktuj to jako komplement. - uśmiechnął się naprawdę sympatycznie, świdrując mnie tym swoim łagodnym i jakże przyjemnym spojrzeniem.

Nie powiem, że nie spowodowało tych moich wszystkich dziwacznych objawów, ale... jakby nie patrzeć, wystąpiły w dosyć niewielkiej formie. Co więcej, to jego miłe spojrzenie spowodowało, że nawet zaczęłam wysilać mózgownicę w poszukiwaniu sensownej odpowiedzi. Nie moja wina, że absolutnie nic nie przychodziło mi w tym momencie do głowy. Poza tym to była jego wina. Mógł się przecież we mnie nie wgapiać, nie uśmiechać, nie ukazywać swoich dołków w policzkach i nie zachęcać do tego, by moje myśli krążyły jedynie wokół jego ust i wizji kolejnego pocałunku.

Ehhh, głąbie jeden, skup się lepiej na odpowiedzi...

- Ekhm... Bo ja... Wybacz, ale jeśli chodzi o to wszystko... Ekhm... Nie bierz tego do siebie, ale... Hm. Od pierwszego spotkania... Po prostu tracę przy tobie głowę...

W jednej sekundzie Harry wytrzeszczył na mnie swoje szmaragdowe oczy, które osiągnęły stan solidnych spodków. Natomiast moje zamknęły się z zażenowania, gdy tylko dotarł do mnie sens własnych słów.

Bo czy ja właśnie powiedziałam mu, że zawrócił mi w głowie.? Naprawdę, cholera, naprawdę.? Lou, geniuszu społeczny, ciebie to tylko do lochu, na wieczne zesłanie...

- O Boże... To nie tak... Chciałam powiedzieć, że... Ja wcale nie... No to znaczy, nie, żeby z tobą coś było nie tak... Ale... Ehhh. - z rezygnacją schowałam twarz w dłoniach.

Czy ja zawsze muszę zrobić z siebie większą kretynkę niż i tak jestem.? Czy ja po prostu nie mogę się zamknąć.? Zamiast gadać bez sensu po prostu odpowiedzieć zwyczajnym, zdystansowanym uśmiechem i byłoby po sprawie. Ale nieeeee. Bo zawsze muszę się wykazać ponadprzeciętną inteligencją i posiadaniem zdolności interpersonalnych.

Brawo, po prostu brawo.!

- Może jednak... Hm. - jego głos, a także ten przelotny, niezobowiązujący ruch, kiedy to musnął opuszkiem któregoś palca, po moim przedramieniu, zwrócił moją uwagę na tyle, że oderwałam dłonie od twarzy na dosyć niewielką odległość i spojrzałam na chłopaka kątem oka.

Na jego twarzy wypisane było ogromne wahanie, jeszcze trochę rozbawienia i solidna doza... czułości.? Cóż, biorąc pod uwagę fakt, że w obecnej chwili wszystkie moje zmysły były w ogólnym chaosie, mogłam uznać, że zwyczajnie coś mi się pomieszało. To, że jeszcze przed chwilą się całowaliśmy nie musiało wcale oznaczać, że mógłby od razu patrzeć na mnie w... taki sposób. I upewniłam się w tym całkowicie, kiedy jego chrapliwy głos ponownie rozbrzmiał.

 - Chyba już pójdę. - oznajmił głośno, po czym podniósł się, w swój charakterystyczny sposób, skupiając na sobie całą moją uwagę. I przynajmniej mogłam zauważyć jak szarmanckim gestem wyciągnął ku mnie rękę, w celu pomocy mi przy powstaniu.

Lekkomyślnie ją chwyciłam i opierając się na niej, podniosłam do pionowej postawy. Gdy już udało mi się stanąć, natychmiast wyrwałam rękę z jego uścisku, nie chcąc powtórki z przedchwilowej sytuacji. Bo co ja poradzę, że dotyk jego delikatnej skóry powodował aż tak niebezpieczne dla mego funkcjonowania objawy.? Nie kontroluję tych samoczynnych odruchów, które pojawiają się po każdym jego spojrzeniu, dotyku i... pocałunku.

To była tylko i wyłącznie jego wina.

Na myśl o nim, automatycznie na niego spojrzałam. A biorąc pod uwagę fakt, że stałam właśnie na najwyższym schodku, patrzyłam na niego niejako z góry. Miałam więc idealny wgląd w górne partie jego twarzy, a zwłaszcza w oczy, które właśnie we mnie wbijał, delikatnie zadzierając głowę.

Ten jego wzrok był niejako nieobecny, a biorąc pod uwagę fakt, że właśnie marszczył czoło, wydedukowałam, iż musiał nad czymś intensywnie myśleć. A gdy jego spojrzenie odzyskało skupiony wyraz, uśmiechnął się delikatnie, ale jakby trochę niepewnie. Po czym rzucił mi przepraszające spojrzenie.

- Powinnaś się uspokoić... chyba. - mruknął cicho, trochę nieprzekonany we własnych słowach. Ale co ja miałam powiedzieć.?

Zrobiłam z siebie kretynkę, jeszcze większą niż zazwyczaj. Mogę się założyć, że jeszcze nigdy nikt nie zachował się tak idiotycznie w jego towarzystwie. Byłam pewna, że właśnie porównywał ten nasz niegramotny pocałunek do reszty, którą gdzieś tam może kiedyś przeżył. Cóż, ja nie omieszkałabym tego zrobić, ale niestety większego porównania to ja nie miałam. Biorąc jednak pod uwagę teoretyczną wiedzę na ten temat...

Matko kochana, to był najgorzej kończący się pocałunek w całej historii.

Tylko jak ja mogłam mu to wynagrodzić...? Hm, chyba werbalny sposób byłby najlepszy...

- Ja... przepraszam za to... - machnęłam ręką, rozrysowując solidnych rozmiarów koło w powietrzu.
- Nie masz za co, było bardzo miło. - kąciki ust jakby automatycznie podskoczyły mu w górę. Zagryzł dolną wargę, przez co zwrócił mój wzrok w tamtym kierunku. Szybko go odwróciłam przypominając sobie dotyk tego jego... Ehhh. - Odezwę się. - zmrużył oczy, myśląc nad czymś intensywnie. W końcu jednak subtelnie pokręcił głową. I ograniczył się jedynie do krótkiego: cześć. - uwieńczonego serdecznym uśmiechem.

A już po chwili mogłam jedynie obserwować jak swoim charakterystycznym krokiem oddala się w kierunku ulicy.


***
I niech mi teraz ktoś spróbuje narzekać, że jest za krótko ;). Nie zdarzyło mi się dotąd dodać czegoś tak długiego i szczerze mówiąc miałam ochotę to podzielić. Ale jednak jestem zbyt ciekawa Waszej reakcji na ten pierwszy pocałunek, z którego jestem szalenie dumna. Nie sądziłam bowiem, że w ogóle uda mi się opisać jakiekolwiek emocje, a tu proszę... wyszło mi całkiem znośnie. Może to i dziwne, ale... chyba nie mam co narzekać :).
Pozostało mi jedynie podziękować Wam za trwanie w moim opowiadaniu i dosadne molestowanie mnie o ten pierwszy pocałunek. Gdyby nie Wasze miłe słowa pod poprzednim rozdziałem, tego powyżej by po prostu nie było. Miło widzieć tak znaczącą liczbę komentarzy, zwłaszcza, że zawiera tak pozytywne opinie, które jakby nie patrzeć - są moim natchnieniem.
Tak więc gorąco Wam za nie dziękuję. I za te ponad 10 000 wejść. Wprost nie mogłam uwierzyć.! Kocham Was ;*

Komentarze (66):

16/12/12 20:41 , Blogger Unknown pisze...

O mój Boże! Ja chyba w niebie jestem! Przecież ja święta nie jestem, mam zboczone pomysły, głupie na maksa, a jednak trafiłam do nieba, a nie do piekła! Dziewczyno to jest... fenomenalne XD Przez Ciebie używam jakiś skomplikowanych wyrazów, dziewczyno co ty ze mną robisz? Ciągle się nie mogę nadziwić Twoich rozdziałów, ale to co tutaj napiszę niestety Cię dobije> Mógłby być dłuższy< dobra, dobra, za dużo oczekuję ;) Jasne, że mi się rozdział podoba, to nawet za mało powiedziane, że mi się podoba, bo bardzo, ale to bardzo, bardzo mi się podoba i tak to jest za małe określenie, ale co tam ;) Rozdział jest długi, i chociaż, że swoją długością może przerażać ( ale nie mnie) to przeczytałam w 20 minut. Może długo, ale każdy wyraz, słowo, a nawet zdanie powtarzałam sobie w myślach. Uwierzysz, że zapomniałam kiedyś chyba w 5 klasie przeczytać lekturę i sobie czytałam na lekcjach i jakoś przeczytałam te 200 stron i z polaka 5 dostałam hehe XD. Ale wracając do rozdziału to w mojej zmachanej łepetynce przez Ciebie panuje istrny chaos. Boże, dziewczyno co Ty ze mną wyrabiasz no? Jak to mówi Niall na Kate ( a chyba czytasz Moja Tajemnicza Dziewczyna, bo zobaczyłam Twoje komenty) że jest czarownicą, to Ty chyba jesteś też taką drugą czarownicą ;) To co tutaj przeczytałam, to jeszcze do teraz tego wszystkiego nie mogę ogarnąć, nadal w mojej głowie panuje istny mętlik. Dodałaś szybko nowy rozdział, za co bardzo Tobie dziękuję ;) No i jeszcze długi i przede wszystkim ciekawy i świetny no i dobra- sorry znowu zaczynam od końca, ale jeszcze jedna sprawa. Wybacz, jeśli w tym kom. będzie trochę błędów, ale piszę szybko, żeby opisać to wszystko i wgl. więc moje palce latają w powietrzu jak Harry Potter na miotle XD Więc ten pocałunek.... Jest po prostu świetny.. Tak genialnie to wszystko opisałaś, że jestem pod wielkim wrażeniem i po prostu wielkie gratulacje ;) Ja bym na pewno takiego czegoś nie napisała. Tylko Ty tak umiesz to świetnie rozpisywać i w ogóle. Nadal się nie mogę nadziwić jak Ty to wszystko piszesz, że szok.... No i Louise, pocałunkoholiczka - wymiata. Ona i te jej niekiedy skomplikowane myśli. Po prostu kocham główną bohaterkę. Ta jej nieśmiałość, ciągle mnie zachwyca.. ALE UWAGA! Ona żartuje, zażartowała, więc jest postęp i za to gratulacje do niej i oczywiście kochanego Hazzy, bo to chyba dzięki niemu to wszystko zawdzięczamy, hehe ;) Biedna Lou prawie zemdlała po tym pocałunku... Biedaczka. Dzień, w którym Louise czegoś nie wywinie to nie dzień hehe ;) Ciągle mam uśmiech na twarzy... Po prostu teraz musisz na pewno dodawać nowe rozdziały, bo ja bym normalnie funkcjonować nie mogła gdybyś ich nie dodawała.

 
16/12/12 20:41 , Blogger Unknown pisze...

( dobra po raz pierwszy przekroczyłam ilość tych znaków i jeszcze drugi komentarz )
Zakochałam się w Twoim opowiadaniu- przyznaję się bez bicia, no bo z każdym ,ale to każdym rozdziałem dziewczyno Ty mnie zaskakujesz- oczywiście pozytywnie bo jakby inaczej ;) Powtarzam się, ale na prawdę cudownie piszesz, Twoje rozdziały czyta się z taką lekkością, że nawet jeżeli są długie to i tak chce się więcej. Coś czuję, że to nie koniec mojego komentarza, bo mam jeszcze kilka spraw, które no niestety muszę opisać, bo po prostu bym nie wytrzymała....Quinn- X-Factor tyle spraw się wydarzyło wartych uwagi, że po prostu nie wiem od czego zacząć, ale sądząc po długości komentarza to po prostu już to zaczęłam ;) Quinn- więc jeśli Louise się z nią ( o zgrozo) pogodzi, to ja i tak jej nie lubię ;( Po prostu może ją trochę lubiłam, jak dziewczyny się poznały, ale to bardzo szybko minęło... Po prostu pstryk i już jej nie ma ;) Teraz Quinn zadaje się z jakąś plastikową dziewczyną, nie zwraca uwagi na Louise, po prostu będąc szczerą- NIE lubię Quinn i chyba by musiała wydarzyć się nie wiadomo jaka rzecz żeby ją polubić. X- Factor to dało mi do myślenia, a nawet dużo... Bo jakby nie patrząc na to, to wszystko dzieje się przed XF no i Hazz chyba tam pójdzie i czy losy potoczą się tak, że pozna pozostałą czwórkę? Nie wiem, ale to daje mi dużo do myślenia, aż po prostu zżera mnie ciekawość ;)
Rozdział jest cudowny, ale już to wiesz ;)
Więc, no więc.. Zapewne znowu się rozpisałam i znowu zapewne czegoś zapomniałam napisać, ale cóż ;)
Czekam na NN
Wiesz, że Cię kocham? Jak i Twoje opowiadanie ;)

 
16/12/12 21:08 , Anonymous Anonimowy pisze...

Pocałunek pocałunek pocałunek:))) Nareszcie:P
I jesteś szalenie dumna:) Nie narzekasz:) Postępy:P
Świetny rozdział,kolejny dodany do listy moich najulubieńszych(czytaj wszystkie:P) Przeczytałam go jednym tchem:) Świetny:) Mam nadzieję, że niedługo dodasz następny rozdział, gdyż ciekawi mnie, jak to będzie, gdy się znowu spotkają... Reakcji Lou nie da się przewiedzieć:P
Podoba mi się jak zawsze:)
Powodzenia:**

 
16/12/12 21:11 , Blogger Unknown pisze...

O matko.! Kocham Cię, po prostu Cię kocham.! :). Cóż, napisałam rozdział - bałam w wielkiej euforii. Dodałam - byłam w wielkiej euforii. Weszłam na strony poświęcone 1D, by poszukać świątecznych zdjęć - miałam ochotę krzyczeć. Harry odwozi Ją na lotnisko. Harry, Ona i mewy. Harry z Nią na spacerze. Harry, Ona i fanki. Harry trzyma ją za rękę. Harry i Ona tańczą na ulicy. Cudownie, prawda.? Ohhh, jakąż ja miałam nieodpartą ochotę walić głową w ścianę.!
Ale wchodzę tutaj, wczytuję się w Twój komentarz...
Euforia wróciła :). Nieziemsko poprawiłaś mój humor :). Tyle komplementów, pozytywnych myśli... Przez cały okres czytania nie mogłam przestać się uśmiechać. Dziękuję ;*.
I nawet nie wiesz jak się cieszę, że podobał Ci się pocałunek. Nie ukrywam, trochę się nad nim namęczyłam, ale myślę, że nieźle wyszło :).
Cóż, mogę rozumieć, że nie lubisz Quinn, ale szykuję jej powrót, więc możesz jeszcze zmienić zdanie. Nie będę tu nic zdradzać, ale... będzie wesoło :). I bez żadnych bijatyk.
A co do X Factor... Cóż, chyba nie jest tajemnicą, że powyższa akcja toczy się na początku czerwca 2010 roku. Z założenia całe opowiadanie to opis przeżyć Lou borykającej się z problemem sławnego chłopaka. Rozstania, powroty, media pchający się we wszystko, kontrakty i głupie przypisy z nimi związane. Dziewczyna jeszcze nie wie w co się pakuje, ale... dla Harry'ego wszystko, prawda.? :).
Dobra, mam co do tego wątpliwości, ale mniejsza o to...
Cóż, chciałabym Ci jeszcze raz podziękować za poprawę humoru i te wszystkie miłe słowa. Skutecznie poprawiłaś mi humor. Więc spokojnie mogę powiedzieć, że ja Ciebie tez kocham ;*
Buziaki ;*

 
16/12/12 21:16 , Blogger Unknown pisze...

No tak, pocałunek :). Też długo na niego czekałam i ogromnie cieszę się, że udało mi się do niego dotrwać. I nie przeczę, jestem szalenie dumna z jego opisu, bowiem jak na mnie wyszło całkiem znośnie :). Dziękuję Ci za miłe słowa, bo w chwili obecnej są mi bardzo potrzebne. Ehhh, te głupie plotki. Zawsze jak je czytam mam ochotę od razu wprowadzić blondynę do akcji i złamać Lou serce. Żeby odzwierciedlić całą złość, która we mnie siedzi.
Ehhh, ja i moja zazdrość.
Ale cieszę się, ogromnie się cieszę, że Ci się podobało. I dziękuję, że podniosłaś mnie na duchu.
Pozdrawiam.! ;*

 
16/12/12 21:52 , Blogger Unknown pisze...

Taaaa cudownie ;( Czujesz ten sarkazm, nie? Jak dla mnie ( zresztą jak inne Directionerki mówią) będzie kolejna piosenka o tym jak chłopak ją zostawił... Nawet już teraz są afery, ale trzymam się tego, że Hazza przejrzy na oczy ;) Oj, nie miej do tego wątpliwości ;) Mi się tam pomysł podoba, nawet bardzo ;) Tylko bardziej obawiam się jak taka nieśmiała Louise sobie z tym poradzi ;) Oj, czuję, że będzie się działo ;) Mówisz, że powrót Quinn? Mam nadzieję, że się do niej przekonam ;)

 
16/12/12 21:58 , Blogger Unknown pisze...

Tak, też tak sądzę. Mimo, że nie chcę oglądać tych zdjęć, bo czuję się po nich zwyczajnie źle, wszędzie na nie trafiam. A rzucając na nie okiem... nie widzę na nich nic szczególnego. Jak dla mnie to jedynie medialny układ, ale... po prostu wypieram od siebie tą myśl. A zresztą... Przekonamy się, gdy powstanie kolejna łzawa pioseneczka o tym jakim to (tym razem Harry) jest draniem.
I cieszę się, że pomysł Ci się podoba. I masz absolutną rację obawiając się o Lou. Ona sobie nie poradzi w tym świecie. Ale ma przy sobie Harry'ego, no przynajmniej do czasu... Ale owszem, będzie się działo.
A co do Quinn - myślę, że jeszcze ją polubisz. Mam fajną akcję z przeprosinami, więc... Mam nadzieję, że Ty też jej wybaczysz :).
Pozdrawiam.! ;*

 
16/12/12 22:54 , Blogger l3muros pisze...

Po pierwsze Louise to taka fangirl, zaawansowana, czułam się jakby ktoś opisywał mnie kiedy patrze na te wszystkie gify etc etc z Harry'm :o też dostaję palpitacji serca! Nie lubię opowiadań hetero, ale sposób w jaki to opisujesz jest wręcz no, zabił mnie :D widać że jest to twoje, i dużo siebie w to wkładasz. przez połowę rozdziału się śmiałam z tych wszystkich myśli Lou:D Harry na końcu się speszył, ale jestem pewna że w końcu się ogarnie. Czekam na nn, lotsoflove xx

loving-him-was-red

 
17/12/12 00:20 , Blogger xDangiX pisze...

TO JEST PRZEKOCHANE ! DZIĘKUJĘ <3

 
17/12/12 08:16 , Blogger Coffies A. pisze...

KOCHAM CIĘ !!!!!
Ten rozdział jest super .
Jej pierwszy raz ehhh...
Rozmarzyłam sie :)
Kiedy następny ?

 
17/12/12 12:03 , Blogger Unknown pisze...

No tak, Louise jest pierwszą poważną fanką Harry'ego i nawet nie wie jakie ma szczęście :). I owszem, jej myśli bywają powalające... ;). Cieszę się, że mogłam przekonać Cię do opowiadania, w których generalnie nie gustujesz. To chyba dla mnie sukces ;).
Dziękuję i pozdrawiam.! ;*

 
17/12/12 12:03 , Blogger Unknown pisze...

To ja dziękuję za tak miły komentarz ;*

 
17/12/12 12:05 , Blogger Unknown pisze...

No tak, pierwszy raz :). Jeszcze wiele pierwszych razy z nim przeżyje, ale ciiii ;). Następny rozdział.? Hm, dopiero przyszły tydzień, bo w szkole zwariowali.! :/

 
17/12/12 16:51 , Anonymous Anonimowy pisze...

Jeeej , jeeej! Lou się całowała z Harrym! Lou się całowała z Harrym ! Ten rozdział jest meeeeeeeeeega meeeeeeeeeega meeeeeeeeeeega zajebiaszczy ! Po prostu kocham, kocham, kocham ! Wracam zmęczona ze szkoły, z zamiarem sprawdzenia ocen w idzienniku. Przy okazji oczywiście musiałam sprawdzić czy nie ma nowego rozdziału :) I co ?! Miałam się uczyć na historię , a tu nici z tego. Może okaże się ,że byłam adoptowana lub mam innego ojca ( tatusiu bardzo cię kocham, ale to jednak ANGLIA i Hazza) i wyjadę na wakacje do Londynu, i się zakocham, i on też się we mnie zakocha. I będzie romantycznie, i będziemy jak dwa Keviny, a potem Lou ise to spiszę i będę opowiadać wnukom :)Jestem niezmiernie dumna z Lou za jej zachowanie i jestem niezmiernie dumna z autorki, jest po prostu meeeega. Masz niezwykły talent, moja droga - mówię Ci to ja, ciocia toyta ( wytnie się ,że jestem młodsza :D) Mam nadzieję ,że przed nami jeszcze wiele wspaniałych rozdziałów, nieogarniętych myśli Lou i ekscytujących pocałunków <3
Trochę się rozpisałam. Przepraszam ,że komentarz bez ładu i składu, ale zbyt dużo emocji naraz i mam wcząśnienie musku :P
Kocham, kocham, kocham toyta

 
17/12/12 17:34 , Blogger Unknown pisze...

Pocałunek był genialny! Mam nadzieję, że między nimi wszystko się ułoży i czekamy teraz na... "KOCHAM CIĘ".

 
17/12/12 19:57 , Blogger Unknown pisze...

Ten komentarz został usunięty przez autora.

 
17/12/12 20:33 , Blogger Unknown pisze...

Ten rozdział jest ... NIESAMOWITY (zresztą jak wszystkie inne)
Czekam na następny ;*

 
18/12/12 15:23 , Blogger MPayne:) pisze...

hmmmmm ale się rozmarzyłam, żebyś teraz zobaczyła moją twarz to byś mnie zabiła śmiechem, jest caaała purpurowa. Idealnie opisałaś ten pocałunek, dokładnie tak to sobie wyobrażałam. Jestem pozytywnie zaskoczona, że Louise w pewnym sensie wyznała swoje uczucie. W tym rozdziale wypowiedziała zdecydowanie więcej słów niż w poprzednich i ten fakt ogromnie mnie cieszy. Jestem ciekawa co dalej będzie się działo. Zdradzisz coś?:D Czekam na kolejny wspaniały rozdział. Całuję i pozdrawiam Milenka :*

 
18/12/12 19:07 , Blogger Only Dreams... pisze...

Zabiję Cię.

Więc... W sobotę czytam sobie bloga (już nawet nie wiem jakiego) i postanawiam skomentować najnowszą notkę. Patrzę na opinie innych, a tu komentarz Twój. Na końcu podałaś link do tego bloga. Zaciekawiła mnie nazwa: boy from bakery, więc postanowiłam wejść, bo domyślałam się, że będzie o Harrym 'kiedy jeszcze nie był sławny' - takie opowiadania lubię.
Przeczytałam pierwszy rozdział i pomyślałam, że jest strasznie typowy... 'tiaa, pojedzie do Londynu, cudownym trafem, jedna na 4567382983567890432189 osób stanie się be ef ef 1D i z Harrysiem będzie idealną parą itp...'. Ale mimo wszystko urzekł mnie Twój styl pisania. Normalnie aż chciało się dalej i dalej czytać. Tak lekko i przyjemnie to piszesz... Tylko gratulować talentu. ;D
Przeczytałam rozdział drugi i wpadłam w trans. Dupa, mogło się palić, a gwarantuję, że kazałabym się wynosić z kakałkiem, kocykiem i laptopem... ;)) I wiesz co?... Przez Ciebie zarwałam całą noc. Tak, od około sobotniego południa, aż do szóstej rano w niedzielę czytałam Twoje rozdziały, bo po prostu nie mogłam się odciągnąć, chłonęłam słowo po słowie, zdanie po zdaniu, rozdział po rozdziale... I dalej mi było mało. W dwa dni przeczytałam kilkanaście niezwykle długich odcinków. Właśnie, długość poszczególnych części jest dla mnie wielkim plusem, ponieważ lubię długie rozdziały.
Nawet nie wiesz, jak podoba mi się to Twoje 'guzdranie' w akcji. Kocham takie dokładne opisywanie, brakowało mi takiego opowiadania, w którym by to było zawarte. I najważniejsze jest to, że robisz to w sposób taki, że mimo tego ociągania (w pozytywnym znaczeniu) nie jest nudno! Wiesz, w normalnym blogu w rozdziale siedemnastym normalnie by już chyba mieli dziecko, a tu ledwo co się pocałowali... ;D Ale żeby nie było - to bardzo dobrze!
Mam wrażenie, że czytam książkę... Na prawdę... To jest napisane w niemalże profesjonalny sposób... :)
Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak ja bardzo to przeżywam :p
Kiedy Lou tak ciągle przeprasza za te swoje zachowania, albo mówi to: ekhm, hmmm... Yyyy... Robię tak zwanego facepalma do laptopa. Jak się pocałowali, to nie mogłam usiedzieć w miejscu. Potrafisz świetnie przekazać emocje...
Na już prawie koniec.. ;D Dlaczego Cię zabiję... Bo jesteś za dobra! Bo się zastanawiam, jak można być tak (sorry) zajebiście zajebistym?! Trzeba z Tobą skończyć, bo Twoje opowiadanie jest niebezpiecznie genialne...
Hmm... Cóż, chciałam stworzyć z tego komentarza coś... Yyyy... Sensownego. Nie wyszło, przepraszam, ale się starałam! ;)) O jeju, jakie to chaotyczne... Ale mniejsza. ;) Przepraszam, że komentuję teraz dopiero, ale w niedzilę skończyłam czytać późno i już nie zdołałam wymyślić jakichkolwiek... Dobrych wypowiedzi, a wczoraj długo robiłam lekcje i zanim porządnie się rozsiadłam, mama kazała mi iść spać... :(
I już całkiem na koniec... ;D
Ogólnie opowiadanie oceniam na 10/5, zakochałam się w czytaniu 'przygód' masakrycznie nieśmiałej i niezdarnej Louise i jeżeli kiedyś zwątpisz w obecność czytelniczek i pomyślisz, aby usunąć bloga osobiście zbieram pieniądze na porządną siekierę i... Dokończ sobie... :D
Więc zyskałaś czytelniczkę, która zacięcie będzie śledzić bloga i z niecierpliwością wyczekiwała nowego i nowego, i nowego [...], i nowego rozdziału... :D

DO NASTĘPNEGO!

P.S. Nominuję Cię do mojej gali, którą zaraz gdzieś zorganizuję, do statuetki: 'Najlepszy pocałunek w FF1D'... *-* ;D

 
19/12/12 14:06 , Blogger Unknown pisze...

Oh, dziękuję ;*

 
19/12/12 14:08 , Blogger Unknown pisze...

Hahahahahaha, wyobraziłam sobie Ciebie taką caaaaałą czerwoną ;). Hm, mogę Ci ewentualnie zdradzić coś... Na ten przykład... hm, w następnej randce będą jeździć rowerami i tym razem to Harry zrobi z siebie kretyna ;).
Dziękuję za ten długo wyglądany przeze mnie komentarz. Bez Twojej opinii to tak dziwnie jakoś... :).
Buziaki ;*

 
19/12/12 14:47 , Blogger Coffies A. pisze...

A dodasz w piątek lub w weekend ? Plisss :))

 
19/12/12 14:52 , Blogger Unknown pisze...

O mamoooooo.! Trzy razy czytałam Twój komentarz i nadal mi mało.! Tyle komplementów, tyle miłych słów... Zaczynam się chyba rozpływać... :). Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak mi humor poprawiłaś tymi słowy. Powinnam Ci bardzo podziękować. Gdybym mogła to bym Cię chyba nawet wyściskała.! ;*

Cóż, mogę ogłosić swoje małe święto, skoro po tych nudnych, początkowych rozdziałach zdołałam przekonać Cię do tej historii. Ale żeby tak od razu zarywać noce.? :). Ej, no bez przesady... W nocy to się śpi, moja droga :). A co do akcji... Ja nie lubię historii, gdzie w trzecim odcinku, ledwo po poznaniu są już parą na dobre i na złe. Chciałam odejść od tej "tradycji", ale nie wiem czy mi się udało... jakby nie patrzeć, znają się zaledwie kilka tygodni, a tu proszę... już się obcałowują pod płotem ;). I bez przesady już z tym pocałunkiem. Okej, wyszedł mi fajnie, ale żeby znowu jakieś nominacje do statuetek.? :). W sumie... mogę się jedynie cieszyć, prawda.? :).

I nie narzekaj na chaotyczność, wszystko wyłapałam. Powinnam Ci za niego bardzo, bardzo, bardzo podziękować. Więc dziękuję ;*.

Buziaki ;*

 
19/12/12 14:52 , Blogger Unknown pisze...

Jeśli się zorganizuję z angielskim, może dam radę ;)

 
19/12/12 14:53 , Blogger Unknown pisze...

No teraz już prosta droga do wyznania miłości, a potem do... zerwania.? Ale nie ma się co przejmować, będzie jeszcze kilka szczęśliwych chwil ;)

 
19/12/12 14:59 , Blogger Unknown pisze...

Hahahahahahahahaha ;).
Rozbroiłaś mnie swoim komentarzem, poprawiając mi skutecznie humor :). Ale wiesz... do Harry'ego to proszę tak sceptycznie... Bo będę zazdrosna, a nie na darmo mówią na mnie Czarownica ;).
Buziaki ;)

 
19/12/12 21:20 , Blogger Only Dreams... pisze...

Po pierwsze: Te początkowe rozdziały nie są nudne! Mimo tej lekkiej 'zwykłości' to i tak są takie... takie.. no... po prostu fajne! ;D
Zarywanie nocy to też przez to, że jeszcze przedtem piłam cappuccino, więc... ;)Ale strasznie mnie to wciągnęło! ;*
Naprawdę, udało Ci się obejść tą 'tradycję' i to w bardzo ciekawy sposób.. :) A pocałunek to to normalnie Ci wyszedł bosko!

Ja również Ci dziękuję i to moooooocno! Za to, że prowadzisz tego bloga! ;*

Baaay! xx

 
20/12/12 19:45 , Blogger Unknown pisze...

Trafiłem na tego bloga przypadkowo. Mnie również zaciekawił jego tytuł. Po przeczytaniu kilku pierwszych linijek pomyślałem, że jest to kolejne opowiadanie o Styles'ie, których przecież jest tak wiele, i że nie powinienem czytać dalej, bo i tak nic ciekawego z tego nie wyniknie. Jednak coś mnie podkusiło i skończyłem pierwszy rozdział, potem był drugi, trzeci.. i tak dotarłem do osiemnastego. Myliłem się. Owszem, pierwsze wrażenie jest ważne, lecz nie zawsze wypada oceniać "książkę po okładce", prawda? Widać, że masz na to pomysł, potrafisz zaciekawić czytelnika. Mnie na tyle, iż w półtorej godziny przeczytałem wszystkie Twoje rozdziały, bez choćby jednej przerwy. Stwierdziłem, że wypadałoby napisać tutaj co sądzę o Twojej pracy. Doceniam ją, może tak to ujmę. Nie ma tu wielu rzeczy, do których mógłbym się przyczepić. Nie jestem jakimś krytykiem, więc nie mnie mówić Ci o takich rzeczach. Jak na razie chciałem zwrócić uwagę na pozytywne strony, co też zacząłem robić powyżej. Rozdziały są długie, co sprawia, że nie odczuwa się aż tak dużego niedosytu po przeczytaniu ich. Dokładne opisy pozwalają nam bardziej wczuć się w sytuację głównych bohaterów. Jak na razie to nie Harry, a Louis mnie do siebie najbardziej przekonał. Ta jego "nieudolność", jeżeli mogę się tak wyrazić, do wysławiania się jest aż śmieszna, przez co sprawia pozytywne wrażenie. Brawo również za to, że jest już osiemnaście rozdziałów, a oni dopiero tutaj zaczynają coś robić. Nie zanudzasz. Nie przyspieszasz biegu wydarzeń, wszystko się do siebie klei. Mógłbym tak pisać i pisać, ale nie sądzę, abym musiał, bo na pewno wiesz, że masz talent. A jeśli nie, to już tak. W każdym razie, będę tutaj często zaglądał, aby sprawdzić, czy pojawił się kolejny rozdział.

Zapraszam również do siebie:
http://mysteriousbritishrain.blogspot.com/

 
20/12/12 20:50 , Blogger Unknown pisze...

O matko! I po takim rozdziale ja mam jeszcze coś z siebie wykrzesać? Powiedz mi jak?!? Mam tylko ochotę rzucić się na łóżko i wyć... z zazdrości! I ty mówiłaś, że czekasz na pocałunek na moim blogu? Nie będzie go! Nie po takim... Boże! I jak ja po lekturze tego rozdziału miałabym cokolwiek napisać? Nie będę się pogrążać... Muszę sobie wykupić konsultację z psychiatrą, bo właśnie przechodzę załamanie nerwowe...
Ale twój rozdział muszę skomentować, bo... No bo muszę i tyle! To jej zwiedzanie, to po prostu wiedziałam, że skończy się staniem w kolejkach ;) Haha skąd ja to znam? A tak... Ja też w nich stałam ;) Ale to całe chodzenie za rękę... OMG!!! Chodzenie! Za rękę! Dała radę przebierać nogami! Louise, moja bohaterka ;)
Trochę popsuło mi humor pojawienie się Quinn, ale była tylko przelotem, więc OK ;) Ciekawa jestem jak to między nimi będzie... Niby wiem, ale nie wiem... No i Harry ty... Zapomniałam :) Co on tam mówił? A tak... Pogodzić się miały? Po TAKIM biciu!?! Czy on nie wie, że dziewczyny są jednak trochę inne niż faceci i nie dają sobie w twarz, bo się kochają? Ale jestem z niej dumna... To nie ona w ciemnych okularach paraduje :D
Lubi go! Lubi!!!!!! O masakra! I jeszcze to SILNE przyciąganie... Gdyby nie to, że jestem w pracy, pomyślałabym, że umarłam i jestem w niebie... Ale skoro w pracy, to raczej w piekle... Niebo w piekle? Ufff... Wciąż żyję ;) Ale mówię ci - ledwo dycham ;) Zabijasz mnie tymi swoimi opisami... Czy ty chcesz bym się w Harrym zakochała? Wtedy będziemy po przeciwnych stronach barykady! Nie chce cię za wroga! Ale te twoje opisy... Boże... ZIELONA OTCHŁAŃ... Nie no - jestem w niebie... ZIELONA :) OTCHŁAŃ :)) Nie dam rady więcej...

Nie no... Muszę! X Factor! Hurra! Mówiłam ci, że ja uwielbiam ten program i oglądam edycję ze wszystkich krajów, które tylko udaje mi się namierzyć w internecie? Harry pójdzie do X Factora (śpiewa)... Harry pójdzie do X Factora (jak idiotka)... Louise po prostu rządzi w tym rozdziale :) Jaka ona rozgadana się zrobiła. Co to będzie na kolejnej randce? A na następnej? Jejku! Na piątej, to już go przegada! I oszukuj się dalej mała... Ty "wcale nie o dołeczkach"... WCALE ;) A ja to mam na drugie Claudia Schiffer ;)
No prawie się udławiłam herbatą (do zapamiętania - nie pić w trakcie czytania tego bloga), gdy Harry splótł ich palce... A ona dalej pamiętała jak się przebiera nogami! Moja bohaterka! I... (O matko!!!) ona zadaje pytania! ONA zadaje pytania MU! Co to się porobiło? Ktoś ją podmienił! To musi być to! Bo już nawet byłam skłonna uwierzyć, że to jednak ona, ale potem... ZAŻARTOWAŁA!!!!! Rozważam jakąś inwazję obcych ;) Musi być jakieś logiczne wytłumaczenie...
Ale jak czytałam scenkę pod domem, to dosłownie komputer lizałam ;) No błagam!!! Jak ja mam dojść do siebie po takim pocałunku? Słabo mi... Gorąco... Zakochałam się... A to wszystko twoja wina! Myślisz, że jak sobie przed spaniem przeczytam jeszcze raz, to przyśni mi się coś równie wspaniałego? Muszę przetestować! Koniecznie.
Moja nieśmiała cudowna Louise pocałunkoholiczką? Do czego to doszło? Ale i tak jestem z niej dumna. Było już tak blisko... Ale dała radę :) Nie zemdlała!!! Cała randka z POCAŁUNKIEM i ona wciąż nie zemdlała :D Hurra!!! Brawa dla tej pani! Normalnie mam wrażenie jakbym się czegoś naćpała... Dziwne uczucie, ale to wszystko TWOJA wina. Odwaliło mi po tym rozdziale. No dobra. Wiem, że już wcześniej, ale teraz mi się pogorszyło.
Harry ma pocałunki na różne poziomy... WOW... Marzy mi się taki wyższy poziom... Normalnie dzisiaj nie zasnę przez ciebie... Ale kurcze muszę, bo Harry :D To już więcej kawy nie piję. Matko! Co za rozdział!

 
20/12/12 20:51 , Blogger Unknown pisze...

Wyszedł za długi ;) Skąd ja to wiedziałam?


(po godzinie... szef miał czelność zadzwonić i mi mój czas wolny zabierać)

O kurde! Przeczytałam ten mój komentarz i sama nie mogłam uwierzyć, że ja to napisałam... Sama widzisz, co ten rozdział ze mną zrobił :) Już miałam wszystko skasować i napisać coś bardziej ogarniętego, ale... A co mi tam :) Czytaj i płacz ;) Liczę, że jak już mnie zamkną w wariatkowie, to chociaż kartkę przyślesz ;) I jakoś musisz przemycić w niej nowe rozdziały :D

Kocham cię dziewczyno! Pozdrawiam i czekam na więcej :)

@KateStylees
http://1d-my-little-mystery-girl.blogspot.co.uk/

 
20/12/12 21:42 , Blogger Unknown pisze...

Ohh, tak wszystko jednym tchem.? Aż mi się nie chcę wierzyć, że kogoś mogłoby to aż tak zainteresować... Ale cóż... mogę się jedynie cieszyć :). Naprawdę miło mi czytać takie pozytywne komentarze, które w pewien sposób wyrażają docenienie mojej pracy. Nie mogę się nie uśmiechać, czytając takie pochlebstwa :). Z większością się zwyczajnie nie zgadzam, ale... no, jestem zwyczajną dziewczyną łasą na komplementy ;). Jedno mnie tylko intryguje, bo... u mnie nie ma Louisa :). Jeszcze. Jak na razie jest Louise (zbieżność imion przypadkowa), dziewczyna z krwi i kości, ale... rozumiem, że moje chaotyczne pisanie może zmylić wielu ludzi :).
Nie zmienia to faktu, że ogromnie cieszę się z tego komentarza i czytałam go z ogromnym uśmiechem na twarzy :). Miło mi, że mogłam zyskać nowego czytelnika, bo to jedynie sprawia, że naprawdę chcę pisać :)
Dziękuję ;)

 
20/12/12 21:58 , Blogger Unknown pisze...

Hahahahahahahahahahahahaha :). Gdybyś mnie widziała, gdy czytałam ten Twój komentarz.! :). Zaśmiewałam się do łez, prawie spadłam z krzesła, a moja kumpela z pewnością uznała, że zwariowałam :). Ale.... kurczę, nawet nie wiesz jak poprawiłaś mi humor.! :). Ślęczę nad tą prezentacją i ślęczę, końca nie widać... Mam myśli, by wyrzucić laptop przez okno... Ale wchodzę tutaj i proszę... Mój mały prezencik przedświątczny :).
Tyle emocji przekazałaś mi w tym komentarzu, że... no uwierzyć nie mogłam.! Moje pisanie wzbudza takie emocje.? Bez przesady.! Ale nie ma co ukrywać, sama jestem dumna z Louise... Tyle postępów, że... chyba zacznie ją to przerastać :).
A pocałunek.? Weź się nie wygłupiaj.! Już do komputerka, pisać piękny, romantyczny moment gdy wargi Kate i Lou spotykają się w namiętnym, spragnionym i jakże długo oczekiwanym pocałunku :).
Ohhh, aż się rozmarzyłam :).
Dziękuję, dziękuję, dziękuję za ten komentarz :). Jest po prostu przecudowny i nie mogę się powstrzymać... a co, prezentacja poczeka, myknę go sobie jeszcze raz.! ;)
Kocham Ciebie, jak i Twoje spostrzeżenia ;*
Ale... łapy precz od Harry'ego. Naprawdę przestanę opisywać szczegółowo, bo za bardzo na Ciebie wpływa... Trzymaj się Lou, dobra.? No właśnie :).
I przypomnij sobie jak to wracałaś z przystanku w głębokim deszczu, gdy moja zazdrość Cię dopadła.
Miej się na baczności... ;)

 
21/12/12 19:54 , Blogger .Ziall.Halik. pisze...

Rozdział naprawdę robi wrażenie nie dość że długi to jeszcze tak świetnie napisany:)Masz dużo świetnych pomysłów a do tego ogromny talent:)Przeczytałam go sobie dwa razy a wiesz że ja i czytanie nie idzie w parze. Nie wiem jak ty to robisz że piszesz tak cudownie ale podejrzewam że takie umiejętności mają czarownice:)Ale talent to ty na pewno masz:)
No nareszcie nie narzekasz to trochę dziwne nie powiem bo ty to prawie przy każdym rozdziale robisz ale w tym nie da się na nic narzekać:)
Rozdział przecudowny dobrze że go przeczytałam wcześniej bo jak bym to zrobiła teraz to nie mógł bym się powstrzymać od uśmiechania a to dla mnie dzisiaj niewskazane. Bo jak czytałam to miałam nam stop uśmiech na twarzy:)
No i kolejny pierwszy raz:)Oj ty strasznie długo każesz czekać na te pierwsze razy Hazzy i Lou. Nareszcie się pocałowali:)I się trzymali za ręce i Lou to nawet dobrze znosiła:)Dała sobie radę:)Ale reakcja Lou na pocałunek bezcenna:)Co ten Harry z nią robi?:)Ten zielonooki musi na prawdę dobrze całować:)Spodobało mi się to i to bardzo. Widać że Louise zmieniła zdanie co do całowania pamiętam co ona wcześniej o tym myślała. Harry dał radę ją przekonać. Nie używam tego słowa za często ale teraz go użyję i powiem że po prostu kocham to opowiadanie. Ogólnie nie przepadam za miłosnymi historiami ale ta jest wyjątkowa i jedyna w swoim rodzaju. Nieśmiała dziewczyna i dosyć pewien siebie chłopak to najwyraźniej idealne połączenie. Te jej przemyślenia są świetne. Z każdym następnym rozdziałem ona się coraz bardziej rozkręca jak tak dalej pójdzie to długo do szalonej nocy czekać nie trzeba będzie:)Na razie nie wyobrażam sobie jej zdań bez ekhm to urocze jest. Lou : geniusz społeczny, niewyżyty pocałunkoholik i ma etycznych myśli-hahaha:)
No ty to umiesz opisać emocję:)Lou lubi Hazze:)Sama to przyznała z każdym dniem coraz bardziej no i traci przy nim głowę ona to powiedziała głośno i wyraźnie przy nim:)I jak ona się w niego wpatruję jak w obrazek normalnie. No i oczywiście trzeba docenić to że udało się jej zażartować:)Spodobało mi się to w jaki sposób Harry mówi o muzyce widać że jest dla niego bardzo ważna. Wiem że nie tylko on tak ładnie o niej mówi znam kogoś kto robi to równie dobrze albo i lepiej:)
Ich rozmowa była bardzo ciekawa i mieli dobre tematy. Harry się przed nią otworzył. Widać że jej ufa. Historie z dzieciństwa bardzo interesujące.
Lou na pewno namówi go do pójścia na przesłuchanie. Wierzy w niego i pewnie będzie dla niego dobrym wsparciem:)Chociaż jest nieśmiała ale myślę że znajdzie w niej dobre oparcie:)
Uwielbiam te twoje opisy Hazzy. Fajnie się je czyta i mi się nie nudzą:)Robisz to w taki świetny sposób. Oj ty chyba nawet nie wiesz jak ta cała historia mi się podoba:)Akcja nie dzieję się za szybko ale to bardzo dobrze nie ma się gdzie śpieszyć:)Lubię to twoje szczegółowe pisanie. Dzięki tym twoim cudownym opisom wszystko jest takie świetne:)I lubię jak się tak rozpisujesz. Najważniejsze jest to żeby pisanie sprawiało ci przyjemność. I myślę że jak piszesz o tych randkach i pocałunku to czerpać z tego przyjemność:)
Pojawienie się Quinn w tym rozdziale nawet mnie ucieszyło. Wiem że ona się zakochała w Harrym i w ogóle. Biły się przecież ale jakoś nie patrzę na nią jak na kogoś złego może dla tego że wiem mniej więcej co będzie się działo dalej:)No tak pobiły się przez głupotę. Od kiedy Harry to taka głupota?:)

Ja też chcę taką wycieczkę po Londynie:)Może być ona nawet z Hazzą:)Nie nudziła bym się z nim:)Tylko żartuję. Nie chcę Hazzy przekonałaś mnie dzisiaj. Jednak Nialluś jest lepszy i nikogo więcej nie chce i o nikim więcej nie myślę:)i powiem ci i zapamiętaj to do Nialla żadna rudowłosa dziewczyna nie pasuje i dla żadnej nie zrezygnował by z jedzenia:)

Życzę weny i gratuluję tylu wejść. Ponad 10 000 robi wrażenie:)Widać że dużo ludzi czyta twoje opowiadanie i nie dziwię się bo jest na prawdę świetne:)
No i mówiłam że wyrobię się przed końcem świata z tym komentarzem. I się wyrobiłam i przed prawdziwym końcem świata myślę że uda mi się jeszcze kilka razy uraczyć cię moim jakże pasjonującym komentarzem:)

 
21/12/12 19:56 , Blogger .Ziall.Halik. pisze...

(a jednak się nie zmieściłam w jednym)
No i oczywiście przepraszam że tak późno komentuję. W sumie nie wiem jak się usprawiedliwić i no co to późne komentowanie zrzucić może na chorobę albo lenistwo albo na to że wiem że nie umiem pisać komentarzy. Ale wiesz przecież że zawsze czytam od razu jak tylko mam dostęp do komputera:)
Okej kończę bo to moje myślenie dzisiaj mi i tak nie idzie dobrze. Powiedzmy że to przez chorobę. Oczywiście czekam na następny i mam nadzieję że szybko dodasz:)
I weź bo jeszcze uwierzę że mój komentarz może być dla ciebie natchnieniem. Mam nadzieję że chociaż troszkę uda mi się nim poprawić twój humor. Wiem że taki fajny rozdział(fajny to za mało powiedziane cudowny jest)zasługuję na fajny komentarz ale ja takich po prostu nawet jak bym bardzo chciała to nie napiszę bo nie umiem. Dobra już kończę bo zaczynam bredzić bez sensu. Dodaj szybko następny:)

 
22/12/12 17:49 , Blogger Coffies A. pisze...

Uduszę Cię !
Ja se tu czekam na komputerze cały dzień .
Kiedy ona to doda, no weż dodaj .
A tu nic .JEDNO WIELKIE NIC.
Jestem chora psychicznie .
Weż dodaj PROSZE !
nigdy nie myślałam że zniżę się do takiego poziomu -.-

 
22/12/12 23:59 , Blogger Unknown pisze...

Tak więc czec. To mój pierwszy kom, jak może zauwazyłas. :D Twój blog czytam od wczoraj, wpadłam na niego przypadkowo. W sumie nwm co napisac. Mam tyle myśli na ten komentarz, że masakra. Więc może od początku. Wczoraj czytałam go godzinę, dzisiaj chyba z 6 godzin :D. matka się do mnie wydzierała, aż można powiedzieć że zakazała mi siedzenia dziś na kompie. Ale udało mi się zabrać lapka i schować pod poduszkę. Hahah. Pisze to wolno, bo kurde słychać mą klawiaturę na cały dom. Sry. Moje opinie są zawsze chaotyczne. Więc czytam wiele blogów, od jakich trzech miechów zaczęłam, mylę, że około 50 przeczytałam. Twój bd pamietac zawsze!!! Jeden z najlepszych, albo i najlepszy. I podoba mi się ich długoc. To w jaki sposób opisujesz uczucia bohaterki i obserwacje Harrego jest fantastyczne! Jej niemiałoc jest zajebista hahha. :D leje z niej co chwile, a no i z tekstów, np. wtedy jak rozwaliła mietane, albo czkawka miałam z tego jak głupia. A i wgl ta bójka z tą typiara była boska! Kocham Cię normalnie. Pewnie nie pierwszy raz słyszysz. Wglw idze że dużo masz tu długich komentazy, a chciałam być wyjątkowa, hah. Ale no trudno. Z czasem mam nadzieję, że przeczytasz mój komentarz. A no i pocałunek, to w jaki sposób go opisała, jest niesamowite, ty jeste niesamowita! Ja po prostu chłonę każde twoje słowo, no i czytam je z predkocią wiatła! Serio. Jeszcze dobrze nie skończę linijki a już zaczynam drugą. A o czym mówiłam , noo tak pocałunek! Więc rozwaliło mnie jak ona powiedziała, że ‘jej się podoba’ . i to jej zakłopotanie po tym, niesamowite wprost. Jej musze cicho pisać więc pisze wolno, już mnie to męczy, cholera. Mam nadzieję, że nigdy nie zawiesisz tego blogaa bo będę bardzo rozczarowana. ;/ nie mam pojęcia, jak wytrzymam czekanie na nn. Ja po prostu skakałam po domu po przeczytaniu bloga. Nie masz pojęcia jaki mam zaciesz, niewiadomo z czego. Siedziałam przed ekranem z takim bananem na twarzy, jakby jakie ciacho wyznało mi miłoc. Co jest najgorsze w Tobie sprawiasz, że mam wrażenie że tam jestem!! -.- i że jestem tą typiarą, a przynajmniej tak to działa na mnie. Kocham Cię za to, ale to już mówiłam. Boże ja prawie szesnastolatka, serio i poważnie pokochałam Cię nieznając, wiruje na starość, paplam bez sensu za co Cię bardzo, ale to bardzo przepraszam! Boże ej serio znasz uczucie jak jeste zakochana, i czujesz że możesz nawet latac?! Ja mam to po przeczytaniu tego opowiadania! To jest jaki pierwszy pocałunek, jak pierwsza makarowa rzecz, jak pierwszym kontakt z chłopakiem. Jej masz talent! I szczerze? Mam nadzieję, że kiedy napiszesz z tego książkę! Albo co podobnego chociażby! Bo no masz taki dar, że nie możesz zmarnować. Są dziewczyny / chłopacy, którzy dobrze piszą, ale ty po prostu rozwalasz wszystkich i pokonujesz ich ze stokrotnie. Miażdżąc ich nawet znaiem o treści KROPKA. Nie no zmieniłe moje życie o co najmniej 180 stopni, mówię poważnie. Mam nadzieję, że nn będzie dłuższy, a i wiesz dla mnie zawsze rozdziały Twoję będą krótkie, mimo że są długie. Je się tak szybko czyta i pochłania, no po prostu na jednym bez dechu! Wgl teraz mi smutno,no bo jak wytrzymam na nn? Znając mnie zaczne czytac twój blog od nowa. I wgl Harry w twoim blogu jest taki kochany i uczuciowy, że się rozklejam przed komputerem, jak mówił że idzie w tym rozdziale, to aż poczułam smutek normalnie! Masakra! Jakby to było serio. Nie no już brak mi słow. Wiem, że jakies hm… dajmy 99 % nie ogarnęłas co napisałam. Bo ja już mam taki styp pisania kurde. Za dużo myśli, no i wiesz jeszcze dobrze jednego nie napisze. A W GŁOWIE MAM KOLEJNE SETKI NASTEPNYCH ZDAN, KTÓRE CHCE PRZEKAZAC. Masakra jakas.

 
23/12/12 00:00 , Blogger Unknown pisze...

Więc z góry przepraszam Cię, za mój komentarz chaotyczny komentarz raczej, no i za wszystkie bzdety bez sensowne jakie tu napisałam, no i za błędy, starałam się wiesz jak najmniej kliknięc w klawiaturę. Poprawiłabym je, ale boję się, że wbije mam, jeszcze da mi karę na PC. I co ja zrobię. Mam nadzieję, że no chociaż z myslą o mnie dodasz szybko nn. Bo ja chyba umrę. To ja już kończe, bo referat powstał. Więc podsumowując, kocham Cię, masz talent, kocham głównych bohaterów i będę fanką do końca.! I wgl no kocham cię! XD ;* a i jeszcze jedno jak masz na imię? ;> ( kom. nie chciał się zmiescic ) xoxo

dreamergirlxoxo.blogspot.com

 
23/12/12 13:51 , Anonymous Anonimowy pisze...

awwww! Kocham Cię! ♥ twoje opowiadanie jest niesamowite :) tak mi się miło je czyta :) mam nadzieję że szybko dodasz następne rozdziały! ten rozdział był niesamowity :)
xx
Marysia

 
23/12/12 23:39 , Anonymous Anonimowy pisze...

Kiedy nastepny !!

 
24/12/12 03:39 , Anonymous Anonimowy pisze...

Natknęłam się niedawno ( wczoraj rano, chyba) na tego bloga i bardzo zaciekawił mnie ten 'Chłopiec z piekarni'. Cofnęłam się do pierwszego rozdziału i zaczęłam czytać. I nagle z 10 rano zrobiła się 14. Po prostu nie mogłam się oderwać, pochłaniałam każde słowo a tu nagle patrze... i koniec. Musze czekać na następny rozdział. A już tak obiecująco się zapowiadało. Oj, wystawiasz moją cierpliwośćna próbe. Nie lubięctego. ;)
Może przejdę do sedna. UWIELBIM sposób, w jaki piszesz. Czytam posty z taką lekkoścoą, przyjemnością. Opisy są takie rzeczywiste, dialogi takie naturalne (o ile nieśmiała osoba może być naturalna). Po prostu cudo. ;)
Zważywszy na to, iż jest po godzinie 3, nie miej mi za złe, że piszę nieskładnie (ale staram się jak mogę). Wybacz mi także, jeśli przytrafią się błędy lub literówki, ale nie jestem jeszcze tak obeznana w klawiaturze mojego telefonu. No. To chyba powiedziałam wszystko, co zamierzałam. Jeszcze raz przepraszam za nirspójny, nielogiczny i niepoprawny komentarz, ale chyba taka właśnie jestem. Tak czy owak - pozdrawiam cieplutko i weny, weny, weny, żebyś szybko dodała kolejny rozdział, kolejny i kolejny, i kolejny...
carpe.diem

 
25/12/12 00:38 , Blogger DOŚKA pisze...

http://beginagaiin.blogspot.com/ serdecznie zapraszam na rozdział trzeci! ;3

 
27/12/12 12:37 , Blogger Unknown pisze...

Powiem tak, jestem zaskoczona jakością opowiadania bo spodziewałam się czegoś '' taniego '', ale myliłam się. Po raz kolejny muszę trzasnąć sobie po ryju, za to że zaczęłam czytać tak późno. Być może przez te oczoje*ny kolor bloga zajęło mi tyle czasu podejście do przeczytania. Z całą mocą mogę przyznać, że jest to jedno z najlepszych opowiadań jakie do tej pory miałam przyjemność czytać. Dziękuję za wprowadzenie mnie do tego pięknego świata. Życzę dużo weny. :)

 
28/12/12 12:37 , Blogger Zakochana Złośnica pisze...

Przeczytałam wszystko, choć trochę mi to zajęło. Ten rozdział czytałam w środku nocy i ledwo się powstrzymałam od pisku ! Jestem zachwycona całym opowiadaniem. Trochę mnie na początku irytowało, że ona nie umie się normalnie wysłowić, ale później zrozumiałam, że to cały urok tego opowiadania. Jestem nawet gotowa porównać cię do Stephenie Meyer, która napisała Sage "Zmierzch". Jak zaczęłam czytać to nie mogłam się oderwać, oczywiście dostało mi się od rodzinki, że nic nie robię cały dzień tylko czytam.
Chciałabym tyle napisać, ale nie wiem jak uchwycić w słowa to co myślę. Świetnie, czy wspaniale, niestety nie wystarczy.
Podoba mi się też fakt, że Harry jest taki uparty. Choć w tym rozdziale moim zdanie się nie popisał. Tyle czekałam na ten pocałunek, myślałam, że już nie wytrzymam i się w końcu doczekałam.
No dobra nie będę się tu rozpisywać. Mam tylko pytanie, kiedy będzie następny rozdział, bo nie mogę wytrzymać ? <33

Zapraszam do siebie, tak przy okazji ;)
http://pain-and-love-1d.blogspot.com/

 
28/12/12 17:22 , Blogger Unknown pisze...

niesamowity rozdział ! :)
już zakochałam się w Twoim blogu <3
czekam na więcej x

 
29/12/12 15:56 , Blogger Kasika O pisze...

O mój Boże...

Ja...o mój Boże ! Twoje opowiadanie jest na serio super ! Czytam 26 lub 27 blogów z opowiadaniami i każde jest genialne,ale twoje...po prostu dziewczyno powala na kolana ! ;D Normalnie trzeba się czytelniczki złożyć na bilet i kwiaty i jechać z podziękowaniami do jej mamy,za to,że urodziła taką cudowną córkę. I oczywiście trzeba podziękować mojej przyjaciółce,za to,że dała mi link do twojego bloga. Jest to 'Isza ;]',napisała komentarz dłuższy od...yyy... czegoś najdłuższego na świecie xD. Ale wracając do opowiadania...Zgadzam się z moją bff,twoje dzieło' jest superaśnie pisane...Niby zwykłe literki,ale to jest takie jakieś...nawet magiczne ! Te opisy i to wszystko...Czysto po polsku,jesteś Bogiem xD. Ja na to opowiadanie nocy nie zarywałam,bowiem prędzej skończyłabym w grobie,ponieważ moja mama by mnie zabiła ;). Ale zdołałam jakoś przeczytać i teraz z WIIEEEEEEEEEEEEELKAŚNĄ niecierpliwością czekam na następny rozdział :).

I również przepraszam,jak czegoś nie zrozumiesz,ale nie umiem pisać komentarzy i zapewne wyszło to bardziej chaotycznie,niż komentarz Izy ;D.

Pozdrawiam, ~Kasika~

 
30/12/12 16:53 , Blogger Unknown pisze...

OMG.. Powaliłaś mnie dziewczyno.! Twój blog jest normalnie niesamowity.! Ooo.! Aaaa.! Ohh.! - Sory, ale nic innego mi do głowy nie przychodzi żeby opisać twojego bloga *_____* I jeszcze ten pocałunek ojejejejejejeej.! Wreszcie się całowali juhu.! Dobra kończę ten beznadziejny komentarz i czakam na nn ;** ♥

 
30/12/12 17:44 , Blogger Only Dreams... pisze...

Haha, zabiję Cię :D
Widzisz, DZIĘKUJ MI! :D

Tyyy... fajnie wymyśliłaś, żeby się złożyć na te kwiaty xD Masz, daję już 2 złote *daje 2 złote* :)

***
Co do rozdziału...
Czekam na następny... I, wiesz, co powiesz na Rozdział Noworoczny? ;D

 
30/12/12 21:06 , Blogger Aśa pisze...

To w sumie jestem nową obserwatorką, bardzo podoba mi się jak piszesz choć uwielbiam przemyślenia to czasem jest ich nawet za dużo♥ Czekam na następny, mam nadzieję że się doczekam ;)

 
30/12/12 23:34 , Blogger Unknown pisze...

zapraszam na nowego bloga o one direction.
dopiero sie rozkręcamy. strasznie nam zależy żeby ktoś go przeczytał ;)
http://yourlipssokissable.blogspot.com/

 
31/12/12 17:03 , Blogger Unknown pisze...

Ahahahahahahaha, a jednak.! Udało Ci się w końcu przebić limit słów i sklecić tak długi komentarz :). Gratuluję z całego serca, a i muszę powiedzieć, że jestem Ci za niego bardzo wdzięczna. Dobrze wiesz jak liczę się z Twoim zdaniem i mogę opierać się na Twojej pomocy przy pisaniu. Gdyby nie Twoje opinie odnośnie pomysłów, a i niektóre teksty, Harry i Lou nie byliby na takim etapie... :). I nie narzekaj mi tu na beznadziejność komentarzy, bo wcale tak nie jest, pamiętaj o tym.
Pozdrawiam ;*

 
31/12/12 17:08 , Blogger Unknown pisze...

Ojjj, no bez przesady ;). Wariować nie można z braku rozdziału. Ale to już nadrobione, dziewiętnastka czeka :)

 
31/12/12 17:10 , Blogger Unknown pisze...

O matko... Czytałam Twój komentarz 3 razy, a i jeszcze chyba mi mało :). Ileż w nim ekspresji i miłych słów.! Nie sądziłam, że przygody Lou mogą kogoś tak wciągnąć... I bez przesady - jest wiele lepszych opowiadań od mojego. Ale powiem Ci jedno - nie zadzieraj z mamą, dobrze Ci radzę :). Lou zawsze może przecież poczekać ;).
Pozdrawiam :)

 
31/12/12 17:11 , Blogger Unknown pisze...

Ohhh, dziękuję za niesamowity komentarz.! ;* Pozdrawiam ;*

 
31/12/12 17:11 , Blogger Unknown pisze...

Już się pojawił :)

 
31/12/12 17:15 , Blogger Unknown pisze...

Kurczę, podziwiam chęci i upór pisania komentarzy na telefonie, bo sama nie mam do tego siły po prostu... :). I naprawdę nie masz co narzekać, tak miłe słowa czytało mi się z wielką przyjemnością :). Ogromnie się cieszę, że Lou zyskała tylu nowych zwolenników ostatnimi czasy. Chociaż sama zachodzę w głowę dlaczego, bowiem... ehh, może nie będę się wypowiadać, bo mi cała litania wyjdzie.
W każdym bądź razie mocno dziękuję za wsparcie i te sympatyczne słowa. Pozdrawiam.! ;*

 
31/12/12 17:16 , Blogger Unknown pisze...

Cudowny prezent po tak długiej nieobecności i odcięcia od świata... :)

 
31/12/12 17:17 , Blogger Unknown pisze...

Ohhh, uwielbiam pozytywnie zaskakiwać czytelników, więc Twoje słowa sprawiły mi ogromną radość.! :). Okropnie się cieszę, że losy Lou aż tak Cię wciągnęły i że mogłam przeczytać Twoją opinię. A z szablonem coś postaram się zrobić :)
Pozdrawiam.! ;*

 
31/12/12 17:20 , Blogger Unknown pisze...

Eeeeeej, no bez przesady. Gdzie ja i gdzie Stephanie... ;). Ale co tu ukrywać, porównanie zrobiło na mnie kolosalne wrażenie i po prostu nie mogę się przestać uśmiechać :). Ohhh, muszę Ci podziękować.! Gdybym mogła, z chęcią bym Cię nawet i uściskała.! :)
A Lou... rzeczywiście, może trochę irytować, ale taki już cały jej urok :)
Pozdrawiam.! ;*

 
31/12/12 17:20 , Blogger Unknown pisze...

Dziękuję ;*

 
31/12/12 17:22 , Blogger Unknown pisze...

Ło matko.! To już i do tego doszło, że moje opowiadanie się poleca.?! Kurczę, chyba zaraz popłaczę się ze szczęścia.! :). Ogromnie mi miło, że udało mi się zyskać nowa czytelniczkę, która uraczyła mnie taką dozą przyjemnych słów. Ohhh, chyba się wzruszyłam...
Dziękuję ;*

 
31/12/12 17:22 , Blogger Unknown pisze...

Ohhh, miałam podobne odczucia, czytając Twój komentarz. Cóż, pewnych emocji nie da się ubrać w słowa... ;). Dziękuję ;*

 
31/12/12 17:23 , Blogger Unknown pisze...

Staram się skracać przemyślenia, czasami wywalam i całe akapity, ale zawsze czujne oko Lou musi coś zauważyć ;). I dziękuję za poświęcenie czasu na czytanie. Pozdrawiam.! :*

 
31/12/12 17:24 , Blogger Unknown pisze...

Przy wolnej chwili z pewnością wpadnę ;)

 
31/12/12 18:58 , Blogger Kasika O pisze...

Ale nie płakaj,ja ci czekoladę kupię !! Haha ;D Mi też jest miło,że odpisujesz na mojego komenta,chociaż masz ich tony. Mam nadzieję,że będzie ich o wiele,wiele więcej ;)

Nie ma za co ! ;*

~Kasika~

 
1/1/13 22:26 , Blogger Unknown pisze...

hahha, nie no spoko, moja mam jest luzna. :D
Warto dla Lou! :D i jest malo lepszych, naprawde malo :D to jedno z najlepszych i kropka;*

 
6/3/13 16:30 , Blogger pikseloza pisze...

nie wiem co powiedzieć... z ogólnej radości z wspaniałości kolejnego rozdziału, mogę powiedzieć po prostu: "WOW" ;-)
nic więcej nie mogę powiedzieć... czytam dalej :-)
*klik*

 

Prześlij komentarz

Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]

<< Strona główna